"W życiu bywają takie chwile, w których kompletnie nie wiesz,
co zrobić, żeby było dobrze..."
miłego czytania :)
[A] Jak jest już między nami dobrze, to zawsze musisz
wszystko spieprzyć- powiedziałam, odpychając go od siebie, po czym wyszłam z
kuchni, kierując się w stronę naszej sypialni…
******
Szybko wbiegłam na górę i zamknęłam drzwi na klucz.
Uhh… jak on mnie denerwuje. Zdjęłam frotkę z włosów i przeczesałam je ręką,
pozwalając im opaść na ramiona. Położyłam się na łóżko. Chcę odpocząć, nie chcę
go widzieć….
-----Harry…..
Ashley wyszła z kuchni i usłyszałem jak wbiega po
schodach, na górę., by po chwili trzasnąć drzwiami od sypialni. Westchnąłem
ciężko i poszedłem za nią. Musimy pogadać, tej sprawy nie można tak zostawić.
Nie pozwolę jej jechać tam samej, a jeśli sobie tego nie wyjaśnimy, właśnie tak
zrobi. Wszedłem po schodach i złapałem za klamkę. Zamknięte.
[H] Otwórz- powiedziałem i zapukałem w drewnianą
powłokę
[A] Daj mi spokój! Nie chce mi się z tobą gadać!-
usłyszałem jej stłumiony głos
[H] Musimy pogadać- mówię nieco głośniej
[A] Nie chce mi się z tobą gadać- kiedy, odpowiada
zaczynam pukać nieco mocniej
[H] Otwieraj te pieprzone drzwi!- podnoszę głos i
uderzam pięścią w twardą powłokę
[A] Przestań!- słyszę, a obok mnie staje Lisa
[L] Tato co się stało?- pyta, więc przykucnąłem obok
niej i westchnąłem, starając się uspokoić
[H] Nic, wracaj się bawić… pokłóciłem się trochę z
mamą, ale wszystko jest w porządku- powiedziałem, chcąc ją uspokoić
[L] Jak jest zła to przeproś, jak ja.. zawsze działa-
uśmiecha się szeroko i daje mi buziaka w policzek, po czym wraca do swojego
pokoju, zamykając za sobą drzwi, więc wstałem i znowu zacząłem gadać do Ashley
[H] Ashley albo otworzysz, te pieprzone drzwi, albo
przysięgam ci, że już za chwilę ich tutaj nie będzie- zagroziłem jej
[A] Nie rozumiesz, że nie chcę z tobą gadać?!-
krzyknęła
[H] Cóż.. musisz, jeśli nadal chcesz mieć drzwi do
sypialni, czasami mogą się przydać- zażartowałem wiedząc, że Ash wkurzy się
jeszcze bardziej
[A] Pieprz się!- krzyknęła, nieźle wkurzona
[H] Z chęcią ale nie sam- zakpiłem z niej
[A] Nie cierpię cię! Nie chcę cię widzieć! Daj mi
spokój! Pojadę czy tego chcesz, czy nie!- skończyła się wydzierać
[H] Nie pojedziesz sama, rozumiesz? Otwierasz te drzwi,
czy nie?- zapytałem spokojnie
[A] Nie- odpowiedziała, więc trochę się wkurzyłem
[H] Sama chciałaś, liczę do 10 i wywalę te drzwi,
przysięgam- kończę i czekam chwilę, żeby mogła się zastanowić, po czym zaczynam
odliczanie- 10…9..8..7 Dobrze się zastanów drzwi serio się przydają- dodaję po
czym liczę dalej- 6..5…4..3..2 czas się kończy… -dodaję i właśnie mam zamiar
skończyć, kiedy drzwi ustępują
----Ashley….
Wstałam szybko z łóżka, słysząc, że Harry zaraz
skończy liczyć. Zgodzę się z nim, że drzwi są przydatne, więc kiedy kończy na 2
otwieram drzwi. Po czym szybko, od nich odchodzę
[H] Ok. więc już 1 punkt mamy za sobą, ocaliłaś te
drzwi, teraz sobie pogadamy- Harry staje naprzeciwko mnie, a ja nie mam zamiaru
się odezwać
[H] Będziesz tak milczeć?- pyta, ale nie uzyskuje
odpowiedzi, więc mówi dalej
[H] Chwilę temu się na mnie wydzierałaś, a teraz nie
masz zamiaru się odezwać?- pyta ponownie.
