Kochani, przez ostatni czas zauważyłam że wiele osób tutaj ma podzielone zdanie co do opowiadania...
Jedni uwielbiają rozdziały z perspektywy Nialla i Diany
Drudzy uważają że takich rozdziałów powinno być więcej
Inni zaś uważają że zdecydowanie za dużo jest takich rozdziałów i wolą perspektywę Harrego i Ashley
Kochani strasznie namieszaliście mi tym w głowie, kiedy każdy ma inne zdanie naprawdę nie wiem co mam w końcu robić?
Jeśli napisze rozdział z perspektywy Nialla i Diany niektórzy będą zawiedzeni że jest za mało Harrego i Ash, a jeśli napiszę rozdział z perspektywy H i A dużo osób prosi, lub pyta czy pojawi się również rozdział z perspektywy Nialla i Diany..
Tak czy inaczej zawodzę którąś ze stron, a tego nie chcę...
Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod częścią ostatnią. Mimo wszystko każdy komentarz jest pozytywny i nie macie pojęcia jak bardzo mnie tym wspieracie i ile to dla mnie znaczy..
Dlatego tak bardzo liczę się z waszym zdaniem. Pomimo wcześniejszej ankiety wciąż pozostaje ten sam problem "Jakiej perspektywy chcą moi czytelnicy"
Myślałam że wprowadzając do opowiadania Nialla dodam tutaj trochę.. delikatności, lekkości... jednak pojawił się problem który jak najszybciej muszę rozwiązać.
Dlatego też pojawia się ten post. Jeśli go widzisz proszę cię o to abyś zajrzała do zakładki "Dyskusja"
i wyraziła swoje zdanie na ten temat. Możecie też dyskutować między sobą..
Jeśli mam zrezygnować z perspektywy Nialla i Diany.. doprowadzę ten wątek do końca a potem zostanie już tylko Ash i Harry...
ps. co do nowego rozdziału jest on już napisany. Jednak pojawia się tam perspektywa Nialla i Diany... dlatego wstrzymam się z dodaniem rozdziału aż do rozwiązania problemu.
Mrs.Horan
sobota, 28 lutego 2015
sobota, 21 lutego 2015
Strong cz.56
Chcę już
zasnąć. Zapomnieć o tym paskudnym dniu. Czuję jak chłopak odwraca się w moją
stronę i pochyla nade mną
-Niezależnie
od tego jak mnie odtrącasz i tak cię kocham- szepcze mi do ucha i przejeżdża
palcem, po ręce, gdzie wcześniej napisał mi, że mnie kocha. Całuje mnie w ramię
i przytula do siebie. Nie odpowiadam… po prostu chcę już zasnąć….
******
~~Harry~~
Budzę się
rano, nieco wcześniej od Ashley. Spoglądam na nią i uśmiecham się na ten widok.
Lekko rozchylone usta, różowe policzki.. może dlatego, że przykryta jest pod
samą szyję, a w pokoju jest naprawdę ciepło. Włosy rozrzucone na całej poduszce
i dłoń, mocno ściskająca moją. Unoszę ją delikatnie i całuje knykcie. Podpieram
się na łokciu i uważnie jej przyglądam. Nie chcę, żeby się wściekała i ignorowała
jak wczoraj. Jesteśmy skłóceni od kilku godzin, a ja już tęsknię za jej
czułością.. pocałunkami. Za wszystkim co dla mnie robi. Wzdycham i zabieram
kosmyk włosów z jej policzka, po czym zsuwam kołdrę nieco niżej, aby trochę
ochłonęła. Jednak, kiedy chcę zabrać rękę Ash się budzi.
-Co robisz?-
pyta od razu
-Chciałem
cię trochę odkryć. Nie jest ci gorąco?- pytam, a ona natychmiast skopuje z
siebie kołdrę, tym samym również ze mnie
-Cholernie-
wzdycha i spogląda na nasze splecione dłonie. Zatrzymuje tam wzrok na dłuższą
chwilę, po czym chce zabrać rękę, jednak ją zatrzymuję
-Ashley
spójrz na mnie- proszę
-Ashley-
powtarzam, kiedy nie słucha. Próbuję ją do tego delikatnie zmusić, ale wyrywa
mi się i wstaje z łóżka.
-Wezmę
prysznic- informuje i wychodzi z pokoju zakluczając za sobą drzwi. Wzdycham i
siadam na łóżku. Co się z nami do cholery dzieje? Przecieram oczy i wplatam
palce we włosy. Zdaję sobie sprawę z tego, że to moja wina. Niepotrzebnie
wczoraj wyszedłem, niepotrzebnie piłem i zostałem u Louisa. Zareagowałem nieco
wybuchowo na myśl o tym, że moglibyśmy mieć drugie dziecko. I wiadomość, że Ash
tego chce, zupełnie mnie szokuje. Zdaję sobie sprawę, że jest dziewczyną jak
inne. Ma takie same marzenia.. dom, rodzina, dobry mąż i 2 albo 3 dzieci. Tylko
pytanie czy to jest to, czego ja chcę? Czy to jest to, co mogę jej dać?
Dotychczasowe życie było łatwe, a ja niezależny. Nie wiem czy potrafię być
uziemiony w domu, przez resztę życia. Pieluchy, mleko, płacz.. to raczej nie
perspektywy dla mnie. Broń, adrenalina, zlecenia.. to jest to do czego jestem
przyzwyczajony. Lubię to robić.. ale nie chcę tracić tego co jest równie ważne.
Ashley. Jestem na tyle zamyślony, że nawet nie zauważam powrotu dziewczyny do
sypialni. Zawinięta w ręcznik, z wciąż mokrymi włosami stoi przy szafie i
przegląda swoje ubrania. Bez zastanowienia wstaję i od razu podchodzę do niej.
Wzdryga się, kiedy kładę dłoń na jej biodrze, a drugą ręką odgarniam włosy na
prawe ramię. Nieruchomieje, a nie takiej reakcji chcę. Całuję ją w ramię i
przenoszę pocałunki na szyję, jednak wtedy Ashley odwraca się w moją stronę
-Nie Harry-
mówi stanowczo
-Nie bądź
już zła- uśmiecham się delikatnie i gładzę jej policzek
-Nie jestem-
zaprzecza
-Widzę.-
upieram się
-Gdzie
byłeś?- pyta, wiem że chodzi o wczoraj
-Już mówiłem.
U Louisa.-przypominam jej
-Skąd mam
mieć pewność Harry?- pyta. Że co?
-Nie wierzysz mi? Jesteś zazdrosna?- marszczę brwi
-Nie wierzysz mi? Jesteś zazdrosna?- marszczę brwi
-Nie dotykaj
mnie Harry- mamrocze i odsuwa się o dwa kroki. O nie.. nie rób tego
-Przecież
wiesz, że bym cię nie zdradził- wzdycham z udręką. To męczące.. tak strasznie
męczące.
-Nie mogę
być pewna. Już to zrobiłeś- przypomina mi
-Nie tym
razem- syczę
-Chcę ci
wierzyć- szepcze i ani razu nawet na mnie nie spojrzała.
-To uwierz-
mówię od razu
-Przysięgnij,
że tego nie zrobiłeś- żąda. Co? Cholera… jak mam jej powiedzieć, że nic nie
pamiętam? Jak wyjaśnić, że była tam jakaś dziewczyna? Nie wiem czy coś się
stało. Louis mówił, że się do mnie kleiła.. nie mogę zaręczyć, że nie uległem…
-Przysięgam-
mówię na wydechu, a ona unosi wzrok. Spogląda w moje oczy, jakby chciała z nich
coś wyczytać. Dowiedzieć się czegoś… cholera.. też chciałbym wiedzieć.
