niedziela, 28 września 2014

Strong cz.45

-I jeszcze jedno..- wyszeptał wiedząc, że jeszcze nie śpię
-Następnym razem zero gadania. Inaczej skończylibyśmy to wcześniej- słyszę w jego głosie nutkę rozbawienia, więc ja również się uśmiecham i lekko poprawiam, dając mu do zrozumienia, że słyszałam, po czym bez przeszkód zasypiam w jego ramionach…

---Harry…
Kiedy budzę się rano, Ashley wciąż śpi. Jej głowa, leży na moim ramieniu, a dłoń lekko ściska skrawek mojej koszulki…
Poprawiam się tak, żeby jej nie obudzić i przykrywam kołdrą jej ramię.
Składam delikatny pocałunek na czubku jej głowy i w końcu mam chwilę, żeby pomyśleć…
Jej ciotka, to…  cholera dlaczego taka jest? Nie, żeby mnie to obchodziło. Mam ją gdzieś. Mam gdzieś to, co sobie myśli i to, co ma do powiedzenia w sprawie naszego związku. Jest to jednak wkurzające i irytujące, kiedy ona z całych sił faworyzuje Paula.. Na szczęście już dzisiaj stąd wyjeżdżamy. Wracamy do domu, gdzie wszystko wróci do normalności. Kolejne akcje, praca w firmie i wypad na walkę Liama. Jednego jestem pewny.. nie prędko dam się namówić na kolejną wizytę tutaj. Chociaż z drugiej strony, wiem że sprawiło to radość Ashley. Pomijając kłótnie z ciotką i jej docinkami jest zadowolona, że tutaj jesteśmy.
Gładzę delikatnie jej ramię, po czym rozluźniam jej uścisk na mojej koszulce i podnoszę się, zsuwając ostrożnie jej głowę na poduszkę. Uśmiecham się, kiedy widzę jak się w nią wtula i mruczy coś pod nosem lekko go marszcząc. Pochylam się nad nią i całuję ją w policzek. Zakładam spodnie i zmieniam koszulkę, po czym wychodzę z pokoju. Muszę zadzwonić. Jak najciszej schodzę po schodach, zakładam kurtkę i wychodzę na zewnątrz, podchodząc do samochodu. Wyciągam z niego paczkę papierosów, po czym wyciągam jednego i podpalam opierając się o maskę samochodu. Jest dziś cholernie zimno, ale w sumie się nie dziwię.. jest już koniec listopada. Praktycznie wszystkie liście już pożółkły i opadły z drzew.. czekać tylko aż spadnie śnieg. Wzdycham lekko i wybieram numer Nialla.
-Tak?- odbiera już po trzech sygnałach
-Siema. To ja..- odzywam się
-Serio?? Stary, mam twój numer, widzę kto dzwoni- prycha
-Obudziłem cię?- pytam
-Tak… Obudziłeś nas, znaczy… Jest niedziela Harry.. w końcu mogę sobie pospać, a ty do mnie dzwonisz o 9:30- marudzi
-Nas?- pytam, wypuszczając dym z ust
-Co?
-Wyraźnie powiedziałeś „NAS” Jest ktoś z tobą?- pytam
-Harry pada ci na mózg… serio. Bierz jakieś tabletki.. zapisz się do lekarza, czy coś…- śmieje się, a jego głos wciąż jest ochrypły
-Wiem co słyszałem. Jest tam Diana.. mam rację?- unoszę brwi, kolejny raz zaciągając się papierosem
-Po co dzwonisz? Żeby mnie o to zapytać?- prycha
-Nie. Dzwonie bo wariuję.- odpowiadam
-No coś ty.. właśnie przed chwilą ci to powiedziałem- prycha
-Mówię serio. Wolę gadać z tobą, niż rozwalić ciotkę Ashley- śmieję się
-Jest aż tak źle?- pyta
-W kółko tylko Paul i Paul. Jak byś się czuł, gdyby ktoś porównywał cię do byłego Diany?- pytam, kończąc papierosa
-Nie jesteśmy razem- wytyka mi
-Obojętnie.- śmieję się i przydeptuję niedopałek
-Co w firmie? Byłeś tam wczoraj?- pytam
-Tak. Jest wszystko pod kontrolą. –wyjaśnia i chyba wstaje, bo słyszę jego kroki
-Louis dostał jakieś zlecenie- odzywa się ponownie, kiedy (chyba) zamyka drzwi
-Jakie? Coś ciekawego?
-Tak. Całkiem niezła oferta.- mówi zadowolony
-Byle nie w wieczór walki Liama- od razu uprzedzam
-Nie.. jest dzień po walce. Wieczorem- wyjaśnia
-Ok.. dowiem się więcej jak wrócę
-Właśnie. Kiedy wracacie? –pyta
-W domu powinienem być jakoś wieczorem. 19..może 20… a co?
-Tak pytam. Może podrzucę ci papiery, dotyczące akcji- informuje
-Ok. Dobra.. wracam do piekła- wzdycham, a Niall zaczyna się śmiać
-Nie chichraj się tak. Zobaczymy co będzie, kiedy pojedziesz na spotkanie z rodzicami Diany. Na razie- mówię szybko i rozłączam się słysząc jeszcze tylko
-Harry do kurwy….
Śmieję się i wchodzę do domu. Wszędzie jest cicho, najwidoczniej wszyscy śpią. Przeczesuję włosy ręką i ruszam do kuchni.
-Dzień dobry Harry- słyszę, kiedy tylko staję w progu.. więc jednak się myliłem, myśląc, że śpi
