Post piszę w sprawie komentarzy pod poprzednią częścią....
SERIO?!?!?!?!
aż tak macie mnie gdzieś że nawet nie skomentujecie?? nie napiszecie kompletnie nic....
staram się jak mogę żeby wstawiać części regularnie... chociaż raz czy dwa razy w tygodniu co z moim harmonogramem nie jest łatwe.... myślę sobie "Oni czekają... nie mogę tego olać" ale co z tego skoro wy to robicie?!?!
naprawdę zaczynam mieć tego dość... zastanawiam się nad zawieszeniem lub kompletnym zamknięciem tego bloga a założeniem nowego.. tylko i wyłącznie dla czytelników którzy komentują i doceniają moje starania....
z całego serca dziękuję:
* NatalialoveyoruSmile- osobie która komentuje każdą część... pod poprzednią częścią starała się nadrobić komentarze za was za co jej ogromnie dziękuję.... jesteś naprawdę wielka a twoje opowiadania są o wiele lepsze od moich więc to sukces że czytasz moje opowiadania
* Agata J -która prawie zawsze stara się komentować.. nawet jeśli komentarze nie są długie to jednak są... za co dziękuję...
* Happily Fanfiction- komentarze pod prawie każdą częścią... długie i bardzo sensowne... obserwuje bloga <3
* patrycja- komentuje... nie lekceważy za co dziękuję <3
* Wiktoria- @primasek1-- ohhh... komentuje, obserwuje na TT... świetna osoba która rozumie i docenia to co robię...
*Julia Ochman- ohh... przepraszam... nie chciałam żeby tak to wyglądało... oczywiście że nie zapominaj o tym opowiadaniu... przepraszam.... po prostu wyżej wymienione osoby to te które skomentowały ostatnią część... jeśli cię uraziłam a tak właśnie jest to przepraszam... oczywiście że doceniam każdy twój komentarz i wiem że jesteś ze mną długo.... bardzo długo... po prostu pisałam to w przypływie złości, powtarzam że wyżej wymienione osoby to te które skomentowały poprzednią część... nie miałam na celu urażenie cię.. mam nadzieję że to czytasz... przepraszam. jeśli ten blog zostanie zawieszony na stałe a opowiadanie przeniesione na inny uwierz mi będziesz osobą która dostanie link do nowego bloga...
DZIĘKUJĘ WAM BARDZO <3
jeśli kogoś uraziłam przepraszam.... zobaczymy jak to będzie dalej... jeśli nic się nie zmieni będę musiała zrobić to o czym napisałam wyżej.... miłego dnia
Mrs.Horan
wtorek, 29 kwietnia 2014
niedziela, 27 kwietnia 2014
Strong cz.34
"Nic nie boli tak, jak obojętność w oczach osoby,
która mówi, że cię kocha"
miłego czytania
[Lou] Nie.. sory stary.. za wszystko- wyciągnął do
mnie rękę, na zgodę
[H] Spoko Lou… wpadnij jutro, razem z chłopakami-
podałem mu rękę i lekko się uśmiechnąłem
[Lou] Ta.. wpadnę- zaśmiał się i zamknął za mną drzwi…
czas wracać do domu… wytłumaczyć się Ashley….
******
Kiedy wracam do domu wiem, że Ashley będzie na mnie
czekać. Jak tylko zobaczy ranę na ramieniu, od razu się wszystkiego domyśli.
Wiedziałem, że czeka mnie ciężka rozmowa. Kiedy zjechałem na teren mojej
posesji, zostawiłem samochód w garażu i wszedłem do domu. Ash najwyraźniej była
w kuchni, skąd dobiegały dźwięki
---Ashley…
Okłamał mnie… wiem to. Próbuje zrobić ze mnie idiotkę
i wmówić mi, że tak po prostu siedział u chłopaków. Kiedy usłyszałam, że Harry
wchodzi do domu od razu udałam się do korytarza, gdzie Harry ściągał płaszcz i
buty.
[A] Gdzie byłeś??- zapytałam, stając w progu i zaplatając ręce na piersi
[H] Daj spokój.. mówiłem ci, kiedy rozmawialiśmy-
stanął przede mną i spojrzał mi w oczy
[A] Ty krzyczałeś..ja mówiłam. Serio nawet nie mogę
spytać, co robiłeś? Nie mam takiego prawa?- zapytałam
[H] Jestem dorosły, nie muszę ci się, ze wszystkiego
tłumaczyć- wyjaśnił i ruszył w stronę salonu
[A] Jesteśmy razem, chyba nie ma nic w tym złego, że
chcę wiedzieć, kiedy ryzykujesz życie!- krzyknęłam idąc za nim
[H] Przestań- prychnął
[A] To była akcja, prawda?? Odpowiedz, chcę wiedzieć-
zażądałam, podążając za nim dalej do kuchni
[H] Po co ci to??- zapytał
[A] Po prostu powiedz- powiedziałam
[H] Tak kurwa! Tak to była akcja! Czujesz się lepiej,
wiedząc to?!- wrzasnął, po czym podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej
apteczkę. Zaraz co??? Po jaką cholerę potrzebna mu apteczka??
[A] Co ci jest?- zapytałam, trochę wystraszona
[H] Cóż, nie zauważyłem jednego z ochroniarzy… pech
chciał, że miał nóż- wyznał spoglądając na mnie, przez ramie.
---Harry….
Ashley stała tuż za mną. Była wściekła, a jednocześnie
przerażona tym, że zostałem zraniony.
[H] Będziesz tutaj tak stać??- zapytałem
[A] Ja… ja mogę to zrobić..- wydukała, kiedy chciałem
oczyścić ranę.
Byłem zaskoczony jej propozycją, więc podałem jej
buteleczkę z wodą utlenioną i odwróciłem się do niej przodem. Dziewczyna ciężko
westchnęła, po czym wylała niewielką ilość wody, na moją skórę, wywołując tym
samym straszne pieczenie, na co od razu się skrzywiłem. Spojrzała na mnie,
uważnie obserwując moją reakcję, po czym wyjęła z apteczki gazę i bandaże.
Przyłożyła niewielki kawałek do rany i owinęła rękę, bandażem uważając, żeby
przypadkiem nie spowodować bólu.
----Ashley…
Przez cały czas, kiedy opatrywałam jego ranę, on mi
się przyglądał. Wciąż jestem wściekła, ale musiałam mu pomóc ją opatrzyć.