-W porządku-
szepcze, jednak dalej się nie rusza. Robi to dopiero wtedy, kiedy się od niej
odsuwam.
-Ashley-
zaczynam i chwytam ją za rękę. Przyciągam do siebie, a ona bez oporów wpada w
moje ramiona. Unoszę jej głowę, aby na mnie spojrzała i wtedy widzę w jej
oczach łzy. Błagam tylko nie płacz.. proszę. Przeczesuję dłonią jej mokre włosy
i złączam nasze usta. Chcę odgonić ten smutek. Te łzy, które są przeze mnie. Nie
odmawia. Odwzajemnia pocałunek powoli, delikatnie. A mnie to naprawdę nie
przeszkadza. Uwielbiam to. Ostrożnie pogłębiam pocałunek i tulę ją w ramionach,
chcąc oddać w ten sposób to, jak bardzo jest mi przykro. Jak bardzo ją kocham..
i mam nadzieję, że to wie.
~~Upragniona
przez was perspektywa NIALLA~~
Dzisiejszy
poranek, jest jednym z moich ulubionych
-Dziękuję ci
za wczoraj- Diana szepcze i całuje moje ramię. Uwielbiam mieć ją blisko.. tak jak
teraz. Ponownie kładzie głowę na mojej klatce piersiowej i palcem wskazującym,
rysuje małe kółka na moich żebrach
-Miałaś
urodziny. Chciałem, żeby ten dzień był wyjątkowy, ale chyba nie wyszło-
chichoczę
-Niall.. to
był jeden z najlepszych dni w moim życiu-mówi i podnosi głowę, spoglądając mi w
oczy
-Tak
uważasz? Nie chciałaś jakiegoś przyjęcia? -pytam
-Nie. Był
wspaniały- uśmiecha się
-Dlaczego?-
marszczę brwi. Naprawdę nie rozumiem.. każdy lubi świętować swoje urodziny.. no
chyba, że jest się po 40… wtedy urodziny to nic fajnego..
-Bo to były
moje pierwsze urodziny, które mogłam spędzić w twoim towarzystwie- spogląda mi
w oczy
-Cieszę się,
że mogłem w nich uczestniczyć- gładzę jej policzek i unoszę głowę, aby móc
złączyć nasze usta. Delikatnie przygryzam jej wargę, a ona leniwie odwzajemnia
pocałunek.
-Kocham cię-
szepcze tuż przy moich ustach
-Ja ciebie
też -odpowiadam i przewracam ją na plecy, od razu podążając za nią tak, że
teraz jestem nad dziewczyną
-Podobał ci
się prezent?- pytam
-Który? -unosi
brwi i przygryza wargę.
-Wszystkie
–odpowiadam i przejeżdżam ręką, wzdłuż jej nagiego brzucha, aż do uda
-Bardzo-
uśmiecha się i zarzuca ręce na moją szyję
-Najbardziej
ten ostatni- szepcze mi do ucha, a ja zaczynam chichotać, przypominając sobie
naszą noc w jej łóżku
-Mnie też
się podobał ten prezent- przyznaję
-Tak?
Myślałam, że to były moje urodziny-unosi brwi w rozbawieniu
-Cóż korzyść
odniosła każda ze stron- całuję jej policzek, kącik ust i wzdłuż linii szczęki,
po czym zjeżdżam niżej na szyję.
-Niall-
szepcze i zabiera moją rękę z jej uda
-Hmm? -marszczę
brwi i spoglądam na nią
-Dzisiaj
oboje wracamy do pracy- przypomina mi
-Niee- jęczę
i chowam twarz w zagłębieniu jej szyi
-Tak. W
końcu. Myślałam, że zwariuję w domu- wyznaje i spycha mnie z siebie, po czym
wstaje i szybko sięga po moją koszulkę, leżącą na podłodze. Nie mogę nic na to
poradzić, że gapię się na jej cudne, nagie ciało zanim zakrywa się moim
ubraniem
-Wstawaj-
mówi do mnie i rzuca we mnie bokserkami
-Nie chce mi
się- wzdycham i rozkładam się na jej łóżku.. eh.. ostatnio spędzam tutaj więcej
czasu niż we własnym domu. O wiele prościej by było, gdyby była blisko przez
cały czas. W sumie, cieszyłbym się gdyby ze mną zamieszkała. Już sobie to
wyobrażam. Wspólne poranki, patrzenie na nią zanim się obudzi, śniadania, praca,
wspólne powroty do domu i.. długie noce.. byłoby zdecydowanie lepiej. Są też
minusy.. akcje. Trudno byłoby to przed nią ukryć.
-Haalo…
Diana do Nialla- mówi, machając do mnie ze środka pokoju
-Tak?
-O czym
myślisz?- pyta
-O niczym
ważnym. Co mówiłaś?
-Pytałam czy
chcesz tosty czy jajecznicę- wzdycha, zbierając ubrania i wychodząc do łazienki,
żeby wyrzucić je do kosza na brudy
-Jajecznicę-
mówię, kiedy wraca
-Tak jest
panie Horan- mówi i mruga do mnie, po czym wychodzi z sypialni. Wzdycham, po
czym wstaję i idę wziąć prysznic. Przez te kilka dni jej choroby, zupełnie się
tu zadomowiłem. Znam każdy szczegół tego mieszkania, czuję się tu jak u
siebie.. i chociaż jest wielkości dwóch pomieszczeń w moim domu.. lubię tu przebywać.
~~Diana~~
Z uśmiechem
wychodzę z pokoju i zmierzam do kuchni. Wyjmuję jajka i zaczynam przygotowywać
jajecznicę. Uwielbiam takie rozpoczęcie dnia, jak dzisiaj. Paradowanie po domu
tylko w jego koszulce, po świetnie spędzonej nocy. Jednak dzisiaj wracamy do
pracy i mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Wciąż nikt z pracy nie może
wiedzieć, że się spotykamy. Ja tego nie chcę. Nie chcę ,aby zaczęto mnie
traktować inaczej niż dotychczas. Czuję na brzuchu ręce Nialla, więc lekko się
wzdrygam.
-Wystraszyłeś
mnie- uśmiecham się, wtulając w jego ciało
-Przepraszam-
szepcze i kładzie głowę na moim ramieniu.
-Moczysz
swoją własną koszulkę- mówię mu, widząc skapujące krople wody z kosmyków jego
włosów, które od razu wsiąkają w materiał
-Chyba
musisz ją ściągnąć i wysuszyć- śmieje się, podwijając ją nieco wyżej
-Stop..-mamroczę
i zatrzymuję jego rękę
-Śniadanie
gotowe- odwracam się do niego i wskazuję na jajecznicę. Wzdycha, po czym
odchodzi i siada przy stole. Szybko nakładam nam śniadanie i siadam obok niego.
-Jesteś
pewna, że nie chcesz zostać jeszcze dzisiaj w domu?- pyta, biorąc kolejną
porcję do ust
-Nie. Moje
zwolnienie lekarskie, już się skończyło- odpowiadam spoglądając na niego
-To nie
problem. Jeśli chcesz, zostań dzisiaj w domu-wzrusza ramionami
-Nie Niall.
