niedziela, 18 stycznia 2015

Strong cz.54



-Lisa miała wypadek, jadą do szpitala. Spadła ze zjeżdżalni w ogrodzie.- wyjaśniam mu i szybko się ubieramy. Wsiadamy do samochodu, a chłopak natychmiast wyjeżdża na ulicę.
-Ja ich chyba kurwa zajebie!- wrzeszczy i uderza dłońmi o kierownicę…
                                                           ***
Widzę rosnącą złość na twarzy Harrego. Zapinam pasy widząc, że gwałtownie i szybko prowadzi samochód.
-Harry uspokój się- proszę go
-Uspokój się? I kto to mówi! –krzyczy, rzucając mi gniewne spojrzenie
-Jeśli chcesz dojechać tam w całości, zwolnij bo do cholery nie mam zamiaru rozpieprzyć się na pierwszym, lepszym drzewie!!- krzyczę, wiedząc że to może pomóc. Spogląda na mnie i unosi brwi
-Jestem wściekły, więc proszę cię, nie wrzeszcz na mnie- ostrzega, zaciskając przy tym zęby
-Będę robiła co chcę! Ty też wrzeszczysz! Myślisz, że to ci pomoże? Myślisz, że ja się nie martwię?- pytam
-Chcę być tam jak najszybciej!- krzyczy
-Zatrzymaj się- mówię spokojnie
-Zwariowałaś? Po co, do cholery chcesz się zatrzymywać?!- pyta, zaskoczony
-Zatrzymaj się- mówię po raz drugi, ale on nie reaguje, a jeszcze przyspiesza
-Powiedziałam Stój!- żądam, a on w końcu zjeżdża na pobocze.
- Zadowolona?- pyta, gasząc silnik. Wysiadam bez odpowiedzi i obchodzę samochód. Kiedy jestem w połowie, on również wychodzi i trzaska drzwiami
-Harry- staję przed nim i kładę dłonie na jego brzuchu. Spogląda na mnie, ale dalej nic nie mówi
-Ja też się martwię. Ale teraz denerwuję się też twoim zachowaniem. Proszę- mówię cicho, a on kładzie dłoń na moim policzku i głęboko wzdycha
-Pojedziemy tam. Spokojnie, a ty będziesz przestrzegał przepisów.- zaczynam, a on wywraca oczami, ale ponownie na mnie spogląda
-Boję się o nią, ale wiem, że ciocia jest w pobliżu. Wujek też. Lisa nie jest sama- próbuję go uspokoić, ale to idzie w złą stronę
-Jest w pobliżu.- prycha
-Od niedawna- mamrocze
-Jedźmy. Ok.?- pytam, a on lekko kiwa głową. Uśmiecham się do niego delikatnie i cmokam w usta. Robię to jeszcze raz, jednak tym razem, zostając przy jego ustach na dłużej. Puszczam go widząc, że jest nieco spokojniejszy i czekam, aż otworzy swoje drzwi. Szybko obchodzę auto i zajmuję miejsce pasażera. Harry powraca na drogę, tym razem spokojniej. Robi to o co go prosiłam i cieszę się, że do jakiegoś stopnia, udało mi się go uspokoić. Oboje milczymy, a samochód wypełnia cicha piosenka, grana w radiu.
~~~Harry~~
Robię to dla Ashley i dla Lisy. Zachowuję spokój i opanowany staram się prowadzić samochód. Tak jak prosiła mnie dziewczyna. Ma rację. Jeśli poszłoby tak dalej, skończyłoby się to naszym wypadkiem. I chodź w środku się we mnie gotuje, na zewnątrz jestem bardzo cierpliwy i cichy. Wzdycham, kiedy orientuję się, że do celu pozostało jakieś 10 minut. Kiedy wjeżdżamy na odpowiednią ulicę, Ashley kieruje mną i mówi gdzie mam skręcić, aby dojechać do szpitala. Ok… już nie muszę być opanowany.
~~Ashley~~
Kiedy Harry gasi silnik, natychmiast wysiada z samochodu. Czeka aż wyjdę, po czym zamyka go i bez słowa podąża w stronę wejścia. Biegnę za nim i chwytam za rękę
-Harry..- zaczynam, ale on nawet na mnie nie spogląda, wciąż idąc dalej
-Miałem być opanowany. I byłem skarbie. Teraz nie muszę.- spogląda na mnie. Popycha drzwi i od razu podchodzi do recepcji.
-Jest tutaj nasza córka. Miała wypadek- zaczyna
-Chwileczkę- mówi i się odwraca, nie mając pojęcia, że to błąd
-Powiedz mi kurwa, gdzie jest moja córka!- wrzeszczy, uderzając dłonią w blat, a pielęgniarka spogląda na niego przerażona.
-Harry- odciągam go nieco i kładę dłoń, na jego klatce piersiowej. Ja też jestem zdenerwowana, jednak staram się tego nie okazywać. Zachowuję spokój. Chcę tylko zobaczyć Lisę. Odwracam się do pielęgniarki i lekko się do niej uśmiecha. Czuję spięte ciało Harrego zaraz za mną. Jego klatka piersiowa dotyka moich pleców, a on nie zamierza się odsunąć.
-Przepraszam panią najmocniej za..męża- mówię i na chwilkę przerywam spoglądając na Harrego. Męża.. cholera. Odwracam się i ponownie spoglądam na kobietę.
-Jest tutaj nasza córka. Lisa Styles. Ma niecałe 3 latka. Była z moimi wujkami. Dostaliśmy informację, że spadła z wysokości.- wyjaśniam
-Oh.. tak. Jest tutaj. Została przywieziona jakąś godzinę temu- wyjaśnia i szuka czegoś w papierach, co jakiś czas zerkając na Harrego.
-Można szybciej?- pyta Harry, ale ja natychmiast go szturcham i uśmiecham się do pielęgniarki
-Pierwsze piętro, pokój zabiegowy. Dziewczynka przeszła niezbędne badania, a teraz jest jej zakładany gips- wyjaśnia
-Gips!- Harry krzyczy i natychmiast się odsuwa, ruszając w stronę windy. Dziękuję szybko i podążam za nim. Harry pospiesznie wciska guzik przywołujący windę, po czym niecierpliwie czeka na jej przyjazd. Chwytam go za rękę, a on natychmiast ją ściska. Kiedy drzwi się przed nami rozsuwają, szybko wchodzimy do środka i jedziemy na pierwsze piętro. Chłopak ciągnie mnie za rękę i w końcu z niej wychodzimy. Na wprost nas, znajduje się sala, a nad drzwiami widnieje napis „Sala zabiegowa” więc właśnie tam podążamy. Zauważam wujka, siedzącego na krześle przed wejściem.
-Wujku- odzywam się, a on natychmiast wstaje
-Są w środku. Ciocia zadzwoniła, że coś się stało ,więc jak najszybciej po nie przyjechałem i przywiozłem tutaj.- wyjaśnia
-Idziemy- Harry rzuca w moją stronę i ciągnie mnie w stronę drzwi, szybko je popychając.
-Przepraszam, tutaj nie wolno wchodzić- odzywa się pielęgniarka, a my natychmiast dostrzegamy zapłakaną Lisę i siedzącą obok niej ciocię. Lekarz spogląda na nas i przerywa nakładanie gipsu.
-Proszę wyjść –mówi, ale dostrzega nas Lisa
-Mama…. tatusiu- krzyczy i chce zeskoczyć z krzesła, jednak lekarz ją powstrzymuje. Harry robi kilka kroków do przodu i natychmiast pojawia się obok niej.
-Jesteśmy rodzicami- mówię cicho, na co lekarz kiwa głową i powraca do pracy
-Tatusiu, boli mnie główka- mała mówi i przytula się do boku Harrego, na tyle ile pozwala jej lekarz
-Spokojnie skarbie, zaraz jedziemy do domku.- mówi do niej i mierzy wzrokiem ciocię
-Przepraszam- odzywa się i spogląda raz na mnie, a raz na chłopaka.
