Patrzę jak
biegnie. Patrzę jak ode mnie ucieka i po raz pierwszy, czuję pustkę. Po raz
pierwszy tego wieczoru, czuję chłód tej nocy. Po raz kolejny, czuję zawód,
obrzydzenie. Nie do niej. Do samego siebie…
***
~~Diana~~
Przez
kolejne kilka minut biegnę przed siebie, nie oglądając się za siebie. Nie chcę
go widzieć. Nie chcę z nim rozmawiać. Jedyne co teraz czuję, to kujący ból w
klatce piersiowej. Zatrzymuję się tuż przy wejściu do swojego mieszkania. Opieram
dłonie na kolanach i staram się uspokoić choć trochę. Łzy wciąż spływają po
moich policzkach, co chwilę znacząc na nic nowe ślady. Od ciągłego biegu jest
mi gorąco, przy każdym wdechu zaczynam kaszleć i mam wrażenie, że moja głowa
pulsuje, ale czuję się lepiej. Myślę, że bieg pozwolił mi trochę wytrzeźwieć.
Uspokajam się, po czym wchodzę na klatkę schodową, a potem znajduję klucz do
mieszkania i wchodzę do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Kiedy tylko ściągam
płaszcz, od razu zauważam kilka rzeczy Nialla. Parę conversów, bluzę albo jego
ulubiony kubek, stojący na blacie w kuchni. Zawsze powtarzałam mu, żeby wkładał
go do zlewu, kiedy skończy pić kawę, a on zawsze upierał się, że zmywarka jest
o wiele bardziej praktyczna. Oparłam się o filar w kuchni i zjechałam po nim na
podłogę, zaczynając się śmiać. Chodź na ustach gościł gorzki uśmiech z oczu
wciąż leciały łzy. Nie ma go. Już nigdy nie będzie. Odgarnęłam swoje włosy z
twarzy i przeszłam na kolanach do salonu. Chce mi się spać. Jest już prawie
rano, a ja muszę rano wstać do pracy. Ostatkami sił wyciągam swój telefon i
ustawiam w nim budzić. Muszę wypocząć, wytrzeźwieć, a przede wszystkim
zapomnieć o tym, co było. Bo to już nigdy nie wróci. Położyłam telefon na
stoliku, po czym wtuliłam się w poduszkę, zasypiając prawie od razu.
~~Niall~~
Kiedy
Diana znika z mojego pola widzenia, przeczesuję włosy dłonią i podchodzę do
bramy, przechodząc na teren własnej posiadłości. Zataczam się do drzwi i
wzdycham, kiedy, do cholery nie mogę znaleźć kluczy. Kiedy w końcu wyczuwam je
w kieszeni kurtki, natychmiast je wyciągam i wchodzę do domu. Czuję się
żałośnie. Mam ochotę ryczeć. Tak.. ryczeć. Wzdycham głęboko, po czym opieram się o
ścianę, żeby jakoś ściągnąć buty, zrzucam kurtkę i zostawiam ją na podłodze. Podążam
do salonu i zostawiam telefon na kanapie, od razu podchodząc do schodów.
Wejście na piętro w tej chwili, równa się ze wspinaczką na najwyższy szczyt,
jednak gratuluje sobie, kiedy znajduję się w sypialni. Odpinam spodnie i staram
się przeciągnąć nogawki przez stopy, jednak kiedy o mało nie ląduję na podłodze,
rezygnuję i po prostu siadam na łóżku. Zrzucam zbędny materiał, po czym
przykrywam się kocem i zasypiam.
~~Diana~~
Siedzę w
łazience, kiedy dzwoni mój budzik. Wyłączam go i wstaję z podłogi, uprzednio
spłukując wszystko. Przez cały czas spałam, może godzinę. Resztę spędziłam w
łazience, na podłodze z głową w…
Dobra nie ważne.
Kiedy
podchodzę do lusterka, jestem przerażona swoim wyglądem. Makijaż rozmazany od
wczoraj, podkrążone oczy, rozczochrane włosy, blada cera i z pewnością
śmierdzący oddech. Wzdycham, po czym szybko zmywam z siebie cały makijaż i myję
zęby, zanim wchodzę do wanny. Muszę jak najszybciej stanąć na nogi i musi mi w
tym pomóc ciepła kąpiel. Rozkładam się wygodnie i wzdycham, mając nadzieję, że
to już koniec wymiotowania na dzisiaj. Przysięgam, że jeśli zrobię to jeszcze
raz, pozbędę się wszystkiego co mam w żołądku. Jestem ciekawa jak ma się Niall.
