Zabieram
zwykłą broń, którą od razu ładuję. Nie potrzebuję dziś, aż tak profesjonalnego
sprzętu, wyjmuję jeszcze zapasowy magazynek i chowam go do kieszeni. Ubieram
kamizelkę i wracam do salonu, po czym dzwonię do Louisa
-Będę za
jakieś 20 minut- informuję go, na co mówi, że czekają już tylko na mnie.
Wychodzę z domu i wsiadam do samochodu, jadąc w miejsce kolejnej akcji…
****
Dojechanie
na miejsce zajmuje mi niewiele czasu. Jak tylko się zatrzymuję, od razu widzę
stojących przy samochodach chłopaków
-Dłużej się
nie dało?- Louis wzdycha, po czym wszyscy podchodzą do mnie
-Czekałem aż
Ashley zaśnie- wyjaśniam
-Co? Znowu
się kryjesz z akcjami?- pyta Zayn
-Nie. Nie
chciałem psuć dobrego dnia, ok.?- wywracam oczami i zerkam na Nialla. Nie
wygląda najlepiej. Ma lekko podkrążone oczy i jest nadzwyczaj cicho. Kiedy
spostrzega, że na niego patrzę, uśmiecha się i kiwa głową.
-Lecimy?-
Liam wkłada dłonie do kieszeni i podskakuje dwa razy żeby się rozgrzać. Odkąd
wróciłem z Ash do domu, na zewnątrz zrobiło się jeszcze chłodniej.
-Ta.. Louis
co z tą policjantką, którą zabiłeś?- pytam
-Co z nią?-
pyta
-Kurwa,
mówią o tym w wiadomościach- zaczynam, a on wzdycha
-Wiem.
Sprawy nie da się tak nagle wyciszyć- wyjaśnia
-Mówiłeś, że
wszystkim się zajmiesz, a tym czasem wszystko się ciągnie!- wymachuję ręką, a
Louis zaciska zęby
-Mówię chyba,
że to nie takie łatwe!- wrzeszczy, a ja spoglądam na resztę chłopaków. Zayn
wzrusza ramionami i opiera się o maskę mojego samochodu
-Jeśli
wpierdolisz nas wszystkich do pierdla, to przysięgam..- zaczynam, jednak Louis
mi przerywa
-Co Harry?
Zabijesz mnie?- pyta
-Spierdalaj-
syczę i odsuwam się jak najdalej mogę
-Ej
chłopaki..- Liam wzdycha i spogląda na mnie
-Nic się nie
dzieje, ok.? Louis to ogarnie. Zawsze daje radę- uspokaja mnie
-Nie jestem
kurwa, pewien- mamroczę
-Dajcie
spokój. Zróbmy dzisiaj co mamy zrobić i spadajmy do domu. Jest zimno i nie chce
mi się tutaj stać i słuchać jak po raz kolejny, zaczynacie się kłócić. –Payne spogląda
na nas, więc wzdycham i mówię
-Więc… co
robimy?- pytam
-Właściwie
nie jesteśmy potrzebni, aż w tylu- zaczyna Niall i podaje nam niewielkie
zdjęcie
-Zdejmujemy
go zaraz za rogiem.-dodaje
-Siedzi tam
od 2 godzin. Ma 2 ochroniarzy.. standardowa robota. Po jednym na ochroniarzy.
Jeden zdejmuje cel. Pozostali dwaj stoją na tyłach.- blondyn wyjaśnia i chowa
zdjęcie do kieszeni.
-Kto jest
głównym?- pyta Liam
-Harry. Ja i
Zayn zajmujemy się ochroną. Ty i Louis pilnujecie- Niall wskazuje na nas, a my kiwamy
głowami. Po raz ostatni sprawdzam swój pistolet i podążamy w stronę uliczki. O
tej porze, w tej okolicy, jest niewiele ludzi. Ułatwia nam to całe zadanie.
