wtorek, 29 kwietnia 2014

do WSZYSTKICH czytelników!!!!

Post piszę w sprawie komentarzy pod poprzednią częścią....
SERIO?!?!?!?!
aż tak macie mnie gdzieś że nawet nie skomentujecie?? nie napiszecie kompletnie nic....
staram się jak mogę żeby wstawiać części regularnie... chociaż raz czy dwa razy w tygodniu co z moim harmonogramem nie jest łatwe.... myślę sobie "Oni czekają... nie mogę tego olać" ale co z tego skoro wy to robicie?!?!
naprawdę zaczynam mieć tego dość... zastanawiam się nad zawieszeniem lub kompletnym zamknięciem tego bloga a założeniem nowego.. tylko i wyłącznie dla czytelników którzy komentują i doceniają moje starania....
z całego serca dziękuję:
*  NatalialoveyoruSmile- osobie która komentuje każdą część... pod poprzednią częścią starała się nadrobić komentarze za was za co jej ogromnie dziękuję.... jesteś naprawdę wielka a twoje opowiadania są o wiele lepsze od moich więc to sukces że czytasz moje opowiadania
* Agata J -która prawie zawsze stara się komentować.. nawet jeśli komentarze nie są długie to jednak są... za co dziękuję...
* Happily Fanfiction- komentarze pod prawie każdą częścią... długie i bardzo sensowne... obserwuje bloga <3
* patrycja- komentuje... nie lekceważy za co dziękuję <3
* Wiktoria- @primasek1-- ohhh... komentuje, obserwuje na TT... świetna osoba która rozumie i docenia to co robię...
*Julia Ochman- ohh... przepraszam... nie chciałam żeby tak to wyglądało... oczywiście że nie zapominaj o tym opowiadaniu... przepraszam.... po prostu wyżej wymienione osoby to te które skomentowały ostatnią część... jeśli cię uraziłam a tak właśnie jest to przepraszam... oczywiście że doceniam każdy twój komentarz i wiem że jesteś ze mną długo.... bardzo długo... po prostu pisałam to w przypływie złości, powtarzam że wyżej wymienione osoby to te które skomentowały poprzednią część... nie miałam na celu urażenie cię.. mam nadzieję że to czytasz... przepraszam. jeśli ten blog zostanie zawieszony na stałe a opowiadanie przeniesione na inny uwierz mi będziesz osobą która dostanie link do nowego bloga...

DZIĘKUJĘ WAM BARDZO <3
jeśli kogoś uraziłam przepraszam.... zobaczymy jak to będzie dalej... jeśli nic się nie zmieni będę musiała zrobić to o czym napisałam wyżej.... miłego dnia
Mrs.Horan

niedziela, 27 kwietnia 2014

Strong cz.34



                                "Nic nie boli tak, jak obojętność w oczach osoby,
                                                      która mówi, że cię kocha"
miłego czytania
[Lou] Nie.. sory stary.. za wszystko- wyciągnął do mnie rękę, na zgodę
[H] Spoko Lou… wpadnij jutro, razem z chłopakami- podałem mu rękę i lekko się uśmiechnąłem
[Lou] Ta.. wpadnę- zaśmiał się i zamknął za mną drzwi… czas wracać do domu… wytłumaczyć się Ashley….
                                                   ******
Kiedy wracam do domu wiem, że Ashley będzie na mnie czekać. Jak tylko zobaczy ranę na ramieniu, od razu się wszystkiego domyśli. Wiedziałem, że czeka mnie ciężka rozmowa. Kiedy zjechałem na teren mojej posesji, zostawiłem samochód w garażu i wszedłem do domu. Ash najwyraźniej była w kuchni, skąd dobiegały dźwięki
---Ashley…
Okłamał mnie… wiem to. Próbuje zrobić ze mnie idiotkę i wmówić mi, że tak po prostu siedział u chłopaków. Kiedy usłyszałam, że Harry wchodzi do domu od razu udałam się do korytarza, gdzie Harry ściągał płaszcz i buty.