[H] O co ci chodzi dziewczyno?- wzdycha, opuszczając
ręce po obu stronach swojego ciała
[A] Chcę odwiedzić ciocię- odzywam się w końcu
[H] Już rozmawialiśmy na ten temat. Nigdzie nie
jedziesz. Myślałem, że to ustaliliśmy- spojrzałam na niego, ze złością, a on
ani drgnął
[A] Nie to ty mówiłeś Harry. Ja się z tym nie
zgodziłam, więc jadę, jasne?- nie zamierzam ustąpić
[H] Słucham? Nie jedziesz i koniec tematu.- powiedział,
więc prychnęłam i położyłam się na łóżku, wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam
oczy
[H] Co robisz?- zapytał
[A] Chcę spać. Daj mi spokój- powiedziałam cicho i
jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę
[H] Mamy coś do omówienia, a ty idziesz spać?-
prychnął lekko zażenowany, jednak już nic mu nie odpowiedziałam
[H] Świetnie, najlepiej unikać tematu- warknął i wyszedł
z sypialni. Starałam się zasnąć, ale byłam tak wkurzona, że nie mogłam. Leżałam
tak chyba z pół godziny i nic. Usiadłam i ciężko westchnęłam, po czym wstałam i
zeszłam na parter. Harry siedział w salonie, na kanapie. Bezradnie opierał się
o poduszki i o czymś myślał
[A] Harry…- zaczynam, więc jego wzrok kieruje się w
moją stronę, po czym mierzy mnie smutnym wzrokiem
[A] Przepraszam- mówię, cicho, więc Harry wzdycha i
wstaje podchodząc do mnie
[A] Proszę cię, odezwij się..- wyszeptałam, po czym
odważyłam się spojrzeć mu w oczy
[H] Co mam powiedzieć? Chcesz jechać… już tutaj nie
wrócisz- mówi cicho i wymija mnie, podchodząc do wielkich, szklanych drzwi od
tarasu
[A] Jak to?- nie wiem, o co mu chodzi.. w tej chwili,
jestem pewna, że ma na myśli to, że jeśli wyjadę, to nie mam po co wracać
[H] Już nie wrócisz- powtarza i spuszcza głowę, stoi
do mnie tyłem, więc nie wiem czy jest zły czy raczej zawiedziony
[A] Jeśli nie chcesz, żebym wracała..- zaczynam, ale
on mi przerywa. Uderza pięścią w ścianę i wybucha
[H] Cholera!! Czy ty naprawdę, nic nie rozumiesz?!!
Jeśli wyjedziesz to ciotka namówi cię do zostania, tam!!- krzyczy na mnie, gestykulując
rękoma, a ja nie wiem, co mam powiedzieć, przed chwilą był spokojny, a teraz
jest wściekły
[A] Wrócę, nie chcę cię zostawić- odzywam się cicho,
na co chłopak, mierzy mnie wzrokiem
[H] Namówi cię, powie że ze mną nie masz przyszłości,
ma na ciebie wpływ, więc zaczniesz się zastanawiać.. –mówi, lecz tym razem ja
mu przerwałam
[A] Nie..- podeszłam do niego i złapałam go za ręce
[A] Harry, dlaczego tak myślisz? Przestań.. ja..
myślisz, że dam się namówić? Właśnie z tobą, widzę się w przyszłości,
rozumiesz? Z nikim innym nie ma to sensu- wyjaśniłam mu, a on dalej milczy,
przybliżyłam się do niego i zawiesiłam mu ręce na szyi, po czym przyłożyłam
swoje czoło do jego i wyszeptałam
[A] Kocham cię- uśmiechnęłam się i delikatnie go
pocałowałam, jednak chłopak, niezbyt chętnie odwzajemnił pocałunek
[H] Nie jedź tam sama, proszę cię, zaczekaj..
pojedziemy razem- powiedział w końcu. Muszę ustąpić… nie wygram z nim. może to
nawet dobry pomysł, jeśli pojedziemy razem, moja ciocia będzie miała okazję,
żeby zobaczyć jaki naprawdę jest Harry.
