-Następnym
razem zero gadania. Inaczej skończylibyśmy to wcześniej- słyszę w jego głosie
nutkę rozbawienia, więc ja również się uśmiecham i lekko poprawiam, dając mu do
zrozumienia, że słyszałam, po czym bez przeszkód zasypiam w jego ramionach…
---Harry…
Kiedy budzę
się rano, Ashley wciąż śpi. Jej głowa, leży na moim ramieniu, a dłoń lekko
ściska skrawek mojej koszulki…
Poprawiam
się tak, żeby jej nie obudzić i przykrywam kołdrą jej ramię.
Składam
delikatny pocałunek na czubku jej głowy i w końcu mam chwilę, żeby pomyśleć…
Jej ciotka,
to… cholera dlaczego taka jest? Nie,
żeby mnie to obchodziło. Mam ją gdzieś. Mam gdzieś to, co sobie myśli i to, co
ma do powiedzenia w sprawie naszego związku. Jest to jednak wkurzające i
irytujące, kiedy ona z całych sił faworyzuje Paula.. Na szczęście już dzisiaj
stąd wyjeżdżamy. Wracamy do domu, gdzie wszystko wróci do normalności. Kolejne
akcje, praca w firmie i wypad na walkę Liama. Jednego jestem pewny.. nie prędko
dam się namówić na kolejną wizytę tutaj. Chociaż z drugiej strony, wiem że
sprawiło to radość Ashley. Pomijając kłótnie z ciotką i jej docinkami jest
zadowolona, że tutaj jesteśmy.
Gładzę
delikatnie jej ramię, po czym rozluźniam jej uścisk na mojej koszulce i
podnoszę się, zsuwając ostrożnie jej głowę na poduszkę. Uśmiecham się, kiedy
widzę jak się w nią wtula i mruczy coś pod nosem lekko go marszcząc. Pochylam
się nad nią i całuję ją w policzek. Zakładam spodnie i zmieniam koszulkę, po
czym wychodzę z pokoju. Muszę zadzwonić. Jak najciszej schodzę po schodach,
zakładam kurtkę i wychodzę na zewnątrz, podchodząc do samochodu. Wyciągam z
niego paczkę papierosów, po czym wyciągam jednego i podpalam opierając się o
maskę samochodu. Jest dziś cholernie zimno, ale w sumie się nie dziwię.. jest
już koniec listopada. Praktycznie wszystkie liście już pożółkły i opadły z
drzew.. czekać tylko aż spadnie śnieg. Wzdycham lekko i wybieram numer Nialla.
-Tak?-
odbiera już po trzech sygnałach
-Siema. To
ja..- odzywam się
-Serio??
Stary, mam twój numer, widzę kto dzwoni- prycha
-Obudziłem
cię?- pytam
-Tak…
Obudziłeś nas, znaczy… Jest niedziela Harry.. w końcu mogę sobie pospać, a ty
do mnie dzwonisz o 9:30- marudzi
-Nas?-
pytam, wypuszczając dym z ust
-Co?
-Wyraźnie
powiedziałeś „NAS” Jest ktoś z tobą?- pytam
-Harry pada
ci na mózg… serio. Bierz jakieś tabletki.. zapisz się do lekarza, czy coś…-
śmieje się, a jego głos wciąż jest ochrypły
-Wiem co
słyszałem. Jest tam Diana.. mam rację?- unoszę brwi, kolejny raz zaciągając się
papierosem
-Po co
dzwonisz? Żeby mnie o to zapytać?- prycha
-Nie.
Dzwonie bo wariuję.- odpowiadam
-No coś ty..
właśnie przed chwilą ci to powiedziałem- prycha
-Mówię
serio. Wolę gadać z tobą, niż rozwalić ciotkę Ashley- śmieję się
-Jest aż tak
źle?- pyta
-W kółko
tylko Paul i Paul. Jak byś się czuł, gdyby ktoś porównywał cię do byłego
Diany?- pytam, kończąc papierosa
-Nie
jesteśmy razem- wytyka mi
-Obojętnie.-
śmieję się i przydeptuję niedopałek
-Co w
firmie? Byłeś tam wczoraj?- pytam
-Tak. Jest
wszystko pod kontrolą. –wyjaśnia i chyba wstaje, bo słyszę jego kroki
-Louis
dostał jakieś zlecenie- odzywa się ponownie, kiedy (chyba) zamyka drzwi
-Jakie? Coś
ciekawego?