Pewnie teraz śpi zalany w trupa, całkowicie ubrany, z lekko rozchylonymi
ustami. Pozbywam się jego obrazu, kiedy przypominam sobie o wczorajszym wieczorze.
Niall jest ostatnią osobą, o jakiej powinnam teraz myśleć. Niall to przeszłość.
Wróciliśmy do teraźniejszości, gdzie jest on dla mnie tylko szefem.
Ta.. chciałabym.
Wzdycham,
po czym spoglądam na zegarek. Myślę, że już najwyższy czas wyjść z wanny i
doprowadzić się do porządku, aby normalnie wyglądać w pracy. Wychodzę i od razu
owijam się ręcznikiem, po czym suszę włosy i nakładam większą warstwę makijażu
niż zwykle, żeby zakryć mój prawdziwy wygląd. Podkrążone oczy, to nie zbyt
dobry pomysł. Przechodzę do sypialni, po czym znajduję czarne rurki, ciemną bluzkę
i marynarkę. Nie mam ochoty się stroić. Tym bardziej, że czuję się dzisiaj
okropnie. I nie mam na myśli tylko kaca. Wcale się nie zdziwię, jeśli wczoraj
się przeziębiłam. Kiedy jestem już w pełni ubrana, wracam do kuchni i
postanawiam zjeść chociaż płatki z mlekiem. Mam nadzieję, że na nogi postawi
mnie mocna kawa, więc robię sobie taką, jaką pił… Niall. wzdrygam się na jej
nieprzyjemny smak, ale popijam ją powoli, po czym wychodzę z domu o 9:30.
Upewniając się uprzednio, że zabrałam klucze Nialla. Muszę mu je dzisiaj
zwrócić.
~~Niall~~
Zimny
prysznic i kawa decydowanie pomogły mi stanąć na nogi, po wczorajszej imprezie.
Chodź wciąż mógłbym wypić morze wody mineralnej i zwymiotować kolejne 20 razy,
czuję się nieco lepiej. Wyglądam dzisiaj jak cień człowieka. Nie mam zamiaru..
znaczy nie miałem zamiaru jechać do firmy, ale wiem, że będzie tam Diana. Wiem,
że musimy sobie wszystko wyjaśnić. Wszystko musi wrócić do normy. Ona musi
wrócić do mnie. Zakładam kurtkę, po czym spoglądam w lustro i poprawiam włosy,
zanim wychodzę z domu. Wsiadam w samochód i ruszam w stronę najbliższej
kwiaciarni. Jestem pewny, że jeśli zatrzymałaby mnie policja, wciąż w moim
oddechu, wykryto by alkohol. Ale mam to gdzieś. Jedyne co mnie teraz obchodzi,
to wypowiedziane wczoraj przez Dianę słowa. Zatrzymuję się przy krawężniku, po
czym podbiegam do kwiaciarni z pięknymi czerwonymi różami.
-Dzień
dobry młodzieńcze- uśmiecha się do mnie starsza kobieta
-Dzień
dobry. Poproszę 10- mówię i kiwam głowa w stronę kwiatów
-Oczywiście.
Widzę, że komuś bardzo zależy na względach dziewczyny.- uśmiecha się, szykując
bukiet. Pomijam to co mówi i cierpliwie czekam. Naprawdę nie mam ochoty na
pogaduszki.
-Ile
płacę? –pytam, zabierając bukiet, kładę
banknot i dziękuję, po czym wychodzę i wsiadam do samochodu, od razu jadąc do
firmy.