[A] Dobrze.. niech będzie, ale pojedziesz ze mną?-
westchnęłam ciężko, chcę wiedzieć czy na pewno się zgodzi
[H] Tak, pojadę ale nie mogę teraz. Szykujemy się do
akcji, teraz będę zajęty.- powiedział już spokojniej
[A] Skończmy ten temat, poczekam ok.?- pytam, na co
chłopak lekko się uśmiecha i wychodzi do kuchni… co jest?? Harry zachowuje się
dziwnie, więc idę za nim.
[A] Harry co się dzieje?- pytam, kiedy wchodzę do
pomieszczenia. Harry wyciąga sok z lodówki i nalewa do dwóch szklanek.
[H] Chcesz?- pyta i podaje mi naczynie, z zimnym
napojem
[A] Harry.. powiedz- nalegam
[H] Nic się nie dzieje- zaprzecza, a ja wiem, że
kłamie
[A] Chodzi o ciotkę, tak? Harry daj spokój, jest miła
i nie groźna- zapewniam go
[H] Ta… będzie robić problemy, wiem to- mówi popijając
sok
[A] Przestańmy o tym gadać, mów lepiej jak tam z tą
akcją, albo co u chłopaków.. nie mówiłeś zbyt wiele, kiedy przyjechałeś.. no
oprócz tego, że pobiłeś się z Lou- zmieniam temat, a na moje ostatnie słowa Harry
zaczyna się śmiać
[H] Zasłużył, ale nie uważam, że musisz wiedzieć, jaką
planujemy akcję- unosi brwi i znowu pije sok
[A] No tak.. przecież nie mogę nic, wiedzieć prawda…
bo jeszcze pójdę na policję- zaśmiałam się, przygryzając wargę, jednak u
Harrego nie wywołało to śmiechu.. chłopak odstawił szklankę na blat i oparł się
o niego dłońmi. Przecież to był, tylko żart.. to chyba jasne, że nie
zgłosiłabym tego na policję… szczerze mówiąc, lubię Liama, Zayna, Nialla, a
nawet tego wiecznie nadąsanego Louisa… wiem, że on mnie nie lubi, ale co mi
tam..
[A] Powiedziałam coś nie tak?- zapytałam, ale Harry
nie odpowiedział, bo zadzwonił jego telefon, który odebrał i wyszedł do salonu…
---Harry…
Dzwonił Liam, więc wyszedłem z kuchni i podszedłem do
okna w salonie.
[H] Halo, no nie spodziewałem się, że któryś z was do
mnie zadzwoni, po tym co stało się u Nialla?- odebrałem połączenie
[L] Hej, przecież nikt nie ma ci niczego za złe, co u
ciebie, jak się trzymasz, po tym jak dostałeś po twarzy?- zapytał Liam
[H] Ja? Świetnie, a ten świr, Louis?- zapytałem
[L] Ej, daj spokój… wszystko ok. ma tylko rozciętą
wargę- wyjaśnił mi
[H] To i tak za mało.. powinien mieć połamany nos-
przyznałem
[L] Przestań, to twój kumpel, przejdzie mu- zapewnił
mnie
[H] Niall się wkurzył- zacząłem
[L] Nie w sumie to nie- prychnął Liam
[H] Niee.. wcale, tylko dyskretnie wyprosił mnie z
domu- zaśmiałem się
[L] Zaczęliście się bić, w jego domu.. też bym was
wygonił- przyznał Liam
[H] Louisowi się należało- powiedziałem
[L] Może i tak, ale jakoś musicie to rozwiązać, nie
możecie się kłócić, jesteśmy w jednym zespole, jeśli będziecie się sprzeczać,
możecie zawalić każdą akcję, a wiesz jak się to może skończyć- powiedział Liam
[H] Kurwa Liam.. on nazwał Ashley dziwką, uważa, że
pójdzie na policję, że nas wsypie, jak ty, to sobie wyobrażasz?? Jak mam się z
nim dogadać??!- zapytałem i po chwili, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i głośne
trzaśnięcie drzwi… cholera!!
[H] Liam kurwa…
Ashley wszystko słyszała, chyba jedzie do Louisa, przyjeżdżaj zostaniesz
z Lisą, ja muszę za nią jechać- powiedziałem
[L] Dobra jestem w pobliżu, zaraz będę- powiedział i
zakończył połączenie. Matko… ona tam jedzie, pada deszcz, cholera jeśli będzie
miała wypadek, to ja zabiję tego gnoja.. pobiegłem na górę i wpadłem do pokoju
Lisy
[H] Lisa, zaraz będzie tutaj wujek Liam, zostaniesz z
nim, dobrze?- zapytałem kucając obok niej
[L] Dobrze, będziemy się bawić- powiedziała
uśmiechnięta i najwyraźniej rozradowana, wiadomością, że odwiedzi ją Payne.
