sobota, 28 lutego 2015

Dylemat!

Kochani, przez ostatni czas zauważyłam że wiele osób tutaj ma podzielone zdanie co do opowiadania...
Jedni uwielbiają rozdziały z perspektywy Nialla i Diany
Drudzy uważają że takich rozdziałów powinno być więcej
Inni zaś uważają że zdecydowanie za dużo jest takich rozdziałów i wolą perspektywę Harrego i Ashley

Kochani strasznie namieszaliście mi tym w głowie, kiedy każdy ma inne zdanie naprawdę nie wiem co mam w końcu robić?
Jeśli napisze rozdział z perspektywy Nialla i Diany niektórzy będą zawiedzeni że jest za mało Harrego i Ash, a jeśli napiszę rozdział z perspektywy H i A dużo osób prosi, lub pyta czy pojawi się również rozdział z perspektywy Nialla i Diany..

Tak czy inaczej zawodzę którąś ze stron, a tego nie chcę...
Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod częścią ostatnią. Mimo wszystko każdy komentarz jest pozytywny i nie macie pojęcia jak bardzo mnie tym wspieracie i ile to dla mnie znaczy..
Dlatego tak bardzo liczę się z waszym zdaniem. Pomimo wcześniejszej ankiety wciąż pozostaje ten sam problem "Jakiej perspektywy chcą moi czytelnicy" 
Myślałam że wprowadzając do opowiadania Nialla dodam tutaj trochę.. delikatności, lekkości... jednak pojawił się problem który jak najszybciej muszę rozwiązać.
Dlatego też pojawia się ten post. Jeśli go widzisz proszę cię o to abyś zajrzała do zakładki "Dyskusja"
i wyraziła swoje zdanie na ten temat. Możecie też dyskutować między sobą..

Jeśli mam zrezygnować z perspektywy Nialla i Diany.. doprowadzę ten wątek do końca a potem zostanie już tylko Ash i Harry...


ps. co do nowego rozdziału jest on już napisany. Jednak pojawia się tam perspektywa Nialla i Diany... dlatego wstrzymam się z dodaniem rozdziału aż do rozwiązania problemu.
Mrs.Horan

sobota, 21 lutego 2015

Strong cz.56



Chcę już zasnąć. Zapomnieć o tym paskudnym dniu. Czuję jak chłopak odwraca się w moją stronę i pochyla nade mną
-Niezależnie od tego jak mnie odtrącasz i tak cię kocham- szepcze mi do ucha i przejeżdża palcem, po ręce, gdzie wcześniej napisał mi, że mnie kocha. Całuje mnie w ramię i przytula do siebie. Nie odpowiadam… po prostu chcę już zasnąć….
                                                ******
~~Harry~~
Budzę się rano, nieco wcześniej od Ashley. Spoglądam na nią i uśmiecham się na ten widok. Lekko rozchylone usta, różowe policzki.. może dlatego, że przykryta jest pod samą szyję, a w pokoju jest naprawdę ciepło. Włosy rozrzucone na całej poduszce i dłoń, mocno ściskająca moją. Unoszę ją delikatnie i całuje knykcie. Podpieram się na łokciu i uważnie jej przyglądam. Nie chcę, żeby się wściekała i ignorowała jak wczoraj. Jesteśmy skłóceni od kilku godzin, a ja już tęsknię za jej czułością.. pocałunkami. Za wszystkim co dla mnie robi. Wzdycham i zabieram kosmyk włosów z jej policzka, po czym zsuwam kołdrę nieco niżej, aby trochę ochłonęła. Jednak, kiedy chcę zabrać rękę Ash się budzi.
-Co robisz?- pyta od razu
-Chciałem cię trochę odkryć. Nie jest ci gorąco?- pytam, a ona natychmiast skopuje z siebie kołdrę, tym samym również ze mnie
-Cholernie- wzdycha i spogląda na nasze splecione dłonie. Zatrzymuje tam wzrok na dłuższą chwilę, po czym chce zabrać rękę, jednak ją zatrzymuję
-Ashley spójrz na mnie- proszę
-Ashley- powtarzam, kiedy nie słucha. Próbuję ją do tego delikatnie zmusić, ale wyrywa mi się i wstaje z łóżka.
-Wezmę prysznic- informuje i wychodzi z pokoju zakluczając za sobą drzwi. Wzdycham i siadam na łóżku. Co się z nami do cholery dzieje? Przecieram oczy i wplatam palce we włosy. Zdaję sobie sprawę z tego, że to moja wina. Niepotrzebnie wczoraj wyszedłem, niepotrzebnie piłem i zostałem u Louisa. Zareagowałem nieco wybuchowo na myśl o tym, że moglibyśmy mieć drugie dziecko. I wiadomość, że Ash tego chce, zupełnie mnie szokuje. Zdaję sobie sprawę, że jest dziewczyną jak inne. Ma takie same marzenia.. dom, rodzina, dobry mąż i 2 albo 3 dzieci. Tylko pytanie czy to jest to, czego ja chcę? Czy to jest to, co mogę jej dać? Dotychczasowe życie było łatwe, a ja niezależny. Nie wiem czy potrafię być uziemiony w domu, przez resztę życia. Pieluchy, mleko, płacz.. to raczej nie perspektywy dla mnie. Broń, adrenalina, zlecenia.. to jest to do czego jestem przyzwyczajony. Lubię to robić.. ale nie chcę tracić tego co jest równie ważne. Ashley. Jestem na tyle zamyślony, że nawet nie zauważam powrotu dziewczyny do sypialni. Zawinięta w ręcznik, z wciąż mokrymi włosami stoi przy szafie i przegląda swoje ubrania. Bez zastanowienia wstaję i od razu podchodzę do niej. Wzdryga się, kiedy kładę dłoń na jej biodrze, a drugą ręką odgarniam włosy na prawe ramię. Nieruchomieje, a nie takiej reakcji chcę. Całuję ją w ramię i przenoszę pocałunki na szyję, jednak wtedy Ashley odwraca się w moją stronę
-Nie Harry- mówi stanowczo
-Nie bądź już zła- uśmiecham się delikatnie i gładzę jej policzek
-Nie jestem- zaprzecza
-Widzę.- upieram się
-Gdzie byłeś?- pyta, wiem że chodzi o wczoraj
-Już mówiłem. U Louisa.-przypominam jej
-Skąd mam mieć pewność Harry?- pyta. Że co?
-Nie wierzysz mi? Jesteś zazdrosna?- marszczę brwi
-Nie dotykaj mnie Harry- mamrocze i odsuwa się o dwa kroki. O nie.. nie rób tego
-Przecież wiesz, że bym cię nie zdradził- wzdycham z udręką. To męczące.. tak strasznie męczące.
-Nie mogę być pewna. Już to zrobiłeś- przypomina mi
-Nie tym razem- syczę
-Chcę ci wierzyć- szepcze i ani razu nawet na mnie nie spojrzała.
-To uwierz- mówię od razu
-Przysięgnij, że tego nie zrobiłeś- żąda. Co? Cholera… jak mam jej powiedzieć, że nic nie pamiętam? Jak wyjaśnić, że była tam jakaś dziewczyna? Nie wiem czy coś się stało. Louis mówił, że się do mnie kleiła.. nie mogę zaręczyć, że nie uległem…  
-Przysięgam- mówię na wydechu, a ona unosi wzrok. Spogląda w moje oczy, jakby chciała z nich coś wyczytać. Dowiedzieć się czegoś… cholera.. też chciałbym wiedzieć.

