-Lisa miała
wypadek, jadą do szpitala. Spadła ze zjeżdżalni w ogrodzie.- wyjaśniam mu i
szybko się ubieramy. Wsiadamy do samochodu, a chłopak natychmiast wyjeżdża na
ulicę.
-Ja ich
chyba kurwa zajebie!- wrzeszczy i uderza dłońmi o kierownicę…
***
Widzę
rosnącą złość na twarzy Harrego. Zapinam pasy widząc, że gwałtownie i szybko prowadzi
samochód.
-Harry
uspokój się- proszę go
-Uspokój
się? I kto to mówi! –krzyczy, rzucając mi gniewne spojrzenie
-Jeśli
chcesz dojechać tam w całości, zwolnij bo do cholery nie mam zamiaru
rozpieprzyć się na pierwszym, lepszym drzewie!!- krzyczę, wiedząc że to może
pomóc. Spogląda na mnie i unosi brwi
-Jestem
wściekły, więc proszę cię, nie wrzeszcz na mnie- ostrzega, zaciskając przy tym
zęby
-Będę robiła
co chcę! Ty też wrzeszczysz! Myślisz, że to ci pomoże? Myślisz, że ja się nie
martwię?- pytam
-Chcę być
tam jak najszybciej!- krzyczy
-Zatrzymaj
się- mówię spokojnie
-Zwariowałaś?
Po co, do cholery chcesz się zatrzymywać?!- pyta, zaskoczony
-Zatrzymaj
się- mówię po raz drugi, ale on nie reaguje, a jeszcze przyspiesza
-Powiedziałam
Stój!- żądam, a on w końcu zjeżdża na pobocze.
-
Zadowolona?- pyta, gasząc silnik. Wysiadam bez odpowiedzi i obchodzę samochód.
Kiedy jestem w połowie, on również wychodzi i trzaska drzwiami
-Harry-
staję przed nim i kładę dłonie na jego brzuchu. Spogląda na mnie, ale dalej nic
nie mówi
-Ja też się
martwię. Ale teraz denerwuję się też twoim zachowaniem. Proszę- mówię cicho, a
on kładzie dłoń na moim policzku i głęboko wzdycha
-Pojedziemy
tam. Spokojnie, a ty będziesz przestrzegał przepisów.- zaczynam, a on wywraca
oczami, ale ponownie na mnie spogląda
-Boję się o
nią, ale wiem, że ciocia jest w pobliżu. Wujek też. Lisa nie jest sama- próbuję
go uspokoić, ale to idzie w złą stronę
-Jest w
pobliżu.- prycha
-Od
niedawna- mamrocze
-Jedźmy.
Ok.?- pytam, a on lekko kiwa głową. Uśmiecham się do niego delikatnie i cmokam
w usta. Robię to jeszcze raz, jednak tym razem, zostając przy jego ustach na
dłużej. Puszczam go widząc, że jest nieco spokojniejszy i czekam, aż otworzy
swoje drzwi. Szybko obchodzę auto i zajmuję miejsce pasażera. Harry powraca na
drogę, tym razem spokojniej. Robi to o co go prosiłam i cieszę się, że do
jakiegoś stopnia, udało mi się go uspokoić. Oboje milczymy, a samochód wypełnia
cicha piosenka, grana w radiu.
~~~Harry~~
Robię to dla
Ashley i dla Lisy. Zachowuję spokój i opanowany staram się prowadzić samochód.
Tak jak prosiła mnie dziewczyna. Ma rację. Jeśli poszłoby tak dalej,
skończyłoby się to naszym wypadkiem. I chodź w środku się we mnie gotuje, na
zewnątrz jestem bardzo cierpliwy i cichy. Wzdycham, kiedy orientuję się, że do
celu pozostało jakieś 10 minut. Kiedy wjeżdżamy na odpowiednią ulicę, Ashley
kieruje mną i mówi gdzie mam skręcić, aby dojechać do szpitala. Ok… już nie
muszę być opanowany.
~~Ashley~~
Kiedy Harry
gasi silnik, natychmiast wysiada z samochodu. Czeka aż wyjdę, po czym zamyka go
i bez słowa podąża w stronę wejścia. Biegnę za nim i chwytam za rękę
-Harry..-
zaczynam, ale on nawet na mnie nie spogląda, wciąż idąc dalej
-Miałem być
opanowany. I byłem skarbie. Teraz nie muszę.- spogląda na mnie. Popycha drzwi i
od razu podchodzi do recepcji.