[A] Gdzie byłeś??- zapytałam, stając w  progu i zaplatając ręce na piersi
[H] Daj spokój.. mówiłem ci, kiedy rozmawialiśmy- stanął przede mną i spojrzał mi w oczy
[A] Ty krzyczałeś..ja mówiłam. Serio nawet nie mogę spytać, co robiłeś? Nie mam takiego prawa?- zapytałam
[H] Jestem dorosły, nie muszę ci się, ze wszystkiego tłumaczyć- wyjaśnił i ruszył w stronę salonu
[A] Jesteśmy razem, chyba nie ma nic w tym złego, że chcę wiedzieć, kiedy ryzykujesz życie!- krzyknęłam idąc za nim
[H] Przestań- prychnął
[A] To była akcja, prawda?? Odpowiedz, chcę wiedzieć- zażądałam, podążając za nim dalej do kuchni
[H] Po co ci to??- zapytał
[A] Po prostu powiedz- powiedziałam
[H] Tak kurwa! Tak to była akcja! Czujesz się lepiej, wiedząc to?!- wrzasnął, po czym podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej apteczkę. Zaraz co??? Po jaką cholerę potrzebna mu apteczka??
[A] Co ci jest?- zapytałam, trochę wystraszona
[H] Cóż, nie zauważyłem jednego z ochroniarzy… pech chciał, że miał nóż- wyznał spoglądając na mnie, przez ramie.
---Harry….
Ashley stała tuż za mną. Była wściekła, a jednocześnie przerażona tym, że zostałem zraniony.
[H] Będziesz tutaj tak stać??- zapytałem
[A] Ja… ja mogę to zrobić..- wydukała, kiedy chciałem oczyścić ranę.
Byłem zaskoczony jej propozycją, więc podałem jej buteleczkę z wodą utlenioną i odwróciłem się do niej przodem. Dziewczyna ciężko westchnęła, po czym wylała niewielką ilość wody, na moją skórę, wywołując tym samym straszne pieczenie, na co od razu się skrzywiłem. Spojrzała na mnie, uważnie obserwując moją reakcję, po czym wyjęła z apteczki gazę i bandaże. Przyłożyła niewielki kawałek do rany i owinęła rękę, bandażem uważając, żeby przypadkiem nie spowodować bólu.
----Ashley…
Przez cały czas, kiedy opatrywałam jego ranę, on mi się przyglądał. Wciąż jestem wściekła, ale musiałam mu pomóc ją opatrzyć. Jestem ciekawa, ile razy jeszcze spowoduje, że będę się o niego bać. Kiedy skończyłam, zamknęłam apteczkę i odłożyłam ją na najwyższą półkę.
[A] Teraz już zawsze tak będzie??- zapytałam
[H] O co ci chodzi??- przymrużył oczy, dotykając bandaża i lekko poruszając uszkodzonym ramieniem
[A] Akcje… potem powrót do domu, a ja będę opatrywać twoje rany..