-Przysięgam, że na nią uważałam. Odwróciłam się tylko na chwilkę.- tłumaczy
-Miałaś cholerny obowiązek się nią zaopiekować!- Harry wrzeszczy, jednak wtrąca się lekarz
-Proszę kłótnie zostawić na później. To nie jest odpowiednie miejsce- upomina ich, a ja kucam przed małą i gładzę jej policzki. Czekamy chwilę, zanim wszystko zostaje zakończone, a lekarz pozwala małej zabrać rękę. Harry natychmiast bierze ją na ręce, a dziewczynka wtula główkę w jego ramię
-Możemy porozmawiać w gabinecie?- pyta lekarz, na co kiwam głową i podążamy za nim. Kiedy ciocia chce wejść z nami, Harry syczy
-Nawet nie próbuj- spogląda na nią i zamyka za nami drzwi. Lekarz wskazuje na dwa krzesła, więc na nie siadamy, a Lisa zajmuje miejsce na kolanach Harrego
-Więc zacznijmy od początku. Nazywam się Ian Brown, zająłem się państwa córką zaraz po przyjeździe. Mała przeszła tomografię komputerową w celu sprawdzenia głowy. I rentgen, gdzie sprawdziliśmy czy to napewno złamanie. Córce nie jest nic poważnego. Kilka otarć i złamana ręka. Obeszło się bez wstrząsu mózgu. Jednak głowa, może trochę boleć. Przez najbliższe kilka dni. Może pojawić się też gorączka, ale to absolutnie nic poważnego. Chciałbym przepisać państwu kilka lekarstw. – mówi na co kiwam głową i czekam aż przepisze recepty, po czym mi je podaje.
-Chciałbym również przeprowadzić badanie kontrolne. Jeszcze raz tomografię i rentgen- mówi i pyta nas o zgodę
-Oczywiście- kiwam głową i spoglądam na dziewczynkę, która bawi się skrawkiem koszulki Harrego
-W takim razie, zapraszam- mówi i wstaje, więc my robimy to samo. Wychodzimy z gabinetu i wszyscy podążamy za lekarzem.
-Dalej państwo nie mogą wejść- mówi, kiedy znajdujemy się przed wejściem na salę.
-Jak to?- pytam, a on tłumaczy, że nie możemy być obecni przy badaniach, więc Harry oddaje małą. Panuje cisza, dopóki dziewczynka nie znika nam z oczu.
-Jak kurwa, mogłaś!- Harry odwraca się w stronę ciotki, więc natychmiast go powstrzymuję
-Mówiłam. Nie zrobiłam tego celowo. Tak ślicznie się bawiła- mówi cicho
-Jesteś nieodpowiedzialna! Jak mogliśmy ci ją zostawić?! Jeszcze dzisiaj mała wraca z nami. Więcej tutaj nie zostanie- wrzeszczy
-Harry- wujek się odzywa, ale go też ucisza
-Nie zostanie.- syczy
-Nie było cię tak długo.. a teraz udajesz idealnego ojca?- ciocia mówi cicho, a w nim zaczyna się gotować, wiem to.
-Harry- mówię i staram się zwrócić całą jego uwagę na mnie, jednak on ani drgnie. Przysuwam się do niego bliżej i obejmuję w talii. Nadal nic. Patrzy na nią i gdyby mógł, wyjął by broń i strzelił bez zastanowienia. Jestem pewna
-Kotku- mówię przytulając się do niego, a on w końcu kładzie dłonie na moich biodrach. Mocno je ściska i w końcu spogląda na mnie.
-Spokojnie- szepczę, głaszcząc jego policzek. Nigdy nie pomyślałabym, że dojdzie do takiej sytuacji. Że będę musiała tak bardzo hamować Harrego przed tym, aby nie zrobił nic mojej własnej ciotce. Nie pomyślałabym, że aż tak bardzo przywiązał się do Lisy. Całuję kącik jego ust i kładę głowę na jego piersi. Uścisk na moich biodrach staje się lżejszy, a jego jedna dłoń spoczywa teraz na moich plecach. Badanie nie trwa długo. Myślę, że po jakiś 20 minutach drzwi się otwierają, a po chwili wychodzi z nich lekarz, wraz z pielęgniarką, trzymającą małą za rączkę. Kiedy Lisa ponownie nas widzi, uśmiecha się i puszcza jej dłoń, idąc do nas.
-Myślę, że na dziś to wszystko. Zapraszam za 2 tygodnie na kontrolę ręki, musimy sprawdzić czy goi się prawidłowo. Nie jest to poważne złamanie, więc ręka pozostanie w gipsie przez 4 tygodnie. Mała była naprawdę dzielna.- mów i kuca przy niej.
-Mam coś dla ciebie- uśmiecha się i wyciąga coś z kieszeni
-Pamiętasz co mówiłem, kiedy przyjechałaś?- pyta, a ona kiwa głową
-Proszę- uśmiecha się i wręcza jej lizaka, oraz naklejkę z napisem „dzielny pacjent”
-Co się mówi?- pytam ją, a ona mówi ciche „dziękuję” kiedy doktor się prostuje, Harry wyciąga do niego dłoń
-Dziękujemy za wszystko, doktorze- mówi do niego, po czym wymieniają się uściskiem dłoni
-Nie ma za co. To moja praca. Do zobaczenia- uśmiecha się i odchodzi.
-Jedziemy do domu Lisa- mówi i bierze ją na ręce
-Jej rzeczy są u nas- odzywa się ciocia
-Ma ich mnóstwo w domu.- odzywa się chłodno i podąża przed siebie, wychodząc przed szpital
-Ashley- ciocia łapie mnie za rękę, co skutkuje natychmiastowym zatrzymaniem się Harrego
-Kochanie nie miało tak wyjść- mówi
-Wiem ciociu- wzdycham i lekko ich przytulam.
-I tak przyjechałabym po nią za 2 dni. – mówię spokojnie. Nie jestem na nią już zła. Wiem, że jest jej przykro. Nie zrobiła tego przecież specjalnie.
-W porządku- odzywa się wujek i jeszcze raz mnie przytula.
-Harry- mówi do niego i wyciąga dłoń. Chłopak się z nim żegna, po czym otwiera samochód i zapina pasy Lisie.
-Ashley- zaczyna, więc uśmiecham się do wujków i zajmuję miejsce pasażera. Harry natychmiast wsiada do środka i szybko rusza z miejsca. Przez chwilę prowadzi w ciszy i widzę, że co jakiś czas, spogląda na siedzącą z tył Lisę. Uśmiecham się sama do siebie. Teraz widzę, jak bardzo mu zależy. Jak bardzo się o nas boi. Wyciągam rękę i kładę ją na ramieniu Harrego. Natychmiast spogląda na mnie, a jego wyraz twarzy staje się nieco lżejszy. Wyciąga rękę, więc splatam nasze palce i kładę głowę na oparciu.
-Wciąż jesteś zły?- pytam
-Nie.. znaczy tak. Wściekły jak cholera. Ale nie mogę wyżywać się na was. To ona działa mi na nerwy- wyjaśnia
-Skarbie możesz mi coś obiecać?- pyta i spogląda na mnie z nadzieją
-Co takiego?
-Nigdy więcej nie zostanie tam na kilka dni- mówi
-Harry…- zaczynam
-Nie zostanie tam- mówi surowo i spogląda na drogę. Jest już naprawdę ciemno i zaczyna się robić późno.
-Jedziemy do domu?- Lisa pochyla się do przodu i pyta nas z uśmiechem
-Tak skarbie- uśmiecham się
-Boli cię coś?- pyta Harry
-Tylko troskę- odpowiada i ponownie opiera się w foteliku. Harry kręci głową i przenosi drugą dłoń na kierownicę, puszczając tym samym moją rękę i zostawiając ją na swoim udzie. Uśmiecham się i jadę ją nieco wyżej, po czym zatrzymuję i trzymam ją tam przez długi czas. Widzę zaskoczoną minę Harrego, jednak nawet się nie uśmiecham. Po prostu wpatruję się w drogę przed siebie.
-Wiem co próbujesz robić- odzywa się
-Słucham- mówię i spoglądam na niego
-Chyba jednak chcesz, żebym cię dzisiaj przeleciał- szepcze i spogląda w lusterko.