~~Diana~~
Tak jak
myślałam. Nikt w pracy nie spodziewał się mnie dzisiaj. Kiedy wychodzę z windy,
ani Harrego, ani Nialla tutaj nie ma. I wątpię, żeby w ogóle się dzisiaj
pojawili. Ściągam płaszcz i od razu wędruję do pokoju Nialla. Podchodzę do jego
biurka i kładę klucze na środku blatu. Rozglądam się po pomieszczeniu i wracam
do recepcji. Siadam za swoim biurkiem i wyciągam papiery. Tak naprawdę nie mam
wiele do roboty. Ale zabiorę się za kolejne dokumenty. Robię sobie kolejną
mocną kawę, po czym zaczynam pracować. Zapominam o wszystkim, zajmując się
pracą. Jestem zdziwiona, kiedy drzwi windy się rozsuwają, a dźwięk oznaczający
jej przyjazd zagłusza ciszę. Spoglądam w jej stronę i od razu zauważam Nialla.
Nie spuszczam z niego wzroku, dopóki nie znajduje się tuż przy blacie.
-Dzień
dobry- mówię, po czym odchrząkuję i spuszczam głowę, przenosząc wzrok na
papiery
-Mam coś
dla ciebie- mówi i kładzie kwiaty na dokumenty, przede mną
-Oh…-
spoglądam na niego, a on lekko się uśmiecha
-Przyda
się coś żywego w recepcji- mówię, po czym zabieram bukiet, a on natychmiast
poważnieje. Wstaję i staję na palcach, żeby ściągnąć wazon ze szczytu regału.
Odsuwam się, kiedy Niall ściąga go bez problemu i podaje mi
-Nie. To
jest dla ciebie. Za wczoraj, na przeprosiny- wyjaśnia, a ja nalewam wodę do
naczynia i wkładam do niego bukiet, odstawiając go na blat
-Jasne-
mówię, po czym zajmuję miejsce na fotelu
-Diana,
przestań- mówi poirytowany, a we mnie rośnie gniew
-Mam dużo
pracy.-
-Masz
dzisiaj wolne. Jesteś zmęczona- zauważa
-Nic się
nie dzieje. –mówię, po czym dodaję unosząc brwi- Szefie
-Diana do
cholery!- syczy, po czym rozgląda się, czy nikt nas nie słyszy. Oh… Horan
wszyscy tutaj wiedzą, co między nami było. Nie wszystko dało się ukryć
-Chyba
wczoraj wyraziłam się jasno. Teraz daj mi święty spokój, pozwól pracować i
zapomnieć o wszystkim!- krzyczę, po czym odwracam się od niego
-Posłuchaj,
wiem że nie tego się wczoraj spodziewałaś, ok.? Wiem do jasnej cholery! Ja też
nie. Samo wyszło! Jeśli myślisz, że tak po prostu mnie zbędziesz, to się mylisz
Diana. Nie odpuszczę!- krzyczy, po czym słyszę jego kroki i trzaśnięcie drzwi
do jego gabinetu. Zamykam oczy i staram się uspokoić. Sama siebie nie rozumiem…
dlaczego w to wszystko się wpakowałam. Po jaką cholerę, był mi potrzebny romans
z szefem. Dlaczego to mnie, upatrzył na swoją ofiarę?
-Diana-
słyszę ponownie jego głos i kolejne trzaśniecie drzwiami.
-Co to
jest?- pyta, kładąc przedmiot na biurku przede mną
-Klucze.
Nie widzisz?- drwię, po czym odsuwam je w jego stronę i wstaję
-Stój.-
chwycił mnie za nadgarstek, po czym schował klucz w mojej dłoni
-Nie chcę
go.- mówi
-Ja też
nie… więc.. możesz go wyrzucić. Cokolwiek- wzdycham, spoglądając na niego
-Weź to.-przysuwa
się i kładzie dłoń na moim policzku, opierając czoło o moje
-Byłeś na
tyle pijany, że nie pamiętasz co powiedziałam? – szepczę
-Nie.
Byłem na tyle głupi, że nie powiedziałem tego co powinienem- wzdycha i spogląda
mi w oczy
-Więc
dlaczego nie dasz mi spokoju? Ja już nie chcę. Nie chcę tego z tobą. –mówię,
czując jeszcze większy ból…
-Dlaczego?-
pyta, łamiącym się głosem.
-Jesteś
TYLKO moim szefem. Nie możesz być nikim więcej- szepczę, nie mogąc zdobyć się
na normalny głos. Dotykam jego policzka, po czym odsuwam się, uprzednio
wkładając kluczyk do jego spodni.