Jestem ciekawa, ile razy jeszcze spowoduje, że będę się o niego bać. Kiedy
skończyłam, zamknęłam apteczkę i odłożyłam ją na najwyższą półkę.
[A] Teraz już zawsze tak będzie??- zapytałam
[H] O co ci chodzi??- przymrużył oczy, dotykając
bandaża i lekko poruszając uszkodzonym ramieniem
[A] Akcje… potem powrót do domu, a ja będę opatrywać
twoje rany..
[H] Nikt cię o to nie prosił!- mówi, coraz bardziej
wściekły
[A] Przestań krzyczeć, Lisa jest na górze- upomniałam
go
[H] Wiedziałaś, że wracam do fachu, więc teraz nie
pieprz mi, że to ci przeszkadza- syknął nieco ciszej. Nie wiedziałam, co mam mu
odpowiedzieć, więc prychnęłam przeczesując włosy ręką
[H] Przestań mi to wypominać i przestań mnie
kontrolować.- dodał, wymijając mnie i nalewając sobie soku do szklanki
[A] Świetnie, więc ty przestań kontrolować mnie, wiesz
co? Nie chcę tutaj być- powiedziałam wściekła
[H] Tak?- zaczął ze mnie kpić
[A] Jadę do ciotki. Czy ci się to podoba, czy nie!-
krzyknęłam stając z nim twarzą w twarz
[H] Proszę bardzo! Droga wolna!- krzyknął, więc nie
czekałam ani chwili dłużej. Wybiegłam z kuchni kierując się w stronę sypialni.
Nie byłam w stanie, dłużej powstrzymywać łez cisnących mi się do oczu. Nie będę
płakać przed nim… on nie jest tego wart. Zdecydowanie za często płaczę, przez
niego… płaczę odkąd go poznałam i zaczynam tego żałować. Kiedy weszłam do
sypialni, natychmiast wyjęłam jedną z największych walizek, jakie miałam i
podeszłam do szafy. Zaczęłam pakować najbardziej potrzebne mi ubrania i poszłam
do pokoju Lisy. Harry najwyraźniej wciąż siedział w salonie. Słyszałam dźwięk
tłuczonego szkła, więc zbił coś w przypływie złości.
[A] Lisa pojedziemy do cioci Claudii, dobrze?-
powiedziałam i zaczęłam wkładać do walizki jej ubranka
[L] A tata?- zapytała, wstając z podłogi, gdzie się
bawiła
[A] Tata nie jedzie- poinformowałam ją i na chwilę
przerwałam pakowanie
[L] Dlaczego??- zapytała, przytulając się do mnie
[A] Nie może- przykucnęłam i odwzajemniłam jej uścisk
[L] Ale miał się ze mną pobawić- powiedziała ze
smutkiem
[A] Skarbie, wybierz zabawki, które weźmiesz ze sobą,
ale tylko te, które lubisz najbardziej, dobrze?- zapytałam, dotykając palcem
czubka jej noska
[L] Dobze- zaśmiała się i zaczęła zbierać zabawki.
[L] Mamo, ale nie jedziemy tam na zawsze, prawda??
Wrócimy tutaj? –zapytała, przytulając swojego misia. Nie wiedziałam co mam jej
odpowiedzieć… nie wiem nawet, co się stało między mną, a Harrym… czy to koniec?
Może powinnam zabrać wszystkie rzeczy i nigdy tutaj nie wrócić…
[A] T..tak wrócimy, po prostu ciocia się za nami
stęskniła- wydukałam spuszczając wzrok. Kiedy spakowałam już wszystko, włącznie
z zabawkami małej, Lisa wzięła swojego ulubionego misia w rączki i razem
zeszłyśmy na parter. Harry siedział na kanapie w salonie i popijał whiskey.
[H] Chyba żartujesz?!- prychnął, kiedy tylko zobaczył
nas w salonie. Natychmiast wstał z kanapy i podszedł bliżej nas, stając mi na
drodze
[A] Jadę do ciotki.. możesz mnie przepuścić?-
zapytałam, mierząc się z jego zimnym spojrzeniem. Można już było wyczuć, od
niego wypity alkohol, który sprawiał, że czułam jeszcze większą odrazę.
[H] Nie! Chyba wyraźnie mówiłem, że pojedziemy do
twojej pieprzonej ciotki, kiedy będę mógł!- krzyknął, a Lisa schowała się za
mnie wystraszona jego krzykiem
[A] Nie drzyj się.. Lisa się boi- syknęłam, a on
spojrzał w dół, na naszą córkę
[A] Poza tym… już jest po akcji. Jadę czy tego chcesz,
czy nie. Nawet nie wiem czy tutaj wrócę- powiedziałam, a Harry natychmiast
przeniósł wzrok z Lisy na mnie. Chłopak zmarszczył czoło, a jego usta ułożyły
się w wąską linię.
[A] Chyba nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli wezmę
twój samochód. Możesz zejść mi z drogi?- zapytałam, wciąż patrząc mu w oczy
[H] Jeśli liczysz na to, że jestem typem faceta, który
będzie biegł za samochodem i błagał, żebyś została to się nie łódź… nie zrobię
tego, nie jestem nim.- powiedział przez zaciśnięte zęby
[A] Miałam nadzieję, że tego nie zrobisz- spojrzałam
na niego z nienawiścią i szturchnęłam w ramie powodując, że się odsunął i
przepuścił nas dalej. Przeszłyśmy przez salon i skierowałyśmy się do korytarza.
[L] Możesz jechać z nami tato- Lisa powiedziała, jak
tylko Harry pojawił się w progu
[A] Nie Lisa. Tata nie jedzie… ma dużo ważniejszych
spraw- powiedziałam i zaczęłam zakładać małej buciki i kurteczkę. Harry
zmierzył mnie od góry do dołu, po czym prychnął i wrócił do salonu. Zabolało…
tak bardzo zabolało, kiedy mnie olał… spuściłam wzrok, po czym założyłam swój
płaszcz i buty. Razem z Lisą zeszłyśmy do garażu. Wybrałam czarnego Land Rovera
uznając, że najlepiej się nim jeździ.