-Dzień dobry- spinam się lekko i dalej stoję w miejscu
-Co cię tutaj sprowadza? Gdzie Ashley?- pyta od razu mierząc mnie wzrokiem
-Ashley śpi… przyszedłem po szklankę soku dla niej. Zawsze go pije, kiedy wstanie- odpowiadam zbliżając się do blatu
-Wiem co pije. Znam ją lepiej od ciebie- prycha
-Nie wydaje mi się- odcinam się i otwieram lodówkę, wyciągając sok pomarańczowy i nalewając go do szklanki
-Czyżby?- kpi ze mnie
-Tak… wiem rzeczy, o których pani nie ma pojęcia.. i nie wiem czy powinna je pani poznać..- uśmiecham się do siebie, korzystając z okazji, że stoję odwrócony do niej plecami
-Jesteś okropny. Nie odpowiedni dla Ashley. Wiesz co ci powiem… możesz to jeszcze odwrócić..- zaczyna, a ja spoglądam na nią zaciekawiony. Nie wiem co ma na myśli
-Słucham?- pytam
-Jeszcze możesz to odkręcić. Możesz ją tutaj zostawić. Ty wracaj do swojego domu. I nigdy nie wracaj.- powiedziała wstając. Na co ja zacząłem się śmiać
-Ma pani poczucie humoru. Naprawdę… -śmieję się, by podejść do niej bliżej
-Chyba nie jest pani na tyle GŁUPIA, żeby myśleć ,że pani posłucham- mówię już śmiertelnie poważnie
-Uważaj na słowa Harry. Jesteś w moim domu- widziałem w jej oczach nutkę strachu, co mnie bardzo satysfakcjonuje.
-Harry..- słyszę za sobą męski głos, więc odwracam się, a przede mną staje wujek Ashley
-Zajmę się tym- Jason klepie mnie po ramieniu i kiwa głową. Najwidoczniej wszystko słyszał. Podchodzę do blatu po czym zabieram szklankę soku dla Ashley i kieruję się w stronę schodów…
---Ashley….
Czuję lekki dotyk na moim ramieniu, więc zaczynam się uśmiechać wiedząc ,że to Harry
-Pobudka śpiochu..- wyszeptał mi do ucha
-Która godzina?- zapytałam cicho
-10:05 –odpowiedział, zabierając pasemko moich włosów i chowając je za ucho
-Dlaczego nie leżysz obok?- zapytałam, przysuwając się do krawędzi łóżka gdzie siedział
-Wstałem pół godziny temu. Otwórz oczka- poprosił, po czym cmoknął mnie w usta
-Paliłeś?- zapytałam, spoglądając na niego
-Tak.. wyszedłem na zewnątrz i zadzwoniłem do Nialla- westchnął
-Coś się stało?- zapytałam, splatając jego dłoń z moją
-Nie.. pogadaliśmy chwilkę.. wydaje mi się, że była u niego Diana- informuje mnie
-To świetnie. Oznacza to, że są razem. Wiesz.. tak poważnie- podnoszę się lekko i siadam kładąc głowę na jego ramieniu
-On wciąż zaprzecza- śmieje się
-Może boi się do tego przyznać- wzruszam ramionami dodając
-Pachniesz papierosami
-Przepraszam- prycha, oplatając mnie ręką
-Lubię kiedy tak pachniesz- śmieję się
-Chyba powinienem zacząć palić regularnie- prycha
-Nie..zdecydowanie nie.- całuję go krótko
-Przyniosłem ci sok- mówi i podaje mi szklankę z napojem
-Dziękuję, jesteś kochany- biorę łyk i pytam
-Wszyscy już pewnie wstali, co?
-Jason i ciocia tak. Lisa wciąż śpi-informuje mnie
-Długo jak na nią- wzdycham
-Była wczoraj zmęczona i poszła późno spać. Nie dziwię jej się
-Czekaj, czekaj… mówiłeś, że ciocia już nie śpi..widziałeś się z nią?- pytam
-Ta..-
-Mówiła coś?- dopytuję się, odstawiając szklankę na szafkę nocną. Wiem, że coś powiedziała. Nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła.
-Nie- zaprzecza, a ja wiem, że kłamie
-Harry- zatrzymuję go gdy chce wstać
-Powiedz. Nie jestem głupia, ok.? 
-Naprawdę nic.. tylko tyle, że nie jestem dla ciebie odpowiedni..nic więcej.- wzrusza ramionami. Czuję, że coś ukrywa. Harry pochyla się nade mną i całuje mnie w usta. Tym razem długo i namiętnie.
-Wezmę prysznic.- odzywa się tuż przy moich ustach, na co kiwam głową i puszczam jego dłoń, czekając aż zniknie za drzwiami. Kiedy tylko wyszedł z pokoju, wstałam i znalazłam w torbie czyste ubrania. Wzięłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki dla gości. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, umyłam zęby i ubrałam czyste ciuchy. Wychodząc z łazienki, zauważyłam idącą po korytarzu Lisę
-Skarbie- zawołałam ją, a ta od razu się do mnie uśmiechnęła
-Ależ ty dzisiaj długo spałaś- zaśmiałam się przykucając obok niej
-Gdzie tatuś?- zapytała
-W łazience. Zaraz wyjdzie. Chcesz śniadanko?- zapytałam, a mała pokiwała głową na zgodę, więc wzięłam ją na ręce i skierowałam się w stronę schodów, po drodze zostawiając moją kosmetyczkę w sypialni