-Pozwól mi
pracować Niall- proszę, a on wzdycha, odsuwając się jeszcze dalej, odwraca się
i prawie wbiega do swojego gabinetu. Znowu to robię. Nie mogę poradzić nic na
to, że łzy są silniejsze od wszystkiego. Spływają po moich policzkach, a ja nie
mogę ich powstrzymać.
~~Ashley~~
-Harry-
mówię, nawet nie otwierając oczu
-Hmm..- czuję
ruch tuż obok, więc uchylam oczy. Harry leży na brzuchu, twarzą do mnie i wciąż
ucina sobie drzemkę
-Pić mi
się chce- wzdycham, a on prycha
-Idź-
proszę
-Nie ma
mowy. Chcę spać i pić wodę. Nic więcej skarbie.-wzdycha, kładąc dłoń na moim
brzuchu
-No i COŚ
jeszcze chcę robić- chichocze, po czym uchyla oczy i puszcza mi oczko
-Nie ma
nawet mowy.- wzdycham, po czym kładę głowę, na jego ramieniu
-Wczoraj
chciałaś mnie przelecieć- śmieje się
-Słucham?-
pytam, spoglądając na niego, co powoduje, że niemal stykamy się nosami
-Proponowałaś
seks. Rozbierałaś mnie. No… aż w końcu obraziłaś się, kiedy odmówiłem- wyjaśnia,
a ja się rumienię
-Nie
-Tak-mówi
i zaczynamy się śmiać
-Aww…
wczoraj było naprawdę fajnie- przypominam sobie, a on się uśmiecha
-Ale
naprawdę chcę pić. I muszę wziąć tabletkę- szepcze
-Ja też-
mówi cicho
-Czemu
szepczemy? –pytam, a on wzdycha
-Przynieś
coś do picia- proszę ponownie
-Ash… Nie
ma nawet mowy- mówi poważnie, ale wiem, że chce się uśmiechnąć
-Jak
myślisz..- zaczynam i przewracam się ponownie w jego stronę, aby ułożyć się
wygodniej
-Co będzie
z Niallem i Dianą?- pytam, przypominając sobie wczorajszy wieczór
-Nie mam
pojęcia. – wzrusza ramionami
-Zerwie z
nim- informuje go
-Skąd
wiesz?- unosi brwi
-Ja też
bym tak zrobiła. Nie powiedział prawdy wszystkim. Wiesz jak się czuła? Wiesz
jak się czuła, kiedy ją olewał? To musiało być straszne uczucie.- jestem
naprawdę przejęta tym wszystkim. Strasznie szkoda mi Diany. Ich związek wydawał
się być w porządku, do momentu aż Niall nie stchórzył
-Może da
mu szansę- Harry podpiera głowę na ręce i spogląda na mnie
-Zranił
ją. Widziałam to.- mówię, a Harry milczy.
-Skończyłabyś
ze mną, jeśli postąpiłbym tak, jak on?- pyta nagle
-Tak.
Harry z pewnością. Skoro on boi się przyznać, że jest w związku, to tak jakby
się jej wstydził. Nie sądzisz? –pytam, a on niemrawo przytakuje
- W ogóle
nie wiemy czy nie ma czegoś jeszcze. Może Niall popełnił inne błędy. A kiedy
wszystko się skumulowało, Diana pękła.- przypuszczam
-Później
zadzwonię do Nialla. Może przyjedzie do nas- chłopak wzdycha, po czym kładzie
się na plecach
-Przebrałeś
mnie? Nie byłeś aż taki pijany, prawda?- pytam, unosząc brwi
-Nie tak
bardzo jak ty. Masz słabą głowę- śmieje się, a ja przewracam oczami.
-Nie piłam
3 lata Harry. Odkąd zaszłam w ciążę.- przypominam mu
-O matko.
Lisa. Muszę do niej zadzwonić- siadam, ale Harry mnie przytrzymuje, siadając za
mną.
-Zadzwonisz.
Ale później skarbie.- całuje mnie w obojczyk i kładzie głowę na moim ramieniu
-Ciekawe
co u nich- zastanawiam się
-Wstajemy-
w końcu Harry podnosi się z łóżka. Ma na sobie tylko bokserki, a ja uśmiecham
się, mogąc zobaczyć go bez koszulki
-Idziesz?-
staje przed łóżkiem i opiera się tyłem kolan o materac
-Jak to?-
pytam
-Wskakuj-
ponagla, więc natychmiast podnoszę się z materaca i podchodzę do brzegu łóżka.