-W porządku- szepcze, jednak dalej się nie rusza. Robi to dopiero wtedy, kiedy się od niej odsuwam.
-Ashley- zaczynam i chwytam ją za rękę. Przyciągam do siebie, a ona bez oporów wpada w moje ramiona. Unoszę jej głowę, aby na mnie spojrzała i wtedy widzę w jej oczach łzy. Błagam tylko nie płacz.. proszę. Przeczesuję dłonią jej mokre włosy i złączam nasze usta. Chcę odgonić ten smutek. Te łzy, które są przeze mnie. Nie odmawia. Odwzajemnia pocałunek powoli, delikatnie. A mnie to naprawdę nie przeszkadza. Uwielbiam to. Ostrożnie pogłębiam pocałunek i tulę ją w ramionach, chcąc oddać w ten sposób to, jak bardzo jest mi przykro. Jak bardzo ją kocham.. i mam nadzieję, że to wie.
~~Upragniona przez was perspektywa NIALLA~~
Dzisiejszy poranek, jest jednym z moich ulubionych
-Dziękuję ci za wczoraj- Diana szepcze i całuje moje ramię. Uwielbiam mieć ją blisko.. tak jak teraz. Ponownie kładzie głowę na mojej klatce piersiowej i palcem wskazującym, rysuje małe kółka na moich żebrach
-Miałaś urodziny. Chciałem, żeby ten dzień był wyjątkowy, ale chyba nie wyszło- chichoczę 
-Niall.. to był jeden z najlepszych dni w moim życiu-mówi i podnosi głowę, spoglądając mi w oczy
-Tak uważasz? Nie chciałaś jakiegoś przyjęcia? -pytam
-Nie. Był wspaniały- uśmiecha się
-Dlaczego?- marszczę brwi. Naprawdę nie rozumiem.. każdy lubi świętować swoje urodziny.. no chyba, że jest się po 40… wtedy urodziny to nic fajnego..
-Bo to były moje pierwsze urodziny, które mogłam spędzić w twoim towarzystwie- spogląda mi w oczy
-Cieszę się, że mogłem w nich uczestniczyć- gładzę jej policzek i unoszę głowę, aby móc złączyć nasze usta. Delikatnie przygryzam jej wargę, a ona leniwie odwzajemnia pocałunek.
-Kocham cię- szepcze tuż przy moich ustach
-Ja ciebie też -odpowiadam i przewracam ją na plecy, od razu podążając za nią tak, że teraz jestem nad dziewczyną
-Podobał ci się prezent?- pytam
-Który? -unosi brwi i przygryza wargę.
-Wszystkie –odpowiadam i przejeżdżam ręką, wzdłuż jej nagiego brzucha, aż do uda
-Bardzo- uśmiecha się i zarzuca ręce na moją szyję
-Najbardziej ten ostatni- szepcze mi do ucha, a ja zaczynam chichotać, przypominając sobie naszą noc w jej łóżku
-Mnie też się podobał ten prezent- przyznaję
-Tak? Myślałam, że to były moje urodziny-unosi brwi w rozbawieniu
-Cóż korzyść odniosła każda ze stron- całuję jej policzek, kącik ust i wzdłuż linii szczęki, po czym zjeżdżam niżej na szyję.
-Niall- szepcze i zabiera moją rękę z jej uda
-Hmm? -marszczę brwi i spoglądam na nią
-Dzisiaj oboje wracamy do pracy- przypomina mi
-Niee- jęczę i chowam twarz w zagłębieniu jej szyi
-Tak. W końcu. Myślałam, że zwariuję w domu- wyznaje i spycha mnie z siebie, po czym wstaje i szybko sięga po moją koszulkę, leżącą na podłodze. Nie mogę nic na to poradzić, że gapię się na jej cudne, nagie ciało zanim zakrywa się moim ubraniem
-Wstawaj- mówi do mnie i rzuca we mnie bokserkami
-Nie chce mi się- wzdycham i rozkładam się na jej łóżku.. eh.. ostatnio spędzam tutaj więcej czasu niż we własnym domu. O wiele prościej by było, gdyby była blisko przez cały czas. W sumie, cieszyłbym się gdyby ze mną zamieszkała. Już sobie to wyobrażam. Wspólne poranki, patrzenie na nią zanim się obudzi, śniadania, praca, wspólne powroty do domu i.. długie noce.. byłoby zdecydowanie lepiej. Są też minusy.. akcje. Trudno byłoby to przed nią ukryć.
-Haalo… Diana do Nialla- mówi, machając do mnie ze środka pokoju  
-Tak?
-O czym myślisz?- pyta
-O niczym ważnym. Co mówiłaś?
-Pytałam czy chcesz tosty czy jajecznicę- wzdycha, zbierając ubrania i wychodząc do łazienki, żeby wyrzucić je do kosza na brudy
-Jajecznicę- mówię, kiedy wraca
-Tak jest panie Horan- mówi i mruga do mnie, po czym wychodzi z sypialni. Wzdycham, po czym wstaję i idę wziąć prysznic. Przez te kilka dni jej choroby, zupełnie się tu zadomowiłem. Znam każdy szczegół tego mieszkania, czuję się tu jak u siebie.. i chociaż jest wielkości dwóch pomieszczeń w moim domu.. lubię tu przebywać.
~~Diana~~
Z uśmiechem wychodzę z pokoju i zmierzam do kuchni. Wyjmuję jajka i zaczynam przygotowywać jajecznicę. Uwielbiam takie rozpoczęcie dnia, jak dzisiaj. Paradowanie po domu tylko w jego koszulce, po świetnie spędzonej nocy. Jednak dzisiaj wracamy do pracy i mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Wciąż nikt z pracy nie może wiedzieć, że się spotykamy. Ja tego nie chcę. Nie chcę ,aby zaczęto mnie traktować inaczej niż dotychczas. Czuję na brzuchu ręce Nialla, więc lekko się wzdrygam.
-Wystraszyłeś mnie- uśmiecham się, wtulając w jego ciało
-Przepraszam- szepcze i kładzie głowę na moim ramieniu.
-Moczysz swoją własną koszulkę- mówię mu, widząc skapujące krople wody z kosmyków jego włosów, które od razu wsiąkają w materiał
-Chyba musisz ją ściągnąć i wysuszyć- śmieje się, podwijając ją nieco wyżej
-Stop..-mamroczę i zatrzymuję jego rękę
-Śniadanie gotowe- odwracam się do niego i wskazuję na jajecznicę. Wzdycha, po czym odchodzi i siada przy stole. Szybko nakładam nam śniadanie i siadam obok niego.
-Jesteś pewna, że nie chcesz zostać jeszcze dzisiaj w domu?- pyta, biorąc kolejną porcję do ust
-Nie. Moje zwolnienie lekarskie, już się skończyło- odpowiadam spoglądając na niego
-To nie problem. Jeśli chcesz, zostań dzisiaj w domu-wzrusza ramionami
-Nie Niall. Nie będę wykorzystywała tego, że jesteśmy razem- wzdycham. Nie chcę mu tego znowu tłumaczyć. Przerabialiśmy to już.
-Nie wykorzystujesz. Ja, jako twój szef, powinienem dbać o twoje zdrowie.- uśmiecha się
-Nie uważasz, że opiekujesz się pracownikiem dokładniej niż powinieneś? Byłeś tutaj przez cały czas, kiedy cię potrzebowałam. I nie.. nie zostaję w domu- mówię stanowczo
-W porządku- ulega w końcu i całuje mnie w policzek. Zjadam swoją porcję i zmywam po sobie, po czym idę wziąć prysznic. Pozostaje jeszcze kwestia pracy. Jak mam mu powiedzieć, że powinniśmy jechać tam osobno? Odkręcam wodę i staram się o tym nie myśleć. Szybko myję włosy i wychodzę z kabiny. Kilka minut później, wychodzę z łazienki w nowej bieliźnie, z koszulką blondyna w ręce.
W sypialni znajduję Nialla. Krząta się po pokoju w spodniach od garnituru i rozpiętej białej koszuli. No tak.. przez ten czas, zostawił tutaj kilka rzeczy.
-Już?- pyta, na co kiwam głową i oddaję mu koszulkę.