-Jest tutaj
nasza córka. Miała wypadek- zaczyna
-Chwileczkę-
mówi i się odwraca, nie mając pojęcia, że to błąd
-Powiedz mi
kurwa, gdzie jest moja córka!- wrzeszczy, uderzając dłonią w blat, a
pielęgniarka spogląda na niego przerażona.
-Harry-
odciągam go nieco i kładę dłoń, na jego klatce piersiowej. Ja też jestem
zdenerwowana, jednak staram się tego nie okazywać. Zachowuję spokój. Chcę tylko
zobaczyć Lisę. Odwracam się do pielęgniarki i lekko się do niej uśmiecha. Czuję
spięte ciało Harrego zaraz za mną. Jego klatka piersiowa dotyka moich pleców, a
on nie zamierza się odsunąć.
-Przepraszam
panią najmocniej za..męża- mówię i na chwilkę przerywam spoglądając na Harrego.
Męża.. cholera. Odwracam się i ponownie
spoglądam na kobietę.
-Jest tutaj
nasza córka. Lisa Styles. Ma niecałe 3 latka. Była z moimi wujkami. Dostaliśmy
informację, że spadła z wysokości.- wyjaśniam
-Oh.. tak.
Jest tutaj. Została przywieziona jakąś godzinę temu- wyjaśnia i szuka czegoś w
papierach, co jakiś czas zerkając na Harrego.
-Można
szybciej?- pyta Harry, ale ja natychmiast go szturcham i uśmiecham się do
pielęgniarki
-Pierwsze
piętro, pokój zabiegowy. Dziewczynka przeszła niezbędne badania, a teraz jest
jej zakładany gips- wyjaśnia
-Gips!-
Harry krzyczy i natychmiast się odsuwa, ruszając w stronę windy. Dziękuję
szybko i podążam za nim. Harry pospiesznie wciska guzik przywołujący windę, po
czym niecierpliwie czeka na jej przyjazd. Chwytam go za rękę, a on natychmiast
ją ściska. Kiedy drzwi się przed nami rozsuwają, szybko wchodzimy do środka i
jedziemy na pierwsze piętro. Chłopak ciągnie mnie za rękę i w końcu z niej
wychodzimy. Na wprost nas, znajduje się sala, a nad drzwiami widnieje napis
„Sala zabiegowa” więc właśnie tam podążamy. Zauważam wujka, siedzącego na
krześle przed wejściem.
-Wujku-
odzywam się, a on natychmiast wstaje
-Są w
środku. Ciocia zadzwoniła, że coś się stało ,więc jak najszybciej po nie
przyjechałem i przywiozłem tutaj.- wyjaśnia
-Idziemy-
Harry rzuca w moją stronę i ciągnie mnie w stronę drzwi, szybko je popychając.
-Przepraszam,
tutaj nie wolno wchodzić- odzywa się pielęgniarka, a my natychmiast dostrzegamy
zapłakaną Lisę i siedzącą obok niej ciocię. Lekarz spogląda na nas i przerywa
nakładanie gipsu.
-Proszę
wyjść –mówi, ale dostrzega nas Lisa
-Mama…. tatusiu-
krzyczy i chce zeskoczyć z krzesła, jednak lekarz ją powstrzymuje. Harry robi
kilka kroków do przodu i natychmiast pojawia się obok niej.
-Jesteśmy
rodzicami- mówię cicho, na co lekarz kiwa głową i powraca do pracy
-Tatusiu,
boli mnie główka- mała mówi i przytula się do boku Harrego, na tyle ile pozwala
jej lekarz
-Spokojnie
skarbie, zaraz jedziemy do domku.- mówi do niej i mierzy wzrokiem ciocię
-Przepraszam-
odzywa się i spogląda raz na mnie, a raz na chłopaka.