Zawijam ręce wokół jego szyi, a chłopak chwyta moje nogi i zaplata sobie wokół
pasa, po czym wychodzi z sypialni
-Nie masz
pojęcia jak cię kocham- uśmiecham się, mówiąc do jego ucha
-Tylko
dlatego, że znoszę cię do kuchni?- pyta z uśmiechem
-Nie.-
zaprzeczam i całuję go w policzek. Chłopak schodzi po schodach i zmierza w
stronę kuchni, po czym sadza mnie na blacie
-Jesteś
idealnym chłopakiem- chwalę go, a on kręci głową i przysuwa mnie do krawędzi,
stając pomiędzy moimi nogami.
-Jesteś
idealną dziewczyną- uśmiecha się i całuje mnie w usta. Bardzo namiętnie, ale za
razem delikatnie. Przygryza moją wargę i lekko za nią ciągnie, nie pozwalając
mi wpleść palców w jego włosy, bo natychmiast się odsuwa. Uśmiecha się szeroko
i podchodzi do lodówki, wyciągając dwie wody i aspiryny z górnej półki.
-Proszę..
i proszę- podaje mi obydwie rzeczy, po czym zażywamy tabletki i wypijamy prawie
całą butelkę wody
-Aspiryna
nie wiele mi da- odzywa się, kiedy wyrzuca pustą butelkę do kosza.
-Kawa?-
pytam
-Tak.
Zdecydowanie. Mocna. Czarna. Wszystko czego teraz potrzebuje- uśmiecha się,
pokazując swoje urocze dołeczki, po czym wsypuje naprawdę dużo proszku i
wstawia wodę, aby się ugotowała
-Ty co
chcesz?- pyta
-Mamy
cytrynę?- mrużę oczy, a on sprawdza to, po czym kiwa głową
-Herbata z
cytryną- mówię
-Słabe-
uśmiecha się
-Wiem-
wzdycham
-O matko.
Już 12:30?- pytam spoglądając na zegarek. Harry zalewa kawę i herbatę, po czym
podaje mi kubek
-Jesteś
głodna?- pyta, na co przytakuję
-Myślę, że
może być jajecznica.- wzdycham, więc Harry wyciąga jajka i zaczyna wszystko
przygotowywać
-Jakiś ty
dziś uczynny- śmieję się, a on od razu się odsuwa
-Przepraszam.
Zrobisz nam jajecznice?- pyta z uśmiechem
-Niee. No
Harry.. to było słodkie. Ty robiący coś
do jedzenia- śmieję się
-Ha.Ha.Ha.-
mówi, po czym wraca do przygotowania. Już po chwili, rozkłada wszystko na
talerze i podaje mi jeden. W zamian za to, że zrobił to wszystko, karmimy się
nawzajem i naprawdę cieszę się z dzisiejszego poranka. Jest cudownie, a Harry
dawno nie miał, aż tak dobrego humoru
-Było
pyszne, dziękuję.- uśmiecham się i całuję go w policzek, zeskakując w końcu z
blatu. Zabieram talerze i kubki, po czym wkładam je do zmywarki
-Co ty na
wspólną kąpiel?- pyta, popijając kolejną butelkę wody
-Wspólną?-
unoszę brwi, ale zbyt bardzo mnie korci, żeby odmówić
-Tak.
Jeśli mnie tam zaniesiesz, tak jak mnie tu przyniosłeś.- unoszę brwi, a on
wywraca oczami, ale odstawia butelkę i podchodzi do mnie, odwracając się
plecami
-Wiedziałam,
że na to przystaniesz- śmieję się, a on kręci głową. Trzymam się go, kiedy
wchodzimy po schodach. Harry wchodzi do sypialni, po czym pozwala mi znaleźć
czyste ubrania dla siebie i niego, a on idzie napuścić wody do wanny.
-Panie
pierwsze- uśmiecha się zakładając ręce na klatkę piersiową
-Chyba
żartujesz- prycham, a on podchodzi bliżej, po czym pociąga za moją k
-Wchodzisz?