Schowałam walizkę do bagażnika i
wsadziłam Lisę do samochodu, zapinając jej pasy. Zajęłam miejsce kierowcy i
wyjechałam z garażu, już po chwilę włączając się w ruch uliczny. Na dworze
zaczynało się już ściemniać. Mam nadzieję, że zdążę zajechać na miejsce, zanim
zapadnie kompletny mrok. Spojrzałam w boczne lusterko i obserwowałam znikający,
za zakrętem dom Harrego… może on miał racje..może liczyłam na to, że nie
pozwoli mi wyjechać..że zatrzyma mnie tutaj siłą.. jednak tego nie zrobił…
zlekceważył mnie… odwrócił się i wrócił do salonu, żeby móc dalej pić. Pomimo
tego, że tak bardzo tego nie chciałam, nie miałam siły dłużej powstrzymywać
łez. Pozwoliłam im spływać, po moich policzkach, zostawiając mokre i gorące
ślady, które wręcz paliły moją skórę. Najbardziej bolało to, że nie wiem czy
tam wrócę… czy jeszcze mu zależy? A może, on po prostu nie traktuje tego tak
samo poważnie jak ja… starałam się uspokoić i głęboko oddychać. Nie mogę zajechać
na miejsce z opuchniętymi oczami. Nie zniosę pytań na temat Harrego. Nie
dzisiaj… Po jakiś 20
minutach drogi, Lisa zasnęła. Przytulała misia do siebie,
a jej główka opadła na oparcie. Była taka słodka. Po następnych 20 minutach,
byłam już na miejscu. Właśnie wjeżdżałam na posesję, mojej cioci, kiedy
ujrzałam ją wychodzącą z domu.
[C] Ashley skarbie, co ty tutaj robisz?- zawołała,
zadowolona natychmiast pokonując 3 schodki i podchodząc do mnie.
[A] Cześć ciociu- uśmiechnęłam się sztucznie i
przytuliłam się do niej.
[C] Coś się stało? Gdzie Lisa?- zapytała
odwzajemniając uścisk
[A] Strasznie się za tobą stęskniłam. Nie masz pojęcia
jak bardzo… Lisa zasnęła. Jest w samochodzie.- wskazałam
[C] No to na co czekasz. Idziemy do domu.- uśmiechnęła
się i otworzyła tylne drzwi samochodu.
[C] Jak ona wyrosła…- wyszeptała i odpięła ostrożnie
jej pasy, wyjmując ją z samochodu. Mała mruknęła coś pod nosem i położyła
główkę na jej ramieniu. Wyjęłam naszą walizkę i razem ruszyłyśmy do domu. W
drzwiach natychmiast pojawił się wujek Jashon.
[J] Daj tą walizkę, kochana- podszedł do mnie i
natychmiast zabrał mój bagaż. Weszliśmy po schodkach i znaleźliśmy się w
korytarzu, niewielkiego domku rodzinnego.
[J] Zaniosę tą walizkę do twojego dawnego pokoju.-
powiedział wujek, wchodząc po zawiłych schodach prowadzących na pierwsze
piętro.
[A] Dobrze, dziękuję.- powiedziałam
[A] Ciociu daj mi Lisę. Zaniosę ją na górę i położę w
moim łóżku.- wzięłam dziewczynkę z jej rąk i wspięłam się ostrożnie po
schodach. Minęłam wujka i położyłam ją na łóżku, zdjęłam jej buciki i kurteczkę,
po czym okryłam kocem, który dawniej tak uwielbiałam. Zamknęłam drzwi i
wróciłam do rodziny.
[C] Zrobiłam herbatkę. Usiądź i opowiadaj, co tam u
ciebie.- powiedziała zadowolona ciocia.
[J] Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś- wyjaśnił
wujek, siedzący przy stole, w kącie kuchni, który czytał gazetę i popijał kawę…
zresztą jak zawsze wieczorami.
[A] Ja też.. bardzo za wami tęskniłam- powiedziałam i
usiadłam obok cioci.
[C] Jak ci tam jest?- ciocia zapytała wprost
[A] Dobrze… bardzo dobrze..- zdobyłam się na sztuczny
uśmieszek i mówiłam dalej- Harry się nami opiekuje.. zmienił się przez ten czas,
kiedy nie byliśmy razem..- dodałam
[C] To dlaczego, nie przyjechał z tobą?- zapytała…
cholera… ciocia domyśla się, że coś się dzieje.
[A] Ma dużo pracy…- powiedziałam, biorąc łyk ciepłej
herbaty
[J] Claudia.. nie naciskaj, Ashley nie chce o tym
rozmawiać- odezwał się wujek, wychylając głowę zza gazety. Jejciu, wujku nie
masz pojęcia, jak bardzo jestem ci wdzięczna.
[C] Dobrze, już dobrze… w takim razie jak tam Lisa..
jest taka duża.. pomyśleć, że nie widziałam jej dopiero kilka miesięcy…-
westchnęła ciocia zmieniając temat
[A] Jest cudowna.. już bardzo dobrze mówi, jest
naprawdę grzeczną i mądrą dziewczynką. Bardzo polubiła kolegów Harrego..
uwielbia z nimi spędzać czas- opowiedziałam
[C] Z kolegami Harrego?- zapytała ciocia
[A] Tak… to jego najlepsi przyjaciele, Lisa nazywa ich
wujkami… są naprawdę świetnym facetami- powiedziałam, uśmiechając się na
wspomnienie o Liamie, Niallu i Zaynie
[C] Oh..- westchnęła zaskoczona ciotka
[A] Tak… a co u was?- zapytałam, znalazłam się w
trochę niezręcznej sytuacji..
[C] Wujek dostał awans, teraz będzie zastępcą swojego
szefa. Jestem z niego taka dumna.- powiedziała, zadowolona ciocia, a wujek
cicho się zaśmiał, kładąc dłoń na ręce cioci. Tak bardzo im zazdroszczę… są
tacy szczęśliwi i kochają się nad życie. Przeszli już razem tyle złego, ale nic
nie jest w stanie ich rozdzielić… są dla mnie jak rodzice…
[A] Bardzo się cieszę wujku.. wreszcie cię docenili-
uśmiechnęłam się.. mój wujek był architektem i był w tym naprawdę dobry.