Nie będę wykorzystywała tego, że jesteśmy razem- wzdycham. Nie chcę mu tego
znowu tłumaczyć. Przerabialiśmy to już.
-Nie
wykorzystujesz. Ja, jako twój szef, powinienem dbać o twoje zdrowie.- uśmiecha
się
-Nie uważasz,
że opiekujesz się pracownikiem dokładniej niż powinieneś? Byłeś tutaj przez cały
czas, kiedy cię potrzebowałam. I nie.. nie zostaję w domu- mówię stanowczo
-W porządku-
ulega w końcu i całuje mnie w policzek. Zjadam swoją porcję i zmywam po sobie,
po czym idę wziąć prysznic. Pozostaje jeszcze kwestia pracy. Jak mam mu
powiedzieć, że powinniśmy jechać tam osobno? Odkręcam wodę i staram się o tym
nie myśleć. Szybko myję włosy i wychodzę z kabiny. Kilka minut później,
wychodzę z łazienki w nowej bieliźnie, z koszulką blondyna w ręce.
W sypialni
znajduję Nialla. Krząta się po pokoju w spodniach od garnituru i rozpiętej
białej koszuli. No tak.. przez ten czas, zostawił tutaj kilka rzeczy.
-Już?- pyta,
na co kiwam głową i oddaję mu koszulkę.
-Nie chcę
cię pospieszać, ale będziemy musieli wyjść za 30 minut.- mówi, spoglądając na
zegarek
-Niall..
chciałabym pojechać do pracy sama- mówię cicho
-Co?- marszczy
brwi i staje jak wryty. Wzdycham i przemierzam pokój, po czym zaczynam szukać
ubrań do pracy.
-Diana?
Porozmawiamy?- pyta i podchodzi bliżej, zmuszając mnie do tego, żeby się do
niego odwrócić
-Dlaczego?-
pyta, chociaż dobrze zna odpowiedź. Zaciska zęby i wiem, że zaczyna się wkurzać
-Nie chcę,
żeby o nas wiedzieli- mówię cicho, przejeżdżając palcami po kołnierzyku jego
koszuli, mając nadzieję na to, że go uspokoję
-Diana do
cholery!- krzyczy i się odsuwa, zaczynając chodzić po sypialni
-Nie
wściekaj się, przecież wiesz co o tym sądzę- mówię ze skruchą
-A ty wiesz
co myślę o tym ja- syczy
-Nie gniewaj
się- wzdycham i wyciągam białą bluzkę, zakładając ją na siebie
-Jedziemy
razem- mówi stanowczo i zapina guziki od mankietów
-Nie Niall.
Nie chcę, żeby wszyscy krzywo na mnie patrzyli- odpowiadam
-Tak nisko
mnie oceniasz?- wywraca oczami, ale wciąż jest zły
-Przestań
sobie żartować. Mówię poważnie. Nie chcę, żeby ktoś postrzegał mnie jako..
kogoś, kto rozkochuje w sobie szefa. Nie chcę krzywych spojrzeń i unikania mnie
tylko dlatego, że będą się obawiać, że coś ci powtórzę.- staram się mu
wyjaśnić.
-To głupie-
wyrzuca z siebie i kończy zapinać guziki koszuli, po czym sięga po marynarkę
-Zaczekam na
ciebie- mówi
-Nie. Myślę,
że możesz już jechać.- wzdycham i odwracam się przodem do szafy, wyciągając z
nich czarne spodnie.
-Wyrzucasz
mnie?- pyta
-Jedziesz do
pracy. Ja zaraz też wychodzę.- wyjaśniam szybko, kończąc się ubierać. Związuję
włosy i podążam do łazienki, aby zrobić makijaż. Staram się zignorować fakt, że
Niall wciąż stoi w sypialni. Wyciągam telefon z kieszeni i dzwonię po taksówkę.
Kiedy wskazuję adres, pod jaki ma przyjechać w drzwiach pojawia się Niall. Kończę
połączenie i zabieram się za dalszy makijaż
-Nie
pojedziesz taksówką- syczy
-Owszem.
Jedź już, jeśli nie chcesz spóźnić się na to spotkanie- wzdycham
-Jak chcesz-
odwraca się i po chwili słyszę głośne trzaśnięcie drzwiami. Cholera.. nie
chciałam się z nim kłócić. Nie chcę, aby był zły. Miałam nadzieję, że zrozumie,
jednak myliłam się jak nigdy. Kiedy jestem już gotowa, wychodzę z mieszkania i
szybko wsiadam do czekającej na mnie taksówki. Na moje szczęście, obchodzi się
bez korków i docieram do firmy w samą porę. Miejsce Eleny zajmuje już inna
pracownica, której nie znam. Obiecuję sobie, że postaram się ją poznać i
zaprzyjaźnić. Nie tak jak z jej poprzedniczką.
-Pan Niall
już jest?- pytam ją
-Owszem.
Wraz z Panem Stylesem są na spotkaniu, w sali konferencyjnej- wyjaśnia z
uśmiechem
-Dzięki-
mówię, kiedy wręcza mi moją plakietkę. Z jej identyfikatora, odczytuję imię
Hannah
-Proszę-
odpowiada i odbiera dzwoniący telefon. Wzdycham, po czym sama ruszam do miejsca
mojej pracy. Winda mija piętro, na którym chłopacy mają spotkanie, po czym
drzwi rozsuwają się na odpowiednim piętrze. Wzdycham, siadając przy biurku. Nie
było mnie tak krótko, a nie wiem za co mam się zabrać. Trochę się tego
nazbierało, a chciałabym dowiedzieć się, co działo się przez ten czas, kiedy
mnie nie było. W pośpiechu robię sobie kawę i zabieram się do pracy. Godzinę
później, drzwi windy się rozsuwają, a do pomieszczenia wchodzi Niall i Harry
-Cześć
Diana- uśmiecha się Harry, a ja krótko odpowiadam, po czym spoglądam na Nialla
-Cześć-
mamrocze i idzie za przyjacielem do jego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Długo
się w nie wpatruję, jednak w końcu powracam do zajęć. Nie mogę nic poradzić na
to, że nie potrafię ponownie się skupić. Myśl, że jest gdzieś blisko, ale jest
wściekły, kompletnie mnie rozprasza. Przerywam, kiedy drzwi ponownie się
otwierają
-Dobra,
przerobię to- blondyn mówi, po czym zamyka drzwi i zmierza do swojego gabinetu
-Niall-
odzywam się, kiedy mija moje biurko
-Tak?-
zatrzymuje się i spogląda na mnie zimnym wzrokiem
-Przestań to
robić- odzywam się cicho
-Co?
Jesteśmy w pracy. Przecież tego chciałaś, prawda?- mówi zimno
-Nie.- kręcę
głową i przez chwilę mierzymy się wzrokiem.
-Mam sporo
pracy- unosi wyżej teczkę, którą trzyma w ręce, pokazując mi ją. Odwraca wzrok
i podąża do swojego gabinetu. Opadam na swój fotel i chowam twarz w dłoniach.
Bezradnie w moich oczach, pojawiają się łzy i już po chwili płyną po moich policzkach.
Zdecydowanie nie tego chciałam. Przez te
dni, było tak dobrze.. czy powrót do pracy musi oznaczać kłótnie i niepotrzebne
spory? Może najlepszym rozwiązaniem byłoby to, gdybym się zwolniła? Przed nikim
nie musielibyśmy udawać. Wszystko byłoby dobrze.. ale czy tego chcę? Przecież
kocham pracę tutaj. U boku Nialla. Wzdycham i wstaję, zmierzając do jego gabinetu. Nie może
tak być. Ocieram łzy i bez pukania wchodzę do środka zamykając za sobą drzwi.
