czwartek, 25 grudnia 2014

Wesołych świąt!!

Kochani!!
Piszę ten post w ten wyjątkowy dla każdego z nas czas... 
każdy z nas zasiadł wczoraj do wigilijnego stołu i cieszył się rodzinną atmosferą.. 
ja chciałabym złożyć wam życzenia dzisiaj...

Kochani życzę wam z całego serca..
zdrowia, szczęścia, miłości, spełnienia waszych wszystkich, najskrytszych marzeń..
aby uśmiech gościł na waszych ustach zawsze... 
abyście mieli to szczęście żeby spotkać waszych ukochanych idoli
abyście ten wyjątkowy czas spędzili w gronie rodziny i najbliższych we wspaniałej atmosferze..
bo uważam że to jest najważniejsze...
mam nadzieję że prezenty które dostaliście były waszymi wymarzonymi... a nawet jeśli nie było ich wiele najważniejsze jest to że mamy siebie nawzajem... 
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i przede wszystkim 
 WESOŁYCH ŚWIĄT!! 


na tym kończę ten post... zapraszam was do czytania i komentowania ostatniej części i do zobaczenia przy kolejnym poście ;*

Mrs.Horan

niedziela, 21 grudnia 2014

Strong cz.52


Zabieram zwykłą broń, którą od razu ładuję. Nie potrzebuję dziś, aż tak profesjonalnego sprzętu, wyjmuję jeszcze zapasowy magazynek i chowam go do kieszeni. Ubieram kamizelkę i wracam do salonu, po czym dzwonię do Louisa
-Będę za jakieś 20 minut- informuję go, na co mówi, że czekają już tylko na mnie. Wychodzę z domu i wsiadam do samochodu, jadąc w miejsce kolejnej akcji…
                                                                         ****
Dojechanie na miejsce zajmuje mi niewiele czasu. Jak tylko się zatrzymuję, od razu widzę stojących przy samochodach chłopaków
-Dłużej się nie dało?- Louis wzdycha, po czym wszyscy podchodzą do mnie
-Czekałem aż Ashley zaśnie- wyjaśniam
-Co? Znowu się kryjesz z akcjami?- pyta Zayn
-Nie. Nie chciałem psuć dobrego dnia, ok.?- wywracam oczami i zerkam na Nialla. Nie wygląda najlepiej. Ma lekko podkrążone oczy i jest nadzwyczaj cicho. Kiedy spostrzega, że na niego patrzę, uśmiecha się i kiwa głową.
-Lecimy?- Liam wkłada dłonie do kieszeni i podskakuje dwa razy żeby się rozgrzać. Odkąd wróciłem z Ash do domu, na zewnątrz zrobiło się jeszcze chłodniej.
-Ta.. Louis co z tą policjantką, którą zabiłeś?- pytam
-Co z nią?- pyta
-Kurwa, mówią o tym w wiadomościach- zaczynam, a on wzdycha
-Wiem. Sprawy nie da się tak nagle wyciszyć- wyjaśnia
-Mówiłeś, że wszystkim się zajmiesz, a tym czasem wszystko się ciągnie!- wymachuję ręką, a Louis zaciska zęby
-Mówię chyba, że to nie takie łatwe!- wrzeszczy, a ja spoglądam na resztę chłopaków. Zayn wzrusza ramionami i opiera się o maskę mojego samochodu
-Jeśli wpierdolisz nas wszystkich do pierdla, to przysięgam..- zaczynam, jednak Louis mi przerywa
-Co Harry? Zabijesz mnie?- pyta
-Spierdalaj- syczę i odsuwam się jak najdalej mogę
-Ej chłopaki..- Liam wzdycha i spogląda na mnie
-Nic się nie dzieje, ok.? Louis to ogarnie. Zawsze daje radę- uspokaja mnie
-Nie jestem kurwa, pewien- mamroczę
-Dajcie spokój. Zróbmy dzisiaj co mamy zrobić i spadajmy do domu. Jest zimno i nie chce mi się tutaj stać i słuchać jak po raz kolejny, zaczynacie się kłócić. –Payne spogląda na nas, więc wzdycham i mówię
-Więc… co robimy?- pytam
-Właściwie nie jesteśmy potrzebni, aż w tylu- zaczyna Niall i podaje nam niewielkie zdjęcie
-Zdejmujemy go zaraz za rogiem.-dodaje
-Siedzi tam od 2 godzin. Ma 2 ochroniarzy.. standardowa robota. Po jednym na ochroniarzy. Jeden zdejmuje cel. Pozostali dwaj stoją na tyłach.- blondyn wyjaśnia i chowa zdjęcie do kieszeni.