Woda jest serio, super- uśmiecham się, a on natychmiast się rozbiera i dołącza
do mnie, siadając za mną. Opieram się o jego tors, kiedy on delikatnie gładzi
moje ramię, udo, aż w końcu przenosi się na brzuch..
-Harry..
-zaczynam
-Cii..-
ucisza mnie i zjeżdża dłonią jeszcze niżej, dotykając moich miejsc intymnych.
Poprawiam się na swoim miejscu, a on oplata moją talię drugą ręką.
-Po prostu
się odpręż- szepcze mi do ucha, po czym zaczyna całować moją szyję. Harry wciąż
porusza dłonią, a ja wzdycham, z tego dobrego uczucia, budującego się we mnie.
-Kocham
cię- szepcze do mojego ucha, po czym wraca do pocałunków na szyi i ramieniu.
Naprawdę chcę się odwrócić, ale nie chcę tego przerywać. Wzdycham, kiedy wkłada
we mnie swoje palce. Odruchowo zaciskam nogi, jednak on od razu powstrzymuje
ten ruch. Czuję budujące się we mnie napięcie i naprawdę nie potrzebuję dużo
czasu.
-Jesteś
blisko?- pyta po chwili, ochrypłym głosem, na co kiwam głową, nie będąc zdolna
do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa.
-H..Harry-
szepczę, a on może usłyszeć to jeszcze kilka razy, zanim dochodzę powtarzając
jego imię. Ostatni raz składa pocałunek na moim policzku, po czym pozwala mi
się uspokoić, delikatnie gładząc moje włosy.
-Harry?-
odzywam się, po długiej ciszy
-Hm?-
odsuwam się od niego i odwracam na ile to tylko możliwe, po czym całuję go.
Długo i z pasją. Kiedy wplatam dłoń w jego włosy, oboje słyszymy dzwonek
telefonu
-Twój-
uśmiecham się
-Ta.
Później oddzwonię- wkłada moje włosy za ucho i kolejne 20 minut, poświęcamy na
całowanie się i wspólne „mycie” naszych ciał. Przez ten czas, jego telefon
dzwonił kolejne trzy razy
-Może to
Niall?- pytam, a on wzrusza ramionami, po czym w końcu decyduje się wyjść.
Zawiązuje ręcznik na swoich biodrach i podchodzi do mnie
-Wychodź
piękna- rozkłada duży biały ręcznik i natychmiast owija nim moje ciało, wyciągając
z wanny.
-Dziękuję-
uśmiecham się, a on puszcza mi oczko
-Cała
przyjemność po mojej stronie. Sprawdzę kto to- zabiera drugi ręcznik i wyciera
nim włosy, po czym wychodzi z łazienki. Korzystam z chwili dla siebie, myję
zęby i suszę włosy, po czym wracam do sypialni
-Kto to?-
pytam
-Niall. Zaraz
do niego odzwonię- rzuca telefon na łóżko, po czym wchodzi do łazienki.
Zakładam czystą bieliznę, parę dresów i wybieram czystą koszulkę Harrego. Nie
wybieramy się nigdzie, więc spokojnie mogę tak dzisiaj zostać.
-Zadzwonię
do cioci- informuję Harrego, kiedy wraca w bokserkach do sypialni i chwyta swój
telefon
-W
porządku. A ja dowiem się, co jest takie ważne.- mówi i przykłada telefon do
ucha.
-Harry-
szepczę, a on na mnie spogląda
-Gdzie mój
telefon?- pytam
-W moich
spodniach- wskazuje na ubranie leżące na podłodze i zaczyna rozmowę. Nie wiem
jakim cudem znalazł się tam mój telefon, ale postanawiam się tym nie martwić i
od razu wybieram numer ciotki. Uśmiecham się, kiedy odbiera po 2 sygnałach.