-Tak.
Całkiem niezła oferta.- mówi zadowolony
-Byle nie w
wieczór walki Liama- od razu uprzedzam
-Nie.. jest
dzień po walce. Wieczorem- wyjaśnia
-Ok.. dowiem
się więcej jak wrócę
-Właśnie.
Kiedy wracacie? –pyta
-W domu
powinienem być jakoś wieczorem. 19..może 20… a co?
-Tak pytam.
Może podrzucę ci papiery, dotyczące akcji- informuje
-Ok. Dobra..
wracam do piekła- wzdycham, a Niall zaczyna się śmiać
-Nie
chichraj się tak. Zobaczymy co będzie, kiedy pojedziesz na spotkanie z
rodzicami Diany. Na razie- mówię szybko i rozłączam się słysząc jeszcze tylko
-Harry do
kurwy….
Śmieję się i
wchodzę do domu. Wszędzie jest cicho, najwidoczniej wszyscy śpią. Przeczesuję
włosy ręką i ruszam do kuchni.
-Dzień dobry
Harry- słyszę, kiedy tylko staję w progu.. więc jednak się myliłem, myśląc, że
śpi
-Dzień
dobry- spinam się lekko i dalej stoję w miejscu
-Co cię
tutaj sprowadza? Gdzie Ashley?- pyta od razu mierząc mnie wzrokiem
-Ashley śpi…
przyszedłem po szklankę soku dla niej. Zawsze go pije, kiedy wstanie- odpowiadam
zbliżając się do blatu
-Wiem co
pije. Znam ją lepiej od ciebie- prycha
-Nie wydaje
mi się- odcinam się i otwieram lodówkę, wyciągając sok pomarańczowy i nalewając
go do szklanki
-Czyżby?-
kpi ze mnie
-Tak… wiem
rzeczy, o których pani nie ma pojęcia.. i nie wiem czy powinna je pani
poznać..- uśmiecham się do siebie, korzystając z okazji, że stoję odwrócony do
niej plecami
-Jesteś
okropny. Nie odpowiedni dla Ashley. Wiesz co ci powiem… możesz to jeszcze
odwrócić..- zaczyna, a ja spoglądam na nią zaciekawiony. Nie wiem co ma na
myśli
-Słucham?- pytam
-Jeszcze
możesz to odkręcić. Możesz ją tutaj zostawić. Ty wracaj do swojego domu. I
nigdy nie wracaj.- powiedziała wstając. Na co ja zacząłem się śmiać
-Ma pani
poczucie humoru. Naprawdę… -śmieję się, by podejść do niej bliżej
-Chyba nie
jest pani na tyle GŁUPIA, żeby myśleć ,że pani posłucham- mówię już śmiertelnie
poważnie
-Uważaj na
słowa Harry. Jesteś w moim domu- widziałem w jej oczach nutkę strachu, co mnie
bardzo satysfakcjonuje.
-Harry..- słyszę
za sobą męski głos, więc odwracam się, a przede mną staje wujek Ashley
-Zajmę się
tym- Jason klepie mnie po ramieniu i kiwa głową. Najwidoczniej wszystko słyszał.
Podchodzę do blatu po czym zabieram szklankę soku dla Ashley i kieruję się w
stronę schodów…
---Ashley….
Czuję lekki
dotyk na moim ramieniu, więc zaczynam się uśmiechać wiedząc ,że to Harry
-Pobudka
śpiochu..- wyszeptał mi do ucha
-Która
godzina?- zapytałam cicho
-10:05
–odpowiedział, zabierając pasemko moich włosów i chowając je za ucho
-Dlaczego
nie leżysz obok?- zapytałam, przysuwając się do krawędzi łóżka gdzie siedział
-Wstałem pół
godziny temu. Otwórz oczka- poprosił, po czym cmoknął mnie w usta
-Paliłeś?-
zapytałam, spoglądając na niego
-Tak.. wyszedłem
na zewnątrz i zadzwoniłem do Nialla- westchnął
-Coś się
stało?- zapytałam, splatając jego dłoń z moją
-Nie..
pogadaliśmy chwilkę.. wydaje mi się, że była u niego Diana- informuje mnie
-To świetnie.