-Zrozum, że oni się kochają. Odpuść. Harry to dobry chłopak. Wiem bo z nim rozmawiałem, wiesz że potrafię rozpoznać ludzi pod tym względem- usłyszałam wujka, jednak natychmiast przerwał, kiedy mnie zobaczył
-O wstałyście już- uśmiechnął się
-Tak.. co się stało?- pytam
-Nic. Wszystko jest kochanie w porządku.- zapewniał mnie wujek
-Słyszałam- zaczynam, ale przerywa mi ciocia
-Chcecie coś na śniadanie?
-Tak-Lisa odpowiada za mnie, więc sadzam ją przy stole.. coś tu jest nie tak.. mam zamiar dokładnie wypytać o to Harrego..
-O jest i Harry- mówi uradowany wujek, kiedy chłopak wchodzi do kuchni
-Zrobię jajecznicę.-mówię
-Nie musisz. Zrobiłam naleśniki- ciocia odpowiada, więc siadam obok Lisy i Harrego
-Jedliście już?- pytam
-Nie. Czekaliśmy na was- odpowiedział wujek, a ciocia postawiła na stole talerze i naleśniki 
-Smacznego- uśmiechnęłam się, po czym zaczęliśmy jeść. Wciąż czułam, że jest dość napięta atmosfera. Wujek co jakiś czas spoglądał na ciocię badawczym wzrokiem, a Harry zajmował się swoim jedzeniem. Zdziwiło mnie to, że zjadł tak mało.. zazwyczaj je więcej.
-Możecie mi powiedzieć, co się dzieje?- odezwałam się w końcu, odsuwając od siebie talerz
-Nic- ponownie odzywa się wujek
-Widzę.. o co znowu chodzi. Co się stało, kiedy spałam?- pytam i oczekuję odpowiedzi, zanim odzywa się Harry
-Skarbie już ci mówiłem. Nic więcej się nie stało.
-Kłamiesz- nie odpuszczam
-Zaproponowałam Harremu, żeby Lisa została u nas tydzień dłużej- odzywa się ciotka
-Co?- pytam i albo mi się wydaje, albo wujek i Harry są tak samo zaskoczeni jak ja
-Moglibyście ją zostawić. Mała ma tutaj kilka ubranek. Stęskniliśmy się za nią z wujkiem. Wcześniej opiekowałam się nią codziennie..- zaczyna, a Harry marszczy brwi
-Mówisz serio?- dopytuję się
-Tak- wtrąca się wujek
-Um.. musimy się trochę zastanowić- jestem w szoku… trochę mi głupio, że tak na nich naskoczyłam. Mieli dobre zamiary, a ja wymyślałam niewiadomo co…
-Sprawiłabyś nam tym przyjemność-ciocia dodaje
-Mogę pobawić się jeszcze z Iskrą?- Lisa zapytała
-Najpierw się ubierzemy- wzięłam ją na ręce i ruszyłam do swojego pokoju. Przebrałam ją w wygodne ciuszki, a włoski związałam w warkoczyka.
- Chcesz się zgodzić?- nagle, do pokoju wparował Harry
-Co?- odstawiłam małą na podłogę i odwróciłam się w jego stronę
-Słyszałaś
-Nie wiem.. w sumie mogłabym po nią przyjechać w następny weekend
-Nie uważam, żeby ponowny przyjazd tutaj był dobrym pomysłem- zaprzecza
-Ty nie musisz.. ja odebrałabym ją i wróciła tego samego dnia- uspokajam go
-Nie.- odpowiada krótko, siadając na łóżku
-Tatku cemu jesteś zły?- Lisa podchodzi do niego i przytula się do jego ręki
-Nie jestem- obejmuje ją, jednak wyraz jego twarzy się nie zmienia
-Jeśli nie chcesz, nie zostanie tutaj- stwierdzam
-Ale i tak nie mamy z kim jej zostawić, kiedy pójdziemy na walkę u Liama- przypominam mu
-Lisa.. chciałabyś zostać z wujkiem, ciocią i Iskrą tutaj?- zapytałam, kucając przez nimi
-Na zawse?- zapytała
-Nie.. oczywiście, że nie. Tylko na jeden tydzień.- uśmiecham się do niej
-I będę mogła cały cas bawić się z Iskrą? I będę piec z ciocią ciasteczka i oglądać bajki z wujkiem??- zapytała
-Tak. Myślę, że tak- śmieję się
-Taak- natychmiast puszcza Harrego i zaczyna skakać z radości
-Nie.Ma.Kurwa.Mowy- Harry syczy ,a ja upominam go, żeby nie przeklinał
-Daj spokój. Dlaczego nie.. ciocia umie się nią zajmować.- mówię cicho. Powoli zaczyna brakować mi argumentów. Nie wiem, dlaczego nie chce, żeby tu została
-Tato plosę… polse plose..- zaczęła, trzymając go za rękę
-Będę grzeczna obiecuje- Harry spogląda na nią, a potem na mnie i odpowiada zrezygnowanym tonem
-Dobrze.- odpowiada, a mała krzyczy „Hura” Obydwoje schodzimy na dół i informujemy ciocię, że się zgadzamy, na co ta uśmiecha się ciepło i opowiada Lisie co będą robić przez cały tydzień
-Zostajecie na obiad?- pyta, kiedy dziewczynka wychodzi do salonu, żeby pobawić się z psem
-Nie- odpowiada krótko Harry, a ta mierzy go wzrokiem
-Będziemy się już zbierać. Harry ma sporo zajęć- usprawiedliwiam nas
-Oczywiście..- wzdycha.