[C] Ashley za chwilę będzie kolacja.- poinformowała
mnie ciocia, sprawdzając danie, które przygotowywało się w piekarniku
[A] Nie… nie jestem głodna, naprawdę- zaprzeczyłam,
szybko wstając od stołu
[C] Ależ skarbie..- zaczęła ciocia
[A] No dobrze… to może, chociaż ci w czymś pomogę?-
zapytałam
[C] Jeśli możesz, pozbądź się stąd wujka i nakryj do
stołu- powiedziała, z uśmiechem ciocia, a wujek wywrócił oczami i spojrzał na
mnie
[A] Chodź wujku- zaśmiałam się i wzięłam go za rękę,
prowadząc do salonu. Kiedy on został tam, oglądając jakieś wiadomości, ja
wróciłam do kuchni i zaczęłam nakrywać stół dla trzech osób.
[A] Uwielbiam twoją kuchnię- powiedziałam, spoglądając
przez jej ramie, na danie, które zrobiła. Było świetnie przygotowane, a zapach
wprost powalał na kolana.
[C] Tak, tak wiem… pamiętam jak mi podjadałaś, kiedy
coś przygotowywałam- zaśmiała się, stawiając danie na stół
[A] Nie moja wina, że gotujesz tak dobrze- broniłam
się jak mogłam. Nasze przekomarzanie się, przerwał mój dzwoniący telefon. Kiedy
spojrzałam na wyświetlacz, uśmiech natychmiast zszedł z moich ust.. To Harry…
odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon, po czym schowałam go do kieszeni
[C] To on prawda? Pokłóciliście się… wiedziałam, że
tak będzie… on nie jest stworzony, do tego, żeby żyć w związku- pokręciła głową,
spoglądając na mnie
[A] Pójdę po wujka- wyminęłam ją i poszłam do salonu.
[J] Już idę- powiedział, kiedy tylko zobaczył mnie w
progu. Natychmiast zgasił telewizor i poszedł za mną do kuchni. Zasiedliśmy do
stołu i zajadaliśmy się przygotowanym daniem.. tak jak myślałam, było
wyśmienite
[J] W wiadomościach mówili, o jakimś morderstwie w
centrum Londynu. Dość blisko ciebie Ashley- powiedział wujek, przerywając ciszę
[A] Naprawdę?- zapytałam
[J] Tak.. zabito jakiegoś biznesmena… podobno był
dilerem narkotykowym.. znaleziono też drugie ciało.. młodej kobiety, okazało
się, że to policjantka. Oprócz tego zabito jeszcze ochronę, tego faceta.-
opowiedział
[C] Matko co się dzieje, dzisiaj na tym świecie…-
ciocia westchnęła, poruszona tą sprawą. To oni, wiedziałam to… Harry i
chłopacy… spuściłam głowę i zaczęłam mieszać widelcem, po talerzu
[J] Tak.. po powrocie do domu, musisz na siebie bardzo
uważać.. nie wiadomo co może się stać… zwłaszcza jeśli będziesz z Lisą… co
jeśli nie uda ci się uciec?- zapytał wujek, a ciocia natychmiast powiedziała
[C] Nawet tak nie mów Jashon.
[A] Spokojnie nic mi nie będzie- uspokoiłam ich
[C] Ostrożności nigdy za wiele- przestrzegła mnie
ciocia, a wujek zapytał
[J] Na jak długo przyjechałaś??- nie wiem, jak mam mu
odpowiedzieć… co mam w ogóle powiedzieć…
[A] Jeszcze nie wiem..- zaczęłam
[C] Ohh…. Skarbie możesz zostać u nas, tak długo jak
tylko zechcesz- powiedziała ciocia, pocierając moją dłoń swoją, na co lekko się
uśmiechnęłam. Po zjedzonej kolacji, ja razem z wujkiem uznając, że ciocia
zasługuje na chwilkę odpoczynku, po zrobieniu tak pysznego dania,
postanowiliśmy pozmywać, co zajęło nam dość dużo czasu… ciągle się śmialiśmy i
wygłupialiśmy, bo wujek brudził mnie pianą. Uwielbiałam go… był bardzo
opiekuńczym i zabawnym facetem… idealnym dla każdej kobiety… moja ciocia
trafiła w dziesiątkę, te kilkanaście lat temu.. Po skończonej pracy,
postanowiłam wracać do pokoju. Pożegnałam się z rodzinką i ruszyłam do pokoju,
zamykając za sobą drzwi. Wyjęłam z walizki swoją koszulkę i spodenki, po czym
poszłam pod prysznic. Po długiej i odprężającej „kąpieli” szybko przebrałam się,
w przygotowane ubrania i wróciłam do pokoju. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu
spowitym w ciemnościach i podążyłam do łóżka. Położyłam się obok śpiącej Lisy i
pocałowałam ją w czółko, lekko się do niej przytulając. Mam nadzieję, że nie
powrócą te koszmary… nie ma Harrego…. Boję się, że wystraszę Lisę…
Obudziłam się rano… przespałam całą noc… pierwsza noc,
bez niego od tak dawna… Rozejrzałam się po pokoju. Lisy nigdzie nie było.
Szybko wstałam i wyszłam z pokoju. Spoglądając przez barierkę, spojrzałam do
salonu. Lisa siedziała na podłodze, a obok niej ciocia, z którą świetnie się
bawiła, co chwilę się śmiejąc. Postanowiłam im nie przeszkadzać, więc wróciłam
do pokoju i włączyłam swój telefon… 7 nieodebranych połączeń… wszystkie od
Harrego, plus jedno od Zayna, szybko odczytałam wiadomość informującą, że na
mojej skrzynce głosowej jest jedna nie odsłuchana wiadomość. Po czym zaczęłam
ją odsłuchiwać
[H] Ashley… dlaczego do kurwy, nie odbierasz?!!-
krzyknął.. był pijany- pewnie jesteś już na miejscu, co?? A oni zrobili ci wodę
z mózgu… teraz to ja jestem ten najgorszy, tak?? Wiesz co… popełniłaś błąd
wyjeżdżając- bełkotał, a w tle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła… najwyraźniej
zwalił kilka pustych butelek.
[H] Jesteś taka głupia- zakpił, po czym ciężko
westchnął..na tym kończy się jego wiadomość… z moich oczu, poleciały pierwsze
łzy, a ja rzuciłam telefon na łóżko, podążając do łazienki… tęskniłam za tym…
wyjęłam swoją kosmetyczkę i znalazłam
żyletkę… szybko wyjęłam ją z opakowania i
przecięłam skórę, na moim nadgarstku, zaczynając jeszcze bardziej płakać…
[A] Ssss- syknęłam z bólu i włożyłam nadgarstek pod
bieżącą wodę, która stawała się czerwona i spływała do umywalki.. spojrzałam w
lustro… dlaczego jestem taka beznadziejna… nie mogę się poddać… muszę ciągnąć
to dla Lisy… otarłam swoje policzki, powstrzymując się od płaczu… na ranę nakleiłam
plaster i wróciłam do sypialni, w poszukiwaniu czystych ubrań. Wyjęłam z
walizki wygodny zestaw (taki), po czym wróciłam do łazienki i wzięłam prysznic.