-Przysięgam,
że na nią uważałam. Odwróciłam się tylko na chwilkę.- tłumaczy
-Miałaś
cholerny obowiązek się nią zaopiekować!- Harry wrzeszczy, jednak wtrąca się lekarz
-Proszę
kłótnie zostawić na później. To nie jest odpowiednie miejsce- upomina ich, a ja
kucam przed małą i gładzę jej policzki. Czekamy chwilę, zanim wszystko zostaje
zakończone, a lekarz pozwala małej zabrać rękę. Harry natychmiast bierze ją na
ręce, a dziewczynka wtula główkę w jego ramię
-Możemy
porozmawiać w gabinecie?- pyta lekarz, na co kiwam głową i podążamy za nim. Kiedy
ciocia chce wejść z nami, Harry syczy
-Nawet nie
próbuj- spogląda na nią i zamyka za nami drzwi. Lekarz wskazuje na dwa krzesła,
więc na nie siadamy, a Lisa zajmuje miejsce na kolanach Harrego
-Więc
zacznijmy od początku. Nazywam się Ian Brown, zająłem się państwa córką zaraz
po przyjeździe. Mała przeszła tomografię komputerową w celu sprawdzenia głowy.
I rentgen, gdzie sprawdziliśmy czy to napewno złamanie. Córce nie jest nic
poważnego. Kilka otarć i złamana ręka. Obeszło się bez wstrząsu mózgu. Jednak
głowa, może trochę boleć. Przez najbliższe kilka dni. Może pojawić się też
gorączka, ale to absolutnie nic poważnego. Chciałbym przepisać państwu kilka
lekarstw. – mówi na co kiwam głową i czekam aż przepisze recepty, po czym mi je
podaje.
-Chciałbym
również przeprowadzić badanie kontrolne. Jeszcze raz tomografię i rentgen- mówi
i pyta nas o zgodę
-Oczywiście-
kiwam głową i spoglądam na dziewczynkę, która bawi się skrawkiem koszulki
Harrego
-W takim
razie, zapraszam- mówi i wstaje, więc my robimy to samo. Wychodzimy z gabinetu
i wszyscy podążamy za lekarzem.
-Dalej
państwo nie mogą wejść- mówi, kiedy znajdujemy się przed wejściem na salę.
-Jak to?-
pytam, a on tłumaczy, że nie możemy być obecni przy badaniach, więc Harry
oddaje małą. Panuje cisza, dopóki dziewczynka nie znika nam z oczu.
-Jak kurwa,
mogłaś!- Harry odwraca się w stronę ciotki, więc natychmiast go powstrzymuję
-Mówiłam.
Nie zrobiłam tego celowo. Tak ślicznie się bawiła- mówi cicho
-Jesteś
nieodpowiedzialna! Jak mogliśmy ci ją zostawić?! Jeszcze dzisiaj mała wraca z
nami. Więcej tutaj nie zostanie- wrzeszczy
-Harry-
wujek się odzywa, ale go też ucisza
-Nie
zostanie.- syczy
-Nie było
cię tak długo.. a teraz udajesz idealnego ojca?- ciocia mówi cicho, a w nim
zaczyna się gotować, wiem to.
-Harry-
mówię i staram się zwrócić całą jego uwagę na mnie, jednak on ani drgnie. Przysuwam
się do niego bliżej i obejmuję w talii. Nadal nic. Patrzy na nią i gdyby mógł,
wyjął by broń i strzelił bez zastanowienia. Jestem pewna
-Kotku-
mówię przytulając się do niego, a on w końcu kładzie dłonie na moich biodrach.
Mocno je ściska i w końcu spogląda na mnie.
-Spokojnie-
szepczę, głaszcząc jego policzek. Nigdy nie pomyślałabym, że dojdzie do takiej
sytuacji. Że będę musiała tak bardzo hamować Harrego przed tym, aby nie zrobił
nic mojej własnej ciotce. Nie pomyślałabym, że aż tak bardzo przywiązał się do
Lisy. Całuję kącik jego ust i kładę głowę na jego piersi. Uścisk na moich
biodrach staje się lżejszy, a jego jedna dłoń spoczywa teraz na moich plecach.
Badanie nie trwa długo. Myślę, że po jakiś 20 minutach drzwi się otwierają, a
po chwili wychodzi z nich lekarz, wraz z pielęgniarką, trzymającą małą za
rączkę. Kiedy Lisa ponownie nas widzi, uśmiecha się i puszcza jej dłoń, idąc do
nas.