[H] Dobra, to chodź idziemy do salonu. Tam na niego
poczekamy.- wziąłem ją na ręce i zeszliśmy na parter. Włączyłem małej bajki i
czekałem, aż przyjaciel się zjawi… szybciej, szybciej… chodziłem z kąta w kąt i
wyglądałem przez okno. W końcu zauważyłem, wjeżdżający samochód na posesje.
Podszedłem do drzwi i wpuściłem Liama.
[L] Jedź już, ja się zajmę Lisą- powiedział, więc
chwyciłem w ręce płaszcz i wybiegłem z domu. Wsiadłem w sportowy samochód i
szybko wyjechałem z posesji. Wybrałem właśnie to auto, bo jeździ najszybciej ze
wszystkich. Do Louisa dotrę w jakieś 10 minut. Deszcz utrudniał jazdę,
wycieraczki w pewnym momencie, nie nadążały za tym, aby wycierać krople z
przedniej szyby. Tylko czekać, aż przyślą mandaty, bo pewnie pstryknęli mi
kilka zdjęć. Zdecydowanie przekraczałem dozwoloną prędkość, ale jakoś to, mnie
w tej chwili nie obchodziło. Wreszcie dojechałem na miejsce. przed domem stał
samochód, którym najwyraźniej przyjechała Ashley.
---Ashley…
Nie pukałam, wbiegłam do domu Louisa i popędziłam do
salonu. Starałam się być twarda, ale łzy same spływały mi po policzkach. Louis
siedział w salonie i czytał jakieś dokumentu. Był w szoku, kiedy mnie zobaczył
i natychmiast wstał
[Lou] Ash.. co ty tutaj robisz?- zapytał, jak
najbardziej szorstkim głosem. Podszedł do mnie dość blisko, więc miałam okazję.
Nic nie powiedziałam, tylko uderzyłam go z całej siły w policzek.
[Lou] Co to ma być!!!- pyta wkurzony, a jego policzek
lekko się zaczerwienił, od uderzenia
[A] Ty kretynie!- krzyknęłam na niego, z całej siły,
go od siebie odpychając.
[Lou] Wpadasz do mojego domu i pozwalasz sobie na coś
takiego? Jak śmiesz?!- wrzeszczy na mnie, co powoduje, że zaczynam się go bać
[A] Jestem dziwką, tak?- pytam przez łzy, moje serce
bije coraz szybciej. W tej chwili, jak szybko się tu zjawiłam, tak szybko bym
stąd uciekła.
[Lou] Co?- pyta, najwyraźniej zbity z tropu
[A] Tak uważasz, co? Kocham Harrego, a ty masz mnie za
dziwkę, sukę, która tylko go wykorzystuje .. która was wsypie tak?! Przyznaj-
krzyczę i ponownie zaczynam go szarpać, jednak tym razem Louis jest szybszy i
bez zastanowienia odpycha mnie od siebie, popychając na ścianę. Lekko się od
niej odbijam i czuję ból, ale nie pozwalam sobie upaść…
---Harry…
Drzwi od jego domu, są lekko uchylone, więc słyszę
dobiegające ze środka krzyki. Bez zastanowienia wpadam do środka i kieruję się
do salonu. Ashley stoi przy ścianie, płacze, a Louis wskazuje na nią palcem i
stoi bardzo blisko, słyszę jego słowa
[Lou] Tak! Tak właśnie uważam! Wsypiesz nas prędzej
czy później! Dobrze, że przyjechałaś.. mam okazję powiedzieć ci to w twarz!-
wrzeszczy na nią
[H] Louis- zwracam jego uwagę na siebie i podchodzę
bliżej, odsuwam chłopaka od Ashley i zasłaniam ją swoim ciałem.