Rozmawiamy chwilkę i podaje mi Lisę
-Mamusia!-
słyszę jej słodki głosik
-Cześć
córciu. Nie masz pojęcia jak mama za tobą tęskni- mówię jej, a ona chichocze
-Ja za
wami też. A jest tatuś?- pyta
-Tak
skarbie. Ale teraz rozmawia z kimś przez telefon- wyjaśniam jej
-Wujek
powiedział że, że zabierze mnie dzisiaj na huśtawki. A jak wrócimy, to zrobi mi
własną w ogródku-mówi podekscytowana
-Naprawdę?-
udaję zdziwioną i wdycham głośno powietrze
-Oh ten
wujek, jest kochany, co?- pytam, a ona przytakuje
-Mamusiu,
a kiedy przyjedziesz?- pyta
-Będę po
ciebie za 3 dni słońce- uśmiecham się
-To zdążę
się jeszcze pohuśtać na nowej huśtawce?- pyta
-Oczywiście,
tylko musisz pomóc wujkowi, żeby sobie poradził- uśmiecham się, po czym rozmawiamy
jeszcze chwilkę i kończymy, a ja obiecuję, że zadzwonię jutro rano.
-I co
tam?- pyta Harry, stając za mną na korytarzu
-Super.
Wujek zrobi jej huśtawkę. Mała jest w siódmym niebie- śmieję się
-Niall
mówił, że przyjedzie. Chce pogadać z nami- wyjaśnia
-Z nami?-
unoszę brwi, a Harry mnie przytula
-Miałaś rację.
Diana go zostawiła- informuje mnie, a mi jest naprawdę przykro.
-Szkoda,
że miałam rację- wzdycham, a on całuje mnie w czoło
-A ty?-
pyta
-Co ja?-
marszczę brwi
-Jesteś w
siódmym niebie?- spogląda na mnie, a ja chcę się zaśmiać, jednak kiedy widzę
jego poważną twarz, wiem że nie żartuje
-Tak-
uśmiecham się
-Jestem,
zdecydowanie- zapewniam go, a on zaczyna się uśmiechać.
Na przyjazd Nialla, nie musimy czekać długo.
Przyjeżdża, kiedy Harry ogląda jakieś wiadomości w telewizji. Wzdycham, wstając
z kanapy, po czym idę otworzyć mu drzwi
-Cześć-
wpuszczam go do środka i przechodzimy dalej. Naprawdę… jestem na niego zła. Jak
mógł zachować się jak idiota.
-Cześć
stary- Harry uśmiecha się i wstaje, żeby uścisnąć przyjaciela
-Widzę, że
kiepsko po wczorajszym- uśmiecha się, a Niall wzdycha
-Ta.
Chciałem o tym pogadać- mówi zrezygnowany i siada na fotelu, więc Harry siada
na kanapie, a ja jak najdalej od nich. W samym rogu
-Diana nie
chce mnie znać. Znaczy.. prywatnie. – zaczyna, a ja unoszę brwi
-Skąd
wiesz? Gadałeś z nią dzisiaj?- pyta Harry
-Ta.
Poszła do pracy- informuje nas, a chłopak unosi brwi
-Do pracy.
WOW…- wciąż milczę. Nie mam ochoty się w to wplątywać
-Mówi, że
to koniec, że niczego więcej nie chce- wyjaśnia, a Harry drapie się po głowie
-Styles
nie wiem, co mam kurwa robić.- mówi w końcu i opiera się o poduszki
-Ash. Może
ty. Może mogłabyś ją przekonać? Porozmawiać..- blondyn zaczyna, a ja nie wierzę,
że to proponuje. Otwieram usta i spoglądam na Harrego, ale on patrzy niemal z
taką samą nadzieją jak Niall
-Powiem
tak…- zaczynam i siadam nieco wygodniej.
-Niall… naprawdę
cię lubię, ok.? Jesteś jednym z pierwszych osób, jakie zaczęły mnie tutaj
tolerować. Chciałabym ci pomóc, uwierz mi. Ale…- przerwałam
-Czy ty na
serio jesteś aż taki głupi!- krzyknęłam, a oni byli w szoku. Wstałam i zaczęłam
chodzić po salonie
-Do
cholery jesteście, przepraszam… byliście razem Niall. Kochała cię, było to
widać. Wydawało się być dobrze, dopóki nie zacząłeś kłamać. Dlaczego nie
powiedziałeś, że jest twoją dziewczyną, dlaczego? Wytłumacz mi to, bo nie rozumiem.-
proszę, a on tylko spuszcza głowę
-Powiedziała
mi co czuje. Wczoraj rano. Zanim zaprosiłaś ją na zakupy- mówi cicho, a Harry
spogląda na niego
-Serio?-
pyta, a ten kiwa głową
-Jesteś
głupi. Jesteś takim palantem… ugh..- wyzywam go, po czym podchodzę i przytulam
go. Jest mu ciężko. Wiem to. Puszczam go, a on lekko się uśmiecha
-Niall nie
pomogę ci. To jest jej decyzja. Na litość boską, ona nawet nie wie czym się
zajmujecie poza firmą, prawda?- pytam, a on przytakuje
-Kochasz
ją?- pytam, ale milczy
-Właśnie
to zrobiłeś, kiedy ci to powiedziała prawda? Zignorowałeś.- odpowiadam sama
sobie
-Chyba
muszę zapalić- blondyn nagle się odzywa, a Harry kiwa głową i wychodzi razem z
nim na taras.