-Kto jest głównym?- pyta Liam
-Harry. Ja i Zayn zajmujemy się ochroną. Ty i Louis pilnujecie- Niall wskazuje na nas, a my kiwamy głowami. Po raz ostatni sprawdzam swój pistolet i podążamy w stronę uliczki. O tej porze, w tej okolicy, jest niewiele ludzi. Ułatwia nam to całe zadanie. Jeśli ktoś by coś zobaczył, niestety czeka go kulka. Nie możemy pozwolić na jakiekolwiek poszlaki, wskazujące na nas, a świadek, który widział zabójstwo… to jak skazanie się na dożywocie. Louis wchodzi do baru, podczas gdy my czekamy za rogiem, aż da nam znać. Wychodzi po 5 minutach i mówi, że wszyscy zbierają się już do wyjścia. Tak jak mówił tak też było. Zachwiany facet wychodzi na zewnątrz, a obok niego, idzie 2 ochroniarzy. Niall i Zayn zabierają się za robotę jako pierwsi. Liam i Lou obserwują czy nikt się nie zbliża, a ja czekam na znak od Nialla aby ruszyć. Kiedy słyszę ostatni strzał, wystrzelony z broni Zayna, w końcu wychodzę i wymierzam pistolet prosto w czoło faceta.
-Co..co jest?- bełkocze, spoglądając na ciała swoich towarzyszy
-Ktoś wydał na ciebie wyrok…- mamroczę, po czym pociągam za spust.
-Zmywamy się. Ktoś idzie w tą stronę- słyszę szept Liama, po czym cała piątka znika za rogiem. Zostawiamy ciała, już nie po raz pierwszy. Nie ma opcji, aby udało nam się ich wywieźć. Spadłoby na nas zbyt wiele uwagi, a tego nie chcemy. Kiedy wracamy na parking, chowam pistolet pod siedzenie, w samochodzie i wracam do reszty chłopaków.
-Kiedy kolejna?- pyta Zayn
-Najbliższa w przyszłym tygodniu. Chyba, że wcześniej coś wpadnie- wyjaśnia Louis
-Do mnie zgłosił się ktoś. Zlecenie na 1 grudnia.- odzywa się Niall
-Ile osób?- pyta Liam
-Pojedyncza akcja.- odpowiada co oznacza, że zlecenie jest tylko dla niego. Nikt więcej nie jest potrzebny.
-Więc? Co za problem?- pyta Louis
-Nie mogę. –wyjaśnia krótko
-Dlaczego?- dopytuje się Zayn
-Mam inne plany- mamrocze, a ja zaczynam coś kojarzyć.. Ash mówiła, że… Diana.. tego dnia ma urodziny.
-Kto to weźmie?- blondyn pyta i spogląda na mnie
-W porządku. Ja mogę- odpowiadam, więc wszyscy się zgadzają. Rozchodzimy się wszyscy z wyjątkiem mnie i Nialla.
-Wsiadaj- mówię, więc oboje zajmujemy miejsca w moim samochodzie
-Urodziny Diany?- pytam
-Skąd wiesz?
-Ashley mi mówiła- odpowiadam
-Mam nadzieję, że będę mógł spędzić ten dzień z nią- wzdycha, więc na niego spoglądam
-Myślisz, że ci na to pozwoli?- pytam
-Chciałbym…
~~Ashley~~
Kiedy się budzę, muszę się chwilkę zastanowić, kiedy zasnęłam. Uśmiecham się na myśl, że Harry przyniósł mnie do łóżka. Spoglądam na jego miejsce, lecz jest ono puste. Kręcę głową i wstaję zaglądając do łazienki. Pusto. Wychodzę z sypialni, mając nadzieję, że znajdę go na dole. Pusto.