Jeśli ktoś by coś zobaczył, niestety czeka go kulka. Nie możemy pozwolić na
jakiekolwiek poszlaki, wskazujące na nas, a świadek, który widział zabójstwo…
to jak skazanie się na dożywocie. Louis wchodzi do baru, podczas gdy my czekamy
za rogiem, aż da nam znać. Wychodzi po 5 minutach i mówi, że wszyscy zbierają
się już do wyjścia. Tak jak mówił tak też było. Zachwiany facet wychodzi na
zewnątrz, a obok niego, idzie 2 ochroniarzy. Niall i Zayn zabierają się za
robotę jako pierwsi. Liam i Lou obserwują czy nikt się nie zbliża, a ja czekam
na znak od Nialla aby ruszyć. Kiedy słyszę ostatni strzał, wystrzelony z broni
Zayna, w końcu wychodzę i wymierzam pistolet prosto w czoło faceta.
-Co..co
jest?- bełkocze, spoglądając na ciała swoich towarzyszy
-Ktoś wydał
na ciebie wyrok…- mamroczę, po czym pociągam za spust.
-Zmywamy
się. Ktoś idzie w tą stronę- słyszę szept Liama, po czym cała piątka znika za
rogiem. Zostawiamy ciała, już nie po raz pierwszy. Nie ma opcji, aby udało nam
się ich wywieźć. Spadłoby na nas zbyt wiele uwagi, a tego nie chcemy. Kiedy
wracamy na parking, chowam pistolet pod siedzenie, w samochodzie i wracam do
reszty chłopaków.
-Kiedy
kolejna?- pyta Zayn
-Najbliższa
w przyszłym tygodniu. Chyba, że wcześniej coś wpadnie- wyjaśnia Louis
-Do mnie
zgłosił się ktoś. Zlecenie na 1 grudnia.- odzywa się Niall
-Ile osób?-
pyta Liam
-Pojedyncza
akcja.- odpowiada co oznacza, że zlecenie jest tylko dla niego. Nikt więcej nie
jest potrzebny.
-Więc? Co za
problem?- pyta Louis
-Nie mogę.
–wyjaśnia krótko
-Dlaczego?- dopytuje
się Zayn
-Mam inne
plany- mamrocze, a ja zaczynam coś kojarzyć.. Ash mówiła, że… Diana.. tego dnia
ma urodziny.
-Kto to
weźmie?- blondyn pyta i spogląda na mnie
-W porządku.
Ja mogę- odpowiadam, więc wszyscy się zgadzają. Rozchodzimy się wszyscy z
wyjątkiem mnie i Nialla.
-Wsiadaj-
mówię, więc oboje zajmujemy miejsca w moim samochodzie
-Urodziny
Diany?- pytam
-Skąd wiesz?
-Ashley mi
mówiła- odpowiadam
-Mam
nadzieję, że będę mógł spędzić ten dzień z nią- wzdycha, więc na niego
spoglądam
-Myślisz, że
ci na to pozwoli?- pytam
-Chciałbym…
~~Ashley~~
Kiedy się
budzę, muszę się chwilkę zastanowić, kiedy zasnęłam. Uśmiecham się na myśl, że
Harry przyniósł mnie do łóżka. Spoglądam na jego miejsce, lecz jest ono puste.
Kręcę głową i wstaję zaglądając do łazienki. Pusto. Wychodzę z sypialni, mając
nadzieję, że znajdę go na dole. Pusto.
-Harry!-
wołam, zaglądając do kolejnych pokoi. Nic. Nie ma go i nie mam pojęcia gdzie
jest.