Po wykonaniu porannych czynności, ubrałam się i spojrzałam w lustro, sztucznie
się uśmiechając… dasz radę.. powiedziałam sobie i zeszłam do salonu.
[C] Oooo, zobacz kto wstał, nasza księżniczka-
powiedziała ciocia, a Lisa wstała i przybiegła do mnie wtulając się w moje nogi
[L] Księżniczka tatusia- powiedziała, zadowolona Lisa
na co lekko się uśmiechnęłam
[C] W kuchni czeka na ciebie śniadanie- kobieta,
wstała z dywanu i otrzepała swoje spodnie
[A] Nie jestem głodna- powiedziałam
[C] Ależ nie ma nawet mowy… śniadanie, to
najważniejszy posiłek dnia, musisz go zjeść- powiedziała i zapędziła mnie do
kuchni, najpierw włączając bajki Lisie
[A] Ciociu… proszę- wyjęczałam, kiedy usiadłam przed
talerzem pełnym kanapek
[C] Ashley musisz jeść- podała mi sok i usiadła obok
mnie, więc wzięłam niechętnie kanapkę i zaczęłam jeść.
[C] Skarbie co się dzieje..wujek jest w pracy, więc
możemy sobie porozmawiać- powiedziała, klepiąc mnie po ręce
[A] Nic naprawdę- westchnęłam, dokładnie przeżuwając
kanapkę
[C] Ohhh… widzę, że coś jest nie tak… pokłóciliście
się.. dlatego nie przyjechał…- powiedziała, wyraźnie unikając tego, żeby nie
wypowiedzieć jego imienia
[A] Cóż… tak- westchnęłam, nie mam siły udawać
[C] To coś poważnego.. wiedziałam, że tak postąpi..to
drań, nigdy go nie lubiłam, choć w zasadzie go nie znam- powiedziała troskliwie
[A] Nie mów tak ciociu… on po prostu taki jest-
szepnęłam, a ona zbliżyła się do mnie i szybko mnie przytuliła. Nie pozwoliłam
sobie na płacz… nie chcę, żeby ciocia dowiedziała się, że jest aż tak źle…
[C] Kochana, powiedz mi dlaczego ty, na niego
wpadłaś…- pokiwała głową i westchnęła. Postanowiłam tego nie komentować i
zajęłam się jedzeniem.
[C] Co chcesz dzisiaj robić? Masz jakieś plany?-
zapytała, kiedy zjadłam już śniadanie
[A] Sama nie wiem- oparłam się o blat i wzruszyłam
ramionami
[C] Jeśli chcesz, to idź gdzieś, ja z chęcią zajmę się
Lisą- powiedziała
[A] Nie, nie będę cię obarczać tym wszystkim-
zaprzeczyłam natychmiast
[C] Ależ skarbie, bardzo tęskniłam za tą opieką nad
wami obiema, więc z chęcią się nią zajmę- powiedziała z szerokim uśmiechem
[A] Jesteś pewna?- zapytałam
[C] Oczywiście, że tak leć- powiedziała
[A] To odwiedzę Susan i Paula w sklepie- wpadłam na
pomysł
[C] Świetnie.. kilka razy pytali mnie, co u ciebie…
tęsknili za tobą- poinformowała mnie
[A] To ja idę.. dziękuję ci, jesteś kochana- dałam jej
buziaka, w policzek i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i wróciłam
na dół.
[A] Lisa skarbie, wychodzę zostaniesz z ciocią,
dobrze?- zapytałam kucając obok niej
[L] Dobze- powiedziała zadowolona
[A] Pa- pomachałam jej, a ona mi, ubrałam płaszcz, po czym wyszłam z
domu, kierując się w stronę sklepu muzycznego, w którym kiedyś pracowałam….
cóż więc jest kolejny rozdział... jak wam się podobał??
mam nadzieję że skomentujecie... dziękuję tym co regularnie komentują :D jestem wam wdzięczna bo dzięki wam dalsze pisanie ma sens :D \
czekam na wasze komentarze...możecie się rozpisać bo uwielbiam czytać dłuuugie komentarze od was :D no nic czekam :D nowy rozdział być może pojawi się szybciej...bo majówka ale nie obiecuję...
kocham was <3
Mrs.Horan
wtorek, 22 kwietnia 2014
Strong cz.33
część dedykowana Aleksandrze Kazberuk :*
"Bo miłość, nie zna pór dnia, a nadzieja nie ma końca, a wiara nie zna
granic. Tylko wiedza i niewiedza skrępowane są czasem granicami..."
Gdzie teraz jestem?? W łóżku… leżę, po
ciężkim dniu, razem z Ashley, która właśnie usiłuje zasnąć, wtulona we mnie.
Jest 01:30 w nocy. Jutro czeka mnie wyjątkowo ciężki dzień…. Dzień akcji…
****
---Ashley….
Kiedy razem z Harrym położyłam się do
łóżka, wreszcie zasnęłam… wie, że tylko tak jestem w stanie spać, tylko przy
nim wiem, że nie obudzę się zalana potem i koszmarem, wciąż odtwarzanym w mojej
głowie….
Obudziły mnie promienie słoneczne,
wpadające do pomieszczenia, co było dość dziwne. Mamy koniec października i
przez cały czas, ostatnio było pochmurno, więc trochę się ucieszyłam. Uchyliłam
lekko oczy i odwróciłam się w stronę, gdzie powinien leżeć Harry.. jak to
możliwe, że tym razem nie usłyszałam jego budzika?? Zawsze słyszałam i mogłam
choć chwilkę z nim pobyć. Ostatnio spędza więcej czasu z chłopakami lub w pracy,
niż ze mną. Spojrzałam na zegarek. 7:30, w takim razie Harry wyszedł z domu,
jakieś pół godziny temu… wtuliłam się w jego poduszkę, wciąż odczuwając na niej
zapach chłopaka, który wciąż był dość intensywny, jakby dopiero wstał.