Niall spogląda na mnie, zaskoczony i powoli odwraca się na fotelu w moją stronę,
kiedy omijam jego biurko. Wstaje, kiedy zauważa moje łzy.
-Co..-
zaczyna, ale przerywa, kiedy rzucam mu się na szyję i mocno przytulam. Chowam
twarz w zagłębieniu jego szyi i czekam aż oplecie mnie ramionami, co w końcu
robi. Dopiero wtedy się uspokajam.
-Niall nie
wściekaj się, błagam- szepczę, nie ruszając się nawet o centymetr. Nic nie mówi,
jednak jego dłoń, podąża do moich włosów, po czym rozpuszcza je i zaczyna je
lekko gładzić
-Po prostu
nie chcę, żeby..
-Cii..- przerywa
mi i dalej kontynuuje swoją czynność
-Lubię być
blisko ciebie, ale nie cierpię, kiedy jesteś na mnie zły- szepczę
-Przeszło mi,
kiedy tutaj weszłaś- mówi mi do ucha i delikatnie całuje mnie w policzek.
Podnoszę głowę, a on od razu ociera moje policzki
-Pobrudziłam
ci koszulę- mamroczę, kiedy zauważam na kołnierzyku ślady, po tuszu do rzęs
-Nikt nie
będzie się zastanawiał co to takiego. Przecież o nas nie wiedzą- mówi spokojnie,
a jednocześnie z ironią w głosie
-N..
-Spokojnie.
Będzie jak chcesz- przerywa mi po raz kolejny, a ja niezdarnie pociągam nosem
-Co?- pytam
-Sekretarka-
wskazuje na mnie
-Szef-
wskazuje na siebie.
-Przyjeżdżamy
osobno. Wracamy osobno. Osobno jemy lunch i nie zwracasz się do mnie po
imieniu.. zupełnie jak w normalnych relacjach w pracy.- nie wiem co mam
powiedzieć, więc przenoszę ręce z jego szyi na kołnierzyk, jeszcze do niedawna śnieżnobiałej koszuli
-Tak jak
chcesz. Tak długo jak chcesz- mamrocze i przełyka ślinę
-Wracajmy do
pracy- mówi, gładząc mój policzek
-Nie
odtrącaj mnie- proszę go
-Nie robię
tego. Ale każde z nas ma coś do zrobienia- mówi i wiem, że stara się być miły,
chociaż coś kryje się za tymi słowami
-Wyjdziesz
ze mną na lunch?- pytam z nadzieją
-Relacje
pracownik -szef.. pamiętasz?- przypominam mi, a ja lekko kiwam głową.
-Poza tym,
jesteś na niego umówiona z Ashley- dodaje.
No tak.. faktycznie.
-Dobra.. to
idę.- mówię i ponownie omijam jego biurko.
-Diana- mówi,
zanim otwieram drzwi
- Muszę ci
coś powiedzieć. Wróć dzisiaj do mojego domu, a nie do mieszkania..co? Proszę.
-składa propozycję. W głębi serca, strasznie się z tego cieszę, uśmiecham się
lekko i kiwam głową na zgodę, po czym wychodzę z jego gabinetu.
~~Ashley~~
Połowę dnia
spędziłam, na rozmyślaniu o sobie i Harrym. Czy faktycznie mówi prawdę? Nie
zdradził mnie? Mówi, że nie, ale przecież..
Potrząsam
głową i głęboko wzdycham. Jesteśmy razem, powinnam mu ufać. Skoro mówi, że tego
nie zrobił, to tak było. Staram się sama sobie przemówić do rozsądku i naprawdę
cieszę się, kiedy przychodzi pora lunchu. Spotkam się z Dianą i zapomnę o tym
co się dzieje. Ubieram ciepło Lisę, po czym wyruszamy spacerkiem do pobliskiej
restauracji, gdzie umówiłyśmy się z Dianą. Na dworze jest dość ciepło.. biorąc
pod uwagę, że to już grudzień. Właśnie święta.. obserwuję Lisę, idącą przede
mną i zastanawiam się, jak je spędzimy. Wspólnie z Harrym? Pojedziemy do cioci?
Wiem, że Harry jest na nią wściekły, ale nie możemy ją za to winić. Owszem,
powinna pilnować małej, ale to tylko mały wypadek. Lisie na szczęście nie jest
nic więcej, oprócz złamanej ręki. Harry wspominał mi kiedyś o siostrze..
ciekawe czy ma z nią jakiś kontakt. Nigdy nie chciał ze mną rozmawiać o swojej
rodzinie… jak stwierdził „której nie ma.” Będziemy musieli porozmawiać na temat
świąt i wiem, że może to być bardzo burzliwy temat. Wchodzimy do restauracji i
czekamy chwilę na Dianę. Oczywiście dziewczyna nie spóźnia się, jednak kiedy
widzę jej słaby uśmiech, wiem, że coś jest nie tak.
-Cześć- wita
się z nami i siada naprzeciwko mnie.
-Jak tam
rączka?- od razu pyta małą
-Dobze. –
odpowiada zadowolona Lisa. Wkrótce po tym, przy naszym stoliku pojawia się kelner,
który przyjmuje nasze zamówienia.
-Coś jest
nie tak?- pytam ją, kiedy młody chłopak odchodzi
-Tak-
wzdycha i spogląda mi w oczy
-Coś z
Niallem?- marszczę brwi
-Chyba mamy
mały kryzys- mamrocze
-Jak to? Co
się stało?- zaczynam się martwić. Diana zaczyna opowiadać o wydarzeniach z
dzisiejszego poranka , przerywa, kiedy kelner przynosi nasze dania, po czym
zaczyna mówić dalej. Kiedy kończy, nie wiem co jej powiedzieć. Pomagam małej
oderwać kawałek kurczaka, po czym spoglądam na Dianę.
-Rozumiem
cię. Sama nie wiem, jak zachowałabym się w takiej sytuacji. Gdyby pracownicy
się dowiedzieli, byłoby to nieco krępujące- wzdycham
-Właśnie. A
Niall tego nie rozumie. Jego zdaniem, to wszystko jest proste.- widzę, jak
bardzo jest przygnębiona tą sytuacją. Po raz pierwszy, widzę ją smutną, bez
tego uśmiechu, którym zaraża wszystkich wokół.
-To jego
firma. Myśli, że coś takiego nie będzie miało miejsca- staram się go tłumaczyć
i być na neutralnym gruncie. Nie stojąc, po niczyjej stronie.
-Nie wiem co
mam robić. Chce, żebym przyjechała do niego wieczorem. Chce porozmawiać. Nie
wiem o czym. I chyba trochę się tego boję- wyjaśnia, grzebiąc widelcem w
talerzu
-To na pewno
nic złego.- uśmiecham się do niej i wyciągam rękę, ściskając jej dłoń, chcąc tym
samym choć trochę ją pocieszyć. Uśmiecha się lekko i staramy się przejść na
nieco lżejsze tematy. Diana rozmawia z Lisą, a ja cieszę się, że przynajmniej
na chwilę, zapomniałam o swoich problemach.
-Kurcze..
muszę już lecieć- Diana spogląda na zegarek, a uśmiech schodzi z jej ust.