Wzdycham i
rozglądam się raz jeszcze, po czym wracam do sypialni. Zrezygnowana, od razu
podążam do łóżka i zakopuję się pod kołdrą. Jest mi trochę zimno. Staram się
zasnąć, ale naprawdę choćbym nie wiem jak się starała, jest to nie możliwe. Nie wiem
dlaczego… po prostu nie mogę zmrużyć oka. Może dlatego, że nie ma tutaj
Harrego..może dlatego, że jestem na niego zła za to, że wymyka się z domu,
kiedy śpię, może dlatego, że nie wiem gdzie jest i co się z nim dzieję… może
dlatego, że boję się zasnąć sama…
Wzdycham, po
czym przewracam się na drugi bok. Nie wiem ile czasu staram się zasnąć. Lecz,
kiedy słyszę podjeżdżający samochód i trzaśnięcie frontowych drzwi, spoglądam
na zegarek. Dochodzi 01:30.. słyszę jak ktoś wchodzi do sypialni, więc zamykam
oczy i udaję, że śpię. Harry przygląda mi się przez chwilkę, po czym zabiera
coś z szafy i wychodzi do łazienki. Słyszę szum wody, a po jakiś 20 minutach,
drzwi ponownie się otwierają. Gdzieś za mną, czuję uginający się materac, a już
po chwili, oplatające się wokół mnie ramiona. Czuję usta na swojej skroni, po czym
chłopak układa się wygodnie, więc czekam chwilkę, zanim się odzywam
-Gdzie
byłeś?- szepczę
~~Harry~~
Kiedy wracam,
naprawdę staram się zachowywać jak najciszej. Jednak zdaje się to na nic, kiedy
zadaje mi pytanie.
-Byłem w
kuchni. Musiałem się napić- odpowiadam, mając nadzieję, że mi uwierzy. Ash
przez chwilkę nie wykonuje żadnego ruchu, dopóki nie kładzie się na plecach i
nie spogląda mi w oczy. Chociaż w pokoju jest ciemno, doskonale mogę dostrzec
jej śliczną twarz.
-Ciekawe…
byłam tam. Ciebie nie było. Nie było cię w całym domu- mówi chłodno, po czym
ściąga moją dłoń z jej ciała
-Ash-
zaczynam
-Cii.. chcę
iść spać- ucisza mnie i układa się wygodniej, po czym zamyka oczy.
-Ashley..
-Chyba
mówiłam, że chcę spać Harry- przerywa mi po raz kolejny. Spoglądam na nią, po
czym decyduję się dać za wygraną. Ponownie całuję ją w policzek i mówię jak
bardzo ją kocham, po czym kładę się obok. O wiele szybciej zasnąłbym wtulony w
ukochaną.. jednak nie mam na co dzisiaj liczyć.
Kolejnego
poranka, budzą mnie promienie słońca, wpadające przez odsłonięte okno. Wzdycham,
po czym niechętnie podnoszę się do pozycji siedzącej. Jestem w łóżku sam i mam
nadzieję, że Ash jest gdzieś w domu. Dochodzi prawie 10:30, wiec decyduję się
wstać. Biorę szybki prysznic i znajduję w szafie czystą koszulkę i parę spodni,
po czym schodzę na parter. Tak jak myślałem. Ashley siedzi na kanapie i bawi
się telefonem, obracając go w dłoni
-Cześć
kochanie- odzywam się pierwszy i pochylam nad nią, aby ją pocałować, jednak ona
się odsuwa
-Twoje
śniadanie czeka w kuchni- mówi i podnosi się z kanapy.
-Ashley-
zaczynam, a ona na mnie spogląda
-Coś nie
tak?- pyta
-To ja
powinienem zapytać o to ciebie- nie spuszczam z niej wzroku, a ona tak po
prostu odwraca się i wychodzi do kuchni, więc od razu podążam za nią
-No dalej.
Wyciągnij to z siebie- mówię, kiedy opieram się o wysepkę, spoglądając na nią. Milczy
chwilkę, aż w końcu zaczyna.
-Budzę się,
a ciebie nie ma. Możesz do cholery powiedzieć, gdzie byłeś? Dlaczego okłamałeś
mnie, że nie wychodziłeś? No i dlaczego spieprzyłeś idealny dzień?!- pyta,
lekko podnosząc głos
-Ok.. byłem
na akcji. Nie powiedziałem, bo właśnie nie chciałem popsuć „idealnego dnia”-
mówię spokojnie, na co ona prycha i odwraca się do mnie plecami. Nie czekając
na jakikolwiek znak, podchodzę do niej i oplatam ją ramionami, od razu
przyciągając jej drobne ciało do swojego
-Przepraszam.