Postanowiłam wziąć prysznic i szybko się ubrać zanim obudzi się Lisa. Kiedy
byłam już odświeżona i ubrana, w dość wygodne ciuchy, wyszłam z sypialni i zajrzałam
do pokoju małej, która wciąż mocno spała. Zostawiłam uchylone drzwi i zeszłam
do salonu, po czym skierowałam się do kuchni. Na blacie zauważyłam kartkę.
„Kochanie, tak smacznie sobie spałaś,
że nawet nie usłyszałaś budzika. Wrócę dziś dość późno, nie wiem, o której
wszystko skończymy. Zadzwoń. Harry xx”
Odłożyłam kartkę na blat i wyciągnęłam
z lodówki sok, nalewając trochę do szklanki. Wzięłam komórkę i wybrałam numer
Harrego.
[H] Halo- usłyszałam, już po jakiś
trzech sygnałach
[A] Hej kochanie- uśmiechnęłam się
słysząc jego głos i usiadłam przy wysepce
[H] Hej, szybko się obudziłaś- zaśmiał
się
[A] Przepraszam, że nie usłyszałam
budzika- tłumaczę
[H] Skarbie, przestań.. to dobrze,
przecież nie musisz wstawać razem ze mną- odpowiada
[A] No tak, ale.. jakoś tak lubiłam
to, mogłam pobyć z tobą chociaż tą chwilę- wyjaśniam
[H] Będziemy mieć więcej czasu, już
niedługo.- mówi poważnie
[A] Będziesz dziś później niż zwykle?-
pytam, biorąc kolejny łyk, zimnego soku
[H] Nie mam pojęcia. Będę zajęty od 12
godziny, mam nadzieję, że szybko wszystko ogarniemy- wyjaśnia
[A] Będę czekać-zapewniam go
[H] Cóż.. wiem- wzdycha na co się
uśmiecham. Słyszę, że Lisa idzie do kuchni i po chwili staje w progu, z misiem
w ręce
[A] Chodź tu skarbie- mówię do niej, a
ona podbiega do mnie
[H] Lisa się obudziła?- zapytał
[A] Tak, zaczekaj- podałam małej
telefon
[L] Ceść tato- powiedziała, swoim
zaspanym głosem. Telefon był na tyle blisko mnie, że słyszałam co mówił Harry
[H] Hej mała jak się spało?- zapytał
[L] Dobze, pobawisz się dzisiaj ze
mną?- zapytała
[H] Dzisiaj nie mogę, jestem zajęty,
pobawimy się jutro, ok.?- odpowiedział ze smutkiem
[L] Tak, to daję ci mamusie-
powiedziała i oddała mi telefon
[A] Będziesz miał czas, żeby się z nią
pobawić?- zapytałam
[H] Tak, później wszystko ci wyjaśnię.
Muszę kończyć. Kocham cię skarbie. Pa- powiedział, ledwo zdążyłam mu
odpowiedzieć, a już zakończył połączenie. To było trochę dziwne, ale nie
zamierzałam nad tym rozmyślać.
[A] Więc co jemy śniadanko, a potem
pooglądamy bajki?- zapytałam, na co Lisa pokiwała głową
[A] Ok. więc co ty na płatki z mlekiem??-
spojrzałam na nią, na co ta odpowiedziała
[L] Taaak- z wielkim uśmiechem. Wstałam, a małą posadziłam na krzesełku obok.
Szybko rozsypałam płatki do dwóch miseczek i zalałam je mlekiem, by już po
chwili razem z córeczką się nimi zajadać.
[L] Pójdziemy później do parku?-
zapytała z pełną buźką
[A] Tak pójdziemy, zobacz jaką mamy
śliczną pogodę- wskazałam na okno
[L] A tatuś?- zapytała
[A] Tatuś jest w pracy, wróci dzisiaj
późno- wyjaśniłam jej
[L] Zawse tak mówisz! – powiedziała
trochę głośniej, była naburmuszona, a rączki skrzyżowała na klatce piersiowej
[A] Lisa przestań! Tatuś pracuje i nie
ma teraz czasu, żeby się z tobą pobawić. Jedz- wskazałam na prawie nietknięte
śniadanie. Lisa wzięła łyżkę i zaczęła jeść, choć wciąż była zła. Po wspólnie
zjedzonym śniadaniu, poszłam ubrać małą, a potem oglądałyśmy bajki. W końcu
postanowiłam, że czas iść na spacer, bo szkoda tak ślicznej pogody, żeby
siedzieć w domu. Założyłam małej kurteczkę i założyłam na siebie swój płaszczyk
po czym, razem wyszłyśmy z domu, kierując się w stronę parku i placu zabaw. Po
krótkim spacerze, doszliśmy na miejsce. Lisa poszła bawić się z innymi dziećmi,
a ja usiadłam na ławce, ciesząc się promieniami słonecznymi, które dziś były
dość ciepłe. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś mnie woła.
[D] Ashley- odwróciłam się i
zobaczyłam, że Diana zmierza w moim kierunku.
[A] Diana, co ty tutaj robisz?-
zapytałam wstając i witając się z nią lekkim uściskiem
[D] Właśnie wracam z lunchu, a ty co
tutaj robisz?- zapytała
[A] Jestem z Lisą- wskazałam na plac.
[D] No tak, faktycznie.- zaśmiała się,
pukając się przy tym w czoło
[A] Masz trochę czasu?- zapytałam
[D] Cóż niestety nie. Mam jeszcze
mnóstwo pracy.- westchnęła wstając z ławki
[A] Rozumiem, Harry jest w biurze?-
zapytałam, niby od niechcenia
[D] Nie wyszedł razem z Panem Niallem
jakąś godzinkę temu. Mówili, że już dzisiaj nie wrócą. Miałam odwołać, niektóre
spotkania. Wyjaśniła mi
[A] No tak- westchnęłam
[D] Muszę już iść. Miłego dnia-
pomachała mi i odeszła. Dziwne. Wydaje mi się, że Harry trochę później miał iść
śledzić swój cel. Po dość długim rozmyślaniu, wszystko złożyło się w całość…
ostatnie zdanie na karteczce, którą mi zostawił… „Wrócę dziś dość późno, nie
wiem, o której wszystko skończymy”… poza tym, on nie jeździł z Niallem, tylko z
Zaynem… przypomniałam sobie ich rozmowę, którą usłyszałam jeszcze w szpitalu…
cholera…. Akcja… chłopaki dziś mają, tą akcję….