-Dobrze się składa. Lisa zasnęła- mówi i szeroko się uśmiecha. Prycham i kręcę głową, poprawiając się na swoim miejscu
-Przecież nic nie robię- zachowuję powagę i  zabieram rękę, na co on zaczyna cicho się śmiać. Resztę drogi powrotnej przebywamy w ciszy. Odpoczywam i naprawdę się rozluźniam,  wpatrując się w boczną szybę samochodu. Przymykam oczy i kładę głowę na oparciu do momentu, aż Harry nie szepcze
-Jesteśmy- informuje mnie, więc na niego spoglądam. Uśmiecha się do mnie i otwiera drzwi, po czym wyciąga Lisę z samochodu, uważając na jej rękę.
-Zimno- wzdrygam się i wbiegam po schodach, po czym szybko otwieram drzwi i zamykam je za Harrym. Zostawiam kurtkę w korytarzu, a chłopak od razu podąża na górę do pokoju małej. Idę za nim i staję w progu. Uważnie obserwuję jak delikatnie się z nią obchodzi. Kładzie ją na łóżku, poprawia jej włoski i ściąga buciki . Głaszcze po policzku i wstaje, przynosząc koc z fotela, po czym przykrywa jej małe ciałko. Uśmiecham się sama do siebie, bo nie mogę uwierzyć, że wszystko tak bardzo się zmieniło. Jeszcze kilka miesięcy temu mogłam pomarzyć o takim widoku. Teraz po prostu mogę to oglądać i nie wyobrażam sobie, lepszej chwili. Harry spogląda na mnie, po czym gasi lampkę i podąża w stronę drzwi.
-Chodźmy- szepcze i podostawia drzwi uchylone.
-Więc na czym skończyłaś w samochodzie?- pyta z uśmiechem, a ja się odsuwam
-Co takiego?- marszczę brwi, a on podchodzi jeszcze bliżej.
-O ile pamiętam, twoja dłoń..- zaczyna i przykłada moją rękę do swojego uda
-Tak?- droczę się z nim i zaczynam się śmiać
-Kusisz?
-Nie- odpowiadam i przygryzam wargę, żeby się nie roześmiać na dobre
-Oj kusisz, panno Mirand- kręci głową i delikatnie się nade mną pochyla
-Oj.. kusisz, panie Styles- szepczę i robię krok, złączając nasze usta w pocałunku. Harry natychmiast go pogłębia i staje się on coraz bardziej namiętny. Zaplatam dłonie na jego karku, a on podnosi mnie do góry, więc od razu oplatam jego biodra nogami. Chłopak podchodzi do ściany i przywiera do niej moimi plecami, nawet na chwilkę się ode mnie nie odrywając. Kiedy w końcu to robi, szybko łapię oddech, a on szeroko się do mnie uśmiecha.
-Lisa- szepczę, wskazując na uchylone drzwi, więc Harry odchodzi od ściany,  jednak wciąż nie wypuszcza mnie z objęć. Otwiera naszą sypialnie i szybko zatrzaskuje za nami drzwi.
-Cii- uciszam go, a on w końcu mnie puszcza. Przekręca kluczyk w zamku i ponownie na mnie spogląda. Uśmiecham się i znowu przywieram do jego ust. Czuję, że uśmiecha się przez pocałunek, kiedy szybko ściągam z niego płaszcz. Nie mógł go ściągnąć, kiedy niósł Lisę. Zrzucam go na podłogę i zabieram się za guziki jego śnieżnobiałej koszuli, która po chwili idzie w ślad płaszcza.
-Wolę tak- szepczę i dotykam jego klatki piersiowej. Uśmiecham się, kiedy widzę pojawiającą się gęsią skórkę, na jego ciele
-Masz zimnie ręce- szepcze i ponownie zaczyna mnie całować. W końcu odrywamy się od drzwi, a chłopak ciągnie mnie w stronę łóżka. Wzdycham, kiedy przerywa pocałunek, aby pozbyć się mojej bluzki. Pośpiesznie zdejmujemy buty, a chłopak zaczyna chichotać, kiedy potykam się o własne nogi. Zatrzymujemy się dopiero przy krawędzi łóżka. Odwzajemniam, kolejny pocałunek, kiedy dłoń Harrego powoli podąża w stronę zapięcia mojego stanika. Sprawnie go odpina i odrywa się od moich ust, spoglądając w dół, kiedy delikatnie zsuwa go z moich ramion. Pochyla się, a jego usta przylegają do mojej szyi, gdzie zaczyna składać mokre pocałunki, na przemian z małymi ugryzieniami. Jęczę cicho, kiedy pozostawia czerwony ślad i kładę się na łóżku podtrzymywana przez dłoń Harrego. Chłopak natychmiast pochyla się nade mną i delikatnie ściska moje piersi, kiedy podąża ustami wzdłuż mojej talii. Jęczę cicho i wplatam dłoń w jego włosy
-Harry- szepczę, a on spogląda mi w oczy
-Cii..-tym razem to on mnie ucisza, po czym dmucha w miejsce gdzie przed chwilką były jego usta. Drżę, a on nagle się podnosi. Jego twarz znowu znajduje się równo z moją, a jego wargi powracając do moich, kiedy zaczyna rozpinać moje spodnie. Unoszę delikatnie biodra i pomagam mu je zsunąć. Harry idzie na łatwiznę i pozbywa się ich razem z moimi majtkami
-Jesteś śliczna- szepcze, znowu pochylając się nade mną. Przygryzam wargę, którą on uwalnia, kiedy znowu przylega do mnie ustami. Wzdycham głęboko poprzez pocałunek i uważnie skupiam się na jego dłoni, która powoli podąża wzdłuż mojego ciała. Coraz niżej i niżej
-Spodnie- szepczę, a on szeroko się uśmiecha, po czym pozwala mi je odpiąć. Podążam jego śladem i ja również ściągam je również z jego bokserkami. Unosi brwi, a w jego oczach widzę rozbawienie, jednak szybko ono znika, a w zamian pojawia się pożądanie. Harry zjeżdża pocałunkami na moją szyję i pozostaje tam na dłuższą chwilę, podczas gdy jego ręka gładzi moje udo, by po chwili przenieść ją nieco wyżej. Wzdycham, kiedy zatacza kciukiem małe kółka i ponownie na mnie spogląda
-Jesteś gotowa- mruczy cicho, a ja znowu przygryzam wargę, bo cholera.. to tak dobre uczucie. Wzdycham głęboko, kiedy Harry ustawia się przed moim wejściem, po czym delikatnie porusza biodrami, wchodząc we mnie. Moje plecy wyginają się w łuk, a Harry ciężko wzdycha, kiedy podpiera się wolną ręką o poduszki, po prawej stronie mojej głowy. Całuję go w szyję i delikatnie zasysam wrażliwą skórę, na co wydaje cichy jęk. Po raz kolejny wplatam dłoń w jego włosy, a jego pchnięcia stają się nieco szybsze. Moje biodra wychodzą mu naprzeciw, co równa się z jeszcze silniejszym doznaniem. Delikatnie podążam paznokciami po plecach Harrego i po raz kolejny, wyginam się w łuk, kiedy jego kolejne pchnięcia są coraz szybsze i mocniejsze. Chowam twarz w jego szyję i zaczynam cicho szeptać jego imię. Dość szybko zamienia się to w coraz głośniejsze jęki i nie wytrzymuję dłużej, dochodząc po kolejnych pchnięciach. Harry wykonuje jeszcze dwa, po czym on też dochodzi i delikatnie opada na moje ciało. Słyszę jego szybki oddech tuż przy moim uchy i ja również staram się uspokoić. Opiera swoje czoło o moje i szeroko się do mnie uśmiecha
-Kocham cię- szepcze i delikatnie cmoka mnie w usta
-Ja ciebie też- odpowiadam, a chłopak, w końcu ze mnie wychodzi i kładzie się obok. Odwracam się w jego stronę i podpieram głowę na ręce, kiedy Harry naciąga na nasze ciała kołdrę. Wpatruję się w niego, a on kolejny raz się do mnie uśmiecha. Podnosi się i naśladuje moją pozycję
-Co?- pytam
-Było cudownie- mówi i puszcza mi oczko
-Tak uważasz?- unoszę brwi, a on się do mnie przysuwa. Otwieram szerzej oczy, kiedy czuję coś twardego, na moim udzie
-Wciąż na mnie działasz- szepcze i cmoka mnie w usta
-Musisz się uspokoić- chichoczę
-Więc mnie nie kuś- mamrocze
-Nic takiego nie robię- uśmiecham się, a on kładzie się na plecach i głęboko wzdycha, więc kładę się obok niego i odnajduję jego dłoń, splatając nasze palce.