–szepczę, a ona się o mnie opiera
-Nie
chciałem cię martwić. To nie było nic takiego. Nie chciałem cię budzić, wiec
zaniosłem do sypialni i wyszedłem. Miałem nadzieję, że się nie obudzisz-
wyjaśniam
-Wiec nawet
nie miałeś zamiaru mi o tym powiedzieć- stwierdza
-Skarbie,
kocham cię.. ale pamiętaj, że nadal nie muszę cię o wszystkim informować-
delikatnie staram się dać jej do zrozumienia, że nie może mnie kontrolować
-Oh..
przepraszam. Zapomniałam, że nie mam prawa wiedzieć wielu rzeczy.- zaciska zęby
i odciąga moje ręce od swojego ciała. Odwraca się do mnie i pyta
-Co byś
zrobił, kiedy wyszłabym w nocy, nic ci o tym nie mówiąc?
-Wściekłbym
się. – zaczynam, a ona na mnie spogląda
-Właśnie.-mówi
krótko i stara się odsunąć, jednak jej na to nie pozwalam.
-Przepraszam-
szepczę w jej usta i składam na nich drobny pocałunek. Nie odwzajemnia go, więc
spoglądam jej w oczy i ponownie to robię. Tym razem bardziej nachalnie, nie
muszę długo czekać, kiedy zaczyna to odwzajemniać. Wplata dłoń w moje włosy i kompletnie się temu oddaje.
Przerywam to dopiero, kiedy obydwoje potrzebujemy oddechu.
-Wiedziałaś
gdzie jestem- spoglądam jej w oczy, a ona kręci głową
-Nie. Nie
miałam pewności Harry. Bałam się o ciebie. I nadal jestem wściekła- mówi
-Właśnie
dlatego, nic nie powiedziałem. Wiedziałem, że będziesz się bać-wzdycham
-Śniadanie-
szepcze, po czym się odsuwa. Pozwalam jej na to i sam zasiadam przy wysepce.
Zjadam przygotowane przez Ashley śniadanie, a ona siedzi na blacie naprzeciwko
mnie i po prostu się na mnie patrzy
-Byłeś z
Niallem. Mówił coś?- pyta w końcu
-Nie. Myśli
o urodzinach Diany- wyjaśniam
-A
dokładniej?
-Ma nadzieję,
że spędzi je z nią.- wzdycham, a ona dodaje
-Ja też mam
taką nadzieję…
~~Diana~~~
Od dwóch dni
kontaktuję się z Niallem, tylko w sprawach służbowych. Nie odpieram od niego
telefonów, unikam go jak mogę. Był kilka razy pod moimi drzwiami. Pukał, prosił
żeby otworzyć. Wiedział, że jestem w środku. Jednak tego nie zrobiłam. Jak
dotąd, każdy wieczór spędzam z paczką chusteczek pod kocem, w swoim pokoju.
Zasypiam zmęczona płaczem i tak jest każdego dnia. Dziś czuję się wyjątkowo
źle. Mam katar, kaszlę i kicham. Jestem pewna, że przeziębiłam się po wypadzie
na walkę Liama. Wtedy nieźle zmarzłam, no i teraz mam tego efekty. Wstaję z
kanapy i podążam do szafki z lekami. Wyciągam tabletkę i łykam ją z nadzieją,
że chodź trochę mi pomoże. Zabieram ze sobą termometr i mierzę sobie
temperaturę. 38,5.. świetnie. Wzdycham, po czym zaczynam szykować się do pracy.
Jeśli mój stan natychmiast się nie poprawi, będę zmuszona prosić szefa o dzień
wolny. Pójdę do lekarza i znając życie skończy się to zwolnieniem. Oznacza to,
że spędzę swoje urodziny w łóżku, w towarzystwie chusteczek. Ubieram się ciepło,
po czym wsiadam do zamówionej wcześniej taksówki i jadę do firmy. Tym razem udaje mi się dotrzeć do pracy bez
stania w korkach. Kiedy jestem już wewnątrz budynku, natychmiast podążam na
piętro. Dziwi mnie fakt, że drzwi do biura Harrego są otwarte.