-Nie chcę cię pospieszać, ale będziemy musieli wyjść za 30 minut.- mówi, spoglądając na zegarek
-Niall.. chciałabym pojechać do pracy sama- mówię cicho
-Co?- marszczy brwi i staje jak wryty. Wzdycham i przemierzam pokój, po czym zaczynam szukać ubrań do pracy.
-Diana? Porozmawiamy?- pyta i podchodzi bliżej, zmuszając mnie do tego, żeby się do niego odwrócić
-Wciąż pracujemy razem. Nie możemy jechać razem do firmy- mówię to, co jest już oczywiste
-Dlaczego?- pyta, chociaż dobrze zna odpowiedź. Zaciska zęby i wiem, że zaczyna się wkurzać
-Nie chcę, żeby o nas wiedzieli- mówię cicho, przejeżdżając palcami po kołnierzyku jego koszuli, mając nadzieję na to, że go uspokoję
-Diana do cholery!- krzyczy i się odsuwa, zaczynając chodzić po sypialni
-Nie wściekaj się, przecież wiesz co o tym sądzę- mówię ze skruchą
-A ty wiesz co myślę o tym ja- syczy
-Nie gniewaj się- wzdycham i wyciągam białą bluzkę, zakładając ją na siebie
-Jedziemy razem- mówi stanowczo i zapina guziki od mankietów
-Nie Niall. Nie chcę, żeby wszyscy krzywo na mnie patrzyli- odpowiadam
-Tak nisko mnie oceniasz?- wywraca oczami, ale wciąż jest zły
-Przestań sobie żartować. Mówię poważnie. Nie chcę, żeby ktoś postrzegał mnie jako.. kogoś, kto rozkochuje w sobie szefa. Nie chcę krzywych spojrzeń i unikania mnie tylko dlatego, że będą się obawiać, że coś ci powtórzę.- staram się mu wyjaśnić.
-To głupie- wyrzuca z siebie i kończy zapinać guziki koszuli, po czym sięga po marynarkę
-Zaczekam na ciebie- mówi
-Nie. Myślę, że możesz już jechać.- wzdycham i odwracam się przodem do szafy, wyciągając z nich czarne spodnie.
-Wyrzucasz mnie?- pyta
-Jedziesz do pracy. Ja zaraz też wychodzę.- wyjaśniam szybko, kończąc się ubierać. Związuję włosy i podążam do łazienki, aby zrobić makijaż. Staram się zignorować fakt, że Niall wciąż stoi w sypialni. Wyciągam telefon z kieszeni i dzwonię po taksówkę. Kiedy wskazuję adres, pod jaki ma przyjechać w drzwiach pojawia się Niall. Kończę połączenie i zabieram się za dalszy makijaż
-Nie pojedziesz taksówką- syczy
-Owszem. Jedź już, jeśli nie chcesz spóźnić się na to spotkanie- wzdycham
-Jak chcesz- odwraca się i po chwili słyszę głośne trzaśnięcie drzwiami. Cholera.. nie chciałam się z nim kłócić. Nie chcę, aby był zły. Miałam nadzieję, że zrozumie, jednak myliłam się jak nigdy. Kiedy jestem już gotowa, wychodzę z mieszkania i szybko wsiadam do czekającej na mnie taksówki. Na moje szczęście, obchodzi się bez korków i docieram do firmy w samą porę. Miejsce Eleny zajmuje już inna pracownica, której nie znam. Obiecuję sobie, że postaram się ją poznać i zaprzyjaźnić. Nie tak jak z jej poprzedniczką.
-Pan Niall już jest?- pytam ją
-Owszem. Wraz z Panem Stylesem są na spotkaniu, w sali konferencyjnej- wyjaśnia z uśmiechem
-Dzięki- mówię, kiedy wręcza mi moją plakietkę. Z jej identyfikatora, odczytuję imię Hannah
-Proszę- odpowiada i odbiera dzwoniący telefon. Wzdycham, po czym sama ruszam do miejsca mojej pracy. Winda mija piętro, na którym chłopacy mają spotkanie, po czym drzwi rozsuwają się na odpowiednim piętrze. Wzdycham, siadając przy biurku. Nie było mnie tak krótko, a nie wiem za co mam się zabrać. Trochę się tego nazbierało, a chciałabym dowiedzieć się, co działo się przez ten czas, kiedy mnie nie było. W pośpiechu robię sobie kawę i zabieram się do pracy. Godzinę później, drzwi windy się rozsuwają, a do pomieszczenia wchodzi Niall i  Harry
-Cześć Diana- uśmiecha się Harry, a ja krótko odpowiadam, po czym spoglądam na Nialla
-Cześć- mamrocze i idzie za przyjacielem do jego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Długo się w nie wpatruję, jednak w końcu powracam do zajęć. Nie mogę nic poradzić na to, że nie potrafię ponownie się skupić. Myśl, że jest gdzieś blisko, ale jest wściekły, kompletnie mnie rozprasza. Przerywam, kiedy drzwi ponownie się otwierają
-Dobra, przerobię to- blondyn mówi, po czym zamyka drzwi i zmierza do swojego gabinetu
-Niall- odzywam się, kiedy mija moje biurko
-Tak?- zatrzymuje się i spogląda na mnie zimnym wzrokiem
-Przestań to robić- odzywam się cicho
-Co? Jesteśmy w pracy. Przecież tego chciałaś, prawda?- mówi zimno
-Nie.- kręcę głową i przez chwilę mierzymy się wzrokiem.
-Mam sporo pracy- unosi wyżej teczkę, którą trzyma w ręce, pokazując mi ją. Odwraca wzrok i podąża do swojego gabinetu. Opadam na swój fotel i chowam twarz w dłoniach. Bezradnie w moich oczach, pojawiają się łzy i już po chwili płyną po moich policzkach.  Zdecydowanie nie tego chciałam. Przez te dni, było tak dobrze.. czy powrót do pracy musi oznaczać kłótnie i niepotrzebne spory? Może najlepszym rozwiązaniem byłoby to, gdybym się zwolniła? Przed nikim nie musielibyśmy udawać. Wszystko byłoby dobrze.. ale czy tego chcę? Przecież kocham pracę tutaj. U boku Nialla. Wzdycham i  wstaję, zmierzając do jego gabinetu. Nie może tak być. Ocieram łzy i bez pukania wchodzę do środka zamykając za sobą drzwi. Niall spogląda na mnie, zaskoczony i powoli odwraca się na fotelu w moją stronę, kiedy omijam jego biurko. Wstaje, kiedy zauważa moje łzy.
-Co..- zaczyna, ale przerywa, kiedy rzucam mu się na szyję i mocno przytulam. Chowam twarz w zagłębieniu jego szyi i czekam aż oplecie mnie ramionami, co w końcu robi. Dopiero wtedy się uspokajam.