Oznacza to, że są razem. Wiesz.. tak poważnie- podnoszę się lekko i siadam
kładąc głowę na jego ramieniu
-On wciąż
zaprzecza- śmieje się
-Może boi
się do tego przyznać- wzruszam ramionami dodając
-Pachniesz
papierosami
-Przepraszam-
prycha, oplatając mnie ręką
-Lubię kiedy
tak pachniesz- śmieję się
-Chyba
powinienem zacząć palić regularnie- prycha
-Nie..zdecydowanie
nie.- całuję go krótko
-Przyniosłem
ci sok- mówi i podaje mi szklankę z napojem
-Dziękuję,
jesteś kochany- biorę łyk i pytam
-Wszyscy już
pewnie wstali, co?
-Jason i
ciocia tak. Lisa wciąż śpi-informuje mnie
-Długo jak
na nią- wzdycham
-Była
wczoraj zmęczona i poszła późno spać. Nie dziwię jej się
-Czekaj,
czekaj… mówiłeś, że ciocia już nie śpi..widziałeś się z nią?- pytam
-Ta..-
-Mówiła
coś?- dopytuję się, odstawiając szklankę na szafkę nocną. Wiem, że coś
powiedziała. Nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła.
-Nie-
zaprzecza, a ja wiem, że kłamie
-Harry-
zatrzymuję go gdy chce wstać
-Powiedz.
Nie jestem głupia, ok.?
-Naprawdę
nic.. tylko tyle, że nie jestem dla ciebie odpowiedni..nic więcej.- wzrusza
ramionami. Czuję, że coś ukrywa. Harry pochyla się nade mną i całuje mnie w
usta. Tym razem długo i namiętnie.
-Wezmę
prysznic.- odzywa się tuż przy moich ustach, na co kiwam głową i puszczam jego
dłoń, czekając aż zniknie za drzwiami. Kiedy tylko wyszedł z pokoju, wstałam i
znalazłam w torbie czyste ubrania. Wzięłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki
dla gości. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, umyłam zęby i ubrałam czyste
ciuchy. Wychodząc z łazienki, zauważyłam idącą po korytarzu Lisę
-Skarbie-
zawołałam ją, a ta od razu się do mnie uśmiechnęła
-Ależ ty
dzisiaj długo spałaś- zaśmiałam się przykucając obok niej
-Gdzie
tatuś?- zapytała
-W łazience.
Zaraz wyjdzie. Chcesz śniadanko?- zapytałam, a mała pokiwała głową na zgodę,
więc wzięłam ją na ręce i skierowałam się w stronę schodów, po drodze zostawiając
moją kosmetyczkę w sypialni
-Zrozum, że
oni się kochają. Odpuść. Harry to dobry chłopak. Wiem bo z nim rozmawiałem,
wiesz że potrafię rozpoznać ludzi pod tym względem- usłyszałam wujka, jednak
natychmiast przerwał, kiedy mnie zobaczył
-O
wstałyście już- uśmiechnął się
-Tak.. co
się stało?- pytam
-Nic.
Wszystko jest kochanie w porządku.- zapewniał mnie wujek
-Słyszałam-
zaczynam, ale przerywa mi ciocia
-Chcecie coś
na śniadanie?
-Tak-Lisa
odpowiada za mnie, więc sadzam ją przy stole.. coś tu jest nie tak.. mam zamiar
dokładnie wypytać o to Harrego..
-O jest i
Harry- mówi uradowany wujek, kiedy chłopak wchodzi do kuchni
-Zrobię
jajecznicę.-mówię
-Nie musisz.
Zrobiłam naleśniki- ciocia odpowiada, więc siadam obok Lisy i Harrego
-Jedliście
już?- pytam
-Nie.