-Cześć-
słyszę wołanie
-Dzień
dobry- odpowiadam i zdejmuje płaszcz
-Jak tam?-
Harry wychodzi z gabinetu i niesie mi kolejne dokumenty
-W porządku-
mówię, ale zanim zdążam się powstrzymać, kicham
-Wow.. na
zdrowie. Jesteś pewna, że w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.- mówi, kładąc
papiery na biurku
-Tak. Jest
ok. jestem tylko przeziębiona- odpowiadam z zatkanym nosem
-Załatwiłaś
się na tej imprezie, racja?- pyta, opierając się o blat przede mną
-Z
pewnością- uśmiecham się
-Rozmawiałaś
z Niallem?- nie spuszcza ze mnie wzroku, natomiast ja od razu interesuje się
dokumentami
-Diana…-
zaczyna
-Nie, nie
rozmawiałam z nim- odpowiadam
-Wygląda
…źle.. nie sądzisz?- dopytuje, a ja mam dość już tej rozmowy
-Harry mogę
zacząć pracować?- pytam, a on wzdycha
-Jasne.. nie
powinienem się wtrącać. Po prostu uważam, że byliście fajną parą- wyjaśnia
-Parą, o
której nikt miał się nie dowiedzieć… nie chcę być w związku, bez przyszłości-
odpowiadam zła, a on lekko kiwa głową
-Jakby coś..
gdybyś źle się poczuła albo.. cokolwiek… wiesz gdzie mnie znaleźć- odpowiada i
wskazuje na gabinet, więc kiwam głową i czekam aż zostawi mnie samą
~~Niall~~
Jedynym
miejscem w jakim mogę złapać Dianę jest praca. Stoję pod firmą mając nadzieję,
że już tam jest. Muszę ją zobaczyć. Potrzebuję tego jak niczego innego. Tęsknie
za nią. Cholernie tęsknię.
-Dzień
dobry- słyszę kobiecy głos, więc odwracam się za siebie. Wkurwiam się, gdy
zauważam, że to Elena
-Witam-
mamroczę, a ona przechodzi obok mnie
-Myślę, że
Diana już jest w pracy, szefie- odpowiada, a ja mam ochotę strzelić jej kulkę w
łeb
-Też tak
myślę. Ty też powinnaś. Czyżbyś się spóźniła?- unoszę brwi, a jej uśmieszek
znika z ust
-Ja…
-Dobrze ci
radzę, się nie spóźniać.. wiesz, że w tej firmie nie jest to tolerowane zbyt
często…- mówię surowo, po czym ruszam i mijam ją wchodząc do budynku. Witam się
z kilkoma pozostałymi pracownikami, po czym ruszam do windy. Przestaję oddychać,
kiedy zatrzymuje się na piętrze, a drzwi się rozsuwają. Tak jak myślałem, Diana
siedzi przy swoim biurku. Czyta dokumenty, a w dłoni trzyma chusteczkę, co
jakiś czas, pociągając nosem.
-Diana..-
odzywam się i wiem, że zwróciłem na siebie jej uwagę. Jednak nie spogląda na
mnie… jej wzrok, wciąż utkwiony jest w papierach. Podchodzę do niej i opieram
się o blat
-Porozmawiajmy-
proszę ją, o to po raz kolejny od kilku dni. Dziewczyna zamyka oczy, a po
chwili na mnie spogląda
-Naprawdę
mam dużo do zrobienia- mówi cicho.
-Jestem
szefem. Mówię ci, że to nie jest pilne. Po prostu ze mną pogadaj- proszę, a ona
odchodzi od biurka. Podchodzi do okna i spogląda przez nie
-Proszę..
tylko 10 minut- błagam ją, a ona ponownie na mnie spogląda
-Dobrze
Niall… miejmy to za sobą- mówi zachrypniętym głosem, po czym podąża w stronę
mojego gabinetu. Wchodzi do środka i czeka na mnie. Zamykam za sobą drzwi i od
razu zaczynam
-Diana,
wtedy to nie miało tak wyjść-
-Ale wyszło…
-Nie
chciałem tego powiedzieć
-Ale powiedziałeś..-
moje argumenty nie działają na nią w żaden sposób
-Diana..-
wzdycham, a ona spuszcza wzrok
-Wiem jakie
docinki szykują moi przyjaciele, ok.? Nie chciałem, żeby zaczynali. Wiem, że
czułabyś się źle, kiedy zaczynaliby bredzić, na nasz temat- wyjaśniam
-Masz rację.