-Niall nie wściekaj się, błagam- szepczę, nie ruszając się nawet o centymetr. Nic nie mówi, jednak jego dłoń, podąża do moich włosów, po czym rozpuszcza je i zaczyna je lekko gładzić
-Po prostu nie chcę, żeby..
-Cii..- przerywa mi i dalej kontynuuje swoją czynność
-Lubię być blisko ciebie, ale nie cierpię, kiedy jesteś na mnie zły- szepczę
-Przeszło mi, kiedy tutaj weszłaś- mówi mi do ucha i delikatnie całuje mnie w policzek. Podnoszę głowę, a on od razu ociera moje policzki
-Pobrudziłam ci koszulę- mamroczę, kiedy zauważam na kołnierzyku ślady, po tuszu do rzęs
-Nikt nie będzie się zastanawiał co to takiego. Przecież o nas nie wiedzą- mówi spokojnie, a jednocześnie z ironią w głosie
-N..
-Spokojnie. Będzie jak chcesz- przerywa mi po raz kolejny, a ja niezdarnie pociągam nosem
-Co?- pytam
-Sekretarka- wskazuje na mnie
-Szef- wskazuje na siebie.
-Przyjeżdżamy osobno. Wracamy osobno. Osobno jemy lunch i nie zwracasz się do mnie po imieniu.. zupełnie jak w normalnych relacjach w pracy.- nie wiem co mam powiedzieć, więc przenoszę ręce z jego szyi na kołnierzyk,  jeszcze do niedawna śnieżnobiałej koszuli
-Tak jak chcesz. Tak długo jak chcesz- mamrocze i przełyka ślinę
-Wracajmy do pracy- mówi, gładząc mój policzek
-Nie odtrącaj mnie- proszę go
-Nie robię tego. Ale każde z nas ma coś do zrobienia- mówi i wiem, że stara się być miły, chociaż coś kryje się za tymi słowami
-Wyjdziesz ze mną na lunch?- pytam z nadzieją
-Relacje pracownik -szef.. pamiętasz?- przypominam mi, a ja lekko kiwam głową.
-Poza tym, jesteś na niego umówiona z Ashley- dodaje.  No tak.. faktycznie.
-Dobra.. to idę.- mówię i ponownie omijam jego biurko.
-Diana- mówi, zanim otwieram drzwi
- Muszę ci coś powiedzieć. Wróć dzisiaj do mojego domu, a nie do mieszkania..co? Proszę. -składa propozycję. W głębi serca, strasznie się z tego cieszę, uśmiecham się lekko i kiwam głową na zgodę, po czym wychodzę z jego gabinetu.
~~Ashley~~
Połowę dnia spędziłam, na rozmyślaniu o sobie i Harrym. Czy faktycznie mówi prawdę? Nie zdradził mnie? Mówi, że nie, ale przecież..
Potrząsam głową i głęboko wzdycham. Jesteśmy razem, powinnam mu ufać. Skoro mówi, że tego nie zrobił, to tak było. Staram się sama sobie przemówić do rozsądku i naprawdę cieszę się, kiedy przychodzi pora lunchu. Spotkam się z Dianą i zapomnę o tym co się dzieje. Ubieram ciepło Lisę, po czym wyruszamy spacerkiem do pobliskiej restauracji, gdzie umówiłyśmy się z Dianą. Na dworze jest dość ciepło.. biorąc pod uwagę, że to już grudzień. Właśnie święta.. obserwuję Lisę, idącą przede mną i zastanawiam się, jak je spędzimy. Wspólnie z Harrym? Pojedziemy do cioci? Wiem, że Harry jest na nią wściekły, ale nie możemy ją za to winić. Owszem, powinna pilnować małej, ale to tylko mały wypadek. Lisie na szczęście nie jest nic więcej, oprócz złamanej ręki. Harry wspominał mi kiedyś o siostrze.. ciekawe czy ma z nią jakiś kontakt. Nigdy nie chciał ze mną rozmawiać o swojej rodzinie… jak stwierdził „której nie ma.” Będziemy musieli porozmawiać na temat świąt i wiem, że może to być bardzo burzliwy temat. Wchodzimy do restauracji i czekamy chwilę na Dianę. Oczywiście dziewczyna nie spóźnia się, jednak kiedy widzę jej słaby uśmiech, wiem, że coś jest nie tak.
-Cześć- wita się z nami i siada naprzeciwko mnie.
-Jak tam rączka?- od razu pyta małą
-Dobze. – odpowiada zadowolona Lisa. Wkrótce po tym, przy naszym stoliku pojawia się kelner, który przyjmuje nasze zamówienia.
-Coś jest nie tak?- pytam ją, kiedy młody chłopak odchodzi
-Tak- wzdycha i spogląda mi w oczy
-Coś z Niallem?- marszczę brwi
-Chyba mamy mały kryzys- mamrocze
-Jak to? Co się stało?- zaczynam się martwić. Diana zaczyna opowiadać o wydarzeniach z dzisiejszego poranka , przerywa, kiedy kelner przynosi nasze dania, po czym zaczyna mówić dalej. Kiedy kończy, nie wiem co jej powiedzieć. Pomagam małej oderwać kawałek kurczaka, po czym spoglądam na Dianę.
-Rozumiem cię. Sama nie wiem, jak zachowałabym się w takiej sytuacji. Gdyby pracownicy się dowiedzieli, byłoby to nieco krępujące- wzdycham
-Właśnie. A Niall tego nie rozumie. Jego zdaniem, to wszystko jest proste.- widzę, jak bardzo jest przygnębiona tą sytuacją. Po raz pierwszy, widzę ją smutną, bez tego uśmiechu, którym zaraża wszystkich wokół.
-To jego firma. Myśli, że coś takiego nie będzie miało miejsca- staram się go tłumaczyć i być na neutralnym gruncie. Nie stojąc, po niczyjej stronie.
-Nie wiem co mam robić. Chce, żebym przyjechała do niego wieczorem. Chce porozmawiać. Nie wiem o czym. I chyba trochę się tego boję- wyjaśnia, grzebiąc widelcem w talerzu
-To na pewno nic złego.- uśmiecham się do niej i wyciągam rękę, ściskając jej dłoń, chcąc tym samym choć trochę ją pocieszyć. Uśmiecha się lekko i staramy się przejść na nieco lżejsze tematy. Diana rozmawia z Lisą, a ja cieszę się, że przynajmniej na chwilę, zapomniałam o swoich problemach.
-Kurcze.. muszę już lecieć- Diana spogląda na zegarek, a uśmiech schodzi z jej ust.
-Nie chcę tam iść, szczerze mówiąc- tłumaczy
-Dasz radę. My z Lisą teraz pójdziemy na plac zabaw- staram się ją rozweselić
-Dobra. To miłej zabawy- mówi do dziewczynki i płacimy za nasze dania, po czym razem wychodzimy z restauracji
-Do zobaczenia- przytula mnie lekko
-Trzymaj się- uśmiecham się do niej i obserwuję jak odchodzi w stronę firmy... 