-Nie chcę
tam iść, szczerze mówiąc- tłumaczy
-Dasz radę.
My z Lisą teraz pójdziemy na plac zabaw- staram się ją rozweselić
-Dobra. To
miłej zabawy- mówi do dziewczynki i płacimy za nasze dania, po czym razem
wychodzimy z restauracji
-Do
zobaczenia- przytula mnie lekko
-Trzymaj
się- uśmiecham się do niej i obserwuję jak odchodzi w stronę firmy...
hej kochani witam was z nowym rozdziałem :)
mam nadzieję że wam się podobał :) tak jak chcieliście o wiele więcej niż w poprzednim rozdziale pojawili się Niall i Diana :)
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i mam nadzieję że równie dużo waszych opinii pojawi się również pod tym rozdziałem :)
16 komentarzy=nowy rozdział
Mrs.Horan
niedziela, 8 lutego 2015
Strong cz.55
-Nic, ja
tylko pomyślałam… mówisz to wszystko, więc… mógłbyś to przeżyć.- jąkam się, a
on kręci głową
-Ashley do
cholery, ja… dopiero przywykłem do myśli, że jest Lisa… jak to sobie
wyobrażasz?- mówi, a ja w jego głosie dostrzegam nutkę zdenerwowania.. to nie
był dobry pomysł… zdecydowanie..
*****
Wstaje i
zaczyna krążyć po pokoju. Jest wściekły, a ja wiem, że to wszystko moja wina.
Było tak pięknie.. zbyt pięknie. Zamykam oczy, po czym ponownie je otwieram,
kiedy Harry mówi dalej
-Skąd w
ogóle ten pomysł, ja..- prycha i przeczesuje włosy ręką
-Jak mogłaś
pomyśleć, że chcę dziecka.. TERAZ- zaznacza ostatnie słowo i spogląda na mnie.
Mierzy mnie z góry do dołu, jednak milczy
-Ja.. to
głupie.. ja tylko.. nie ważne- jąkam się
-Masz racje.
Głupie. Cholernie głupie. Nie chcę dziecka, rozumiesz? Mamy Lisę i nie
potrzebuję niczego więcej!- krzyczy
-Ciszej
jeśli nie chcesz jej obudzić-w końcu spoglądam mu w oczy, a on ciężko wzdycha i
znowu zaczyna chodzić po pokoju.
-Muszę
wyjść- mamrocze
-Nie. Nie
musisz- zaprzeczam
-Muszę
ochłonąć- wzdycha i sięga po swoje bokserki
-Nie.
Nigdzie nie musisz iść Harry. Nie uciekaj, kiedy pojawia się taki problem jak
ten- wstaję, pamiętając o tym, żeby trzymać kołdrę przy piersi. Stanie nago
przed Harrym w tym momencie, to nie najlepszy pomysł.
-Nie
uciekam- syczy i zakłada spodnie
-Masz rację-
prycham i staję przed nim
-Kolejne
dziecko to okropny pomysł. Bo, kiedy pojawiłyby się problemy zwiałbyś jak
teraz- mówię z coraz większym gniewem. Jak on w ogóle może? Ok.. może
niepotrzebnie zaczęłam ten temat. Rozumiem, że dopiero od niedawna ma Lisę i
potrzebuje czasu, ale do cholery ,nie mam zamiaru przepraszać za to co
powiedziałam. Chcę drugiego dziecka.. może nie teraz. Ale kiedyś na pewno.
Widzę zdziwienie na jego twarzy, po czym szybko zastępuje je wściekłość.
-Chcę, żeby
dziecko było czymś czego oboje chcemy-zaczyna
-No chyba,
że zamierzasz wpaść tak jak z Lisą.. i też mi nic o tym nie mówić. Prawda jest
taka, że to ty uciekłaś, kiedy pojawiła się przeszkoda- syczy, a ja pod wpływem
impulsu, uderzam go w policzek. Natychmiast odwraca głowę, a ja czuję pieczenie
na mojej dłoni. Łzy w moich oczach pojawiają się natychmiast. Zaciskam usta w
wąską linię, żeby tylko nie zacząć wrzeszczeć. Kiedy wzrok Harrego ponownie
kieruje się na mnie, nie widzę w nich niczego oprócz złości. Jego policzek jest
nieco zaróżowiony, kiedy dotyka go dłonią i lekko pociera.
-Mam tego
dość- mamrocze i odwraca się ode mnie, po czym wyciąga z szafki czystą koszulkę
i bez słowa wychodzi z pokoju.
-Nie wychodź- proszę w momencie, kiedy trzaska drzwiami, podskakuję i zamykam oczy,
pozwalając łzom wypłynąć na powierzchnie. Nie, nie, nie, nie… nie mogę płakać.
Myślałam, że ten rozdział naszego związku mamy już za sobą. Nic bardziej
mylnego. Myślałam, że zaczynamy od początku, że oboje chcemy zacząć nowy
rozdział w swoim życiu. Razem. Jak mogłam być tak głupia. Wyznania miłości,
pocałunki, stosunki z Lisą, jego starania..
te wszystkie rzeczy jakie dla mnie robił.. wszystko zdaje się na nic, bo
on wciąż rozdrapuje stare rany. Składa obietnice bez pokrycia. Za każdym razem,
robimy trzy kroki do przodu i dwa do tył. Nie możemy ruszyć dalej, bo za każdym
razem któreś z nas wspomni o przeszłości. Łkam cicho, powracając do łóżka. Siadam
na materacu.. kto by pomyślał, że jeszcze chwilę temu, po prostu się tu
kochaliśmy. Wycieram mokre od płaczu policzki i kładę się na jego poduszce.
Przecież nie powiedziałam nic złego. To źle, że jestem z nim szczera? Przecież
nie mówiłam mu, że chcę dziecka teraz. Gdybym wiedziała, że tak zareaguje..
nigdy nie powiedziałabym nic takiego. Chowam się pod kołdrą i kulę się na swoim
miejscu.
„No chyba,
że zamierzasz wpaść tak jak z Lisą.. i też mi nic o tym nie mówić. Prawda jest
taka, że to ty uciekłaś kiedy pojawiła się przeszkoda”
Naprawdę tak
myśli? Myśli, że zaszłam w ciążę celowo? Że chciałam go na to złapać? Jak śmie
mówić to po tak długim czasie.. spodziewałabym się wszystkiego.. ale nie tego.
Przeszkoda? Największą przeszkodą wtedy, była ta suka, z którą się obściskiwał.
To jego wina, że odeszłam! Gdyby nie to już wtedy wiedziałby o ciąży. Jestem
tym zmęczona.. jestem zmęczona ciągłym rozgrzebywaniem przeszłości. Ciągłym
wspominaniu i powracaniu do tego, co było. Wykończona tym wszystkim, po prostu
zasypiam.
-Mamusiu!-
słyszę głosik mojej córeczki i lekkie szarpnięcie. Przyciskam z całej siły
kołdrę do swojej klatki piersiowej, po czym lekko uchylam oczy.
-Mamusiu-
Lisa uśmiecha się szeroko i poprawia swoje rozczochrane włoski.
-Cześć
córeczko- uśmiecham się do niej słabo
-Wstawaj już
rano- mówi wesoło i zaczyna podskakiwać na łóżku
-Lisa usiądź,
twoja rączka jest w gipsie- przypominam jej, więc przestaje, jednak nadal stoi
na materacu
-Dasz mi
buziaczka?- pytam, a ona kiwa głową, więc nadstawiam policzek, a ona mocno mnie
całuje.