Lepiej czułam się, kiedy kompletnie miałeś mnie gdzieś- syczy, a ja dostrzegam
łzy w jej oczach
-Oboje
wiemy, że to co mówisz to nie prawda. Bronisz się, w każdy możliwy sposób. Twoi
przyjaciele mnie polubili, nie sądzisz? Wiesz co? Prawda jest taka, że się
wstydzisz… dziewczyna, sekretarka… przy kimś na takim stanowisku jak ty, musi
wyglądać blado… prawda?- mówi z nienawiścią
-Boisz się
przyznać do wszystkiego, co czujesz. Boisz się związku. Jesteś tchórzem Niall-
mówi
-Nie chodzi
o to. Diana doskonale zdaję sobie sprawę, że cię zraniłem, ok.? Wiem, że nie
powiedziałem tego, co powinienem. Na imprezie, jaki wcześniej- staram się do
niej zbliżyć, jednak ona się odsuwa
-Nie
wspominaj o tym. To była pomyłka- broni się.
Oh..
-Powiedziałam,
że cię kocham, ale nie jest tak naprawdę. Poniosło mnie- wyjaśnia, a ja
nieruchomieje
~~Diana~~
Kłamię i
widzę jak na chwilkę zamiera. Muszę kłamać. Jest to jedyny sposób, żeby
przestał. Przestał się starać, przestał przychodzić.. Łatwiej będzie mi o nim
zapomnieć… i może w jakiś sposób sprawi, że przestanę kochać go tak mocno.
-Jak to..-
bełkocze
-Nie kocham
cię- mój głos się łamie, a on odsuwa się na krok.
-Myślałem,
że..- zaczyna
-Też tak
myślałam. Myliłam się. Tak samo jak myliłam się, że możemy być razem.- staram
się powstrzymać płacz, ale nie mogę nic poradzić na to, że po moim policzku,
spływa jedna, samotna łza
-Więc.. –zaczyna,
ale ja nie mogę znieść ani chwili dłużej. Jeśli zostanę z nim jeszcze sekundę,
rzucę mu się na szyję i powiem, że kłamię, powiem jak bardzo go kocham, wybaczę
mu, a on dalej będzie mógł się mną bawić. Szybko omijam go i dostaję się do
drzwi, wybiegając do recepcji. Nie zatrzymuje mnie… ale przecież o to mi
chodziło..
Podążam w
stronę łazienki i staję przed wielkim lustrem. Rozklejam się na dobre i cicho
łkam, uderzając dłonią w marmurowy blat.
-Cholera..-
szepczę i urywam kawałek papierowego ręcznika, wycierając nim czarne od tuszu
ślady. Muszę się wziąć w garść. Każdy przechodzi rozstania. Wszyscy się
rozstają. Ashley wytrzymała bez Harrego… ja wytrzymam bez Nialla. Tak musi być.
Nic nie powinno i nie może nigdy nas łączyć. Wszyscy żyją dalej i ja też będę.
Przemywam twarz zimną wodą, po czym wycieram nos i podążam w stronę gabinetu
Harrego. Czuję się źle.. wręcz fatalnie. Pukam i nie muszę czekać, kiedy
otwiera przede mną drzwi
-O.. wejdź-
odsuwa się i wpuszcza mnie do środka.
-Co się
dzieje?- pyta
-Płakałaś?-
-Um…
-Rozmawiałaś
z Niallem, prawda?- dopytuje
-Ja.. czuję
się źle. Chciałabym pójść do lekarza- mówię cicho
-Jasne.
Możesz iść. Nie ma problemu, wszystkim się zajmiemy- mówi od razu
-Dziękuję
ci- uśmiecham się lekko i zmierzam do wyjścia
-Zaczekaj.
Zawiozę cię.- proponuje
-Nie. Złapię
taksówkę-
-Zwariowałaś?
Nie puszczę cię samej. Jesteś chora- unosi brwi i zabiera swój płaszcz. Szybko
go na siebie zakłada i chowa do kieszeni telefon. Oboje wychodzimy z jego
gabinetu, a Harry czeka na mnie przy windzie, kiedy idę po płaszcz. Zabieram
wszystkie swoje rzeczy i podchodzę do niego, więc razem wchodzimy do windy.