---Harry…
Dziś darowaliśmy sobie śledzenie tego
kolesia. Wiedzieliśmy już wszystko, co musieliśmy wiedzieć. Koleś ma fioła na
punkcie kasyna, w kółko gra w ruletkę i pokera. Jest starym i fatalnym
flirciarzem. Miejsce akcji?? Cóż najlepiej będzie, to załatwić, w jednej z
ciemnych uliczek, którymi wraca do domu lub swojego biura. Jest z nim, wtedy
mało ochroniarzy, co oznacza idealną chwilę dla nas. Teraz jesteśmy w domu
Louisa, gdzie przygotowujemy się do akcji, która ma się odbyć o 15. Jak
wszystko dobrze pójdzie, wrócę dziś wcześniej do domu, co jest mi na rękę.
[Lou] Więc nic się nie zmienia. Zayn
zabija nasz cel, my pozbywamy się ochroniarzy. Najlepiej byłoby gdybyśmy nie
pozwolili im nawet wyjść z samochodów. – wyjaśnia Louis siedząc na fotelu
[N] Jaka broń?- pyta Niall, siedzący
obok mnie
[Lou] Koniecznie z tłumikiem. O tej
porze dnia, niewiele osób tamtędy przechodzi, ale lepiej załatwić to cicho-
mówi, na co wszyscy przytakujemy
[H] Ustawienie „dwóch po dwóch”?-
pytam, na co Louis kiwa głową
[Lou] Ja z Niallem, ty z Liamem-
wyjaśnia
[L] Ok. to co? Idziemy po zabawki?-
pyta, coraz bardziej podekscytowany Liam
[Z] Właśnie.. miejmy to za sobą- Zayn
westchnął i każdy z nas wstał, po czym zaczęliśmy się kierować w stronę schowka
Louisa, gdzie przechowywał broń i nasze ubrania. Weszliśmy do jego sypialni i
garderoby gdzie za jedną ze ścian, na której wisiały ubrania, znajdowały się
dobrze ukryte drzwi, przez które weszliśmy do ukrytego pomieszczenia.
Zaczęliśmy się przebierać. Garnitury, czarne rękawiczki i kominiarki, które tym
razem mamy zamiar założyć.
[N] OO.. ja biorę ten- Niall wskazał
na broń, wiszącą na haczykach, za wielką szklaną szybą, zamykaną na kluczyk,
który trzymał Louis, by po chwili ją otworzyć. Każdy z nas wybrał najbardziej
odpowiadający zestaw. 3 pistolety, tłumiki, nóż i urządzenia, które powinny
unieruchomić napastnika, który może zaatakować nas niespodziewanie. Mój telefon
dzwonił od jakiś 15 minut, więc w końcu Louis nie wytrzymał
[Lou] Kurwa Harry, możesz go w końcu
wyłączyć?!- krzyknął. Wciąż nie gadamy ze sobą, więc chłopacy starają się
trzymać nas od siebie, nawzajem jak najdalej.
[H] Ashley się dobija. Chyba lepiej
będzie jak odbiorę- westchnąłem, wychodząc z pomieszczenia i kierując się do
salonu na dole.
[Lou] Jasne kurwa, zrób tak w środku
akcji.- prychnął Louis, na co Zayn od razu go przyhamował, mówiąc że ma się
zamknąć. Wyjąłem telefon i odebrałem połączenie
[A] Harry, dlaczego nie odbierasz? Co
się dzieje?- zapytała, jak tylko przyłożyłem telefon do ucha
[H] Spokojnie, wszystko jest w
porządku- staram się ją uspokoić
[A] Kłamiesz.. gdzie jesteś?- pyta
[H] Jestem z chłopakami- odpowiadam,
wywracając oczami. Więc teraz ma zamiar mnie kontrolować… świetnie
[A] Dziś jest akcja, prawda?- pyta…
cholera
[H]
Nie- odpowiadam jak najlepiej potrafię
[A] Nie kłam!- krzyknęła
[H] Ashley kurwa, przestań na mnie
krzyczeć! Nie wypytuj mnie gdzie jestem! Jestem dorosły i nie mam zamiaru ci
się tłumaczyć, z każdej minuty mojego życia!- zacząłem się drzeć, bo w tej
chwili naprawdę mnie wkurzyła
[A] Nie krzycz na mnie- powiedziała
[H] To ty się drzesz! Posłuchaj,
jestem zajęty, tak?- mówię nieco spokojniej i widzę zmierzających do salonu
chłopaków
[H] Mówiłem ci, że od 12 będę zajęty.
Jestem w pracy. Jak wrócę to porozmawiamy. Muszę kończyć. Kocham cię. Pa-
powiedziałem i zakończyłem połączenie, od razu wyłączając telefon i chowając go
do kieszonki zamykanej na zamek
[Lou] Królewna się wypytuje? – zapytał
Louis, z lekkim uśmieszkiem
[H] Zamknij się. Mamy akcję i nie mam
zamiaru się z tobą kłócić.- warknąłem, mierząc go wzrokiem
[Lou] Słusznie Styles. Więc jak?
Jedziemy?- zapytał Louis, wkładając pistolet za pasek spodni.
[N] Czas się zabawić- zaśmiał się
Niall i razem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do
Land rovera Louisa i zmierzaliśmy
w stronę miejsca, gdzie odbyć się ma akcja… pierwsza po tamtej, kiedy omal nie
zginąłem. Po dość długiej drodze, dotarliśmy na miejsce. Samochód zaparkowaliśmy
tuż, przy uliczce gdzie odbyć ma się akcja i zaczęliśmy się przygotowywać. Louis
zarządzał ruchem, na tej ulicy poprzez policyjny komputer. Więc widzieliśmy,
przez policyjne kamery, kiedy cel zaczął się zbliżać. W końcu zauważyliśmy dwa
samochody. Jeden.. ten pierwszy z ochroną… drugi z Bobem Cursem, którego mamy
się pozbyć. Czas zacząć zabawę. Ja wraz z Zaynem i Louisem wyszliśmy na środek,
wąskiej uliczki, aby zmusić samochód do zatrzymania się. Każdy z nas założył
kominiarkę. Tak jak myśleliśmy, samochód od razu się zatrzymał. Z pojazdu ,
wyskoczyli ochroniarze podobnie jak i z drugiego pojazdu, więc pierwszy plan
się nie powiódł… czas na drugi. Każdy z nas wziął na siebie jednego z nich.