-Dziękuję, że się zgodziłeś- przytulam go, kiedy kończę pakować nasz mały bagaż
-Wciąż nie uważam, że to dobra decyzja- prycha
-Daj spokój. Cioci zależy na małej- tłumaczę
-Ta.. powiedzmy- szepcze, po czym całuje mnie w czubek głowy i odsuwa się, zabierając moją torbę i zanosząc ją do samochodu
---Harry…
Cholera.. dlaczego ja się na to zgodziłem? Jestem na tyle głupi, żeby pozwalać decydować dziecku??
Trzasnąłem drzwiami zostawiając torbę na tylnym siedzeniu samochodu i wróciłem do środka gdzie Ashley, żegnała się już z wujkiem
-Przyjedziesz za tydzień, tak?- upewnił się, puszczając ją
-Oczywiście. Przyjadę po Lisę- informuje go
-A ty Harry?- Jason zwraca się do mnie
-Nie wiem- wzruszam ramionami
-Lisa!- Ashley woła dziewczynkę, a ta przybiega po krótkiej chwili
-Jedziemy już z tatusiem- informuje ją kucając 
-Dobze- uśmiecha się przytulając ją krótko, po czym przychodzi do mnie. Biorę ją na ręce, a ona całuje mnie w policzek
-Pamiętasz co mi obiecałaś?- pytam
-Tak. Będę grzeczna- uśmiecha się i już po chwili chce, żeby ją puścić. Odstawiam ją na podłogę i spoglądam jak odbiega do salonu krzycząc „Pa pa”
-Do zobaczenia- Ash jeszcze raz żegna się z ciocią, a ja ściskam dłoń wujka, po czym wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną.
-Dlaczego nie chciałeś się zgodzić?- pyta, po krótkiej ciszy
-Miejsce Lisy jest przy nas.- wzdycham nawet na nią nie spoglądając
-Ciocia i wujek to nasza rodzina. Pomagali mi. Traktują ją jak wnuczkę.- odpowiada
-Nie zmienia to jednak faktu, o którym wspomniałem- trzymam się przy swoim.
Ashley nie może dowiedzieć się o mojej porannej rozmowie z jej ciotką. Wymyśliła tą historyjkę o pozostawieniu u nich Lisy, żeby odwrócić uwagę dziewczyny. Nie chciałem się zgodzić, bo kiedy przyjedzie tutaj za tydzień, mam podstawy do obaw o to, że nie wróci.. że namówi ją na pozostanie tam..
---Ashley..
Ugh… i co ja mam zrobić. Harry wciąż jest wściekły. Odkąd wyjechaliśmy z posesji wujka, nawet na mnie nie spojrzał.
-Harry- westchnęłam, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach. Zareagował dopiero, kiedy położyłam dłoń na jego ręce
-Co jest?- zapytałam, kiedy na mnie spojrzał
-Nic. Już ci mówiłem.- wzdycha
-Wiesz dlaczego się zgodziłam?- pytam
-Po pierwsze dlatego, że Lisa zasługuje na drobną odmianę. Ciągle przebywa z nami. Tam ma większą swobodę- odpowiadam od razu
-Uważasz, że u nas nie ma wystarczającej swobody?- prycha, ruszając kiedy pojawiło się zielone
-Po drugie- ignoruje jego pytanie i mówię dalej- uważam, że wspólny tydzień dla nas to też fajna odmiana.- kończę, a Harry zerka raz na mnie, a raz na drogę
-Co masz na myśli? Chciałaś mieć ten tydzień dla nas?- pyta, a na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu
-Nie wiem.. ale uważam, że lepiej zostawić Lisę z moją ciocią niż z obcą babą, kiedy my będziemy na tej walce. –wzruszam ramionami
-Nie o to pytałem- upomina
-Ugh.. ta..może i chciałam tego tygodnia dla nas..chociaż już mi ciężko bez Lisy.. nigdy nie rozstawałyśmy się dłużej, niż na kilka godzin- wzruszam ramionami
-Co chcesz robić przez ten tydzień?- pyta
-Em… nie mam zielonego pojęcia.-wzdycham
-Możemy dokończyć to co zaczęliśmy u ciotki- śmieje się, a ja spoglądam na niego, od razu spotykając się z jego rozbawionym spojrzeniem
-Głupek!- krzyczę i lekko uderzam go w ramie
-Ała..no co?- pyta, wciąż nie przestając się śmiać
-A ty wciąż o jednym Harry.. –mówię udając zszokowaną
-Przyznaj.. też o tym myślałaś- unosi brwi i ponownie przenosi wzrok z drogi na mnie
-Nie, nie myślałam. A teraz tyle nie gadaj i skup się na drodze.- rozsiadłam się wygodnie, a Harry pokręcił głową z tym szerokim uśmiechem i ponownie spojrzał na drogę.