-Najpierw
Niall.. teraz Harry..- słyszę szept, gdzieś za sobą, kiedy znajdujemy się w
recepcji na dole. Chłopak wydaje się to słyszeć, bo natychmiast się zatrzymuje
-Elena..
kiedy wrócę, chcę abyś zgłosiła się do mojego biura. Niezwłocznie- mówi surowym
głosem, a ona natychmiast kiwa głową. Harry kładzie dłoń na moich plecach, po
czym prowadzi mnie do wyjścia. Otwiera samochód i wpuszcza mnie do środka, jako
pierwszą, obchodzi samochód i siada na miejscu kierowcy. Kiedy wyjeżdżamy na
ulicę, czuję się co najmniej niezręcznie… wiem, że Harry co jakiś czas mi się
przygląda. Staram się to zignorować, jednak nie mogę
-Wyduś to z
siebie- proszę, dalej patrząc w boczną szybę
-Naprawdę
nie widzisz szans dla siebie i Nialla?- pyta od razu
-Harry
powiedz mi, dlaczego cię to tak bardzo interesuje.. masz poukładane życie.-
irytuje mnie coraz bardziej. Myślałam, że bez blondyna w pobliżu, będę miała
spokój… jednak nic bardziej mylnego… jest jeszcze Harry
-Moje życie
wcale nie jest poukładane- prycha i spogląda na jezdnię
-Jest. Masz
córkę i dziewczynę. Świetną pracę i własny interes. Czego chcieć więcej?-
spoglądam na niego
-Nie
odpowiedziałaś na moje pytanie- przypomina
-Nie. Nie
widzę szans dla siebie i Nialla. Daj temu spokój. Naprawdę mam dość rozmawiania
na ten temat- wzdycham, po czym kolejny raz wycieram nos
-Niall dawno
nie był taki zakochany. W nikim.. –drąży dalej, na co wywracam oczami.
-Proszę..
-Mówię
poważnie. Znam go od dawna.- przerywa mi
-Jeśli by
mnie kochał, by to powiedział! Harry jeśli masz zamiar ciągle o nim gadać, chcę
wysiąść. Natychmiast!- podnoszę głos, lecz kiedy na mnie spogląda, kulę się na
swoim miejscu. Nie jest zły… raczej zdziwiony. Dlatego jest mi głupio.
-Przepraszam-
mruczę w chwili, kiedy wjeżdża na niewielki parking przed przychodnią.
-Zaczekam-
proponuje
-Nie..
dlaczego miałbyś?- pytam, spoglądając na niego
-Jesteś..byłaś
dziewczyną mojego przyjaciela. Więc jesteś jakby… moją koleżanką… Myślę, że to
będzie w porządku.- wyjaśnia
-Nie. Jedź.
Może wpadnij do domu, czy coś. Ashley jest sama, prawda?- pytam
-Tak. Lisa
wraca za niecałe 2 dni-uśmiecha się
-Jedź, mówię
poważnie- uśmiecham się delikatnie i wychodzę z samochodu.
-Wrócę do
pracy, po wizycie i powiem co i jak- mówię zanim zamykam drzwi, na co kiwa
głową i po chwili odjeżdża.
Lekarz
przyjmuje mnie dość szybko, z czego naprawdę się cieszę. Nie mam ochoty czekać.
Jedynym marzeniem jest wrócić do domu i położyć się do łóżka. Jestem
wykończona. Wizyta nie trwa zbyt wiele. Lekarz stwierdza przeziębienie, a
gorączka jest zdecydowanie wyższa niż rano. Doktor przepisuje mi antybiotyki i
kilka innych leków, po czym przygotowuje tygodniowe zwolnienie z pracy.
-Proszę
wypoczywać. Leżeć, spać. Jeśli to jest możliwe, jak najmniej wychodzić z domu.
Jeśli nie chce pani pogorszyć swojego stanu, proszę zalecić się do moich
poleceń- uśmiecha się i wręcza mi receptę.