-Myślę, że
na dziś to wszystko. Zapraszam za 2 tygodnie na kontrolę ręki, musimy sprawdzić
czy goi się prawidłowo. Nie jest to poważne złamanie, więc ręka pozostanie w
gipsie przez 4 tygodnie. Mała była naprawdę dzielna.- mów i kuca przy niej.
-Mam coś dla
ciebie- uśmiecha się i wyciąga coś z kieszeni
-Pamiętasz
co mówiłem, kiedy przyjechałaś?- pyta, a ona kiwa głową
-Proszę- uśmiecha
się i wręcza jej lizaka, oraz naklejkę z napisem „dzielny pacjent”
-Co się
mówi?- pytam ją, a ona mówi ciche „dziękuję” kiedy doktor się prostuje, Harry
wyciąga do niego dłoń
-Dziękujemy
za wszystko, doktorze- mówi do niego, po czym wymieniają się uściskiem dłoni
-Nie ma za
co. To moja praca. Do zobaczenia- uśmiecha się i odchodzi.
-Jedziemy do
domu Lisa- mówi i bierze ją na ręce
-Jej rzeczy
są u nas- odzywa się ciocia
-Ma ich
mnóstwo w domu.- odzywa się chłodno i podąża przed siebie, wychodząc przed
szpital
-Ashley- ciocia
łapie mnie za rękę, co skutkuje natychmiastowym zatrzymaniem się Harrego
-Kochanie
nie miało tak wyjść- mówi
-Wiem
ciociu- wzdycham i lekko ich przytulam.
-I tak
przyjechałabym po nią za 2 dni. – mówię spokojnie. Nie jestem na nią już zła.
Wiem, że jest jej przykro. Nie zrobiła tego przecież specjalnie.
-W porządku-
odzywa się wujek i jeszcze raz mnie przytula.
-Harry- mówi
do niego i wyciąga dłoń. Chłopak się z nim żegna, po czym otwiera samochód i
zapina pasy Lisie.
-Ashley-
zaczyna, więc uśmiecham się do wujków i zajmuję miejsce pasażera. Harry
natychmiast wsiada do środka i szybko rusza z miejsca. Przez chwilę prowadzi w
ciszy i widzę, że co jakiś czas, spogląda na siedzącą z tył Lisę. Uśmiecham się
sama do siebie. Teraz widzę, jak bardzo mu zależy. Jak bardzo się o nas boi.
Wyciągam rękę i kładę ją na ramieniu Harrego. Natychmiast spogląda na mnie, a
jego wyraz twarzy staje się nieco lżejszy. Wyciąga rękę, więc splatam nasze
palce i kładę głowę na oparciu.
-Wciąż
jesteś zły?- pytam
-Nie..
znaczy tak. Wściekły jak cholera. Ale nie mogę wyżywać się na was. To ona
działa mi na nerwy- wyjaśnia
-Skarbie
możesz mi coś obiecać?- pyta i spogląda na mnie z nadzieją
-Co takiego?
-Nigdy
więcej nie zostanie tam na kilka dni- mówi
-Harry…- zaczynam
-Nie
zostanie tam- mówi surowo i spogląda na drogę. Jest już naprawdę ciemno i
zaczyna się robić późno.
-Jedziemy do
domu?- Lisa pochyla się do przodu i pyta nas z uśmiechem
-Tak
skarbie- uśmiecham się
-Boli cię
coś?- pyta Harry
-Tylko
troskę- odpowiada i ponownie opiera się w foteliku. Harry kręci głową i
przenosi drugą dłoń na kierownicę, puszczając tym samym moją rękę i zostawiając
ją na swoim udzie. Uśmiecham się i jadę ją nieco wyżej, po czym zatrzymuję i
trzymam ją tam przez długi czas. Widzę zaskoczoną minę Harrego, jednak nawet
się nie uśmiecham. Po prostu wpatruję się w drogę przed siebie.
-Wiem co
próbujesz robić- odzywa się
-Słucham-
mówię i spoglądam na niego
-Chyba
jednak chcesz, żebym cię dzisiaj przeleciał- szepcze i spogląda w lusterko.