[H] Nikt cię o to nie prosił!- mówi, coraz bardziej wściekły
[A] Przestań krzyczeć, Lisa jest na górze- upomniałam go
[H] Wiedziałaś, że wracam do fachu, więc teraz nie pieprz mi, że to ci przeszkadza- syknął nieco ciszej. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, więc prychnęłam przeczesując włosy ręką
[H] Przestań mi to wypominać i przestań mnie kontrolować.- dodał, wymijając mnie i nalewając sobie soku do szklanki
[A] Świetnie, więc ty przestań kontrolować mnie, wiesz co? Nie chcę tutaj być- powiedziałam wściekła
[H] Tak?- zaczął ze mnie kpić
[A] Jadę do ciotki. Czy ci się to podoba, czy nie!- krzyknęłam stając z nim twarzą w twarz
[H] Proszę bardzo! Droga wolna!- krzyknął, więc nie czekałam ani chwili dłużej. Wybiegłam z kuchni kierując się w stronę sypialni. Nie byłam w stanie, dłużej powstrzymywać łez cisnących mi się do oczu. Nie będę płakać przed nim… on nie jest tego wart. Zdecydowanie za często płaczę, przez niego… płaczę odkąd go poznałam i zaczynam tego żałować. Kiedy weszłam do sypialni, natychmiast wyjęłam jedną z największych walizek, jakie miałam i podeszłam do szafy. Zaczęłam pakować najbardziej potrzebne mi ubrania i poszłam do pokoju Lisy. Harry najwyraźniej wciąż siedział w salonie. Słyszałam dźwięk tłuczonego szkła, więc zbił coś w przypływie złości.
[A] Lisa pojedziemy do cioci Claudii, dobrze?- powiedziałam i zaczęłam wkładać do walizki jej ubranka
[L] A tata?- zapytała, wstając z podłogi, gdzie się bawiła
[A] Tata nie jedzie- poinformowałam ją i na chwilę przerwałam pakowanie
[L] Dlaczego??- zapytała, przytulając się do mnie
[A] Nie może- przykucnęłam i odwzajemniłam jej uścisk
[L] Ale miał się ze mną pobawić- powiedziała ze smutkiem
[A] Skarbie, wybierz zabawki, które weźmiesz ze sobą, ale tylko te, które lubisz najbardziej, dobrze?- zapytałam, dotykając palcem czubka jej noska
[L] Dobze- zaśmiała się i zaczęła zbierać zabawki.
[L] Mamo, ale nie jedziemy tam na zawsze, prawda?? Wrócimy tutaj? –zapytała, przytulając swojego misia. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć… nie wiem nawet, co się stało między mną, a Harrym… czy to koniec? Może powinnam zabrać wszystkie rzeczy i nigdy tutaj nie wrócić…
[A] T..tak wrócimy, po prostu ciocia się za nami stęskniła- wydukałam spuszczając wzrok. Kiedy spakowałam już wszystko, włącznie z zabawkami małej, Lisa wzięła swojego ulubionego misia w rączki i razem zeszłyśmy na parter. Harry siedział na kanapie w salonie i popijał whiskey.
[H] Chyba żartujesz?!- prychnął, kiedy tylko zobaczył nas w salonie. Natychmiast wstał z kanapy i podszedł bliżej nas, stając mi na drodze
[A] Jadę do ciotki.. możesz mnie przepuścić?- zapytałam, mierząc się z jego zimnym spojrzeniem. Można już było wyczuć, od niego wypity alkohol, który sprawiał, że czułam jeszcze większą odrazę.
[H] Nie! Chyba wyraźnie mówiłem, że pojedziemy do twojej pieprzonej ciotki, kiedy będę mógł!- krzyknął, a Lisa schowała się za mnie wystraszona jego krzykiem
[A] Nie drzyj się.. Lisa się boi- syknęłam, a on spojrzał w dół, na naszą córkę
[A] Poza tym… już jest po akcji. Jadę czy tego chcesz, czy nie. Nawet nie wiem czy tutaj wrócę- powiedziałam, a Harry natychmiast przeniósł wzrok z Lisy na mnie. Chłopak zmarszczył czoło, a jego usta ułożyły się w wąską linię.
[A] Chyba nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli wezmę twój samochód. Możesz zejść mi z drogi?- zapytałam, wciąż patrząc mu w oczy
[H] Jeśli liczysz na to, że jestem typem faceta, który będzie biegł za samochodem i błagał, żebyś została to się nie łódź… nie zrobię tego, nie jestem nim.- powiedział przez zaciśnięte zęby
[A] Miałam nadzieję, że tego nie zrobisz- spojrzałam na niego z nienawiścią i szturchnęłam w ramie powodując, że się odsunął i przepuścił nas dalej. Przeszłyśmy przez salon i skierowałyśmy się do korytarza.