Czekaliśmy na was- odpowiedział wujek, a ciocia postawiła na stole talerze i
naleśniki
-Smacznego-
uśmiechnęłam się, po czym zaczęliśmy jeść. Wciąż czułam, że jest dość napięta
atmosfera. Wujek co jakiś czas spoglądał na ciocię badawczym wzrokiem, a Harry
zajmował się swoim jedzeniem. Zdziwiło mnie to, że zjadł tak mało.. zazwyczaj
je więcej.
-Możecie mi
powiedzieć, co się dzieje?- odezwałam się w końcu, odsuwając od siebie talerz
-Nic-
ponownie odzywa się wujek
-Widzę.. o
co znowu chodzi. Co się stało, kiedy spałam?- pytam i oczekuję odpowiedzi,
zanim odzywa się Harry
-Skarbie już
ci mówiłem. Nic więcej się nie stało.
-Kłamiesz-
nie odpuszczam
-Zaproponowałam
Harremu, żeby Lisa została u nas tydzień dłużej- odzywa się ciotka
-Co?- pytam
i albo mi się wydaje, albo wujek i Harry są tak samo zaskoczeni jak ja
-Moglibyście
ją zostawić. Mała ma tutaj kilka ubranek. Stęskniliśmy się za nią z wujkiem.
Wcześniej opiekowałam się nią codziennie..- zaczyna, a Harry marszczy brwi
-Mówisz
serio?- dopytuję się
-Tak- wtrąca
się wujek
-Um.. musimy
się trochę zastanowić- jestem w szoku… trochę mi głupio, że tak na nich
naskoczyłam. Mieli dobre zamiary, a ja wymyślałam niewiadomo co…
-Sprawiłabyś
nam tym przyjemność-ciocia dodaje
-Mogę
pobawić się jeszcze z Iskrą?- Lisa zapytała
-Najpierw
się ubierzemy- wzięłam ją na ręce i ruszyłam do swojego pokoju. Przebrałam ją w
wygodne ciuszki, a włoski związałam w warkoczyka.
- Chcesz się
zgodzić?- nagle, do pokoju wparował Harry
-Co?- odstawiłam
małą na podłogę i odwróciłam się w jego stronę
-Słyszałaś
-Nie wiem..
w sumie mogłabym po nią przyjechać w następny weekend
-Nie uważam,
żeby ponowny przyjazd tutaj był dobrym pomysłem- zaprzecza
-Ty nie
musisz.. ja odebrałabym ją i wróciła tego samego dnia- uspokajam go
-Nie.-
odpowiada krótko, siadając na łóżku
-Tatku cemu
jesteś zły?- Lisa podchodzi do niego i przytula się do jego ręki
-Nie jestem-
obejmuje ją, jednak wyraz jego twarzy się nie zmienia
-Jeśli nie
chcesz, nie zostanie tutaj- stwierdzam
-Ale i tak
nie mamy z kim jej zostawić, kiedy pójdziemy na walkę u Liama- przypominam mu
-Lisa..
chciałabyś zostać z wujkiem, ciocią i Iskrą tutaj?- zapytałam, kucając przez
nimi
-Na zawse?-
zapytała
-Nie..
oczywiście, że nie. Tylko na jeden tydzień.- uśmiecham się do niej
-I będę
mogła cały cas bawić się z Iskrą? I będę piec z ciocią ciasteczka i oglądać
bajki z wujkiem??- zapytała
-Tak. Myślę,
że tak- śmieję się
-Taak-
natychmiast puszcza Harrego i zaczyna skakać z radości
-Nie.Ma.Kurwa.Mowy-
Harry syczy ,a ja upominam go, żeby nie przeklinał
-Daj spokój.