-Ojej,
dziękuję- śmieję się i rozglądam się po pokoju
-Gdzie
tatuś?- pyta i nagle wszystko staje się jasne. Wczorajsza noc.. Harrego wciąż
tutaj nie ma.
-Idź do
swojego pokoiku, a ja jak tylko się ubiorę, przyjdę po ciebie i poszukamy taty-
mówi, a ona szybko kiwa głową i zeskakuje z łóżka. Zanim zaczynam ją upominać,
że nie powinna tego robić, ona wybiega z pokoju i zamyka za sobą drzwi.
Wzdycham, po czym natychmiast wstaję. Znajduję czystą bieliznę i wybieram
czarną koszulkę Harrego oraz dżinsy. Biorę prysznic i szybko się ubieram, robię
koka i zabieram Lisę z jej pokoju. Z nadzieją schodzę do salonu myśląc, że go
tam znajdę. Nic. Lisa biegnie do kuchni, ale po chwili wraca ze smutkiem i mówi,
że tam też go nie ma. Sprawdzamy jeszcze jego gabinet i siłownię. Nic. Wciąż
nigdzie go nie ma. Spoglądam na zegarek. 10:30. Gdzie on do cholery jest?
-Gdzie
tatuś?- mówi ze smutną minką, więc kucam przed nią i całuję ją w policzek
-Nie wiem
kochanie. Może poszedł wcześnie rano do pracy- udaję przed nią jak mogę
-Mógł mnie
obudzić- mówi
-Chciał,
żebyś była wypoczęta
-Chciałam,
żeby zrobił mi śniadanko- mówi naburmuszona
-Zrobi. Ale
nie dziś. Wystarczy jak dziś ja zrobię tobie naleśniki?- pytam, a ona kiwa
zadowolona głową, więc razem podążamy do kuchni. Robię jej ulubione danie i
sama zjadam śniadanie. Wzdycham z ulgą, kiedy Lisa idzie się pobawić. Chodź
przez chwilę nie muszę udawać, że wszystko jest okej. Zmywam naczynia, nie
korzystając dzisiaj ze zmywarki. Mam zły humor. Muszę się czymś zająć, więc
zaczynam sprzątać. Kiedy kuchnia już lśni, zajmuję się salonem. Odkurzam, myję
podłogę, ścieram kurze i myję szklane drzwi tarasowe. Po kilku godzinach,
jestem zmęczona i zawiedziona. Czekałam z nadzieją, że Harry zjawi się w domu,
jednak nadal go nie ma.
~Harry~~
Budzi mnie
silny ból głowy. Rozglądam się po pomieszczeniu i orientuję się, że jestem u
Louisa. Siadam na łóżku i przecieram oczy. No tak.. wczoraj trochę przegiąłem.
Wstaję i przez chwilę kręci mi się w głowie, jednak w końcu przestaje i
spokojnie ruszam do łazienki. Przemywam twarz lodowatą wodą i schodzę do
salonu.
-Ooooo, kogo
ja widzę- śmieje się i wstaje z kanapy
-Cześć-
mamroczę, a on śmieje się jeszcze bardziej
-Nieźle
wczoraj zabalowałeś- mówi, kiedy podąża do kuchni, a ja za nim
-Możesz
powiedzieć mi jak się tu znalazłem?- pytam, kiedy podaje mi sok i dwie tabletki
-Zgarnąłem
cię z baru od chłopaków. Nieźle się bawiłeś- drwi
-Dzięki
stary. Jestem twoim dłużnikiem- mówię i masuję sobie skroń
-Ta laska
myślała inaczej. Gdyby mogła, wydrapałaby mi oczy- chichocze
-Jaka
laska?- pytam i błagam, żeby nie było to coś, o czym właśnie pomyślałem. Nie
mogło się nic stać. Ashley mnie zabije. Zostawi.
-Blondyneczka.
Nie mów, że nie pamiętasz. Wyraźnie ci się spodobała- tłumaczy, siadając przy
wysepce
-Ty chyba
nie..- zaczynam, ale mi przerywa
-Jeśli mnie
pytasz czy ją pieprzyłeś… nie wiem. Liam mówił, że już z nią tam przyszedłeś-
no tak.. najpierw poszedłem do innego baru. Zamówiłem wódkę, a potem kilka piw.
Pamiętam, że piłem też whiskey.
-Cholera..-
wdycham
-Właśnie.
Gdzie Ashley? Wie, że tak dobrze się bawiłeś?- pyta
-Nie. I
lepiej żeby nie wiedziała Louis- proszę go
-Jasne. Ode
mnie tego nie usłyszy- podnosi ręce w geście obrony, a ja kiwam głową…
~~Ashley~~
Kiedy słyszę
mój telefon, biegnę do niego, mając nadzieję, że to Harry.
Wstrzymuje
oddech i odbieram
-Cześć mała-
śmieje się do słuchawki. To Niall.
-Cześć-
mówię, starając zdobyć się na normalny ton głosu
-Macie
dzisiaj chwilkę?- pyta.. więc nie ma z nim Harrego? W głębi serca miałam
nadzieję, że są razem.
-Um.. tak-
-Dziś
urodziny Diany- przypomina mi, a ja słyszę gdzieś obok jej śmiech
-Och.. na
śmierć zapomniałam- wzdycham i uderzam się w czoło. Cholera
-Chcielibyśmy,
żebyście wpadli do jej mieszkania. Diana uparła się, że nie chce imprezy. Wciąż
jest lekko przeziębiona, ale już czuje się dobrze. Pomyślałem, że chociaż wy
moglibyście wpaść- mówi i czeka na odpowiedź
-Jasne.
Jasne..- powtarzam
-Coś nie
tak?- pyta podejrzliwie
-Nie. Um,…
nie mam prezentu-zmyślam, chociaż faktycznie zdaję sobie sprawę, że nic dla
niej nie mam. Śmieje się wesoło i po chwili mówi
-
Przyjedziecie za jakieś 2 godziny?- pyta
-Tak.
Oczywiście- potakuję i po chwili kończymy rozmowę. Od razu dostaję wiadomość
„Błagam cię
kup tort! Diana nie chce świętować. Nie wypuściła mnie do sklepu. Proszę.
Niall.”
Uśmiecham
się i szybko odpisuję
„Nie ma
sprawy. Jak mogłeś zapomnieć o torcie? Ashley”
Szybko
otrzymuję odpowiedź
„Z ledwością
zdążyłem kupić jej prezent. Wiedziała co knuję, mówiąc że idę po bułki. Niall”
.
Odkładam
telefon, po czym ubieram ciepło Lisę i razem wychodzimy na zakupy. Wciąż martwi mnie to, że Harry się nie odzywa.
Przez całą drogę do galerii, próbuję się do niego dodzwonić, jednak cały czas
ma wyłączony telefon.
Kiedy tylko
dojeżdżamy na miejsce, od razu udaję się do sklepu z biżuterią. Szukam chwilę,
po czym decyduję się kupić jej bransoletkę z zawieszką i nową książkę, którą
poleciła mi pani w księgarni. Później obie z Lisą wybieramy śliczny tort i
wracamy do domu. Wjeżdżając na podjazd, mam nadzieję, że w domu będzie już
Harry. Jednak tym razem również go nie ma. Dzwonię jeszcze kilka razy, po czym
w końcu rezygnuję i wybieram dla siebie czyste ubrania. Przebieram się, robię
makijaż i rozpuszczam włosy, po czym idę do pokoju Lisy.