-Wiesz coś mi się przypomniało- odzywa się, po chwili ciszy
-Co takiego?- pytam i przekręcam głowę w jego stronę
-Kiedy byliśmy w szpitalu.. a ty mówiłaś kim jesteśmy.- marszczę brwi, a on dodaje
-Powiedziałaś, że jestem twoim mężem- o cholera… spuszczam wzrok i chyba się rumienię. Nie wiem co mam powiedzieć. Faktycznie tak powiedziałam.. nie wiem jak zareaguje, na to teraz. Będzie zły
-Ashley, rumienisz się- mówi z lekką nutką rozbawienia w głosie, więc natychmiast podnoszę wzrok
-Nie jesteś zły?- pytam, a brzmi to raczej jak stwierdzenie z wielkim zaskoczeniem
-Myślałaś, że tak będzie?- marszczy brwi i ponownie odwraca się w moją stronę, podpierając głowę na dłoni
-Nie jestem. Nie uważam, że to coś złego- wyjaśnia, a ja kiwam głową i dotykam dłonią jego ramienia, powolnie jeżdżąc po nim opuszkami palców

-Chciałabyś, aby naprawdę tak było?- pyta po chwili. Marszczę brwi i spoglądam mu w oczy. Uśmiecham się na samą myśl. Harry Styles moim mężem. To byłoby coś. Naprawdę byłby mój, a ja jego. Znak, że chcemy być ze sobą do końca życia
-Ja..ja.. nie zastanawiałam się nad tym- jąkam się
-A ty?- pytam
-Ślub? Nie. Raczej nie. Nie chcę nic zmieniać. Ludzie po ślubie zaczynają się kłócić- mówi spokojnie, a ja nie ukrywam rozczarowania.
-Kłócimy się bez tego Harry- mamroczę
-Tak ale.. nie uważam, że ślub jest czymś koniecznym. To przereklamowane- mówi, a ja zabieram dłoń z jego ramienia. Wzdycham i spuszczam wzrok. Przykro mi. Czy gdybym bardziej się starała…. Gdyby bardziej mnie kochał… chciałby ślubu? Zadaję sobie pytanie, a on delikatnie pociąga za mój podbródek, zmuszając żeby na niego spojrzeć
-Jesteś zła?- pyta
-Nie- zaprzeczam
-Widzę, że jest coś nie tak. Miałaś lepszy humor, jeszcze chwilę temu- mamroczę
-Nie. Jest ok. Jestem tylko zaskoczona, twoim podejściem do tej sprawy. Fajnie byłoby kiedyś przyznać, że nazywam się Ashley Styles i  że mam pełne prawo do tego, żeby móc nazwać cię moim mężem. To nic takiego, ja tylko.. tak tylko mówię- tłumaczę mu, a moje ostatnie zdanie to raczej szept
-Fajnie byłoby cię nazwać moją żoną, ale po co nam to. To tylko etykieta. Ważne, że mamy siebie nawzajem. I dopóki jest między nami okej, nic innego się nie liczy- wzdycha, po czym delikatnie całuje moje usta, chcąc jakoś załagodzić sytuację. Jakim cudem przez kilka godzin, przechodzimy przez tak wiele etapów? Strach o córkę, wściekłość Harrego, czułość, seks aż w końcu rozmowa na temat śluby?
-Cieszę się, że się opanowałeś – mówię do niego, kiedy się odsuwa. Nie chcę drążyć tego tematu. Po prostu chcę, żeby znowu było wesoło
-Zrobiłem to, bo mnie o to prosiłaś. Byłem wściekły i mało brakowało, a rozszarpałbym twoją ciotkę- mówi, chociaż oboje wiemy, że by jej nie tknął.
-Ale w jednym miała rację. Nie było mnie tak długo, a teraz udaję dobrego i troskliwego ojca. To żałosne- prycha i teraz na mnie nie patrzy. Jego wzrok tkwi gdzieś za mną
-Nie mogła się bardziej mylić- szepczę, a on w końcu na mnie spogląda
-Może i cię nie było. Może faktycznie, wtedy potrzebowałam twojego wsparcia jeszcze bardziej. Kiedy Lisa była mała i w nocy tak strasznie płakała. Wiele razy myślałam, że to ty mógłbyś chociaż raz do niej wstać. Dać mi pospać chodź trochę dłużej, ale ciebie nie było. Jednak teraz, kiedy o tym myślę… Harry nie wyobrażam sobie tego inaczej. Nie widzisz jak bardzo jesteś dla niej ważny? Nie oddałaby cię za nic innego. Przyglądałam ci się dzisiaj. Kiedy wnosiłeś ją do pokoju. Obchodzisz się z nią tak delikatnie…- mówię, a on lekko się uśmiecha
-Jesteś troskliwy i dobry. Jesteś takim ojcem, jakiego ona sobie wymarzyła.- kończę i widzę na jego twarzy ulgę
-Tak myślisz?- pyta, na co kiwam głową
-Przykro mi, że nie byłem w waszym życiu wcześniej. Tyle rzeczy mnie ominęło. Pierwsze kroki, pierwsze słowo… pierwsze urodziny..- wymienia
-Pierwsze kroki postawiła w parku. Posadziłam ją na kocu, a ona zauważyła siedzącą na trawie biedronkę i za wszelką cenę, chciała ją złapać, więc stanęła na nogi. Byłam w szoku.- przypominam sobie, a on kładzie się wygodnie i wciąga mnie na swoje ciało. Układam się na nim i kładę głowę na jego klatce piersiowej
-Pierwsze słowo? Co powiedziała?- pyta, zaciekawiony
-Misio- mówię, a on zaczyna się śmiać
-Nie wierzę- chichocze
-Tak właśnie było- śmieję się razem z nim i spoglądam w jego zielone oczy
-Większość dzieci najpierw mówi „mama” albo „tata” a ona powiedziała misio- wzruszam ramionami. I zapada między nami cisza. Nagle do mojej głowy przychodzi myśl. Staram się ją w sobie zdusić. Zapomnieć o tym niedorzecznym pomyśle, jednak uśmiecham się na samą myśl, jak by to było. Harry to zauważa i unosi brwi
-Co?- pyta. Nie jestem pewna czy powinnam mu o tym mówić. Unoszę się nieco i opieram dłońmi o jego klatkę piersiową. Zastanawiam się jeszcze chwilkę, po czym zaczynam
-Moglibyśmy.. znaczy.. pomyślałam, że może..- jąkam się, a on marszczy brwi
-Jeśli byś tylko chciał. Może drugie dziecko..- zaczynam, ale mi przerywa
-Co?!- unosi głos, więc natychmiast z niego schodzę, siadając obok
-Co powiedziałaś?- dopytuje się z niedowierzaniem i podnosi się do pozycji siedzącej
-Nic, ja tylko pomyślałam… mówisz to wszystko, więc… mógłbyś to przeżyć.- jąkam się, a on kręci głową
-Ashley do cholery, ja… dopiero przywykłem do myśli, że jest Lisa… jak to sobie wyobrażasz?- mówi, a ja w jego głosie dostrzegam nutkę zdenerwowania.. to nie był dobry pomysł… zdecydowanie. 





witam kochani z nową częścią..  
od razu mówię jednak to co wy dokładnie wiecie że jestem beznadziejna z tymi scenami no ale cóż.. natchnęło mnie i tada! 
no i wróciła kochana Lisa <3
dobra... chciałam przeprosić za opóźnienie ale niestety nie miałam czasu spokojnie napisać rozdziału więc robiłam to wczoraj o 2 w nocy haha 
nie napisałam też że jest scena +18 bo...jakoś tak chciałam żeby było z zaskoczenia ;D 
ok... podnosimy lekko poprzeczkę... 