[L] Możesz jechać z nami tato- Lisa powiedziała, jak tylko Harry pojawił się w progu
[A] Nie Lisa. Tata nie jedzie… ma dużo ważniejszych spraw- powiedziałam i zaczęłam zakładać małej buciki i kurteczkę. Harry zmierzył mnie od góry do dołu, po czym prychnął i wrócił do salonu. Zabolało… tak bardzo zabolało, kiedy mnie olał… spuściłam wzrok, po czym założyłam swój płaszcz i buty. Razem z Lisą zeszłyśmy do garażu. Wybrałam czarnego Land Rovera uznając, że najlepiej się nim jeździ.
Schowałam walizkę do bagażnika i wsadziłam Lisę do samochodu, zapinając jej pasy. Zajęłam miejsce kierowcy i wyjechałam z garażu, już po chwilę włączając się w ruch uliczny. Na dworze zaczynało się już ściemniać. Mam nadzieję, że zdążę zajechać na miejsce, zanim zapadnie kompletny mrok. Spojrzałam w boczne lusterko i obserwowałam znikający, za zakrętem dom Harrego… może on miał racje..może liczyłam na to, że nie pozwoli mi wyjechać..że zatrzyma mnie tutaj siłą.. jednak tego nie zrobił… zlekceważył mnie… odwrócił się i wrócił do salonu, żeby móc dalej pić. Pomimo tego, że tak bardzo tego nie chciałam, nie miałam siły dłużej powstrzymywać łez. Pozwoliłam im spływać, po moich policzkach, zostawiając mokre i gorące ślady, które wręcz paliły moją skórę. Najbardziej bolało to, że nie wiem czy tam wrócę… czy jeszcze mu zależy? A może, on po prostu nie traktuje tego tak samo poważnie jak ja… starałam się uspokoić i głęboko oddychać. Nie mogę zajechać na miejsce z opuchniętymi oczami. Nie zniosę pytań na temat Harrego. Nie dzisiaj… Po jakiś 20
minutach drogi, Lisa zasnęła. Przytulała misia do siebie, a jej główka opadła na oparcie. Była taka słodka. Po następnych 20 minutach, byłam już na miejscu. Właśnie wjeżdżałam na posesję, mojej cioci, kiedy ujrzałam ją wychodzącą z domu.

[C] Ashley skarbie, co ty tutaj robisz?- zawołała, zadowolona natychmiast pokonując 3 schodki i podchodząc do mnie.
[A] Cześć ciociu- uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam się do niej.
[C] Coś się stało? Gdzie Lisa?- zapytała odwzajemniając uścisk
[A] Strasznie się za tobą stęskniłam. Nie masz pojęcia jak bardzo… Lisa zasnęła. Jest w samochodzie.- wskazałam
[C] No to na co czekasz. Idziemy do domu.- uśmiechnęła się i otworzyła tylne drzwi samochodu.
[C] Jak ona wyrosła…- wyszeptała i odpięła ostrożnie jej pasy, wyjmując ją z samochodu. Mała mruknęła coś pod nosem i położyła główkę na jej ramieniu. Wyjęłam naszą walizkę i razem ruszyłyśmy do domu. W drzwiach natychmiast pojawił się wujek Jashon.
[J] Daj tą walizkę, kochana- podszedł do mnie i natychmiast zabrał mój bagaż. Weszliśmy po schodkach i znaleźliśmy się w korytarzu, niewielkiego domku rodzinnego.

[J] Zaniosę tą walizkę do twojego dawnego pokoju.- powiedział wujek, wchodząc po zawiłych schodach prowadzących na pierwsze piętro.