-Harry!- wołam, zaglądając do kolejnych pokoi. Nic. Nie ma go i nie mam pojęcia gdzie jest.
Wzdycham i rozglądam się raz jeszcze, po czym wracam do sypialni. Zrezygnowana, od razu podążam do łóżka i zakopuję się pod kołdrą. Jest mi trochę zimno. Staram się zasnąć, ale naprawdę choćbym nie wiem jak  się starała, jest to nie możliwe. Nie wiem dlaczego… po prostu nie mogę zmrużyć oka. Może dlatego, że nie ma tutaj Harrego..może dlatego, że jestem na niego zła za to, że wymyka się z domu, kiedy śpię, może dlatego, że nie wiem gdzie jest i co się z nim dzieję… może dlatego, że boję się zasnąć sama…
Wzdycham, po czym przewracam się na drugi bok. Nie wiem ile czasu staram się zasnąć. Lecz, kiedy słyszę podjeżdżający samochód i trzaśnięcie frontowych drzwi, spoglądam na zegarek. Dochodzi 01:30.. słyszę jak ktoś wchodzi do sypialni, więc zamykam oczy i udaję, że śpię. Harry przygląda mi się przez chwilkę, po czym zabiera coś z szafy i wychodzi do łazienki. Słyszę szum wody, a po jakiś 20 minutach, drzwi ponownie się otwierają. Gdzieś za mną, czuję uginający się materac, a już po chwili, oplatające się wokół mnie ramiona. Czuję usta na swojej skroni, po czym chłopak układa się wygodnie, więc czekam chwilkę, zanim się odzywam
-Gdzie byłeś?- szepczę
~~Harry~~
Kiedy wracam, naprawdę staram się zachowywać jak najciszej. Jednak zdaje się to na nic, kiedy zadaje mi pytanie.
-Byłem w kuchni. Musiałem się napić- odpowiadam, mając nadzieję, że mi uwierzy. Ash przez chwilkę nie wykonuje żadnego ruchu, dopóki nie kładzie się na plecach i nie spogląda mi w oczy. Chociaż w pokoju jest ciemno, doskonale mogę dostrzec jej śliczną twarz.
-Ciekawe… byłam tam. Ciebie nie było. Nie było cię w całym domu- mówi chłodno, po czym ściąga moją dłoń z jej ciała
-Ash- zaczynam
-Cii.. chcę iść spać- ucisza mnie i układa się wygodniej, po czym zamyka oczy.
-Ashley..
-Chyba mówiłam, że chcę spać Harry- przerywa mi po raz kolejny. Spoglądam na nią, po czym decyduję się dać za wygraną. Ponownie całuję ją w policzek i mówię jak bardzo ją kocham, po czym kładę się obok. O wiele szybciej zasnąłbym wtulony w ukochaną.. jednak nie mam na co dzisiaj liczyć.

Kolejnego poranka, budzą mnie promienie słońca, wpadające przez odsłonięte okno. Wzdycham, po czym niechętnie podnoszę się do pozycji siedzącej. Jestem w łóżku sam i mam nadzieję, że Ash jest gdzieś w domu. Dochodzi prawie 10:30, wiec decyduję się wstać. Biorę szybki prysznic i znajduję w szafie czystą koszulkę i parę spodni, po czym schodzę na parter. Tak jak myślałem. Ashley siedzi na kanapie i bawi się telefonem, obracając go w dłoni
-Cześć kochanie- odzywam się pierwszy i pochylam nad nią, aby ją pocałować, jednak ona się odsuwa
-Twoje śniadanie czeka w kuchni- mówi i podnosi się z kanapy.
-Ashley- zaczynam, a ona na mnie spogląda
-Coś nie tak?- pyta
-To ja powinienem zapytać o to ciebie- nie spuszczam z niej wzroku, a ona tak po prostu odwraca się i wychodzi do kuchni, więc od razu podążam za nią
-No dalej. Wyciągnij to z siebie- mówię, kiedy opieram się o wysepkę, spoglądając na nią. Milczy chwilkę, aż w końcu zaczyna.  