hej kochani witam was z nowym rozdziałem :) 
mam nadzieję że wam się podobał :) tak jak chcieliście o wiele więcej niż w poprzednim rozdziale pojawili się Niall i Diana :) 
 Dziękuję wam za wszystkie komentarze i mam nadzieję że równie dużo waszych opinii pojawi się również pod tym rozdziałem :) 
                                     16 komentarzy=nowy rozdział
 Mrs.Horan 

niedziela, 8 lutego 2015

Strong cz.55



-Nic, ja tylko pomyślałam… mówisz to wszystko, więc… mógłbyś to przeżyć.- jąkam się, a on kręci głową
-Ashley do cholery, ja… dopiero przywykłem do myśli, że jest Lisa… jak to sobie wyobrażasz?- mówi, a ja w jego głosie dostrzegam nutkę zdenerwowania.. to nie był dobry pomysł… zdecydowanie..
                                                           *****
Wstaje i zaczyna krążyć po pokoju. Jest wściekły, a ja wiem, że to wszystko moja wina. Było tak pięknie.. zbyt pięknie. Zamykam oczy, po czym ponownie je otwieram, kiedy Harry mówi dalej
-Skąd w ogóle ten pomysł, ja..- prycha i przeczesuje włosy ręką
-Jak mogłaś pomyśleć, że chcę dziecka.. TERAZ- zaznacza ostatnie słowo i spogląda na mnie. Mierzy mnie z góry do dołu, jednak milczy
-Ja.. to głupie.. ja tylko.. nie ważne- jąkam się

-Masz racje. Głupie. Cholernie głupie. Nie chcę dziecka, rozumiesz? Mamy Lisę i nie potrzebuję niczego więcej!- krzyczy
-Ciszej jeśli nie chcesz jej obudzić-w końcu spoglądam mu w oczy, a on ciężko wzdycha i znowu zaczyna chodzić po pokoju.
-Muszę wyjść- mamrocze
-Nie. Nie musisz- zaprzeczam
-Muszę ochłonąć- wzdycha i sięga po swoje bokserki
-Nie. Nigdzie nie musisz iść Harry. Nie uciekaj, kiedy pojawia się taki problem jak ten- wstaję, pamiętając o tym, żeby trzymać kołdrę przy piersi. Stanie nago przed Harrym w tym momencie, to nie najlepszy pomysł.
-Nie uciekam- syczy i zakłada spodnie
-Masz rację- prycham i staję przed nim
-Kolejne dziecko to okropny pomysł. Bo, kiedy pojawiłyby się problemy zwiałbyś jak teraz- mówię z coraz większym gniewem. Jak on w ogóle może? Ok.. może niepotrzebnie zaczęłam ten temat. Rozumiem, że dopiero od niedawna ma Lisę i potrzebuje czasu, ale do cholery ,nie mam zamiaru przepraszać za to co powiedziałam. Chcę drugiego dziecka.. może nie teraz. Ale kiedyś na pewno. Widzę zdziwienie na jego twarzy, po czym szybko zastępuje je wściekłość.
-Chcę, żeby dziecko było czymś czego oboje chcemy-zaczyna
-No chyba, że zamierzasz wpaść tak jak z Lisą.. i też mi nic o tym nie mówić. Prawda jest taka, że to ty uciekłaś, kiedy pojawiła się przeszkoda- syczy, a ja pod wpływem impulsu, uderzam go w policzek. Natychmiast odwraca głowę, a ja czuję pieczenie na mojej dłoni. Łzy w moich oczach pojawiają się natychmiast. Zaciskam usta w wąską linię, żeby tylko nie zacząć wrzeszczeć. Kiedy wzrok Harrego ponownie kieruje się na mnie, nie widzę w nich niczego oprócz złości. Jego policzek jest nieco zaróżowiony, kiedy dotyka go dłonią i lekko pociera.
-Mam tego dość- mamrocze i odwraca się ode mnie, po czym wyciąga z szafki czystą koszulkę i bez słowa wychodzi z pokoju. 
-Nie wychodź- proszę w momencie, kiedy trzaska drzwiami, podskakuję i zamykam oczy, pozwalając łzom wypłynąć na powierzchnie. Nie, nie, nie, nie… nie mogę płakać. Myślałam, że ten rozdział naszego związku mamy już za sobą. Nic bardziej mylnego. Myślałam, że zaczynamy od początku, że oboje chcemy zacząć nowy rozdział w swoim życiu. Razem. Jak mogłam być tak głupia. Wyznania miłości, pocałunki, stosunki z Lisą, jego starania..  te wszystkie rzeczy jakie dla mnie robił.. wszystko zdaje się na nic, bo on wciąż rozdrapuje stare rany. Składa obietnice bez pokrycia. Za każdym razem, robimy trzy kroki do przodu i dwa do tył. Nie możemy ruszyć dalej, bo za każdym razem któreś z nas wspomni o przeszłości. Łkam cicho, powracając do łóżka. Siadam na materacu.. kto by pomyślał, że jeszcze chwilę temu, po prostu się tu kochaliśmy. Wycieram mokre od płaczu policzki i kładę się na jego poduszce. Przecież nie powiedziałam nic złego. To źle, że jestem z nim szczera? Przecież nie mówiłam mu, że chcę dziecka teraz. Gdybym wiedziała, że tak zareaguje.. nigdy nie powiedziałabym nic takiego. Chowam się pod kołdrą i kulę się na swoim miejscu.
„No chyba, że zamierzasz wpaść tak jak z Lisą.. i też mi nic o tym nie mówić. Prawda jest taka, że to ty uciekłaś kiedy pojawiła się przeszkoda”
Naprawdę tak myśli? Myśli, że zaszłam w ciążę celowo? Że chciałam go na to złapać? Jak śmie mówić to po tak długim czasie.. spodziewałabym się wszystkiego.. ale nie tego. Przeszkoda? Największą przeszkodą wtedy, była ta suka, z którą się obściskiwał. To jego wina, że odeszłam! Gdyby nie to już wtedy wiedziałby o ciąży. Jestem tym zmęczona.. jestem zmęczona ciągłym rozgrzebywaniem przeszłości. Ciągłym wspominaniu i powracaniu do tego, co było. Wykończona tym wszystkim, po prostu zasypiam.