-Masz jakieś plany na dzisiaj?- zapytałam, kiedy wysiadłam z samochodu w naszym garażu
-Nie wiem.. Niall mówił, że wpadnie- Harry wzrusza ramionami, a ja idę po naszą torbę
-Daj to- zabiera ją ode mnie i razem zmierzamy na górę do domu
-Jestem padnięta..-westchnęłam, opadając bezsilne na kanapę w salonie
-Dlaczego?- pyta, odstawiając torbę na podłogę i siadając wygodnie obok mnie
-Byłam zmęczona docinkami cioci… no i ta droga powrotna..- wyjaśniłam, kładąc głowę na miękką poduszkę za mną
-Ta.. pamiętasz jak wkurzyła ją twoja malinka?- zapytał patrząc na mnie
---Harry…
-Jasne, że pamiętam.. nie mogłeś ugryźć się w język, prawda? Doprowadziłeś ją do szału.- zaśmiała się
-Dobrze, że nie dowiedziała się co robiliśmy w twoim pokoju.. –przypomniałem jej, na co lekko się rumieni
-Albo dostałaby szału albo zawału.. jedno z dwóch..- mówi lekko rozbawiona
-Co innego gdyby to był Paul..- westchnąłem, a wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił..
-Harry, przecież..-
-Wiem..to tylko twój przyjaciel- przerywam jej.
-Kocham cię- uśmiecha się i całuje mnie w policzek
-Ja ciebie też- zapewniam ją i układam się nieco inaczej, by móc pocałować ją właściwie. Szybko pochylam się nad nią i składam na jej ustach długi i delikatny pocałunek.
-Zjemy jakąś kolację?- pyta, tuż przy moich ustach, a jej oczy wciąż są zamknięte
-Całuję cię, a ty myślisz o jedzeniu?- udaję lekko oburzonego, na co dziewczyna ponownie złącza nasze usta w pocałunku, prawie identycznym niż poprzedni, jednak trochę bardziej intensywny.. nachalny
-Jestem głodna- śmieje się, w moje usta i otwiera oczy
-Myślę, że możesz iść wziąć kąpiel. A ja zamówię pizzę- proponuję
-Naprawdę? Dziękuję jesteś cudny- całuje mnie w policzek, po czym wstaje i zmierza w stronę schodów. Wzdycham, obserwując jak wbiega na górę i wyjmuję telefon z kieszeni, wybierając numer najlepszej pizzerii..