-Dobrze się
składa. Lisa zasnęła- mówi i szeroko się uśmiecha. Prycham i kręcę głową,
poprawiając się na swoim miejscu
-Przecież
nic nie robię- zachowuję powagę i
zabieram rękę, na co on zaczyna cicho się śmiać. Resztę drogi powrotnej
przebywamy w ciszy. Odpoczywam i naprawdę się rozluźniam, wpatrując się w boczną szybę samochodu.
Przymykam oczy i kładę głowę na oparciu do momentu, aż Harry nie szepcze
-Jesteśmy-
informuje mnie, więc na niego spoglądam. Uśmiecha się do mnie i otwiera drzwi,
po czym wyciąga Lisę z samochodu, uważając na jej rękę.
-Zimno-
wzdrygam się i wbiegam po schodach, po czym szybko otwieram drzwi i zamykam je
za Harrym. Zostawiam kurtkę w korytarzu, a chłopak od razu podąża na górę do
pokoju małej. Idę za nim i staję w progu. Uważnie obserwuję jak delikatnie się
z nią obchodzi. Kładzie ją na łóżku, poprawia jej włoski i ściąga buciki .
Głaszcze po policzku i wstaje, przynosząc koc z fotela, po czym przykrywa jej
małe ciałko. Uśmiecham się sama do siebie, bo nie mogę uwierzyć, że wszystko
tak bardzo się zmieniło. Jeszcze kilka miesięcy temu mogłam pomarzyć o takim
widoku. Teraz po prostu mogę to oglądać i nie wyobrażam sobie, lepszej chwili.
Harry spogląda na mnie, po czym gasi lampkę i podąża w stronę drzwi.
-Chodźmy-
szepcze i podostawia drzwi uchylone.
-Więc na
czym skończyłaś w samochodzie?- pyta z uśmiechem, a ja się odsuwam
-Co
takiego?- marszczę brwi, a on podchodzi jeszcze bliżej.
-O ile
pamiętam, twoja dłoń..- zaczyna i przykłada moją rękę do swojego uda
-Tak?-
droczę się z nim i zaczynam się śmiać
-Kusisz?
-Nie-
odpowiadam i przygryzam wargę, żeby się nie roześmiać na dobre
-Oj kusisz,
panno Mirand- kręci głową i delikatnie się nade mną pochyla
-Oj.. kusisz,
panie Styles- szepczę i robię krok, złączając nasze usta w pocałunku. Harry
natychmiast go pogłębia i staje się on coraz bardziej namiętny. Zaplatam dłonie
na jego karku, a on podnosi mnie do góry, więc od razu oplatam jego biodra
nogami. Chłopak podchodzi do ściany i przywiera do niej moimi plecami, nawet na
chwilkę się ode mnie nie odrywając. Kiedy w końcu to robi, szybko łapię oddech,
a on szeroko się do mnie uśmiecha.
-Lisa-
szepczę, wskazując na uchylone drzwi, więc Harry odchodzi od ściany, jednak wciąż nie wypuszcza mnie z objęć.
Otwiera naszą sypialnie i szybko zatrzaskuje za nami drzwi.
-Cii-
uciszam go, a on w końcu mnie puszcza. Przekręca kluczyk w zamku i ponownie na
mnie spogląda. Uśmiecham się i znowu przywieram do jego ust. Czuję, że uśmiecha
się przez pocałunek, kiedy szybko ściągam z niego płaszcz. Nie mógł go ściągnąć,
kiedy niósł Lisę. Zrzucam go na podłogę i zabieram się za guziki jego
śnieżnobiałej koszuli, która po chwili idzie w ślad płaszcza.