-Budzę się, a ciebie nie ma. Możesz do cholery powiedzieć, gdzie byłeś? Dlaczego okłamałeś mnie, że nie wychodziłeś? No i dlaczego spieprzyłeś idealny dzień?!- pyta, lekko podnosząc głos
-Ok.. byłem na akcji. Nie powiedziałem, bo właśnie nie chciałem popsuć „idealnego dnia”- mówię spokojnie, na co ona prycha i odwraca się do mnie plecami. Nie czekając na jakikolwiek znak, podchodzę do niej i oplatam ją ramionami, od razu przyciągając jej drobne ciało do swojego

-Przepraszam. –szepczę, a ona się o mnie opiera
-Nie chciałem cię martwić. To nie było nic takiego. Nie chciałem cię budzić, wiec zaniosłem do sypialni i wyszedłem. Miałem nadzieję, że się nie obudzisz- wyjaśniam
-Wiec nawet nie miałeś zamiaru mi o tym powiedzieć- stwierdza
-Skarbie, kocham cię.. ale pamiętaj, że nadal nie muszę cię o wszystkim informować- delikatnie staram się dać jej do zrozumienia, że nie może mnie kontrolować
-Oh.. przepraszam. Zapomniałam, że nie mam prawa wiedzieć wielu rzeczy.- zaciska zęby i odciąga moje ręce od swojego ciała. Odwraca się do mnie i pyta
-Co byś zrobił, kiedy wyszłabym w nocy, nic ci o tym nie mówiąc?
-Wściekłbym się.  – zaczynam, a ona na mnie spogląda
-Właśnie.-mówi krótko i stara się odsunąć, jednak jej na to nie pozwalam.
-Przepraszam- szepczę w jej usta i składam na nich drobny pocałunek. Nie odwzajemnia go, więc spoglądam jej w oczy i ponownie to robię. Tym razem bardziej nachalnie, nie muszę długo czekać, kiedy zaczyna to odwzajemniać. Wplata dłoń  w moje włosy i kompletnie się temu oddaje. Przerywam to dopiero, kiedy obydwoje potrzebujemy oddechu.
-Wiedziałaś gdzie jestem- spoglądam jej w oczy, a ona kręci głową
-Nie. Nie miałam pewności Harry. Bałam się o ciebie. I nadal jestem wściekła- mówi
-Właśnie dlatego, nic nie powiedziałem. Wiedziałem, że będziesz się bać-wzdycham  
-Śniadanie- szepcze, po czym się odsuwa. Pozwalam jej na to i sam zasiadam przy wysepce. Zjadam przygotowane przez Ashley śniadanie, a ona siedzi na blacie naprzeciwko mnie i po prostu się na mnie patrzy
-Byłeś z Niallem. Mówił coś?- pyta w końcu
-Nie. Myśli o urodzinach Diany- wyjaśniam
-A dokładniej?
-Ma nadzieję, że spędzi je z nią.- wzdycham, a ona dodaje
-Ja też mam taką nadzieję…
~~Diana~~~
Od dwóch dni kontaktuję się z Niallem, tylko w sprawach służbowych. Nie odpieram od niego telefonów, unikam go jak mogę. Był kilka razy pod moimi drzwiami. Pukał, prosił żeby otworzyć. Wiedział, że jestem w środku. Jednak tego nie zrobiłam. Jak dotąd, każdy wieczór spędzam z paczką chusteczek pod kocem, w swoim pokoju. Zasypiam zmęczona płaczem i tak jest każdego dnia. Dziś czuję się wyjątkowo źle. Mam katar, kaszlę i kicham. Jestem pewna, że przeziębiłam się po wypadzie na walkę Liama. Wtedy nieźle zmarzłam, no i teraz mam tego efekty. Wstaję z kanapy i podążam do szafki z lekami. Wyciągam tabletkę i łykam ją z nadzieją, że chodź trochę mi pomoże. Zabieram ze sobą termometr i mierzę sobie temperaturę. 38,5.. świetnie. Wzdycham, po czym zaczynam szykować się do pracy. Jeśli mój stan natychmiast się nie poprawi, będę zmuszona prosić szefa o dzień wolny. Pójdę do lekarza i znając życie skończy się to zwolnieniem. Oznacza to, że spędzę swoje urodziny w łóżku, w towarzystwie chusteczek. Ubieram się ciepło, po czym wsiadam do zamówionej wcześniej taksówki i jadę do firmy.  Tym razem udaje mi się dotrzeć do pracy bez stania w korkach. Kiedy jestem już wewnątrz budynku, natychmiast podążam na piętro. Dziwi mnie fakt, że drzwi do biura Harrego są otwarte.