-Dziękuję
bardzo.- wzdycham i wstaję. Żegnam się z doktorem i wychodzę z budynku, którego
nigdy nie lubiłam odwiedzać. Szybko podążam w stronę apteki i wykupuję
odpowiednie leki, po czym zamawiam taksówkę i proszę o zawiezienie mnie do
firmy. Kiedy znajduję się przed budynkiem, wzdycham zanim wchodzę. Wiem, że
będę musiała zmierzyć się z wzrokiem Eleny. Kiedy wchodzę do środka ,jest tak
jak myślałam. Jak najszybciej udaję się do windy i jadę na odpowiednie piętro.
Kiedy wysiadam z windy, od razu podążam w stronę gabinetu Harrego. Pukam jednak
nic nie słyszę. Pukam jeszcze raz i uchylam drzwi, nigdzie go nie ma. Zamykam
pomieszczenie i mrużę oczy. Pozostało mi jedno. Muszę zanieść zwolnienie
Niallowi. Odwracam się i od razu podchodzę do jego drzwi. Pukam, a kiedy
pozwala mi wejść, wchodzę do środka. Widzę jego zdziwienie, jaki smutek kiedy
tylko mnie dostrzega.
-Wejdź- mówi
i natychmiast wstaje od biurka.
-Dziękuję-
mówię cicho, po czym ruszam z miejsca.
-Ja chciałam
tylko um… mam zwolnienie na tydzień. –jąkam się i wyciągam dokument w jego
stronę. Marszczy brwi, po czym odbiera je i spogląda na papierek.
-Co ci
jest?- pyta
-Nic
takiego. jestem tylko przeziębiona. Muszę odpocząć.- wyjaśniam, unikając jego
wzroku
-No tak..
faktycznie.. To po tej imprezie- stwierdza
-Owszem-
odpowiadam i chcę stamtąd wyjść
-To moja
wina- wzdycha i pociera dłonią czoło, po czym ponownie na mnie spogląda
-Mogę już
jechać do domu?- pytam
-Jasne. Masz
czym wrócić? Mogę cię zawieść- proponuje, podchodząc bliżej. Spoglądam na niego
i robię krok do tył.
-Wrócę taksówką.
Do widzenia-mówię szybko i wychodzę. Jak najszybciej wychodzę z firmy i wracam
do domu. Jedyne czego teraz chcę, to po porostu położyć się do łóżka. Tak jak
myślałam, tak też zrobiłam. Kiedy tylko wróciłam do domu, wzięłam szybki
prysznic, przebrałam się i wskoczyłam pod koc, zasypiając niemal od razu.
Kiedy tylko
się ponownie budzę, mam zatkany nos, a głowa zaczyna mnie boleć coraz bardziej.
Jednak nie to jest powodem mojej pobudki. Ktoś dobija się do drzwi, a ja nie
mam najmniejszej ochoty, żeby wstać i otworzyć. Kiedy słyszę, że osoba za
drzwiami nie zamierza odpuścić, zawijam się w koc i wstaję. Drepczę do kuchni i
jak najszybciej je otwieram. Jestem zaskoczona, kiedy w progu widzę Nialla.
-Posłuchaj.
Naprawdę nic mnie nie obchodzi, ok.? Mam to gdzieś, że nie chcesz ze mną
rozmawiać. Mam gdzieś to, że nie chcesz mnie znać. Jesteś chora i zaopiekuję
się tobą, czy ci się to podoba czy nie…-
heeej :D kochani pomimo wszystko postanowiłam wstawić część dzisiaj... w tygodniu o prostu nie będę miała na to czasu :/
jednak znajdę chwilkę na świąteczny post który pojawi się w wigilię na tym blogu ;)
co do części... mam nadzieję że nie była zła... jest długa i z perspektywy wszystkich 4 bohaterów... nie wiem czy podoba się wam pod względem wydarzeń....
miejmy nadzieję że tak ;)
postanowiłam że zasada jest w sumie dobra... więc tym razem ja również jej będę przestrzegać... kolejny rozdział pojawi się dopiero wtedy kiedy będą tu komentarze
pozdrawiam
Mrs.Horan
10 komentarzy=nowy rozdział