-Wolę tak-
szepczę i dotykam jego klatki piersiowej. Uśmiecham się, kiedy widzę pojawiającą
się gęsią skórkę, na jego ciele
-Masz zimnie
ręce- szepcze i ponownie zaczyna mnie całować. W końcu odrywamy się od drzwi, a
chłopak ciągnie mnie w stronę łóżka. Wzdycham, kiedy przerywa pocałunek, aby
pozbyć się mojej bluzki. Pośpiesznie zdejmujemy buty, a chłopak zaczyna
chichotać, kiedy potykam się o własne nogi. Zatrzymujemy się dopiero przy
krawędzi łóżka. Odwzajemniam, kolejny pocałunek, kiedy dłoń Harrego powoli
podąża w stronę zapięcia mojego stanika. Sprawnie go odpina i odrywa się od
moich ust, spoglądając w dół, kiedy delikatnie zsuwa go z moich ramion. Pochyla
się, a jego usta przylegają do mojej szyi, gdzie zaczyna składać mokre
pocałunki, na przemian z małymi ugryzieniami. Jęczę cicho, kiedy pozostawia
czerwony ślad i kładę się na łóżku podtrzymywana przez dłoń Harrego. Chłopak
natychmiast pochyla się nade mną i delikatnie ściska moje piersi, kiedy podąża
ustami wzdłuż mojej talii. Jęczę cicho i wplatam dłoń w jego włosy
-Harry- szepczę,
a on spogląda mi w oczy
-Cii..-tym
razem to on mnie ucisza, po czym dmucha w miejsce gdzie przed chwilką były jego
usta. Drżę, a on nagle się podnosi. Jego twarz znowu znajduje się równo z moją,
a jego wargi powracając do moich, kiedy zaczyna rozpinać moje spodnie. Unoszę
delikatnie biodra i pomagam mu je zsunąć. Harry idzie na łatwiznę i pozbywa się
ich razem z moimi majtkami
-Jesteś
śliczna- szepcze, znowu pochylając się nade mną. Przygryzam wargę, którą on
uwalnia, kiedy znowu przylega do mnie ustami. Wzdycham głęboko poprzez
pocałunek i uważnie skupiam się na jego dłoni, która powoli podąża wzdłuż
mojego ciała. Coraz niżej i niżej
-Spodnie-
szepczę, a on szeroko się uśmiecha, po czym pozwala mi je odpiąć. Podążam jego
śladem i ja również ściągam je również z jego bokserkami. Unosi brwi, a w jego
oczach widzę rozbawienie, jednak szybko ono znika, a w zamian pojawia się
pożądanie. Harry zjeżdża pocałunkami na moją szyję i pozostaje tam na dłuższą
chwilę, podczas gdy jego ręka gładzi moje udo, by po chwili przenieść ją nieco
wyżej. Wzdycham, kiedy zatacza kciukiem małe kółka i ponownie na mnie spogląda
-Jesteś
gotowa- mruczy cicho, a ja znowu przygryzam wargę, bo cholera.. to tak dobre
uczucie. Wzdycham głęboko, kiedy Harry ustawia się przed moim wejściem, po czym
delikatnie porusza biodrami, wchodząc we mnie. Moje plecy wyginają się w łuk, a
Harry ciężko wzdycha, kiedy podpiera się wolną ręką o poduszki, po prawej
stronie mojej głowy. Całuję go w szyję i delikatnie zasysam wrażliwą skórę, na
co wydaje cichy jęk. Po raz kolejny wplatam dłoń w jego włosy, a jego pchnięcia
stają się nieco szybsze. Moje biodra wychodzą mu naprzeciw, co równa się z
jeszcze silniejszym doznaniem. Delikatnie podążam paznokciami po plecach
Harrego i po raz kolejny, wyginam się w łuk, kiedy jego kolejne pchnięcia są
coraz szybsze i mocniejsze. Chowam twarz w jego szyję i zaczynam cicho szeptać
jego imię. Dość szybko zamienia się to w coraz głośniejsze jęki i nie
wytrzymuję dłużej, dochodząc po kolejnych pchnięciach. Harry wykonuje jeszcze
dwa, po czym on też dochodzi i delikatnie opada na moje ciało. Słyszę jego
szybki oddech tuż przy moim uchy i ja również staram się uspokoić. Opiera swoje
czoło o moje i szeroko się do mnie uśmiecha
-Kocham cię-
szepcze i delikatnie cmoka mnie w usta
-Ja ciebie
też- odpowiadam, a chłopak, w końcu ze mnie wychodzi i kładzie się obok.
Odwracam się w jego stronę i podpieram głowę na ręce, kiedy Harry naciąga na
nasze ciała kołdrę. Wpatruję się w niego, a on kolejny raz się do mnie
uśmiecha. Podnosi się i naśladuje moją pozycję
-Co?- pytam
-Było
cudownie- mówi i puszcza mi oczko
-Tak
uważasz?- unoszę brwi, a on się do mnie przysuwa. Otwieram szerzej oczy, kiedy
czuję coś twardego, na moim udzie
-Wciąż na
mnie działasz- szepcze i cmoka mnie w usta
-Musisz się
uspokoić- chichoczę
-Więc mnie
nie kuś- mamrocze
-Nic takiego
nie robię- uśmiecham się, a on kładzie się na plecach i głęboko wzdycha, więc
kładę się obok niego i odnajduję jego dłoń, splatając nasze palce.