-Skarbie!- krzyczę, stojąc przy schodach z pizzą w ręce.. chłopak przywiózł ją po 30 minutach od zamówienia
-Już idę!- słyszę jej głos i już po chwili szybkie kroki. Gwiżdżę, kiedy widzę ją na schodach
-Co?- pyta zdziwiona
-Ślicznie wyglądasz- uśmiecham się, podając jej pudełko z jedzeniem. Tak jak myślałem, Ash wzięła je i zaczęła zmierzać w stronę kanapy. Uśmiechnąłem się widząc, że mój plan się powiódł i teraz idzie przede mną, tylko w mojej koszulce, która teraz jest lekko podwinięta i ukazuje jej idealny tyłek
-Dzięki za pokaz- uśmiecham się, a usta dziewczyny układają się w „o” kiedy zdaje sobie sprawę o czym mówię
-Zboczeniec- wytyka język, otwierając pudełko. Siadam obok niej i bierzemy po kawałku
-Która jest właściwie godzina?
-Prawie 20- informuję ją, biorąc kolejny kęs mojej ulubionej pizzy. Dziewczyna układa się wygodnie, a głowę kładzie na moich kolanach. Rozsiadam się wygodnie i okrywam jej nagie nogi kocem.
-Co robisz jutro?- spogląda w górę na mnie
-Jadę do firmy, wrócę gdzieś o..17. no i  o 18:30 wyjeżdżamy na walkę Liama.
-Co mam ubrać?- pyta zajadając się pizzą
-Nie wiem
-No ej.. co ubiera się na takie walki? Nigdy nie byłam na czymś takim.. –jęczy
-Ubierz to co uznasz za stosowne. We wszystkim ci ładnie. Pamiętaj, że później idziemy do baru, świętować więc..
-Może mogłabym umówić się z Dianą.. przecież ona też idzie.. pewnie ma ten sam dylemat co ja- wzdycha
-Nie wiem. Spytaj Nialla- śmieję się
-To poważna sprawa- udaje urażoną i wbija mi swój palec w brzuch
-To tylko walka i impreza.. nie musisz się tym wszystkim tak przejmować- mówię, po czym schylam się i całuję ją w nos
-Nie tylko.. będą tam ludzie, których nie znam.. twoi znajomi.. chcę dobrze wypaść- szepcze, spoglądając mi w oczy
-Najwyżej, ktoś będzie miał problem.. jego sprawa- uśmiecham się pocieszająco i składam na jej ustach pocałunek…
Trwałby on o wiele dłużej, gdyby nie dzwonek do drzwi
-Co do cholery?- jęczę, nie ruszając się z miejsca
-Ktoś miał przyjść.Niall…- przypomina mi i podnosi się, żeby usiąść
-Udawajmy, że nas nie ma- uśmiecham się i kładę ją ponownie na moje kolana
-Pali się światło wariacie. Obawiam się, że nikt nie jest na tyle głupi, żeby w to uwierzyć, zwłaszcza Niall- śmieje się i krótko całuje mnie w usta. Ponownie słyszymy dzwonek, a potem pukanie
-Stary jeśli myślisz, że myślę, że cię tam nie ma to źle myślisz- śmieje się zza drzwi, a ja upewniam się, że to Niall
----Ashley…
-Kurwa…- słyszę westchnięcie Harrego i ponownie siadam, żeby mógł wstać i otworzyć drzwi. Kiedy on znika w korytarzu, ja poprawiam się na kanapie i przesuwam w róg, przykrywając się szczelnie kocem. Mam przecież na sobie tylko jego koszulkę i oczywiście bieliznę. Nie mam zamiaru, paradować tak przed Niallem….