~~Harry~~
Kiedy
wychodzimy na taras, Niall od razu wyciąga papierosa i podaje mi jednego, po
czym odpala.
-Sorry za
nią… wiesz… kobieca solidarność- mówię, stając obok niego i opierając się o
balustradę. Jest naprawdę zimno.
-W
porządku. Nie pomoże mi. Na co, szczerze mówiąc liczyłem, ale ma rację. Jestem
kompletnym palantem.- wzdycha i kolejny raz zaciąga się papierosem
-Myślisz,
że możesz to odkręcić?- pytam
-Nie wiem.
Nie wiem czy powinienem. Może.. powinienem odpuścić? Wiesz… może dobrze
skończyć to teraz.. Dopóki nie wie o zabójstwach. Jeśli się dowie i tak
odejdzie, a wtedy mogę być bardziej zaangażowany niż jestem teraz. Ten
„związek” i tak był skazany na porażkę Harry.- mówi, a ja spokojnie go słucham
-Jesteś
tego pewny? Oboje wiemy, że wpadłeś. Kochasz ją.- stwierdzam, a on wzdycha,
zdeptując niedopałek
-Gdybyś
nie pojechał po Ash, dalej byłbyś sam. Pomijając dziewczynę, na jedną noc-
przypomina mi
-Tak. Ale
teraz nie oddałbym tego za nic innego. Kiedy w zupełności się angażujesz, masz
gdzieś inne kobiety- wzruszam ramionami, a on prycha
-Zobacz
gdzie zaszliśmy Harry. Kiedyś głównym tematem naszych rozmów były zlecenia,
imprezy, laski i „jak wyleczyć kaca?” a teraz? Próbujesz mi dać rady, w sprawie
związku- śmieje się, chodź widzę ,że nie ma na to ochoty
-W którym
już nie jesteś. I do ciebie należy decyzja czy tak zostanie, czy nie.. –klepię go po plecach, a on zaczyna się
śmiać.
-Dobra..
starczy tych smętnych pogaduszek. Jak tam z Ash? Co po wczorajszym?- pyta,
zmieniając temat
-Dobrze.
Uwierz mi, że lepiej być nie może- uśmiecham się, po czym wracamy do środka.
-Kiedy
wraca Lisa?- pyta, siedzącą na kanapie Ashley
-Jadę po
nią za 3 dni.- wyjaśnia
-No w
końcu. Stęskniłem się za tą małą rozrabiaką.- uśmiecha się, stając obok
-Dobra.
Będę już leciał. Widzimy się wieczorem Harry.- blondyn uścisnął mi dłoń, więc
odprowadziłem go do wyjścia i czekałem aż wsiądzie do samochodu.
-Nie
musiałaś tak na niego naskakiwać- mówię, kiedy wracam do salonu.
-Wiem. Nie
chciałam. Ale do cholery… Dlaczego on się tego boi?- pyta, wzdychając
-Mi też
nie było łatwo podjąć decyzję, kiedy pojechałem po ciebie.- mówię i wychodzę do
kuchni…
ok więc jest... cóż mam nadzieję że nie wyszło tak źle... naprawdę chciałam żeby część wyszła okej.. mam nadzieję że mi się udało...
eh... dobra ale już jest i pozostawiam ocenę wam :)
kochani jutro mam urodzinki dlatego idealnym prezentem dla mnie będzie właśnie komentarz pod tą częścią.. po prostu jeśli możesz to powiedz co myślisz o tej części... bardzo mi zależy ;)
Mrs.Horan