Dlaczego nie.. ciocia umie się nią zajmować.- mówię cicho. Powoli zaczyna
brakować mi argumentów. Nie wiem, dlaczego nie chce, żeby tu została
-Tato plosę…
polse plose..- zaczęła, trzymając go za rękę
-Będę
grzeczna obiecuje- Harry spogląda na nią, a potem na mnie i odpowiada
zrezygnowanym tonem
-Dobrze.-
odpowiada, a mała krzyczy „Hura” Obydwoje schodzimy na dół i informujemy ciocię,
że się zgadzamy, na co ta uśmiecha się ciepło i opowiada Lisie co będą robić
przez cały tydzień
-Zostajecie
na obiad?- pyta, kiedy dziewczynka wychodzi do salonu, żeby pobawić się z psem
-Nie-
odpowiada krótko Harry, a ta mierzy go wzrokiem
-Będziemy
się już zbierać. Harry ma sporo zajęć- usprawiedliwiam nas
-Oczywiście..-
wzdycha.
-Dziękuję,
że się zgodziłeś- przytulam go, kiedy kończę pakować nasz mały bagaż
-Wciąż nie
uważam, że to dobra decyzja- prycha
-Daj spokój.
Cioci zależy na małej- tłumaczę
-Ta..
powiedzmy- szepcze, po czym całuje mnie w czubek głowy i odsuwa się, zabierając
moją torbę i zanosząc ją do samochodu
---Harry…
Cholera..
dlaczego ja się na to zgodziłem? Jestem na tyle głupi, żeby pozwalać decydować
dziecku??
Trzasnąłem
drzwiami zostawiając torbę na tylnym siedzeniu samochodu i wróciłem do środka
gdzie Ashley, żegnała się już z wujkiem
-Przyjedziesz
za tydzień, tak?- upewnił się, puszczając ją
-Oczywiście.
Przyjadę po Lisę- informuje go
-A ty
Harry?- Jason zwraca się do mnie
-Nie wiem-
wzruszam ramionami
-Lisa!-
Ashley woła dziewczynkę, a ta przybiega po krótkiej chwili
-Jedziemy
już z tatusiem- informuje ją kucając
-Dobze-
uśmiecha się przytulając ją krótko, po czym przychodzi do mnie. Biorę ją na
ręce, a ona całuje mnie w policzek
-Pamiętasz
co mi obiecałaś?- pytam
-Tak. Będę
grzeczna- uśmiecha się i już po chwili chce, żeby ją puścić. Odstawiam ją na
podłogę i spoglądam jak odbiega do salonu krzycząc „Pa pa”
-Do
zobaczenia- Ash jeszcze raz żegna się z ciocią, a ja ściskam dłoń wujka, po
czym wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną.
-Dlaczego
nie chciałeś się zgodzić?- pyta, po krótkiej ciszy
-Miejsce
Lisy jest przy nas.- wzdycham nawet na nią nie spoglądając
-Ciocia i
wujek to nasza rodzina. Pomagali mi. Traktują ją jak wnuczkę.- odpowiada
-Nie zmienia
to jednak faktu, o którym wspomniałem- trzymam się przy swoim.
Ashley nie
może dowiedzieć się o mojej porannej rozmowie z jej ciotką. Wymyśliła tą
historyjkę o pozostawieniu u nich Lisy, żeby odwrócić uwagę dziewczyny. Nie
chciałem się zgodzić, bo kiedy przyjedzie tutaj za tydzień, mam podstawy do
obaw o to, że nie wróci.. że namówi ją na pozostanie tam..
---Ashley..
Ugh… i co ja
mam zrobić. Harry wciąż jest wściekły. Odkąd wyjechaliśmy z posesji wujka,
nawet na mnie nie spojrzał.
-Harry-
westchnęłam, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach. Zareagował dopiero, kiedy
położyłam dłoń na jego ręce
-Co jest?-
zapytałam, kiedy na mnie spojrzał
-Nic. Już ci
mówiłem.- wzdycha
-Wiesz
dlaczego się zgodziłam?- pytam
-Po pierwsze
dlatego, że Lisa zasługuje na drobną odmianę. Ciągle przebywa z nami. Tam ma
większą swobodę- odpowiadam od razu
-Uważasz, że
u nas nie ma wystarczającej swobody?- prycha, ruszając kiedy pojawiło się
zielone
-Po drugie-
ignoruje jego pytanie i mówię dalej- uważam, że wspólny tydzień dla nas to też
fajna odmiana.- kończę, a Harry zerka raz na mnie, a raz na drogę
-Co masz na
myśli? Chciałaś mieć ten tydzień dla nas?- pyta, a na jego twarzy pojawia się
cień uśmiechu
-Nie wiem..