                                 13 komentarzy=nowy rozdział 
pozdrawiam 
Mrs.Horan

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Strong cz.53



Drepczę do kuchni i jak najszybciej je otwieram. Jestem zaskoczona, kiedy w progu widzę Nialla.
-Posłuchaj. Naprawdę nic mnie nie obchodzi, ok.? Mam to gdzieś, że nie chcesz ze mną rozmawiać. Mam gdzieś to, że nie chcesz mnie znać. Jesteś chora i zaopiekuję się tobą, czy ci się to podoba czy nie...
                                                                 ****
-Niall.. naprawdę jestem chora… chcę odpocząć.- wzdycham i opieram głowę o framugę drzwi
-Zajmę się tobą- obstaje przy swoim
-Nie chcę twojej opieki.
-Nie odpuszczę- spogląda na mnie i robi mały krok do przodu.
-Nie Niall. Nie mogę cię wpuścić. –podnoszę głowę i chcę zamknąć drzwi, jednak przeszkadza mi w tym jego dłoń. Nie mam siły z nim walczyć. Puszczam drzwi i obserwuje go, kiedy wchodzi do mieszkania i zamyka drzwi. Opieram się o ścianę, po czym przez długą chwilkę, po prostu na siebie patrzymy. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego on jest taki uparty? Przecież powiedziałam mu, że go nie kocham. Usłyszał to co chciał usłyszeć. Jednak wciąż tutaj jest. W mojej głowie… w moim sercu… nawet w moim mieszkaniu.. nie spuszczam z niego wzroku, kiedy jego dłoń wędruje na moje czoło.
-Jesteś rozpalona. Powinnaś położyć się do łóżka. –wzdycha zmartwiony
-Chciałabym. Właśnie spałam. Jesteś w moim mieszkaniu, więc nie pójdę spać- mamroczę i kicham.
-Musisz ze mną walczyć?- pyta
-Ty to robisz- marszczy brwi
-Nie. Mi zależy i nie chcę odpuścić- mówi, a ja milczę. Nie spodziewałam się z jego strony takich słów. Jednak w chwili, kiedy prawie mnie przekonuje przypominam sobie, że mówił mi to wcześniej.
-Dasz mi spokój, kiedy wyzdrowieje?- pytam
-Nie.- mówi krótko
-Niall co mam jeszcze zrobić? Co powiedzieć, żebyś przestał? Powiedziałam, że cię nie kocham. Powiedziałam, że kłamałam. A ty dalej to robisz. Jesteś tutaj i.. i chcesz się mną opiekować, kiedy jestem chora.- wzdycham i nie mogę nic poradzić na to, że zaczynam płakać. Nie mam już siły. Ta sytuacja mnie wykańcza. Jestem słaba psychicznie i fizycznie. Niall nic nie mówi… milczy i szybko ściąga swoją kurtkę, odwieszając ją na wieszak. Nie dostrzegam momentu, kiedy się do mnie zbliża i zamyka w uścisku. Chcę się odepchnąć. Chcę żeby mnie puścił. Ale w momencie, kiedy cicho mnie uspokaja, już tego nie chcę. Chcę zostać w tych ramionach na zawsze. Chcę, żeby mnie tulił i mówił jak bardzo mu zależy, jak bardzo mnie kocha. Chowam twarz w zagłębieniu jego szyi i czuję tylko to, że tracę grunt pod nogami. Niall bierze mnie na ręce i gdzieś zanosi. Czuję jak kładzie mnie na łóżku i przynosi kolejny koc. Okrywa mnie nim i wyciera moje łzy.
-Śpij. Jesteś wykończona. Będę tutaj- całuje mnie w czoło, a ja mu na to pozwalam. Pociągam nosem, po czym zamykam oczy. Nie chcę się kłócić. Chcę spać.
~~Niall~~
Kiedy tylko Diana zasypia, poprawiam jej włosy i przesiadam się na fotel, nieopodal łóżka. Nie wyjdę stąd, nie opuszczę jej ani na chwilkę. Udowodnię, że mi na niej zależy. Mimo wszystko… mimo to, że nic do mnie nie czuje. Wiem, że nie powinienem… nie powiedziałem jej co czuję… ale poczułem się źle, w momencie, kiedy wyznała mi prawdę. Powiedziała, że mnie kocha, a potem zaprzeczyła. Spoglądam na nią i mimowolnie się uśmiecham. Jest piękna.. urocza.. słodka.. i przede wszystkim, nadal moja. Nie potrafię zapomnieć. Rozsiadam się wygodniej i podpieram głowę na ręce, wciąż się w nią wpatrując. Słyszę jej niespokojny i ciężki oddech, spowodowany jej uciążliwym katarem. Chciałbym spędzić z nią jej urodziny. Choćby w tym pomieszczeniu… w jej łóżku. Byłe tylko pozwoliła mi być, blisko siebie. Niczego więcej nie chcę. Przypominam sobie jej słowa, wypowiedziane w biurze.. „Nie kocham cię” były one jak nóż, wbity w serce.. wciąż łudziłem się, że to przecież nic nie znaczy. To co czuję, kiedy jest blisko, nie ma znaczenia, ale myliłem się.

~~Diana~~
Kiedy ponownie się budzę, od razu spoglądam na telefon leżący na poduszce obok. Dochodzi 19:30, a na dworze jest już ciemno. Wzdycham ciężko, po czym odwracam się na drugi bok. Sztywnieje, kiedy zauważam Nialla. Prawie zapomniałam, że był tutaj, kiedy zasypiałam. Siedzi na fotelu i opiera głowę na ręce. Zasnął. Uśmiecham się lekko na ten widok. Tęskniłam za nim. Wygląda tak bezbronnie. Za dnia niezależny, stanowczy.. a teraz? Zupełnie ktoś inny. Sięgam po chusteczki, po czym wycieram nos. Ból głowy wciąż się nie zmniejszył. Chcę wstać, jednak od razu oczy Nialla się otwierają.
-Oh.. już nie śpisz- mówi zachrypniętym głosem i poprawia się na fotelu
-Dopiero się obudziłam- spuszczam wzrok i zrzucam z siebie koc.
-Nie. Zaczekaj. Wracaj do łóżka. Czego potrzebujesz? Przyniosę- proponuje i od razu zbliża się do łóżka
-Muszę iść do łazienki Niall- spoglądam na niego
-W porządku.- wzdycha i pozwala mi się podnieść
-Myślę, że powinieneś wracać do domu.- mamroczę i podążam w stronę drzwi, jednak on mi to uniemożliwia. Staje przede mną i spogląda mi w oczy
-Nigdzie nie idę- mówi
-Dlaczego? Jesteś zmęczony. Nie masz obowiązku się mną opiekować- mówię i staram się go ominąć
-Jest to jedyny sposób, by być blisko..- zaczyna, a ja natychmiast się zatrzymuję
-Co?- pytam
-Jedyny sposób by być blisko ciebie. By móc cię zobaczyć Diana.. –wzdycha i przez jakiś czas, po prostu patrzymy sobie w oczy
-Jesteś przyzwyczajony, bo spędzaliśmy razem dużo czasu- tłumaczę
-Nie.. myślę, że to coś zupełnie innego kochanie- mamroczę i nie mogę znieść tego uczucia gdzieś w sobie. Spuszczam wzrok i w końcu wychodzę. Zamykam się w łazience i opieram dłonie o blat. Nie wiem dlaczego, na to pozwalam. Płakałam przez niego tak długo… każdy dzień, każda minuta spędzona na wspominaniu tego co było. Teraz pozwalam mu na bycie tutaj wraz ze mną. Może właśnie na tym polega miłość? Wciąż jestem na niego wściekła, ale w głębi serca wiem, że już mu to odpuściłam. Wybaczenie to kwestia czasu. Jednak nie potrafię zdecydować teraz. Nie potrafię być blisko niego… nie chcę tego.