[Lou] Kurwa, po co ją tutaj przysłałeś?- pyta nieźle
wkurzony., nie mam zamiaru się z nim ponownie bić. Zabieram dziewczynę i
wychodzę, taki był plan
[H] Usłyszała moją rozmowę z Liamem, nie wiedziałem,
że jest w pokoju- tłumaczę mu. Czuję jak Ashley, dotyka moich pleców, bardziej
się zasłaniając, jednak na ułamek sekundy, się odsuwa i mówi do Lou
[A] Morderca- Louis, momentalnie zaczyna kipieć, ze złości
[Lou] Zamknij tą swoją śliczną twarzyczkę!- krzyczy i
chce ją wyciągnąć, zza moich pleców
[H] Kurwa Louis!- tym razem ja podnoszę głos i
odpycham jego rękę
[Lou] Zabierz ją stąd! Nie chcę jej widzieć- mówi i
lekko się odsuwa
[H] Ashley wracaj do samochodu- mówię do dziewczyny,
ale ona ani drgnie, odwracam się do niej i mówię ponownie
[H] Do samochodu- jestem na nią wściekły. Jak mogła,
zrobić coś takiego? Kiedy dziewczyna widzi, że jestem w takim stanie, spuszcza
głowę i kieruje się w stronę drzwi. Kiedy zamyka je za sobą, odzywam się do
Louisa
[H] Stary, co się dzieje? Byliśmy kumplami, a teraz
zachowujesz się, jak mój najgorszy wróg- wzdycham, próbując się uspokoić
[Lou] Harry, co się stało?! Ona się stała!- krzyczy i
wskazuje na drzwi, którymi jeszcze chwilę temu wyszła Ash
[H] Nie wydaje mi się, żeby ona była przeszkodą,
zastanów się, ona nie jest groźna. To moja dziewczyna, więc daj jej spokój i
zaakceptuj ją- mówię po czym, kieruję się w stronę drzwi. Zanim wychodzę mówię
[H] Do jutra Lou- zamykam za sobą drewnianą powłokę i
kieruje się do czarnego BMW, którym przyjechała Ashley. Wsiadam do środka i przeczesuję
mokre od
deszczu włosy. Dziewczyna spogląda na mnie, po czym spuszcza głowę.
[A] Bałam się, że się pobijecie- powiedziała cicho
[H] Serio, właśnie tym się martwiłaś? Jak mogłaś być
taka głupia!- nie wytrzymuję i zaczynam krzyczeć
[A] Harry.. –mówi cicho, a z jej oczu znowu lecą łzy.
Cicho łka, a ja nie jestem w stanie, jej przytulić, jestem zbyt wściekły
[H] Wracamy do domu, jedź za mną- powiedziałem i
wysiadłem z auta, po czym naciągnąłem płaszcz na głowę, tak żeby choć trochę
osłonić się, przed deszczem i wróciłem, do swojego samochodu. Odpaliłem i już
po chwili wracaliśmy do domu. Cały czas, obserwowałem auto, którym wracała
Ashley. Spokojnie utrzymywała się, tuż za mną. Kiedy dojechaliśmy na posesję,
od razu zaparkowaliśmy w garażu. Wysiadłem z auta i zatrzasnąłem drzwi. Ashley
stała już obok swojego samochodu i czekała na mnie. Wciąż płakała, głowę miała
spuszczoną w dół i bawiła się swoimi palcami.
[H] Louis tak nie myśli, nie musisz płakać-
powiedziałem starając się, ją pocieszyć, jednak nie wyszło mi to najlepiej. Ton
mojego głosu, nadal był dość surowy.
[A] Tu już nie chodzi o niego.. ty..- zaczęła, lekko
unosząc głowę, jednak wciąż nie patrzyła mi w oczy.
[H] Co ja? Przecież nic nie zrobiłem- mówię bardziej
spokojnie
[A] Jesteś na mnie wściekły, prawda?- pyta, ale ja nie
umiem zaprzeczyć, a nie chcę kłamać. Moje milczenie, jest jednoznaczne z tym,
że właśnie tak jest, więc Ash kiwa lekko głową i wchodzi po schodach, które
prowadzą do korytarza.
----Ashley…
Weszłam po schodach i zaczęłam zdejmować buty w
korytarzu. Zaraz za mną wszedł Harry i zamknął drzwi. Ściągnął buty i mokry
płaszcz, po czym odwiesił go na wieszak.
[H] Liam jest z Lisą- powiedział i wszedł do salonu.