ale uważam, że lepiej zostawić Lisę z moją ciocią niż z obcą babą, kiedy my
będziemy na tej walce. –wzruszam ramionami
-Nie o to
pytałem- upomina
-Ugh..
ta..może i chciałam tego tygodnia dla nas..chociaż już mi ciężko bez Lisy..
nigdy nie rozstawałyśmy się dłużej, niż na kilka godzin- wzruszam ramionami
-Co chcesz
robić przez ten tydzień?- pyta
-Em… nie mam
zielonego pojęcia.-wzdycham
-Możemy
dokończyć to co zaczęliśmy u ciotki- śmieje się, a ja spoglądam na niego, od
razu spotykając się z jego rozbawionym spojrzeniem
-Głupek!-
krzyczę i lekko uderzam go w ramie
-Ała..no
co?- pyta, wciąż nie przestając się śmiać
-A ty wciąż
o jednym Harry.. –mówię udając zszokowaną
-Przyznaj..
też o tym myślałaś- unosi brwi i ponownie przenosi wzrok z drogi na mnie
-Nie, nie
myślałam. A teraz tyle nie gadaj i skup się na drodze.- rozsiadłam się wygodnie,
a Harry pokręcił głową z tym szerokim uśmiechem i ponownie spojrzał na drogę.
-Masz jakieś
plany na dzisiaj?- zapytałam, kiedy wysiadłam z samochodu w naszym garażu
-Nie wiem..
Niall mówił, że wpadnie- Harry wzrusza ramionami, a ja idę po naszą torbę
-Daj to-
zabiera ją ode mnie i razem zmierzamy na górę do domu
-Jestem
padnięta..-westchnęłam, opadając bezsilne na kanapę w salonie
-Dlaczego?-
pyta, odstawiając torbę na podłogę i siadając wygodnie obok mnie
-Byłam
zmęczona docinkami cioci… no i ta droga powrotna..- wyjaśniłam, kładąc głowę na
miękką poduszkę za mną
-Ta..
pamiętasz jak wkurzyła ją twoja malinka?- zapytał patrząc na mnie
---Harry…
-Jasne, że
pamiętam.. nie mogłeś ugryźć się w język, prawda? Doprowadziłeś ją do szału.-
zaśmiała się
-Dobrze, że
nie dowiedziała się co robiliśmy w twoim pokoju.. –przypomniałem jej, na co
lekko się rumieni
-Albo
dostałaby szału albo zawału.. jedno z dwóch..- mówi lekko rozbawiona
-Co innego
gdyby to był Paul..- westchnąłem, a wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił..
-Harry,
przecież..-
-Wiem..to
tylko twój przyjaciel- przerywam jej.
-Kocham cię-
uśmiecha się i całuje mnie w policzek
-Ja ciebie
też- zapewniam ją i układam się nieco inaczej, by móc pocałować ją właściwie.
Szybko pochylam się nad nią i składam na jej ustach długi i delikatny
pocałunek.
-Zjemy jakąś
kolację?- pyta, tuż przy moich ustach, a jej oczy wciąż są zamknięte
-Całuję cię,
a ty myślisz o jedzeniu?- udaję lekko oburzonego, na co dziewczyna ponownie
złącza nasze usta w pocałunku, prawie identycznym niż poprzedni, jednak trochę
bardziej intensywny.. nachalny
-Jestem
głodna- śmieje się, w moje usta i otwiera oczy
-Myślę, że
możesz iść wziąć kąpiel. A ja zamówię pizzę- proponuję
-Naprawdę?
Dziękuję jesteś cudny- całuje mnie w policzek, po czym wstaje i zmierza w
stronę schodów. Wzdycham, obserwując jak wbiega na górę i wyjmuję telefon z
kieszeni, wybierając numer najlepszej pizzerii..