-Cześć- słyszę wołanie
-Dzień dobry- odpowiadam i zdejmuje płaszcz
-Jak tam?- Harry wychodzi z gabinetu i niesie mi kolejne dokumenty
-W porządku- mówię, ale zanim zdążam się powstrzymać, kicham
-Wow.. na zdrowie. Jesteś pewna, że w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.- mówi, kładąc papiery na biurku
-Tak. Jest ok. jestem tylko przeziębiona- odpowiadam z zatkanym nosem
-Załatwiłaś się na tej imprezie, racja?- pyta, opierając się o blat przede mną
-Z pewnością- uśmiecham się
-Rozmawiałaś z Niallem?- nie spuszcza ze mnie wzroku, natomiast ja od razu interesuje się dokumentami
-Diana…- zaczyna
-Nie, nie rozmawiałam z nim- odpowiadam
-Wygląda …źle.. nie sądzisz?- dopytuje, a ja mam dość już tej rozmowy
-Harry mogę zacząć pracować?- pytam, a on wzdycha
-Jasne.. nie powinienem się wtrącać. Po prostu uważam, że byliście fajną parą- wyjaśnia
-Parą, o której nikt miał się nie dowiedzieć… nie chcę być w związku, bez przyszłości- odpowiadam zła, a on lekko kiwa głową
-Jakby coś.. gdybyś źle się poczuła albo.. cokolwiek… wiesz gdzie mnie znaleźć- odpowiada i wskazuje na gabinet, więc kiwam głową i czekam aż zostawi mnie samą
~~Niall~~
Jedynym miejscem w jakim mogę złapać Dianę jest praca. Stoję pod firmą mając nadzieję, że już tam jest. Muszę ją zobaczyć. Potrzebuję tego jak niczego innego. Tęsknie za nią. Cholernie tęsknię.  
-Dzień dobry- słyszę kobiecy głos, więc odwracam się za siebie. Wkurwiam się, gdy zauważam, że to Elena
-Witam- mamroczę, a ona przechodzi obok mnie
-Myślę, że Diana już jest w pracy, szefie- odpowiada, a ja mam ochotę strzelić jej kulkę w łeb
-Też tak myślę. Ty też powinnaś. Czyżbyś się spóźniła?- unoszę brwi, a jej uśmieszek znika z ust
-Ja…
-Dobrze ci radzę, się nie spóźniać.. wiesz, że w tej firmie nie jest to tolerowane zbyt często…- mówię surowo, po czym ruszam i mijam ją wchodząc do budynku. Witam się z kilkoma pozostałymi pracownikami, po czym ruszam do windy. Przestaję oddychać, kiedy zatrzymuje się na piętrze, a drzwi się rozsuwają. Tak jak myślałem, Diana siedzi przy swoim biurku. Czyta dokumenty, a w dłoni trzyma chusteczkę, co jakiś czas, pociągając nosem.
-Diana..- odzywam się i wiem, że zwróciłem na siebie jej uwagę. Jednak nie spogląda na mnie… jej wzrok, wciąż utkwiony jest w papierach. Podchodzę do niej i opieram się o blat
-Porozmawiajmy- proszę ją, o to po raz kolejny od kilku dni. Dziewczyna zamyka oczy, a po chwili na mnie spogląda
-Naprawdę mam dużo do zrobienia- mówi cicho.