~~Niall~~
Kiedy Diana znika w łazience, decyduję się wyjść na taras, w jej sypialni. Wyciągam paczkę papierosów i odpalam jednego. Jeden z najlepszych sposobów na od stresowanie się. Kiedy palisz, masz chwilkę tylko dla siebie. Masz czas, żeby odetchnąć.. skupić się tylko na tym. Opieram się o barierkę i palę do chwili, kiedy nie słyszę cichego chrząknięcia. Odwracam się i spoglądam na Dianę, stojącą w progu. Jest zawinięta w koc i uważnie mi się przygląda
-Wiesz, że palenie nie jest zdrowe, prawda- mówi i wychodzi na zewnątrz. Zabiera mi go i wyrzuca przez barierkę. Przyglądam się jej do momentu, kiedy nie chwyta mnie za rękę. Jestem pewien, że moje serce w tym momencie się zatrzymuje… albo bije powoli… ostrożnie.. jakby bojąc się, że za chwilkę to się skończy. Dziewczyna spuszcza wzrok i przysuwa się jeszcze bliżej. Doznaje kolejnego szoku, kiedy kładzie głowę na moim ramieniu i delikatnie się we mnie wtula. Nie czekając ani chwili dłużej, oplatam ją ramionami i chowam twarz w jej włosach. Wzdycham, po czym zamykam oczy. Mógłbym spędzić tak naprawdę wiele czasu.. jednak w porę przypominam sobie, że dziewczyna jest chora. Oplatam ją jedną ręką, a drugą kładę pod jej kolana, po czym zanoszę ją do sypialni i kładę na łóżku. Natychmiast zamykam szklane drzwi i spoglądam na nią
-Diana..
-Niall wracaj do domu. Proszę- spogląda na mnie, a płomyk nadziei, gdzieś nagle we mnie gaśnie.
-Przestań się upierać. Leż, a ja przyniosę ci coś do jedzenia i picia. –mówię, po czym od razu wychodzę z sypialni. Nie chcę czekać na kolejne słowa odmowy. Kieruję się do kuchni i zaglądam do lodówki. Robię jej jajecznicę i ciepłą herbatę. Biorę wszystko na tacę i wracam do jej pokoju. Dziewczyna leży przykryta kocem i wpatruje się w okno. Odwraca się, kiedy mnie dostrzega
-Zjedz i wypij- podaję jej, a ona siada przyjmując na kolana tacę z posiłkiem. Wracam na fotel, po czym chwilkę się jej przyglądam. Bierze trochę jedzenia do ust, aż w końcu się odzywa
-Nie smakuje mi- wzdycha, odkładając widelec
-To przez gorączkę. Musisz coś zjeść- mówię i wstaję, podchodząc do łóżka. Siadam obok niej i nabijam na widelec trochę jajecznicy. Dziewczyna spogląda na mnie niepewnie, jakby zastanawiając się czy powinna, po czym otwiera usta. Niechętnie gryzie kolejny kęs i kolejny, aż jakimś cudem zjada wszystko. Popija ciepłą herbatą
-Podasz mi leki?- pyta, wskazując na komodę, na której leży niewielka reklamówka z kilkoma opakowaniami. Robię to, o co mnie prosi i podaję jej wszystkie leki. Wyjmuje je i połyka tabletki, po czym pije syrop.
-Jak się czujesz?- pytam, odkładając wszystko na jej stolik nocny
-Fatalnie- szepcze i widzę jak się trzęsie
-Zimno ci?- pytam, a ona kiwa głową.
-Posuń się- proszę
-Co? Nie Niall.- kręci głową i jeszcze wyżej okrywa się kocem
-Będzie ci cieplej. Wolisz się upierać czy ogrzać?- pytam, a ona chwilkę się zastanawia, po czym zaciska usta w wąską linię i przenosi się nieco dalej, robiąc mi miejsce. Natychmiast się przesiadam, po czym unoszę rękę, a Diana się do mnie przysuwa. Kładzie dłoń na moim  torsie i jeszcze bardziej się we mnie wtula, chcąc ogrzać każdą część jej ciała.
-Spokojnie- szepczę i całuję ją w czoło. Milczę, jednak myślę, że czas na szczerą i spokojną rozmowę.. pora wszystko wyjaśnić.
~~Diana~~~
W jego ramionach, po raz pierwszy od dawna się odprężam.. całkowicie się uspokajam, a jedyna rzecz jaka mnie obchodzi to dźwięk, jego bijącego serca
-To nie miało tak wyglądać- szepcze, więc otwieram oczy. Chłopak bawi się moimi włosami, nawijając pasmo na palec co jakiś czas. Nie odpowiadam i pozwalam mu mówić dalej

-Tak naprawdę chciałem, żeby wiedzieli. O tobie, o nas.. Kiedy rozmawialiśmy wcześniej w biurze, miałaś rację. Jestem tchórzem. Bałem się reakcji wszystkich. Raczej nie bywam w stałych związkach. Pomyślałem o wszystkim, tylko nie o tym, co ty czujesz. Przedstawiając cię jako przyjaciółkę, popełniłem jeden z największych błędów. Chciałem się poprawić.. ale było już za późno. Widziałem twój wyraz twarzy. Byłaś taka wściekła, a ja nie wiedziałem już co mam zrobić, dlatego to zostawiłem. Reszta imprezy, z tobą.. ale osobno, była koszmarem. Byłaś blisko, ale nie mogłem cię dotknąć, przytulić ani pocałować. Wtedy, kiedy uciekłaś, po powrocie do domu.. miałem ochotę się rozwalić. Chodzę teraz do pracy, tak regularnie, o czasie i zostaję po godzinach, bo wiem, że ty to robisz. Siedzę tam tylko dlatego, żeby mieć szansę na zobaczenie ciebie, chodź przez chwilkę. Choćby przez moment, kiedy przynosisz mi dokumenty, kiedy przechodzisz obok, kiedy siedzisz przy biurku lub kiedy szykujesz się do wyjścia. Nie masz pojęcia, że często stałem pod twoimi drzwiami. Jak często chciałem powiedzieć te dwa słowa, tylko po to żebyś znów spojrzała na mnie, tak jak kiedyś. Tęsknię za taką tobą. Za moją Dianą.- mówi cicho, a ja zaczynam cicho płakać. Łzy spływają po moich policzkach, ale nie ze smutku.. ze szczęścia. Jestem szczęśliwa, że to wszystko mówi.. słucham go i chcę, żeby mówił więcej
-Nie masz pojęcia, jakie mam poczucie winy, za twoją chorobę. Powinienem był się tobą opiekować. Oddać ci kurtkę, przytulić, zabronić ci wychodzić na zewnątrz, kiedy szliśmy zapalić. Cokolwiek, tylko po to, żebyś teraz nie była chora. Wiem, że masz mnie za ostatniego kretyna. Idiotę, który bawi się uczuciami innych, a kiedy już skończy, zostawia i odchodzi. Nie jestem taki Diana. Ja..-przerywa i czuję jak wstrzymuje oddech. Jego serce bije trochę szybciej.