-Mamusiu!- słyszę głosik mojej córeczki i lekkie szarpnięcie. Przyciskam z całej siły kołdrę do swojej klatki piersiowej, po czym lekko uchylam oczy.
-Mamusiu- Lisa uśmiecha się szeroko i poprawia swoje rozczochrane włoski.
-Cześć córeczko- uśmiecham się do niej słabo
-Wstawaj już rano- mówi wesoło i zaczyna podskakiwać na łóżku
-Lisa usiądź, twoja rączka jest w gipsie- przypominam jej, więc przestaje, jednak nadal stoi na materacu
-Dasz mi buziaczka?- pytam, a ona kiwa głową, więc nadstawiam policzek, a ona mocno mnie całuje.
-Ojej, dziękuję- śmieję się i rozglądam się po pokoju
-Gdzie tatuś?- pyta i nagle wszystko staje się jasne. Wczorajsza noc.. Harrego wciąż tutaj nie ma.
-Idź do swojego pokoiku, a ja jak tylko się ubiorę, przyjdę po ciebie i poszukamy taty- mówi, a ona szybko kiwa głową i zeskakuje z łóżka. Zanim zaczynam ją upominać, że nie powinna tego robić, ona wybiega z pokoju i zamyka za sobą drzwi. Wzdycham, po czym natychmiast wstaję. Znajduję czystą bieliznę i wybieram czarną koszulkę Harrego oraz dżinsy. Biorę prysznic i szybko się ubieram, robię koka i zabieram Lisę z jej pokoju. Z nadzieją schodzę do salonu myśląc, że go tam znajdę. Nic. Lisa biegnie do kuchni, ale po chwili wraca ze smutkiem i mówi, że tam też go nie ma. Sprawdzamy jeszcze jego gabinet i siłownię. Nic. Wciąż nigdzie go nie ma. Spoglądam na zegarek. 10:30. Gdzie on do cholery jest?
-Gdzie tatuś?- mówi ze smutną minką, więc kucam przed nią i całuję ją w policzek
-Nie wiem kochanie. Może poszedł wcześnie rano do pracy- udaję przed nią jak mogę
-Mógł mnie obudzić- mówi
-Chciał, żebyś była wypoczęta
-Chciałam, żeby zrobił mi śniadanko- mówi naburmuszona
-Zrobi. Ale nie dziś. Wystarczy jak dziś ja zrobię tobie naleśniki?- pytam, a ona kiwa zadowolona głową, więc razem podążamy do kuchni. Robię jej ulubione danie i sama zjadam śniadanie. Wzdycham z ulgą, kiedy Lisa idzie się pobawić. Chodź przez chwilę nie muszę udawać, że wszystko jest okej. Zmywam naczynia, nie korzystając dzisiaj ze zmywarki. Mam zły humor. Muszę się czymś zająć, więc zaczynam sprzątać. Kiedy kuchnia już lśni, zajmuję się salonem. Odkurzam, myję podłogę, ścieram kurze i myję szklane drzwi tarasowe. Po kilku godzinach, jestem zmęczona i zawiedziona. Czekałam z nadzieją, że Harry zjawi się w domu, jednak nadal go nie ma.
~Harry~~
Budzi mnie silny ból głowy. Rozglądam się po pomieszczeniu i orientuję się, że jestem u Louisa. Siadam na łóżku i przecieram oczy. No tak.. wczoraj trochę przegiąłem. Wstaję i przez chwilę kręci mi się w głowie, jednak w końcu przestaje i spokojnie ruszam do łazienki. Przemywam twarz lodowatą wodą i schodzę do salonu.
-Ooooo, kogo ja widzę- śmieje się i wstaje z kanapy
-Cześć- mamroczę, a on śmieje się jeszcze bardziej
-Nieźle wczoraj zabalowałeś- mówi, kiedy podąża do kuchni, a ja za nim
-Możesz powiedzieć mi jak się tu znalazłem?- pytam, kiedy podaje mi sok i dwie tabletki