-Jestem szefem. Mówię ci, że to nie jest pilne. Po prostu ze mną pogadaj- proszę, a ona odchodzi od biurka. Podchodzi do okna i spogląda przez nie
-Proszę.. tylko 10 minut- błagam ją, a ona ponownie na mnie spogląda
-Dobrze Niall… miejmy to za sobą- mówi zachrypniętym głosem, po czym podąża w stronę mojego gabinetu. Wchodzi do środka i czeka na mnie. Zamykam za sobą drzwi i od razu zaczynam
-Diana, wtedy to nie miało tak wyjść-
-Ale wyszło…
-Nie chciałem tego powiedzieć
-Ale powiedziałeś..- moje argumenty nie działają na nią w żaden sposób
-Diana..- wzdycham, a ona spuszcza wzrok
-Wiem jakie docinki szykują moi przyjaciele, ok.? Nie chciałem, żeby zaczynali. Wiem, że czułabyś się źle, kiedy zaczynaliby bredzić, na nasz temat- wyjaśniam
-Masz rację. Lepiej czułam się, kiedy kompletnie miałeś mnie gdzieś- syczy, a ja dostrzegam łzy w jej oczach
-Oboje wiemy, że to co mówisz to nie prawda. Bronisz się, w każdy możliwy sposób. Twoi przyjaciele mnie polubili, nie sądzisz? Wiesz co? Prawda jest taka, że się wstydzisz… dziewczyna, sekretarka… przy kimś na takim stanowisku jak ty, musi wyglądać blado… prawda?- mówi z nienawiścią
-Boisz się przyznać do wszystkiego, co czujesz. Boisz się związku. Jesteś tchórzem Niall- mówi
-Nie chodzi o to. Diana doskonale zdaję sobie sprawę, że cię zraniłem, ok.? Wiem, że nie powiedziałem tego, co powinienem. Na imprezie, jaki wcześniej- staram się do niej zbliżyć, jednak ona się odsuwa
-Nie wspominaj o tym. To była pomyłka- broni się.
Oh..
-Powiedziałam, że cię kocham, ale nie jest tak naprawdę. Poniosło mnie- wyjaśnia, a ja nieruchomieje
~~Diana~~
Kłamię i widzę jak na chwilkę zamiera. Muszę kłamać. Jest to jedyny sposób, żeby przestał. Przestał się starać, przestał przychodzić.. Łatwiej będzie mi o nim zapomnieć… i może w jakiś sposób sprawi, że przestanę kochać go tak mocno.
-Jak to..- bełkocze
-Nie kocham cię- mój głos się łamie, a on odsuwa się na krok.
-Myślałem, że..- zaczyna
-Też tak myślałam. Myliłam się. Tak samo jak myliłam się, że możemy być razem.- staram się powstrzymać płacz, ale nie mogę nic poradzić na to, że po moim policzku, spływa jedna, samotna łza
-Więc.. –zaczyna, ale ja nie mogę znieść ani chwili dłużej. Jeśli zostanę z nim jeszcze sekundę, rzucę mu się na szyję i powiem, że kłamię, powiem jak bardzo go kocham, wybaczę mu, a on dalej będzie mógł się mną bawić. Szybko omijam go i dostaję się do drzwi, wybiegając do recepcji. Nie zatrzymuje mnie… ale przecież o to mi chodziło..
Podążam w stronę łazienki i staję przed wielkim lustrem. Rozklejam się na dobre i cicho łkam, uderzając dłonią w marmurowy blat.
-Cholera..- szepczę i urywam kawałek papierowego ręcznika, wycierając nim czarne od tuszu ślady. Muszę się wziąć w garść. Każdy przechodzi rozstania. Wszyscy się rozstają. Ashley wytrzymała bez Harrego… ja wytrzymam bez Nialla. Tak musi być. Nic nie powinno i nie może nigdy nas łączyć. Wszyscy żyją dalej i ja też będę. Przemywam twarz zimną wodą, po czym wycieram nos i podążam w stronę gabinetu Harrego. Czuję się źle.. wręcz fatalnie. Pukam i nie muszę czekać, kiedy otwiera przede mną drzwi
-O.. wejdź- odsuwa się i wpuszcza mnie do środka.