hej :D no i jak? może być?? nie wiem, bo szczerze mówiąc teraz nic się nie dzieje... 
mam nadzieję że mimo wszystko rozdział wam się spodobał... 
chciałabym żebyście zostawili komentarz.. bo wiecie że jest do dla mnie ważne.. 
(dacie radę na 10 komentarzy?? co???) byłoby fajnie.. 
no nic.. to chyba na tyle :D czekam na wasze opinie :) no i do następnej 
SKOMENTUJ!
Mrs.Horan 

9 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :) Denerwuje mnie ciocia i boję się, że coś wymyśli jak będą odbierać Lise .Fajnie było by gdybyś kiedyś jeszcze napisała rozdział z perspektywy Niall'a i Diany :)Czekam juz na następny -Wiktoria - @primasek1

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Tak długo czekałam. To była jakby wieczność. najlepsze odpowiadanie na świecie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    @KIDemiLovato

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny z reszta jak zawsze;)
    @blanka1499

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie, jestem ciekawa jak bedzie wygladala walka ;) nie przepadam za ciotka, czy nie powinno byc wazne ze ash jest szczesliwa?

    OdpowiedzUsuń
  5. ueafhwuifmn Walka! Ahh ta ciotka! Kiedy ona zrozumie, że się kochają? :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuuuudo! Bylam zawiedziona ze nie dokonczyli... xd w sumie to ciesze sie ze maja ten tydzien tylko dla siebie. :D Juz nie moge sie doczekac. Czekam na nn c:
    Oliwka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przejmuj sie tym ze jest malo kom ale to twoja wina bo twoje opowiadania sa tak genialne ze jak ktos je przeczyta to spada z wrazenia i nie ma sily sie podniesc <3 uwielbiam nialla i diane <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super <333 ~Alissa

    OdpowiedzUsuń