-Zgarnąłem cię z baru od chłopaków. Nieźle się bawiłeś- drwi
-Dzięki stary. Jestem twoim dłużnikiem- mówię i masuję sobie skroń
-Ta laska myślała inaczej. Gdyby mogła, wydrapałaby mi oczy- chichocze
-Jaka laska?- pytam i błagam, żeby nie było to coś, o czym właśnie pomyślałem. Nie mogło się nic stać. Ashley mnie zabije. Zostawi.
-Blondyneczka. Nie mów, że nie pamiętasz. Wyraźnie ci się spodobała- tłumaczy, siadając przy wysepce
-Ty chyba nie..- zaczynam, ale mi przerywa
-Jeśli mnie pytasz czy ją pieprzyłeś… nie wiem. Liam mówił, że już z nią tam przyszedłeś- no tak.. najpierw poszedłem do innego baru. Zamówiłem wódkę, a potem kilka piw. Pamiętam, że piłem też whiskey.
-Cholera..- wdycham
-Właśnie. Gdzie Ashley? Wie, że tak dobrze się bawiłeś?- pyta
-Nie. I lepiej żeby nie wiedziała Louis- proszę go
-Jasne. Ode mnie tego nie usłyszy- podnosi ręce w geście obrony, a ja kiwam głową…
~~Ashley~~
Kiedy słyszę mój telefon, biegnę do niego, mając nadzieję, że to Harry.
Wstrzymuje oddech i odbieram
-Cześć mała- śmieje się do słuchawki. To Niall.
-Cześć- mówię, starając zdobyć się na normalny ton głosu
-Macie dzisiaj chwilkę?- pyta.. więc nie ma z nim Harrego? W głębi serca miałam nadzieję, że są razem.
-Um.. tak-
-Dziś urodziny Diany- przypomina mi, a ja słyszę gdzieś obok jej śmiech
-Och.. na śmierć zapomniałam- wzdycham i uderzam się w czoło. Cholera
-Chcielibyśmy, żebyście wpadli do jej mieszkania. Diana uparła się, że nie chce imprezy. Wciąż jest lekko przeziębiona, ale już czuje się dobrze. Pomyślałem, że chociaż wy moglibyście wpaść- mówi i czeka na odpowiedź
-Jasne. Jasne..- powtarzam
-Coś nie tak?- pyta podejrzliwie
-Nie. Um,… nie mam prezentu-zmyślam, chociaż faktycznie zdaję sobie sprawę, że nic dla niej nie mam. Śmieje się wesoło i po chwili mówi
- Przyjedziecie za jakieś 2 godziny?- pyta
-Tak. Oczywiście- potakuję i po chwili kończymy rozmowę. Od razu dostaję wiadomość
„Błagam cię kup tort! Diana nie chce świętować. Nie wypuściła mnie do sklepu. Proszę. Niall.”
Uśmiecham się i szybko odpisuję
„Nie ma sprawy. Jak mogłeś zapomnieć o torcie? Ashley”
Szybko otrzymuję odpowiedź
„Z ledwością zdążyłem kupić jej prezent. Wiedziała co knuję, mówiąc że idę po bułki. Niall” .
Odkładam telefon, po czym ubieram ciepło Lisę i razem wychodzimy na zakupy.  Wciąż martwi mnie to, że Harry się nie odzywa. Przez całą drogę do galerii, próbuję się do niego dodzwonić, jednak cały czas ma wyłączony telefon.
Kiedy tylko dojeżdżamy na miejsce, od razu udaję się do sklepu z biżuterią. Szukam chwilę, po czym decyduję się kupić jej bransoletkę z zawieszką i nową książkę, którą poleciła mi pani w księgarni. Później obie z Lisą wybieramy śliczny tort i wracamy do domu. Wjeżdżając na podjazd, mam nadzieję, że w domu będzie już Harry. Jednak tym razem również go nie ma. Dzwonię jeszcze kilka razy, po czym w końcu rezygnuję i wybieram dla siebie czyste ubrania. Przebieram się, robię makijaż i rozpuszczam włosy, po czym idę do pokoju Lisy.
-Chodź ubieramy się i jedziemy spotkać się z wujkiem Niallem. Co ty na to?- pytam
-Taaak!- krzyczy i natychmiast zostawia zabawki
-Będzie też ciocia Diana- mówię jej, a ona jeszcze szerzej się uśmiecha
-Kocham wujka Nialla- mówi, kiedy przebieram ją w śliczną różową bluzeczkę. Znajduję jeszcze czyste spodnie i czeszę jej włoski w warkoczyka. Kiedy obie jesteśmy gotowe, pozwalam małej nieść prezenty, a sama zabieram tort. Piszę kartkę dla Harrego „Harry jesteśmy na urodzinach u Diany. Przyjedź jeśli chcesz. Ashley” i zostawiam ją na stoliku w salonie, po czym obie wychodzimy z domu. W przeciągu 20 minut parkujemy pod budynkiem, w którym mieszka Diana. Pukam do drzwi i słyszę głos Nialla „Ja otworzę” po czym drzwi się otwierają
-Cześć- szepcze, a ja wręczam mu tort. Chłopak wybiega do kuchni i po chwili wraca jak gdyby nigdy nic.
-Dzięki- chichocze i pomaga mi ściągnąć płaszcz
-Wujek, wujek- Lisa ciągnie go za nogawkę
-Cześć młoda. Jak ty urosłaś!- mówi do niej wesoło i natychmiast bierze ją na ręce.
-A co to tu jest?- wskazuje na rękę
-Złamała ją u cioci- tłumaczę mu, a on kręci głową
-Bolało?- pyta ją
-Tak, ale już nie
-Jesteś dzielną dziewczynką- mówi do niej i całuje ją w policzek
-Prose- mówi i podaje mu prezenty
-Kochanie to nie dla wujka. Tylko dla cioci- mówię jej, a Niall zaczyna się śmiać
-Gdzie po drodze zgubiłaś Harrego?- pyta, kiedy wchodzimy do salonu. Chłopak, widząc moją minę, poważnieje
-Coś nie tak?- pyta
-Tatusia nie ma w domu- mówi Lisa, a on robi pytającą minę
-Jak to nie ma Ashley?- dopytuje się
-Gdzie Diana?- chcę zmienić temat
-W łazience. Gdzie Harry?- nie odpuszcza i odstawia na podłogę Lisę
-Nie wiem- szepczę
-Jak to?- pyta, a ja spuszczam wzrok i tama pęka, po raz kolejny, zaczynam łkać, a on natychmiast mnie przytula
-Mamusiu- słyszę gdzieś z dołu i czuję jej rączkę, oplatającą moją nogę 
-Co jest do cholery?- pyta, a ja natychmiast się odsuwam. Wycieram oczy i biorę się w garść
-Nic. Zwykła kłótnia. To święto Diany, nie chcę tego psuć, proszę- patrzę na niego i przerywa, nam radosny głos dziewczyny
-Oooo już jesteście- woła i podchodzi do nas, przytulając mnie krótko, po czym całuje w policzek Lisę
-Mamy prezenty- mówię, a mała podaje jej dwie paczuszki
-Wszystkiego najlepszego kochana. Dużo szczęścia z tym wariatem- wskazuję na Nialla, ale tym razem się nie uśmiecha
-Spełnienia marzeń, postępów w pracy no i zdrowia, bo ostatnio u ciebie z nim kiepsko- mówię, a dziewczyna chichocze i krótko mnie przytula
-Dziękuje. Jesteś kochana. Naprawdę mówiłam Niallowi, że nie trzeba, ale mnie nie słuchał- mówi zadowolona. Wszyscy wiemy, że w głębi serca, bardzo się z tego cieszy. Spoglądam na Nialla, proszącym wzrokiem, a on kręci głową. „Tort” mówię bezgłośnie, więc chłopak ukradkiem znika w kuchni. Jak tylko widzę, że wraca z zapalonymi na torcie świeczkami, uśmiecham się i zaczynamy śpiewać „Happy Birthday” Diana jest zdumiona i pyta jak i kiedy udało mu się to załatwić, po czym zdmuchuje świeczki. I chodź na tych urodzinach nie ma nic więcej jak tort i szampan jest idealnie. Myślę, że dziewczyna jest naprawdę zadowolona z tego, jak spędza ten dzień.
-Gdzie Harry?- pyta nagle, kiedy siedzimy w salonie i zajadamy się ciastem
-W pracy- mówię od razu..
-Och.. a ty Niall? Przez tą chorobę, zupełnie wypadnę z obiegu. Nie będę wiedziała co i jak.- chichocze.