-Co się dzieje?- pyta
-Płakałaś?-
-Um…
-Rozmawiałaś z Niallem, prawda?- dopytuje
-Ja.. czuję się źle. Chciałabym pójść do lekarza- mówię cicho
-Jasne. Możesz iść. Nie ma problemu, wszystkim się zajmiemy- mówi od razu
-Dziękuję ci- uśmiecham się lekko i zmierzam do wyjścia
-Zaczekaj. Zawiozę cię.- proponuje
-Nie. Złapię taksówkę-
-Zwariowałaś? Nie puszczę cię samej. Jesteś chora- unosi brwi i zabiera swój płaszcz. Szybko go na siebie zakłada i chowa do kieszeni telefon. Oboje wychodzimy z jego gabinetu, a Harry czeka na mnie przy windzie, kiedy idę po płaszcz. Zabieram wszystkie swoje rzeczy i podchodzę do niego, więc razem wchodzimy do windy.
-Najpierw Niall.. teraz Harry..- słyszę szept, gdzieś za sobą, kiedy znajdujemy się w recepcji na dole. Chłopak wydaje się to słyszeć, bo natychmiast się zatrzymuje
-Elena.. kiedy wrócę, chcę abyś zgłosiła się do mojego biura. Niezwłocznie- mówi surowym głosem, a ona natychmiast kiwa głową. Harry kładzie dłoń na moich plecach, po czym prowadzi mnie do wyjścia. Otwiera samochód i wpuszcza mnie do środka, jako pierwszą, obchodzi samochód i siada na miejscu kierowcy. Kiedy wyjeżdżamy na ulicę, czuję się co najmniej niezręcznie… wiem, że Harry co jakiś czas mi się przygląda. Staram się to zignorować, jednak nie mogę
-Wyduś to z siebie- proszę, dalej patrząc w boczną szybę
-Naprawdę nie widzisz szans dla siebie i Nialla?- pyta od razu
-Harry powiedz mi, dlaczego cię to tak bardzo interesuje.. masz poukładane życie.- irytuje mnie coraz bardziej. Myślałam, że bez blondyna w pobliżu, będę miała spokój… jednak nic bardziej mylnego… jest jeszcze Harry
-Moje życie wcale nie jest poukładane- prycha i spogląda na jezdnię
-Jest. Masz córkę i dziewczynę. Świetną pracę i własny interes. Czego chcieć więcej?- spoglądam na niego
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie- przypomina
-Nie. Nie widzę szans dla siebie i Nialla. Daj temu spokój. Naprawdę mam dość rozmawiania na ten temat- wzdycham, po czym kolejny raz wycieram nos
-Niall dawno nie był taki zakochany. W nikim.. –drąży dalej, na co wywracam oczami.
-Proszę..
-Mówię poważnie. Znam go od dawna.- przerywa mi
-Jeśli by mnie kochał, by to powiedział! Harry jeśli masz zamiar ciągle o nim gadać, chcę wysiąść. Natychmiast!- podnoszę głos, lecz kiedy na mnie spogląda, kulę się na swoim miejscu. Nie jest zły… raczej zdziwiony. Dlatego jest mi głupio.
-Przepraszam- mruczę w chwili, kiedy wjeżdża na niewielki parking przed przychodnią.
-Zaczekam- proponuje
-Nie.. dlaczego miałbyś?- pytam, spoglądając na niego
-Jesteś..byłaś dziewczyną mojego przyjaciela. Więc jesteś jakby… moją koleżanką… Myślę, że to będzie w porządku.- wyjaśnia
-Nie. Jedź. Może wpadnij do domu, czy coś. Ashley jest sama, prawda?- pytam
-Tak. Lisa wraca za niecałe 2 dni-uśmiecha się
-Jedź, mówię poważnie- uśmiecham się delikatnie i wychodzę z samochodu.
-Wrócę do pracy, po wizycie i powiem co i jak- mówię zanim zamykam drzwi, na co kiwa głową i po chwili odjeżdża.
Lekarz przyjmuje mnie dość szybko, z czego naprawdę się cieszę. Nie mam ochoty czekać. Jedynym marzeniem jest wrócić do domu i położyć się do łóżka. Jestem wykończona. Wizyta nie trwa zbyt wiele. Lekarz stwierdza przeziębienie, a gorączka jest zdecydowanie wyższa niż rano. Doktor przepisuje mi antybiotyki i kilka innych leków, po czym przygotowuje tygodniowe zwolnienie z pracy.
-Proszę wypoczywać. Leżeć, spać. Jeśli to jest możliwe, jak najmniej wychodzić z domu. Jeśli nie chce pani pogorszyć swojego stanu, proszę zalecić się do moich poleceń- uśmiecha się i wręcza mi receptę.