-Wiesz coś
mi się przypomniało- odzywa się, po chwili ciszy
-Co
takiego?- pytam i przekręcam głowę w jego stronę
-Kiedy
byliśmy w szpitalu.. a ty mówiłaś kim jesteśmy.- marszczę brwi, a on dodaje
-Powiedziałaś,
że jestem twoim mężem- o cholera… spuszczam wzrok i chyba się rumienię. Nie
wiem co mam powiedzieć. Faktycznie tak powiedziałam.. nie wiem jak zareaguje,
na to teraz. Będzie zły
-Ashley,
rumienisz się- mówi z lekką nutką rozbawienia w głosie, więc natychmiast
podnoszę wzrok
-Nie jesteś
zły?- pytam, a brzmi to raczej jak stwierdzenie z wielkim zaskoczeniem
-Myślałaś,
że tak będzie?- marszczy brwi i ponownie odwraca się w moją stronę, podpierając
głowę na dłoni
-Nie jestem.
Nie uważam, że to coś złego- wyjaśnia, a ja kiwam głową i dotykam dłonią jego
ramienia, powolnie jeżdżąc po nim opuszkami palców
-Chciałabyś,
aby naprawdę tak było?- pyta po chwili. Marszczę brwi i spoglądam mu w oczy.
Uśmiecham się na samą myśl. Harry Styles moim mężem. To byłoby coś. Naprawdę
byłby mój, a ja jego. Znak, że chcemy być ze sobą do końca życia
-Ja..ja..
nie zastanawiałam się nad tym- jąkam się
-A ty?-
pytam
-Ślub? Nie.
Raczej nie. Nie chcę nic zmieniać. Ludzie po ślubie zaczynają się kłócić- mówi
spokojnie, a ja nie ukrywam rozczarowania.
-Kłócimy się
bez tego Harry- mamroczę
-Tak ale..
nie uważam, że ślub jest czymś koniecznym. To przereklamowane- mówi, a ja
zabieram dłoń z jego ramienia. Wzdycham i spuszczam wzrok. Przykro mi. Czy
gdybym bardziej się starała…. Gdyby bardziej mnie kochał… chciałby ślubu?
Zadaję sobie pytanie, a on delikatnie pociąga za mój podbródek, zmuszając żeby
na niego spojrzeć
-Jesteś
zła?- pyta
-Nie-
zaprzeczam
-Widzę, że
jest coś nie tak. Miałaś lepszy humor, jeszcze chwilę temu- mamroczę
-Nie. Jest
ok. Jestem tylko zaskoczona, twoim podejściem do tej sprawy. Fajnie byłoby
kiedyś przyznać, że nazywam się Ashley Styles i
że mam pełne prawo do tego, żeby móc nazwać cię moim mężem. To nic
takiego, ja tylko.. tak tylko mówię- tłumaczę mu, a moje ostatnie zdanie to
raczej szept
-Fajnie byłoby
cię nazwać moją żoną, ale po co nam to. To tylko etykieta. Ważne, że mamy
siebie nawzajem. I dopóki jest między nami okej, nic innego się nie liczy-
wzdycha, po czym delikatnie całuje moje usta, chcąc jakoś załagodzić sytuację.
Jakim cudem przez kilka godzin, przechodzimy przez tak wiele etapów? Strach o
córkę, wściekłość Harrego, czułość, seks aż w końcu rozmowa na temat śluby?
-Cieszę się,
że się opanowałeś – mówię do niego, kiedy się odsuwa. Nie chcę drążyć tego
tematu. Po prostu chcę, żeby znowu było wesoło
-Zrobiłem to,
bo mnie o to prosiłaś. Byłem wściekły i mało brakowało, a rozszarpałbym twoją
ciotkę- mówi, chociaż oboje wiemy, że by jej nie tknął.