Przez resztę „przyjęcia” rozmawiamy na wiele tematów. Głównie ja i Diana. Niall zupełnie wyłączył się, bawiąc z Lisą. Dziewczynka nie odstępuje go na krok. Śmieje się i ogląda podpis, który Niall złożył na jej gipsie. Podpisała się również Diana i ja. Kiedy Niall zostawia nas na chwilę same, dobrze wiem gdzie poszedł. Chciał
zadzwonić do Harrego. Wraca po 5 minutach i ciepło się do mnie uśmiecha. Co do cholery? Coś jest nie tak? Spędzamy wspólnie jeszcze jakąś godzinę i decyduję się o powrocie do domu. Chcę sprawdzić czy jest już Harry. Musimy porozmawiać.
-Musimy spotkać się na kawę- mówi Diana, kiedy odprowadza nas z Niallem do drzwi
-Zdecydowanie. Może jutro? W porze lunchu?- pytam
-Jasne.- uśmiecha się i jeszcze raz nas przytula. Lisa mocno ściska Nialla i daje mu buziaka w policzek, po czym wychodzimy i wsadzam ją do samochodu. Zajmuję miejsce kierowcy i szybko wracam do domu. Oddycham z ulgą, kiedy widzę jego samochód na odjeździe. Zabieram małą z samochodu i zanoszę ją do domu. Kiedy tylko ściągam jej kurteczkę, biegnie do salonu i woła Harrego. Spokojnie się rozbieram i podążam za nią. Znajduję ich od razu. Chłopak trzyma małą na ręce i coś jej tłumaczy. Kiedy mnie widzi, stawia ją na podłogę i mówi, żeby poszła się chwilę pobawić.
-Wróciłeś- mówię oschle i podążam do kuchni
-Jakieś 3 godziny temu- mówi, idąc za mną
-Świetnie- prycham i nalewam sobie soku. Jedno spojrzenie wystarczy, żeby zauważyć, że pił. Ma podkrążone oczy i bladą twarz.
-Byłem u Louisa- tłumaczy
-Nie pytałam. Nie musisz się tłumaczyć- mówię i popijam napój
-Chyba musimy pogadać- opiera się o blat naprzeciwko mnie i uważnie mi się przygląda. Ani razu nie spojrzałam mu w oczy
-Nie. Nie musimy. Chciałam rozmawiać, a ty wolałeś wyjść i się napić.- syczę
-To, że jesteśmy w związku nie znaczy, że mam dawać ci się kontrolować- zaczyna
-Masz rację nie musisz.
-Dobrze się chociaż bawiłeś?- pytam i w końcu spoglądam mu w oczy. Mierzę go wzrokiem i odwracam się, stawiając szklankę na blat
-Miałem wrócić, ale urwał mi się film- tłumaczy
-Nic nowego. Zawsze potrafiłeś upijać się do nieprzytomności- prycham
-A ty potrafisz tylko wszystkiego się czepiać! Zawsze jest źle! Kiedy się staram, ty musisz wspominać o takim gównie jak wczoraj!- zaczyna krzyczeć, więc odwracam się w jego stronę
-Więc najlepiej wyjść, prawda? Później zwalić winę na mnie! Powiedz ile dziwek pieprzyłeś tej nocy!?-wrzeszczę i odpycham go od siebie.
-Mamusiu- słyszę cichy głosik i w końcu odwracam wzrok od Harrego. Lisa stoi w progu, a w jej oczkach widzę łzy. W rączce trzyma rysunek.
-Skarbie- odchodzę od niego i przykucam przed nią
-Nie płacz- wycieram jej policzki
-Dlaczego krzyczys na tatusia?- pyta i pociąga noskiem
-Nie… to nic takiego, wiesz? –pocieszam ją i wyciągam rękę po rysunek
-Co tam masz?- pytam, a ona mi go pokazuje
-Udało mi się narysować drugą rącką.- mówi zadowolona.
-Przyniosłam dla ciebie i dla tatusia- szepcze
-Dziękujemy jest śliczny. Mama kupi jutro magnesy na lodówkę i ładnie go przypniemy, tak?- pytam, a ona kiwa głową na zgodę
-A może narysujesz jeszcze coś takiego dla wujka Nialla i Diany, co?- pytam, a ona się zgadza i biegnie do salonu. Wstaję i odkładam obrazek na blat
-Robisz sceny, nawet przy dziecku- mówi ciszej
-Jesteś żałosny- prycham i kręcę głową
-Jedyną dziewczyną jaką wczoraj pieprzyłem byłaś ty-syczy
-Dobrze wiedzieć.-
-O co się tak wściekasz? Wiesz, że nie chcę się kłócić- mówi po chwili
-Nie chcesz.. a co robisz, nie wracając do domu? Harry nie było cię tyle czasu.. jak ty to sobie wyobrażasz? -pytam go
-Przepraszam- mówi w końcu
-Przepraszasz do momentu, aż znowu nie wypomnisz mi dziecka- mówię żałośnie i siadam na wysokim krześle przy wysepce
-Nie wypominam. Byłem wściekły- zaznacza i podchodzi bliżej
-To nie jest usprawiedliwienie. Ja nie wypominam ci tego co było- spoglądam na niego
-Wiem. Przepraszam- szepcze i głaszcze mnie po włosach
-W porządku?- pyta, a ja kręcę głową
-Nie.. ale już się do tego przyzwyczaiłam.- szepczę
-Kocham cię- mówi
-Ja ciebie też- przytakuję
-Naprawdę mi przykro. Chciałem ochłonąć, dlatego spędziłem dzień u Louisa. Nie chcę się kłócić. Pojechałem z nim na jego akcję, a potem wróciłem tutaj. Jak było na urodzinach Diany?- pyta
-Mogłeś dołączyć- mamroczę
-Nie chciałem przeszkadzać- uśmiecha się lekko
-Oboje wiemy, że popsułbym wszystkim humor.- dodaje
-Niall do ciebie dzwonił?- pytam
-Tak. Nieźle mi się oberwało. Dziewczyna go zmienia- uśmiecha się lekko
-Chodźmy do Lisy- proponuję i razem wychodzimy do salonu. Harry siada obok małej na podłodze i razem usiłują coś narysować. W końcu stawiają na domek z wielkim drzewem, a pod nim Niall i Diana.
-Mało profesjonalne- chichoczę do Harrego
-Jedyne co potrafię chociaż trochę narysować. -śmieje się, a ja biorę pisak i udaje mi się narysować długą kreskę na jego policzku. Mruży oczy i zabiera czerwony pisak, pisząc mi na ręce. „I love you.” Umieszcza to w serduszku
-Mama ma tatuaś. Jak ty!- Lisa wstaje i podskakuje, podchodząc bliżej, żeby go zobaczyć
-Ja też chcę- mówi i wyciąga w jego stronę rękę z gipsem
-Dobra, co chcesz?- pyta i sadza ją sobie na kolanach, żeby lepiej było mu pisać
-Ptaska takiego jak ty mas- mówi, po chwili rozmyślania
-Kochanie nie umiem takiego narysować- mówi
-No to… -zastanawia się i spogląda na niego do góry
-No to.. serduszko- mówi w końcu, a on rysuje je i uważnie mu się przygląda
-Podoba ci się?- pyta
-Tak!!- krzyczy i wstaje.
-Dziękuje- rzuca mu się na szyję i całuje w policzek. Przez resztę wieczoru chodzi z ręką wyciągniętą przed siebie i ogląda serce narysowane na gipsie.

-Dobra idziemy się kąpać- mówi Harry
-Mama popisała cię po policku- mówi, wskazując na jego twarz
-Wiem, chodź pomożesz mi to zmyć- bierze ją na ręce i razem podążają do łazienki. Stawia ją na stołku obok umywalki i zaczyna zmywać mazak z twarzy
-Ja. Tata ja!- woła i ciągnie go za koszulkę. Chłopak posłusznie pochyla się nad umywalką, a małą całą rączką usiłuje zmyć długą kreskę. Kiedy w końcu im się udaje, razem kąpiemy Lisę i kładziemy ją spać. Jestem wykończona dzisiejszym dniem, więc oboje bierzemy prysznic i kładziemy się do łóżka. Nie rozmawiam z nim. Nasza wymiana zdań, ograniczała się tylko do tego co związane z Lisą. Odkąd wyszłam z łazienki, wymieniliśmy zaledwie kilka słów. Wzdycham, po czym odwracam się plecami do Harrego. Chcę już zasnąć. Zapomnieć o tym paskudnym dniu. Czuję jak chłopak odwraca się w moją stronę i pochyla nade mną
-Niezależnie od tego jak mnie odtrącasz i tak cię kocham- szepcze mi do ucha i przejeżdża palcem, po ręce, gdzie wcześniej napisał mi, że mnie kocha. Całuje mnie w ramię i przytula do siebie. Nie odpowiadam… po prostu chcę już zasnąć.. 




jest! w końcu to dodałam... o matko przepraszam... rozdział powinien pojawić się już dawno.. za pewne widzicie że ostatnio coś się dzieje i nie dodaję części regularnie... jednak zapewniam was że to nie ma nic wspólnego z opowiadaniem... raczej z moim życiem prywatnym.. każdy w pewnym momencie ma problemy.. cóż dla mnie właśnie nadszedł ten czas. mam jednak nadzieję że w czasie ferii wszystko wróci do normy i będzie dobrze... 
dlatego przepraszam za to wszystko... rozdział też nie jest rewelacyjny. obiecuję że w przyszłym rozdziale będzie więcej się działo. ok.. to chyba tyle.. i dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze. Kocham was <3 
                                                   15 komentarzy=nowy rozdział 
Mrs.Horan