Chłopak siedział obok dziewczynki na kanapie i oglądali jakieś bajki. Mała już
zasnęła, ale bajka najwyraźniej wciągnęła Liama, kiedy chłopak nas zobaczył
szybko wstał i zapytał Harrego
[L] I co?- Harry wzruszył ramionami, a ja nie mogłam
znieść wzroku Stylesa, więc podeszłam do Liama i mocno go przytuliłam. Chłopak
nagle zesztywniał, nie wiedział, co ma zrobić, ani jak zareaguje na to Harry.
Po chwili jednak, położył swoja dłoń na
moim ramieniu i lekko gładził moje plecy, starając się mnie uspokoić. Wiem, że
Harry wpatrywał się w nas surowym wzrokiem, ale potrzebowałam tego, żeby ktoś
mnie przytulił. Tą osobą stał się Liam… może to właśnie on, stanie się moim
przyjacielem.
[H] Dzięki, że zająłeś się małą, pogadamy jutro-
zaczął Harry, więc Liam lekko mnie od siebie odsunął i podszedł do Harrego
[L] Do jutra- przybili sobie piątkę, po czym chłopak,
uśmiechnął się do mnie
[L] Do zobaczenia Ashley- machnął ręką i wyszedł.
Między mną, a Harrym zapadła cisza, którą zakłócały, tylko odgłosy dobiegające
z plazmy wiszącej na ścianie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Przed chwilą,
zamiast przytulić jego, przytulałam się do jego przyjaciela. jednak musiałam
zadać mu to pytanie..
[A] To o to się biliście?- zapytałam, nie miałam na
tyle odwagi, żeby spojrzeć mu w oczy
[H] Tak, jeśli chcesz wiedzieć.. tak, biłem się o
ciebie, z moim kumplem- powiedział wściekły i poszedł do kuchni. Co to
oznacza.. bił się, bo mnie kocha…. Dlaczego teraz się tak zachowuje?.. poszłam
za nim do kolejnego pomieszczenia, omijając roztłuczoną szklankę, którą rozbiłam,
zanim wybiegłam z domu, Harry stał oparty o blat, odwrócony plecami do mnie,
wpatrywał się w okno.. na dworze, zrobiło się już ciemno, zapadał zmrok.
[A] Harry- wyszeptałam, a chłopak odwrócił się do mnie
przodem. Spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały, jednak ja
natychmiast, odwróciłam wzrok, spoglądając na swoje ręce….
---Harry…
Kiedy tylko na nią spojrzałem, odwróciła wzrok. Nie mogła
tego znieść. Widziałem jak przygryza wargę, a jej ręce drżą, kiedy odważyła się,
położyć je na moim brzuchu
[A] Ja.. –zaczyna, ale nie daję jej dokończyć,
przysuwam ją do siebie i mocno przytulam. Dziewczyna jak najszybciej,
odwzajemnia uścisk. Oplata mnie dłońmi i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi.
kładę głowę na jej ramieniu i delikatnie całuję w szyję. Płacze… jej łzy od
razu wsiąkają, w moją koszulkę, łka i stara się uspokoić, ale nie jest to
łatwe. Jestem na nią wściekły, ale nie
chcę jej odtrącać, tak bardzo, dlatego pozwalam jej się wypłakać. W tej chwili,
boi się mnie. Wiem to.. przecież jestem mordercą, zupełnie jak Louis…
[A] Przepraszam… nie powinnam tam jechać- szepcze, tuż
przy moim uchu
[H] Nie powinnaś- zgadzam się z nią, a ona ponownie
szepcze
[A] Przepraszam… - nie jestem w stanie nic powiedzieć,
zupełnie jakbym był w jakimś pieprzonym transie.
[A] Nie gniewaj się na mnie- mówi, ściskając mnie
jeszcze bardziej, jednak ja mam już dość. Odsuwam ją od siebie i wychodzę z
kuchni….
no więc jest kolejna część :) mam nadzieję że się podobała :) przepraszam że znowu tak późno... długo czekaliście.. wiem przepraszam.. ostatnio robię to zbyt często ale niestety nie mam tyle czasu ile bym chciała na to żeby poświęcić go opowiadaniu.. piszę kiedy mam czas a napisanie choćby tak długiego rozdziału jak ten (jeśli można go tak nazwać) zajmuje trochę czasu....
więc jeszcze raz mam nadzieję że się podobał, mam nadzieję że przeczytaliście tą notkę ;)
czekam na komentarze :) dziękuję za poprzednie :)
Kocham was bardzo :*
komentujcie :)
Mrs.Horan