-Chodź
ubieramy się i jedziemy spotkać się z wujkiem Niallem. Co ty na to?- pytam
-Taaak!-
krzyczy i natychmiast zostawia zabawki
-Będzie też
ciocia Diana- mówię jej, a ona jeszcze szerzej się uśmiecha
-Kocham
wujka Nialla- mówi, kiedy przebieram ją w śliczną różową bluzeczkę. Znajduję
jeszcze czyste spodnie i czeszę jej włoski w warkoczyka. Kiedy obie jesteśmy
gotowe, pozwalam małej nieść prezenty, a sama zabieram tort. Piszę kartkę dla
Harrego „Harry jesteśmy na urodzinach u Diany. Przyjedź jeśli chcesz. Ashley” i
zostawiam ją na stoliku w salonie, po czym obie wychodzimy z domu. W przeciągu
20 minut parkujemy pod budynkiem, w którym mieszka Diana. Pukam do drzwi i
słyszę głos Nialla „Ja otworzę” po czym drzwi się otwierają
-Cześć-
szepcze, a ja wręczam mu tort. Chłopak wybiega do kuchni i po chwili wraca jak
gdyby nigdy nic.
-Dzięki-
chichocze i pomaga mi ściągnąć płaszcz
-Wujek,
wujek- Lisa ciągnie go za nogawkę
-Cześć
młoda. Jak ty urosłaś!- mówi do niej wesoło i natychmiast bierze ją na ręce.
-A co to tu
jest?- wskazuje na rękę
-Złamała ją
u cioci- tłumaczę mu, a on kręci głową
-Bolało?-
pyta ją
-Tak, ale
już nie
-Jesteś
dzielną dziewczynką- mówi do niej i całuje ją w policzek
-Prose- mówi
i podaje mu prezenty
-Kochanie to
nie dla wujka. Tylko dla cioci- mówię jej, a Niall zaczyna się śmiać
-Gdzie po
drodze zgubiłaś Harrego?- pyta, kiedy wchodzimy do salonu. Chłopak, widząc moją
minę, poważnieje
-Coś nie
tak?- pyta
-Tatusia nie
ma w domu- mówi Lisa, a on robi pytającą minę
-Jak to nie
ma Ashley?- dopytuje się
-Gdzie
Diana?- chcę zmienić temat
-W łazience.
Gdzie Harry?- nie odpuszcza i odstawia na podłogę Lisę
-Nie wiem-
szepczę
-Jak to?- pyta,
a ja spuszczam wzrok i tama pęka, po raz kolejny, zaczynam łkać, a on
natychmiast mnie przytula
-Mamusiu-
słyszę gdzieś z dołu i czuję jej rączkę, oplatającą moją nogę
-Co jest do
cholery?- pyta, a ja natychmiast się odsuwam. Wycieram oczy i biorę się w garść
-Nic. Zwykła
kłótnia. To święto Diany, nie chcę tego psuć, proszę- patrzę na niego i
przerywa, nam radosny głos dziewczyny
-Oooo już
jesteście- woła i podchodzi do nas, przytulając mnie krótko, po czym całuje w
policzek Lisę
-Mamy
prezenty- mówię, a mała podaje jej dwie paczuszki
-Wszystkiego
najlepszego kochana. Dużo szczęścia z tym wariatem- wskazuję na Nialla, ale tym
razem się nie uśmiecha
-Spełnienia
marzeń, postępów w pracy no i zdrowia, bo ostatnio u ciebie z nim kiepsko-
mówię, a dziewczyna chichocze i krótko mnie przytula
-Dziękuje.
Jesteś kochana. Naprawdę mówiłam Niallowi, że nie trzeba, ale mnie nie słuchał-
mówi zadowolona. Wszyscy wiemy, że w głębi serca, bardzo się z tego cieszy.
Spoglądam na Nialla, proszącym wzrokiem, a on kręci głową. „Tort” mówię
bezgłośnie, więc chłopak ukradkiem znika w kuchni. Jak tylko widzę, że wraca z
zapalonymi na torcie świeczkami, uśmiecham się i zaczynamy śpiewać „Happy Birthday”
Diana jest zdumiona i pyta jak i kiedy udało mu się to załatwić, po czym
zdmuchuje świeczki. I chodź na tych urodzinach nie ma nic więcej jak tort i
szampan jest idealnie. Myślę, że dziewczyna jest naprawdę zadowolona z tego,
jak spędza ten dzień.
-Gdzie
Harry?- pyta nagle, kiedy siedzimy w salonie i zajadamy się ciastem
-W pracy-
mówię od razu..
-Och.. a ty
Niall? Przez tą chorobę, zupełnie wypadnę z obiegu. Nie będę wiedziała co i
jak.- chichocze.
Przez resztę
„przyjęcia” rozmawiamy na wiele tematów. Głównie ja i Diana. Niall zupełnie
wyłączył się, bawiąc z Lisą. Dziewczynka nie odstępuje go na krok. Śmieje się i
ogląda podpis, który Niall złożył na jej gipsie. Podpisała się również Diana i
ja. Kiedy Niall zostawia nas na chwilę same, dobrze wiem gdzie poszedł. Chciał
zadzwonić do Harrego. Wraca po 5 minutach i ciepło się do mnie uśmiecha. Co do
cholery? Coś jest nie tak? Spędzamy wspólnie jeszcze jakąś godzinę i decyduję
się o powrocie do domu. Chcę sprawdzić czy jest już Harry. Musimy porozmawiać.
-Musimy
spotkać się na kawę- mówi Diana, kiedy odprowadza nas z Niallem do drzwi
-Zdecydowanie.
Może jutro? W porze lunchu?- pytam
-Jasne.-
uśmiecha się i jeszcze raz nas przytula. Lisa mocno ściska Nialla i daje mu
buziaka w policzek, po czym wychodzimy i wsadzam ją do samochodu. Zajmuję
miejsce kierowcy i szybko wracam do domu. Oddycham z ulgą, kiedy widzę jego
samochód na odjeździe. Zabieram małą z samochodu i zanoszę ją do domu. Kiedy
tylko ściągam jej kurteczkę, biegnie do salonu i woła Harrego. Spokojnie się
rozbieram i podążam za nią. Znajduję ich od razu. Chłopak trzyma małą na ręce i
coś jej tłumaczy. Kiedy mnie widzi, stawia ją na podłogę i mówi, żeby poszła
się chwilę pobawić.
-Wróciłeś-
mówię oschle i podążam do kuchni
-Jakieś 3
godziny temu- mówi, idąc za mną
-Świetnie-
prycham i nalewam sobie soku. Jedno spojrzenie wystarczy, żeby zauważyć, że
pił. Ma podkrążone oczy i bladą twarz.
-Byłem u
Louisa- tłumaczy
-Nie
pytałam. Nie musisz się tłumaczyć- mówię i popijam napój
-Chyba
musimy pogadać- opiera się o blat naprzeciwko mnie i uważnie mi się przygląda.
Ani razu nie spojrzałam mu w oczy
-Nie. Nie
musimy. Chciałam rozmawiać, a ty wolałeś wyjść i się napić.- syczę
-To, że
jesteśmy w związku nie znaczy, że mam dawać ci się kontrolować- zaczyna
-Masz rację
nie musisz.