-Ale w
jednym miała rację. Nie było mnie tak długo, a teraz udaję dobrego i
troskliwego ojca. To żałosne- prycha i teraz na mnie nie patrzy. Jego wzrok
tkwi gdzieś za mną
-Nie mogła
się bardziej mylić- szepczę, a on w końcu na mnie spogląda
-Może i cię
nie było. Może faktycznie, wtedy potrzebowałam twojego wsparcia jeszcze
bardziej. Kiedy Lisa była mała i w nocy tak strasznie płakała. Wiele razy
myślałam, że to ty mógłbyś chociaż raz do niej wstać. Dać mi pospać chodź
trochę dłużej, ale ciebie nie było. Jednak teraz, kiedy o tym myślę… Harry nie
wyobrażam sobie tego inaczej. Nie widzisz jak bardzo jesteś dla niej ważny? Nie
oddałaby cię za nic innego. Przyglądałam ci się dzisiaj. Kiedy wnosiłeś ją do
pokoju. Obchodzisz się z nią tak delikatnie…- mówię, a on lekko się uśmiecha
-Jesteś
troskliwy i dobry. Jesteś takim ojcem, jakiego ona sobie wymarzyła.- kończę i
widzę na jego twarzy ulgę
-Tak
myślisz?- pyta, na co kiwam głową
-Przykro mi,
że nie byłem w waszym życiu wcześniej. Tyle rzeczy mnie ominęło. Pierwsze
kroki, pierwsze słowo… pierwsze urodziny..- wymienia
-Pierwsze
kroki postawiła w parku. Posadziłam ją na kocu, a ona zauważyła siedzącą na
trawie biedronkę i za wszelką cenę, chciała ją złapać, więc stanęła na nogi.
Byłam w szoku.- przypominam sobie, a on kładzie się wygodnie i wciąga mnie na
swoje ciało. Układam się na nim i kładę głowę na jego klatce piersiowej
-Pierwsze słowo?
Co powiedziała?- pyta, zaciekawiony
-Misio-
mówię, a on zaczyna się śmiać
-Nie wierzę-
chichocze
-Tak właśnie
było- śmieję się razem z nim i spoglądam w jego zielone oczy
-Większość
dzieci najpierw mówi „mama” albo „tata” a ona powiedziała misio- wzruszam
ramionami. I zapada między nami cisza. Nagle do mojej głowy przychodzi myśl.
Staram się ją w sobie zdusić. Zapomnieć o tym niedorzecznym pomyśle, jednak
uśmiecham się na samą myśl, jak by to było. Harry to zauważa i unosi brwi
-Co?- pyta.
Nie jestem pewna czy powinnam mu o tym mówić. Unoszę się nieco i opieram dłońmi
o jego klatkę piersiową. Zastanawiam się jeszcze chwilkę, po czym zaczynam
-Moglibyśmy..
znaczy.. pomyślałam, że może..- jąkam się, a on marszczy brwi
-Jeśli byś
tylko chciał. Może drugie dziecko..- zaczynam, ale mi przerywa
-Co?!- unosi
głos, więc natychmiast z niego schodzę, siadając obok
-Co
powiedziałaś?- dopytuje się z niedowierzaniem i podnosi się do pozycji siedzącej
-Nic, ja
tylko pomyślałam… mówisz to wszystko, więc… mógłbyś to przeżyć.- jąkam się, a
on kręci głową
-Ashley do
cholery, ja… dopiero przywykłem do myśli, że jest Lisa… jak to sobie
wyobrażasz?- mówi, a ja w jego głosie dostrzegam nutkę zdenerwowania.. to nie był
dobry pomysł… zdecydowanie.
witam kochani z nową częścią..
od razu mówię jednak to co wy dokładnie wiecie że jestem beznadziejna z tymi scenami no ale cóż.. natchnęło mnie i tada!
no i wróciła kochana Lisa <3
dobra... chciałam przeprosić za opóźnienie ale niestety nie miałam czasu spokojnie napisać rozdziału więc robiłam to wczoraj o 2 w nocy haha
nie napisałam też że jest scena +18 bo...jakoś tak chciałam żeby było z zaskoczenia ;D
ok... podnosimy lekko poprzeczkę...
13 komentarzy=nowy rozdział
pozdrawiam
Mrs.Horan