Zastrzeliłem jednego, a Liam kolejnego. Nie zauważyłem dryblasa, który zaszedł
mnie od tył. W ostatniej chwili, zauważyłem jego cień za mną. Skutecznie
przejechał nożem, po moim ramieniu. Syknąłem z bólu i zacząłem się z nim
szarpać. Tym razem nie oddałem strzału, tylko po prostu go udusiłem. Kiedy
każdy z nas, pozbył się ochroniarzy, ruszyliśmy do drugiego samochodu. Niall
zastrzelił kierowcę, a z samochodu wydobył się cichy
pisk. Cholera.. tam jest
dziewczyna… Zayn otworzył drzwi i wycelował w faceta, podczas gdy my, go
osłanialiśmy, w razie gdyby pojawił się ktoś jeszcze.
[Z] Bob Curs?- zapytał, na co ten
przerażony przytaknął
[Z] Masz dziś pecha… mamy twój wyrok-
zaśmiał się mulat, po czym pociągnął za spust. Dziewczyna natychmiast się
wzdrygnęła i odsunęła, od martwego ciała.
[Z] Wysiadaj- krzyknął mulat, na co ta
się wzdrygnęła i szybko wysiadła z auta, stając przed nami.
[D] Ja.. ja nic nie zrobiłam… proszę
nie zabijajcie mnie- wyłkała. Zayn nawet nie podniósł broni. Spojrzał na nas.
Nie wiedzieliśmy co zrobić. To dziewczyna, żaden z nas jej nie zabije, taka
była zasada. Louis szarpnął za moje ramie, odsuwając mnie, a tym samym, robiąc
miejsce sobie, po czym stanął obok Zayna, podnosząc broń na wysokość jej czoła
[L] Tommo zwariowałeś? Nie zabijemy
jej- zaprotestował Liam
[N] Będziesz milczeć rozumiesz?-
powiedział do niej Niall, na co ta szybko pokiwała głową
[N] Nikomu nic nie powiesz, pójdziesz
stąd i nie przyznasz się, że byłaś tu podczas tej akcji- powiedział do niej
jeszcze raz, a ta spojrzała na niego przerażona i ponownie pokiwała głową.
[H] Idziemy Tommo- użyłem jego
pseudonimu, każdy z nas taki ma, z uwagi na to, żeby przez przypadek, nie
wypowiedzieć swoich imion, co mogłoby pomóc policji. Każdy z chłopaków, zaczął
się wycofywać.
[Lou] Ona nas wyda- usłyszałem, po czym
rozniósł się cichy strzał. Odwróciłem się i spojrzałem, na upadające ciało,
młodej dziewczyny. Zabił ją.. strzelił jej prosto w głowę, po czym schował
broń. Spuścił głowę, jakby tego żałował i pokiwał głową.
[Z] Zwariowałeś?!- wydarł się na niego
Zayn, który cofnął się do niego i zaczął szarpać za czarną marynarkę
[Lou] Widziałem to… znałem ją
rozumiesz??? Była z policji.- powiedział, wyrywając się z uścisku Zayna.
Byliśmy w szoku. Louis wyminął nas i wsiadł do samochodu. Wziąłem nóż, którym
ochroniarz mnie zranił… gdyby policja go znalazła, od razu pobrali by próbki
krwi z narzędzia… wtedy by mnie znaleźli. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy
z miejsca, jak najszybciej chcąc wynieść się z tej dzielnicy. Zdjąłem
kominiarkę, tak jak i reszta chłopaków. Louis nie był zadowolony z tego, co
zrobił. Sprawdziłem ranę na moim ramieniu. Krew nieźle się lała, ale rozcięcie
nie nadawało się do szycia.
[N] Jak to kurwa z policji!!?-
krzyknął, nieźle wkurwiony Niall
[Lou] Kiedy zaczynaliśmy się brać za
to zlecenie, mówiłem wam, że policja na niego poluje… najwidoczniej tym razem,
ona miała go złapać. Pracowała w policji. Znałem ją od roku. Rozpoznała mnie…
szepnęła „Louis” nie miałem wyjścia.. musiałem ją zabić- westchnął, skręcając
na swoją posesję. Wysiedliśmy z samochodu i jak najszybciej udaliśmy się do
środka. Odłożyliśmy broń na miejsce, a ja owinąłem ranę bandażem, który podał
mi Louis.
[Lou] Jesteś pewny, że nie powinieneś
tego szyć?- zapytał
[H] Nie… to nic poważnego-
powiedziałem i owinąłem rękę bandażem.
[N] Więc co, kolejna zasada złamana…
„Nie zabijamy kobiet” można ją już wykreślić- prychnął Niall
[Lou] Nie Horan… ta zasada wciąż
obowiązuje- powiedział Louis, zamykając pomieszczenie, po czym każdy z nas udał
się do salonu.
[H] Dobra chłopaki ja lecę do domu. Do
jutra.- powiedziałem i z każdym przybiłem sobie piątkę.
[Z] Musimy się jutro spotkać-
powiedział Malik, na co pokiwałem głową
[H] Wpadnijcie do mnie- powiedziałem i
udałem się do wyjścia. W ostatniej chwili złapał mnie Louis
[Lou] Harry!- zawołał, kiedy
otworzyłem już drzwi
[H] Co jest? Znowu masz zamiar mi dopiekać…
co tym razem… pantoflarz?- zapytałem
[Lou] Nie.. sory stary.. za wszystko-
wyciągnął do mnie rękę, na zgodę
[H] Spoko Lou… wpadnij jutro, razem z
chłopakami- podałem mu rękę i lekko się uśmiechnąłem
[Lou] Ta.. wpadnę- zaśmiał się i
zamknął za mną drzwi… czas wracać do domu… wytłumaczyć się Ashley…
Hej kochani... cóż jest kolejna część... uff nareszcie :)
kochani wiem że wstawiam części dość rzadko ale zawsze gdzieś tam w mojej głowie siedzi myśl "Część... musisz znaleźć czas żeby ją napisać... nie możesz ich zawieść.."
jednak mam wrażenie że tak właśnie jest... zawiodłam was i wciąż to robię... przepraszam...
cóż mam nadzieję że wam sie podobało i że skomentujecie tak???? proszę to ważne...
kolejną część postaram się wstawić w sobotę lub niedzielę...
kocham was :*
Mrs.Horan
Subskrybuj:
Posty (Atom)