-Naprawdę, wiele czasu mi to wszystko zajęło. W dniu, kiedy powiedziałaś mi co czujesz, stało się wszystko jasne. Dla mnie wyjaśniło się wiele spraw. Ale teraz, wszystko znowu jest skomplikowane. Znowu wszystko jest nie tak, jak powinno.- bierze oddech i mówi
-I chociaż wszystkiemu zaprzeczasz. Ja.. Diana kocham cię. Kocham, kiedy jesteś blisko, kocham twój śmiech, kocham twój upór i pracowitość, kocham twój charakterek, kocham wszystko, co robisz…- mówi, a ja natychmiast się podnoszę. Nie wierzę własnym uszom. Spoglądam na niego, a on lekko się uśmiecha
-Co? Niall… co powiedziałeś?- pytam, podnosząc się i klękając obok niego
-Kocham cię- mówi, a ja natychmiast go przytulam. Obejmuję go najmocniej jak mogę. Czekałam na te słowa i naprawdę wątpiłam, że kiedykolwiek je usłyszę. Czuję jego usta na swojej szyi, więc odsuwam się i kładę dłonie na jego policzkach
-Wiem, że chodź ty nic nie..-
-Kłamałam- szepczę, przerywając mu po raz kolejny
-Jak to?- pyta
-Kłamałam. Myślałam, że tak będzie mi łatwiej- wyjaśniam, a on natychmiast zbliża się do mnie i krótko całuje w usta. Spoglądam na niego i sama się przysuwam, złączając nasze usta w kolejnym, długim pocałunku. Niall przenosi swoje dłonie na moje biodra i pomaga mi usiąść na nim okrakiem. Wzdycham, kiedy delikatnie pociąga za moją wargę, a ja wplatam dłoń w jego blond włosy. Jak ja za tym wszystkim tęskniłam. Tęskniłam za jego bliskością, pocałunkami i śmiechem.. za wszystkim, co związane jest z nim. Odrywam się od niego, ponieważ nie mogę zaczerpną powietrza. Mam naprawdę zatkany nos i ciężko jest jakoś oddychać
-Kocham cię- szepczę zdyszana i opieram swoje czoło o jego
-Diana przepraszam- mówi, ale ja przykładam dłoń do jego ust
-Nie. Nic nie mów proszę- Niall kiwa głową i chwyta koc, naciągając go na moje ramiona. Opieram się o niego i chowam głowę w zagłębieniu jego szyi. Jest mi teraz naprawdę ciepło. Niall oplata mnie ramionami i delikatnie pociera moje plecy.
-Myślę, że teraz moja kolej, na krótkie wyjaśnienia- mówię, w jego szyję
-Nie. Nie masz mi czego wyjaśniać.- zaprzecza, więc na to przystaję.
-Za każdym razem, kiedy byłeś pod drzwiami.. byłam w domu. Słyszałam wszystko co mówiłeś. Tęskniłam, ale nie mogłam pozwolić ci się zbliżyć. Nie po tym wszystkim- wzdycham i unoszę głowę, spoglądając mu w oczy
-Dzisiaj też by cię tu nie było. Byłam tak straszne zmęczona, że nie miałam siły się z tobą kłócić- przyznaję, a on lekko się uśmiecha
-Myślałem o twoich urodzinach. O tym, że chciałbym je spędzić z tobą. Nie wiedziałem, jak to wszystko zrobić. –odzywa się
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić?- pytam niepewnie, a on kiwa głową
-Proszę cię, powiedz to jeszcze raz- mówię, a on szeroko się uśmiecha

-Kocham cię –wyznaje i chce mnie pocałować, ale zakrywam jego usta, po raz kolejny
-Zarazisz się.- mówię, a on całuje wnętrze mojej dłoni, po czym usuwa ją ze swoich ust
-W takim razie spędzimy kilka dni w łóżku, podając sobie chusteczki- mruga do mnie, na co w końcu się śmieję. Naprawdę śmieję
-Kocham to- mówi
-Kocham jak się śmiejesz, kocham twoje usta- mówi i krótko mnie cmoka.
-Kocham twoje oczy, kocham twoje dłonie… kocham jaka jesteś Diana- wzdycha, a szczęście rozwala mnie od środka
-Dlaczego ty kochasz, kogoś takiego jak ja?- pyta
-Bo jesteś dobry, zabawny i szczery, ale też stanowczy. Jesteś dobrym i wyrozumiałym szefem… trochę- mrużę oczy, a on chichocze
-Uwielbiam twój specyficzny śmiech. Wszędzie go rozpoznam. Kocham to jaki jesteś, kiedy jesteśmy sami. No i nie ukrywajmy faktu, że jesteś przystojny- wzruszam ramionami, a on wybucha śmiechem, opierając głowę o ścianę
-Co teraz?- pytam po chwili
-Nie wiem. Chcesz iść spać? Przespałaś pół dnia- prycha
-Nie. Mówię.. co teraz, z nami- mówię, a on lekko poważnieje
-Będziesz moją dziewczyną?- pyta
-Myślę, że tak naprawdę nie przestałam nią być Niall- wzdycham
-Powiem o tym chłopakom- wyjaśnia
-Jesteś pewny?- pytam
-Jestem. Nie mam powodu by się przed nimi kryć. Teraz rozumiem jak głupi byłem. To niedorzeczne.
-Jak się czujesz?- pyta
-Myślę, że już trochę lepiej- uśmiecham się lekko
-Przynajmniej psychicznie. Cieszę się, że wszystko zostało wyjaśnione. W końcu mogę odetchnąć.
-Przepraszam
-Przestań mnie przepraszać Niall.
-Chciałbym, żebyśmy o tym zapomnieli- przyznaje
-Nie wiem czy to możliwe. Chyba potrzebuję trochę czasu-  chcę z niego zejść, ale mi nie pozwala
-Zostań- prosi, więc kładę dłonie na jego szyi i spoglądam mu w oczy
-Chcę, żebyś była blisko. Była przy mnie- mówi cicho i ponownie przysuwa mnie do pocałunku
-Nie..- szepczę, a on lekko się uśmiecha
-Pocałuj mnie- prosi
-Będziesz chory.- chichoczę, jednak on nie ma zamiaru zrezygnować
-Trudno. –wzdycha i szybko złącza nasze usta. Nie mam zamiaru tego oddać. Niall przygryza moją wargę, po czym schodzi pocałunkami na szyję. Wzdycham głęboko, po czym wplatam dłoń w jego włosy
-Niall- szepczę i odsuwam się, jednak on nie ustępuje. Jego usta, wciąż błądzą po mojej szyi, a ja zaczynam się cicho śmiać
-Wariat- chichoczę, kiedy w końcu na mnie spogląda
-Zwariowałem na twoim punkcie- całuje mnie w policzek, a ja uśmiecham się sama do siebie. Niall jęczy, kiedy oboje słyszymy, jego dzwoniący telefon. Odsuwam się nieco, dzięki czemu, chłopak ma możliwość wyciągnięcia go z kieszeni. Zdążam zauważyć imię Harrego zanim odbiera.
-Tak?- chcę zejść, jednak Niall ponownie mnie przytrzymuje, robiąc w tym momencie śmieszną minę
-U Diany- odpowiada, słyszę głośne „CO?!” na co zaczynam chichotać
-Jest chora. Opiekuję się nią- chłopak odpowiada, a ja się uśmiecham
-Dobrze. Myślę, że czuje się lepiej. Wzięła leki.- mówi, na co wywracam oczami
-Jak to zwolniłeś?- pyta nagle, co przykuwa moją uwagę
-Oh. W porządku. Powinniśmy zrobić to dawno temu- wzdycha, a ja marszczę brwi
-Nie wiem. Raczej mnie jutro nie będzie- mówi, a ja staram się wyszeptać, żeby tego nie robił, jednak mnie ignoruje
-Chcę spędzić czas z Dianą. Myślę, że powinniśmy- zaczyna, po czym rozmawiają jeszcze chwilkę i kończą
-Nie możesz nie iść do pracy- wyrzucam ręce w powietrze, a on wzdycha
-Mogę skarbie, to nasza firma. Harry da radę- broni się
-Jasne. Bez sekretarki i wspólnika.- mówię sarkastycznie
-Kogo zwolnił?- pytam
-Kochanie.. od dziś Elena, nie jest pracownikiem naszej firmy- mówi, a ja z wrażenia szeroko otwieram usta
~~Harry~~
Kiedy odwożę Dianę do lekarza, faktycznie wracam do domu. Spędzam z Ashley popołudnie i później wracam do firmy. Jak tylko wchodzę do recepcji, wołam do siebie Elenę.
-Szefie ja..- zaczyna, ale jej przerywam
-Siadaj- wskazuje na fotel, a sam zdejmuję płaszcz i siadam za biurkiem
-Ujmę to tak.. wiele razy zachowywałaś się niestosownie do sytuacji. Rozprowadzałaś plotki, po całej firmie. Nie tylko o pracownikach, ale również o mnie i moim wspólniku. Wielokrotnie dostawałaś ostrzeżenia z tym związane. Dzisiaj przegięłaś, rozmawiając za moimi plecami, na temat mój, Nialla, a nawet Diany- mówię i uciszam ją za każdym razem, kiedy chce coś powiedzieć
-Jesteś zwolniona Elena- mówię krótko
-Co? Szefie, ale jak to? Nie może pan.. przecież ja nic nie zrobiłam- broni się
-Zrobiłaś i to wiele. Nie raz nie zachowywałaś się profesjonalnie. Odmawiałaś wpuszczenia kogoś do mnie. I wiesz, że mam na myśli dawny incydent z Ashley. Niall też ma mnóstwo zastrzeżeń, co do twojej pracy.- wyciągam papiery i podaję je jej, do podpisania.