-Dobrze się
chociaż bawiłeś?- pytam i w końcu spoglądam mu w oczy. Mierzę go wzrokiem i
odwracam się, stawiając szklankę na blat
-Miałem
wrócić, ale urwał mi się film- tłumaczy
-Nic nowego.
Zawsze potrafiłeś upijać się do nieprzytomności- prycham
-A ty
potrafisz tylko wszystkiego się czepiać! Zawsze jest źle! Kiedy się staram, ty
musisz wspominać o takim gównie jak wczoraj!- zaczyna krzyczeć, więc odwracam
się w jego stronę
-Więc
najlepiej wyjść, prawda? Później zwalić winę na mnie! Powiedz ile dziwek
pieprzyłeś tej nocy!?-wrzeszczę i odpycham go od siebie.
-Mamusiu-
słyszę cichy głosik i w końcu odwracam wzrok od Harrego. Lisa stoi w progu, a w
jej oczkach widzę łzy. W rączce trzyma rysunek.
-Skarbie-
odchodzę od niego i przykucam przed nią
-Nie płacz-
wycieram jej policzki
-Dlaczego
krzyczys na tatusia?- pyta i pociąga noskiem
-Nie… to nic
takiego, wiesz? –pocieszam ją i wyciągam rękę po rysunek
-Co tam
masz?- pytam, a ona mi go pokazuje
-Udało mi
się narysować drugą rącką.- mówi zadowolona.
-Przyniosłam
dla ciebie i dla tatusia- szepcze
-Dziękujemy
jest śliczny. Mama kupi jutro magnesy na lodówkę i ładnie go przypniemy, tak?-
pytam, a ona kiwa głową na zgodę
-A może
narysujesz jeszcze coś takiego dla wujka Nialla i Diany, co?- pytam, a ona się
zgadza i biegnie do salonu. Wstaję i odkładam obrazek na blat
-Robisz
sceny, nawet przy dziecku- mówi ciszej
-Jesteś
żałosny- prycham i kręcę głową
-Jedyną
dziewczyną jaką wczoraj pieprzyłem byłaś ty-syczy
-Dobrze
wiedzieć.-
-O co się
tak wściekasz? Wiesz, że nie chcę się kłócić- mówi po chwili
-Nie chcesz..
a co robisz, nie wracając do domu? Harry nie było cię tyle czasu.. jak ty to
sobie wyobrażasz? -pytam go
-Przepraszam-
mówi w końcu
-Przepraszasz
do momentu, aż znowu nie wypomnisz mi dziecka- mówię żałośnie i siadam na
wysokim krześle przy wysepce
-Nie
wypominam. Byłem wściekły- zaznacza i podchodzi bliżej
-To nie jest
usprawiedliwienie. Ja nie wypominam ci tego co było- spoglądam na niego
-Wiem.
Przepraszam- szepcze i głaszcze mnie po włosach
-W
porządku?- pyta, a ja kręcę głową
-Nie.. ale
już się do tego przyzwyczaiłam.- szepczę
-Kocham cię-
mówi
-Ja ciebie
też- przytakuję
-Naprawdę mi
przykro. Chciałem ochłonąć, dlatego spędziłem dzień u Louisa. Nie chcę się
kłócić. Pojechałem z nim na jego akcję, a potem wróciłem tutaj. Jak było na
urodzinach Diany?- pyta
-Mogłeś
dołączyć- mamroczę
-Nie
chciałem przeszkadzać- uśmiecha się lekko
-Oboje wiemy,
że popsułbym wszystkim humor.- dodaje
-Niall do
ciebie dzwonił?- pytam
-Tak. Nieźle
mi się oberwało. Dziewczyna go zmienia- uśmiecha się lekko
-Chodźmy do
Lisy- proponuję i razem wychodzimy do salonu. Harry siada obok małej na
podłodze i razem usiłują coś narysować. W końcu stawiają na domek z wielkim
drzewem, a pod nim Niall i Diana.
-Mało
profesjonalne- chichoczę do Harrego
-Jedyne co
potrafię chociaż trochę narysować. -śmieje się, a ja biorę pisak i udaje mi się
narysować długą kreskę na jego policzku. Mruży oczy i zabiera czerwony pisak,
pisząc mi na ręce. „I love you.” Umieszcza to w serduszku
-Mama ma
tatuaś. Jak ty!- Lisa wstaje i podskakuje, podchodząc bliżej, żeby go zobaczyć
-Ja też
chcę- mówi i wyciąga w jego stronę rękę z gipsem
-Dobra, co
chcesz?- pyta i sadza ją sobie na kolanach, żeby lepiej było mu pisać
-Ptaska
takiego jak ty mas- mówi, po chwili rozmyślania
-Kochanie
nie umiem takiego narysować- mówi
-No to…
-zastanawia się i spogląda na niego do góry
-No to..
serduszko- mówi w końcu, a on rysuje je i uważnie mu się przygląda
-Podoba ci
się?- pyta
-Tak!!-
krzyczy i wstaje.
-Dziękuje-
rzuca mu się na szyję i całuje w policzek. Przez resztę wieczoru chodzi z ręką
wyciągniętą przed siebie i ogląda serce narysowane na gipsie.
-Dobra idziemy
się kąpać- mówi Harry
-Mama
popisała cię po policku- mówi, wskazując na jego twarz
-Wiem, chodź
pomożesz mi to zmyć- bierze ją na ręce i razem podążają do łazienki. Stawia ją
na stołku obok umywalki i zaczyna zmywać mazak z twarzy
-Ja. Tata
ja!- woła i ciągnie go za koszulkę. Chłopak posłusznie pochyla się nad umywalką,
a małą całą rączką usiłuje zmyć długą kreskę. Kiedy w końcu im się udaje, razem
kąpiemy Lisę i kładziemy ją spać. Jestem wykończona dzisiejszym dniem, więc
oboje bierzemy prysznic i kładziemy się do łóżka. Nie rozmawiam z nim. Nasza
wymiana zdań, ograniczała się tylko do tego co związane z Lisą. Odkąd wyszłam z
łazienki, wymieniliśmy zaledwie kilka słów. Wzdycham, po czym odwracam się
plecami do Harrego. Chcę już zasnąć. Zapomnieć o tym paskudnym dniu. Czuję jak
chłopak odwraca się w moją stronę i pochyla nade mną
-Niezależnie
od tego jak mnie odtrącasz i tak cię kocham- szepcze mi do ucha i przejeżdża
palcem, po ręce, gdzie wcześniej napisał mi, że mnie kocha. Całuje mnie w ramię
i przytula do siebie. Nie odpowiadam… po prostu chcę już zasnąć..
jest! w końcu to dodałam... o matko przepraszam... rozdział powinien pojawić się już dawno.. za pewne widzicie że ostatnio coś się dzieje i nie dodaję części regularnie... jednak zapewniam was że to nie ma nic wspólnego z opowiadaniem... raczej z moim życiem prywatnym.. każdy w pewnym momencie ma problemy.. cóż dla mnie właśnie nadszedł ten czas. mam jednak nadzieję że w czasie ferii wszystko wróci do normy i będzie dobrze...
dlatego przepraszam za to wszystko... rozdział też nie jest rewelacyjny. obiecuję że w przyszłym rozdziale będzie więcej się działo. ok.. to chyba tyle.. i dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze. Kocham was <3
15 komentarzy=nowy rozdział
Mrs.Horan
Subskrybuj:
Posty (Atom)