-Skarbie!-
krzyczę, stojąc przy schodach z pizzą w ręce.. chłopak przywiózł ją po 30
minutach od zamówienia
-Już idę!-
słyszę jej głos i już po chwili szybkie kroki. Gwiżdżę, kiedy widzę ją na
schodach
-Co?- pyta
zdziwiona
-Ślicznie
wyglądasz- uśmiecham się, podając jej pudełko z jedzeniem. Tak jak myślałem,
Ash wzięła je i zaczęła zmierzać w stronę kanapy. Uśmiechnąłem się widząc, że
mój plan się powiódł i teraz idzie przede mną, tylko w mojej koszulce, która
teraz jest lekko podwinięta i ukazuje jej idealny tyłek
-Dzięki za
pokaz- uśmiecham się, a usta dziewczyny układają się w „o” kiedy zdaje sobie sprawę
o czym mówię
-Zboczeniec-
wytyka język, otwierając pudełko. Siadam obok niej i bierzemy po kawałku
-Która jest
właściwie godzina?
-Prawie 20-
informuję ją, biorąc kolejny kęs mojej ulubionej pizzy. Dziewczyna układa się
wygodnie, a głowę kładzie na moich kolanach. Rozsiadam się wygodnie i okrywam
jej nagie nogi kocem.
-Co robisz
jutro?- spogląda w górę na mnie
-Jadę do
firmy, wrócę gdzieś o..17. no i o 18:30
wyjeżdżamy na walkę Liama.
-Co mam
ubrać?- pyta zajadając się pizzą
-Nie wiem
-No ej.. co
ubiera się na takie walki? Nigdy nie byłam na czymś takim.. –jęczy
-Ubierz to
co uznasz za stosowne. We wszystkim ci ładnie. Pamiętaj, że później idziemy do
baru, świętować więc..
-Może
mogłabym umówić się z Dianą.. przecież ona też idzie.. pewnie ma ten sam
dylemat co ja- wzdycha
-Nie wiem.
Spytaj Nialla- śmieję się
-To poważna
sprawa- udaje urażoną i wbija mi swój palec w brzuch
-To tylko
walka i impreza.. nie musisz się tym wszystkim tak przejmować- mówię, po czym
schylam się i całuję ją w nos
-Nie tylko..
będą tam ludzie, których nie znam.. twoi znajomi.. chcę dobrze wypaść- szepcze,
spoglądając mi w oczy
-Najwyżej,
ktoś będzie miał problem.. jego sprawa- uśmiecham się pocieszająco i składam na
jej ustach pocałunek…
Trwałby on o
wiele dłużej, gdyby nie dzwonek do drzwi
-Co do
cholery?- jęczę, nie ruszając się z miejsca
-Ktoś miał
przyjść.Niall…- przypomina mi i podnosi się, żeby usiąść
-Udawajmy,
że nas nie ma- uśmiecham się i kładę ją ponownie na moje kolana
-Pali się
światło wariacie. Obawiam się, że nikt nie jest na tyle głupi, żeby w to
uwierzyć, zwłaszcza Niall- śmieje się i krótko całuje mnie w usta. Ponownie
słyszymy dzwonek, a potem pukanie
-Stary jeśli
myślisz, że myślę, że cię tam nie ma to źle myślisz- śmieje się zza drzwi, a ja
upewniam się, że to Niall
----Ashley…
-Kurwa…-
słyszę westchnięcie Harrego i ponownie siadam, żeby mógł wstać i otworzyć drzwi.
Kiedy on znika w korytarzu, ja poprawiam się na kanapie i przesuwam w róg,
przykrywając się szczelnie kocem. Mam przecież na sobie tylko jego koszulkę i
oczywiście bieliznę. Nie mam zamiaru, paradować tak przed Niallem….
hej :D no i jak? może być?? nie wiem, bo szczerze mówiąc teraz nic się nie dzieje...
mam nadzieję że mimo wszystko rozdział wam się spodobał...
chciałabym żebyście zostawili komentarz.. bo wiecie że jest do dla mnie ważne..
(dacie radę na 10 komentarzy?? co???) byłoby fajnie..
no nic.. to chyba na tyle :D czekam na wasze opinie :) no i do następnej
SKOMENTUJ!
Mrs.Horan