-Podpisz.- podaję jej długopis i cierpliwie czekam
-Co na to pan Horan?- pyta bezczelnie
-Już mówiłem. Jest za. I nie podważaj mojej decyzji.- mówię i wskazuję po raz kolejny na dokumenty. Jest wściekła, ale w końcu podpisuje papiery i oddaje mi je
-Do jutra masz czas, aby zabrać wszystkie swoje rzeczy. Część twojej pensji wpłynęła już na konto.- wyjaśniam i wstaję od biurka.
-Jak Pan może. Pracowałam tu od dawna- mówi, nieco głośniej
-Zdecydowanie za długo Elena. A teraz zostaw swoją plakietkę i wyjdź z mojego gabinetu.- nakazuję, więc ściąga identyfikator i rzuca na blat.
-Dowidzenia. I powodzenia z Dianą- syczy, po czym chwyta za klamkę. Uprzedzam ją i staję z nią twarzą w twarz
-Jeżeli jeszcze raz usłyszę z twoich ust, słowa z podtekstem na jakikolwiek temat, związany ze mną lub moimi przyjaciółmi, a przysięgam, że wystawię ci taką opinię, że z trudem znajdziesz kolejną pracę- mówię, po czym otwieram drzwi i grzecznie wypraszam ją na korytarz. Zatrzaskuję drzwi i od razu dzwonię do Nialla.

Kiedy kończymy rozmowę, jestem lekko zmieszany.. ale zadowolony. Świetnie, że Niall w końcu się obudził. Nie wiem w jakiej są teraz relacji.. ale cieszy mnie to, że chociaż próbują. Po mojej dzisiejszej rozmowie z Dianą, zaczynałem w to wątpić. Wzdycham, po czym wychodzę z gabinetu i podążam aby sprawdzić czy Elena już wyszła.
-Harry!- słyszę za sobą, więc się zatrzymuje
-Zwolniłeś Elenę? – pyta mnie Ed. Jest on tutaj jednym z najlepszych prawników.
-Tak. Słyszałeś?- unoszę brwi, a on podąża razem ze mną na parter
-Cała firma już o tym mówi.- wyjaśnia, a ja przytakuję
-Chyba nie chcesz prawić mi kazań ,co?- uśmiecham się. Ed jest naprawdę w porządku.
-Żartujesz? Jesteś tu szefem. Nawet moim, nie mam nic do gadania- chichocze
-Ale na twoim miejscu, też bym to zrobił- przyznaje, kiedy wysiadamy z windy. Kiedy znajdujemy się w recepcji, Eleny już nie ma. Część pracowników patrzy na mnie albo z aprobatą, albo ze złością.
-Lecę. Do zobaczenia- Ed się ze mną żegna i wychodzi. Oprócz pracy w naszej firmie, ma też własną kancelarie prawną.
-Karen- łapię jedną z pracownic
-Tak szefie?- uśmiecha się lekko i natychmiast zatrzymuje.
-Zostaniesz dzisiaj na recepcji- wyjaśniam
-Ale.. ja? Jak to?- pyta niepewnie
-Jak pewnie już wiesz, Elena już tutaj nie pracuje. Zastąpisz ją, dopóki nie znajdziemy kogoś nowego- informuję ją. Jest inna niż jej poprzedniczka. Raczej spokojna i miła… dlatego uważam, że będzie idealna.
-Dobrze. W takim razie, zaraz się tym zajmę- uśmiecha się
-W porządku.- przytakuję i odchodzę. Wracam do gabinetu, po czym wychodzę. Jestem zmęczony i z chęcią wrócę do domu.
~~Ashley~~
Kończę posiłek, kiedy słyszę podjeżdżający samochód. Uśmiecham się, po czym wychodzę do salonu. Widzę, wchodzącego do domu Harrego
-Cześć- uśmiecham się i rozkładam ręce, czekając aż podejdzie bliżej. Ściąga buty i płaszcz, po czym podchodzi do mnie i pozwala mi się objąć.
-Jestem zmęczony-wzdycha i opiera głowę na moim ramieniu.
-Jak poszło z Eleną?- pytam
-W porządku. Już nie pracuje- mruczy i spogląda na mnie
-Dzwoniłaś do cioci? Jak tam Lisa?- zmienia temat
-W porządku. Mała kazała cię ucałować- śmieję się, a on od razu nadstawia policzek. Oczywiście nie kończy się na niewinnym całusie. Chłopak przenosi pocałunek na moje usta. Uśmiecham się i odwzajemniam, każdy najmniejszy gest.

-Kocham cię- szepcze tuż przy moich ustach
-Ja ciebie też- odpowiadam
-Mam ochotę cię przelecieć- przyznaje, a ja zaczynam się śmiać
-Nie..- chichoczę
-Tak- jego dłoń schodzi coraz niżej, na moich plecach, a ja zaplatam dłonie na jego karku
-Harry- piszczę i podnoszę jego rękę, z powrotem na moją talię. Chłopak uśmiecha się i całuje mnie po raz kolejny.
-Chodź. Mam dla ciebie naleśniki- mówię, po czym odklejam się od niego i ciągnę go do kuchni. Podaję mu talerz, a on posłusznie siada przy stole. Wpatruję się w niego i rozmawiamy, co chwilkę śmiejąc się, dopóki nie słyszymy telefonu. Wzdycham, po czym wracam do salonu, po swój telefon. Dziwię się, kiedy widzę, że dzwoni ciocia
-Ashley? Kochanie dzwonię, żeby ci coś powiedzieć- jest zdenerwowana. Mogę przysiąc, że przed chwilką płakała
-Co się dzieje?- pytam i słyszę, jak cicho pociąga nosem
-Ciociu co się dzieje?- dopytuje się i wracam do kuchni. Widzę, przerażenie na twarzy Harrego
-Posłuchaj.. ja nie wiem jak to się stało.. Lisa bawiła się w ogrodzie i ..
-Co jest z Lisą?!- krzyczę, kiedy przerywa zdanie
-Weszła na zjeżdżalnię i spadła.- mówi, a ja zamieram
-Co? Dlaczego nikt przy niej nie był?- pytam
-Bawiła się w ogrodzie.. zerkałam na nią co chwilkę, a potem zauważyłam, że leży na ziemi.- mówi
-Gdzie jesteście?- pytam
-Jedziemy do szpitala. Lisa ciągle płacze i mówi, że boli ją ręka- wyjaśnia
-Już tam jedziemy- mówię i szybko się rozłączam
-Co się kurwa dzieje?- Harry od razu mnie pyta i szybko wychodzi do salonu.
-Lisa miała wypadek, jadą do szpitala. Spadła ze zjeżdżalni w ogrodzie.- wyjaśniam mu i szybko się ubieramy. Wsiadamy do samochodu, a chłopak natychmiast wyjeżdża na ulicę.
-Ja ich chyba kurwa zajebie!- wrzeszczy i uderza dłońmi o kierownicę… 




Hej kochani ;D witam was  z nową częścią po raz pierwszy w tym roku...
mam nadzieję że choć trochę wam się podoba... 
teraz trochę powrócimy do wątku Harrego i Ash. Sprawę z Niallem i Dianą załatwiłam szybciej niż planowałam ponieważ nie mogłam już tego dłużej trzymać... Niall musiał to w końcu powiedzieć. 
mam nadzieję że ta cała sytuacja choć trochę was zadowala ;D 
Jeśli macie jakieś pytania.. pytajcie w komentarzach a ja odpowiem... dobra to chyba na tyle... 
                                    10 komentarzy=nowy rozdział 
Mrs.Horan