-Dziękuję bardzo.- wzdycham i wstaję. Żegnam się z doktorem i wychodzę z budynku, którego nigdy nie lubiłam odwiedzać. Szybko podążam w stronę apteki i wykupuję odpowiednie leki, po czym zamawiam taksówkę i proszę o zawiezienie mnie do firmy. Kiedy znajduję się przed budynkiem, wzdycham zanim wchodzę. Wiem, że będę musiała zmierzyć się z wzrokiem Eleny. Kiedy wchodzę do środka ,jest tak jak myślałam. Jak najszybciej udaję się do windy i jadę na odpowiednie piętro. Kiedy wysiadam z windy, od razu podążam w stronę gabinetu Harrego. Pukam jednak nic nie słyszę. Pukam jeszcze raz i uchylam drzwi, nigdzie go nie ma. Zamykam pomieszczenie i mrużę oczy. Pozostało mi jedno. Muszę zanieść zwolnienie Niallowi. Odwracam się i od razu podchodzę do jego drzwi. Pukam, a kiedy pozwala mi wejść, wchodzę do środka. Widzę jego zdziwienie, jaki smutek kiedy tylko mnie dostrzega.
-Wejdź- mówi i natychmiast wstaje od biurka.
-Dziękuję- mówię cicho, po czym ruszam z miejsca.
-Ja chciałam tylko um… mam zwolnienie na tydzień. –jąkam się i wyciągam dokument w jego stronę. Marszczy brwi, po czym odbiera je i spogląda na papierek.
-Co ci jest?- pyta
-Nic takiego. jestem tylko przeziębiona. Muszę odpocząć.- wyjaśniam, unikając jego wzroku
-No tak.. faktycznie.. To po tej imprezie- stwierdza
-Owszem- odpowiadam i chcę  stamtąd wyjść
-To moja wina- wzdycha i pociera dłonią czoło, po czym ponownie na mnie spogląda
-Mogę już jechać do domu?- pytam
-Jasne. Masz czym wrócić? Mogę cię zawieść- proponuje, podchodząc bliżej. Spoglądam na niego i robię krok do tył.
-Wrócę taksówką. Do widzenia-mówię szybko i wychodzę. Jak najszybciej wychodzę z firmy i wracam do domu. Jedyne czego teraz chcę, to po porostu położyć się do łóżka. Tak jak myślałam, tak też zrobiłam. Kiedy tylko wróciłam do domu, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wskoczyłam pod koc, zasypiając niemal od razu. 
 
Kiedy tylko się ponownie budzę, mam zatkany nos, a głowa zaczyna mnie boleć coraz bardziej. Jednak nie to jest powodem mojej pobudki. Ktoś dobija się do drzwi, a ja nie mam najmniejszej ochoty, żeby wstać i otworzyć. Kiedy słyszę, że osoba za drzwiami nie zamierza odpuścić, zawijam się w koc i wstaję. Drepczę do kuchni i jak najszybciej je otwieram. Jestem zaskoczona, kiedy w progu widzę Nialla.
-Posłuchaj. Naprawdę nic mnie nie obchodzi, ok.? Mam to gdzieś, że nie chcesz ze mną rozmawiać. Mam gdzieś to, że nie chcesz mnie znać. Jesteś chora i zaopiekuję się tobą, czy ci się to podoba czy nie…- 





heeej :D kochani pomimo wszystko postanowiłam wstawić część dzisiaj... w tygodniu o prostu nie będę miała na to czasu :/ 
jednak znajdę chwilkę na świąteczny post który pojawi się w wigilię na tym blogu ;) 
co do części... mam nadzieję że nie była zła... jest długa i z perspektywy wszystkich 4 bohaterów... nie wiem czy podoba się wam pod względem wydarzeń.... 
miejmy nadzieję że tak ;) 
postanowiłam że zasada jest w sumie dobra... więc tym razem ja również jej będę przestrzegać... kolejny rozdział pojawi się dopiero wtedy kiedy będą tu komentarze 
pozdrawiam 
Mrs.Horan  

                                               10 komentarzy=nowy rozdział