[A] Dobrze, dziękuję.- powiedziałam
[A] Ciociu daj mi Lisę. Zaniosę ją na górę i położę w moim łóżku.- wzięłam dziewczynkę z jej rąk i wspięłam się ostrożnie po schodach. Minęłam wujka i położyłam ją na łóżku, zdjęłam jej buciki i kurteczkę, po czym okryłam kocem, który dawniej tak uwielbiałam. Zamknęłam drzwi i wróciłam do rodziny.
[C] Zrobiłam herbatkę. Usiądź i opowiadaj, co tam u ciebie.- powiedziała zadowolona ciocia.
[J] Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś- wyjaśnił wujek, siedzący przy stole, w kącie kuchni, który czytał gazetę i popijał kawę… zresztą jak zawsze wieczorami.
[A] Ja też.. bardzo za wami tęskniłam- powiedziałam i usiadłam obok cioci.
[C] Jak ci tam jest?- ciocia zapytała wprost
[A] Dobrze… bardzo dobrze..- zdobyłam się na sztuczny uśmieszek i mówiłam dalej- Harry się nami opiekuje.. zmienił się przez ten czas, kiedy nie byliśmy razem..- dodałam
[C] To dlaczego, nie przyjechał z tobą?- zapytała… cholera… ciocia domyśla się, że coś się dzieje.
[A] Ma dużo pracy…- powiedziałam, biorąc łyk ciepłej herbaty
[J] Claudia.. nie naciskaj, Ashley nie chce o tym rozmawiać- odezwał się wujek, wychylając głowę zza gazety. Jejciu, wujku nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ci wdzięczna.
[C] Dobrze, już dobrze… w takim razie jak tam Lisa.. jest taka duża.. pomyśleć, że nie widziałam jej dopiero kilka miesięcy…- westchnęła ciocia zmieniając temat
[A] Jest cudowna.. już bardzo dobrze mówi, jest naprawdę grzeczną i mądrą dziewczynką. Bardzo polubiła kolegów Harrego.. uwielbia z nimi spędzać czas- opowiedziałam
[C] Z kolegami Harrego?- zapytała ciocia
[A] Tak… to jego najlepsi przyjaciele, Lisa nazywa ich wujkami… są naprawdę świetnym facetami- powiedziałam, uśmiechając się na wspomnienie o Liamie, Niallu i Zaynie
[C] Oh..- westchnęła zaskoczona ciotka
[A] Tak… a co u was?- zapytałam, znalazłam się w trochę niezręcznej sytuacji..
[C] Wujek dostał awans, teraz będzie zastępcą swojego szefa. Jestem z niego taka dumna.- powiedziała, zadowolona ciocia, a wujek cicho się zaśmiał, kładąc dłoń na ręce cioci. Tak bardzo im zazdroszczę… są tacy szczęśliwi i kochają się nad życie. Przeszli już razem tyle złego, ale nic nie jest w stanie ich rozdzielić… są dla mnie jak rodzice…
[A] Bardzo się cieszę wujku.. wreszcie cię docenili- uśmiechnęłam się.. mój wujek był architektem i był w tym naprawdę dobry.
[C] Ashley za chwilę będzie kolacja.- poinformowała mnie ciocia, sprawdzając danie, które przygotowywało się w piekarniku
[A] Nie… nie jestem głodna, naprawdę- zaprzeczyłam, szybko wstając od stołu
[C] Ależ skarbie..- zaczęła ciocia
[J] Nie ma mowy Ashley… zjesz z nami, nie pójdziesz przecież spać głodna- zaprzeczył wujek
[A] No dobrze… to może, chociaż ci w czymś pomogę?- zapytałam
[C] Jeśli możesz, pozbądź się stąd wujka i nakryj do stołu- powiedziała, z uśmiechem ciocia, a wujek wywrócił oczami i spojrzał na mnie
[A] Chodź wujku- zaśmiałam się i wzięłam go za rękę, prowadząc do salonu. Kiedy on został tam, oglądając jakieś wiadomości, ja wróciłam do kuchni i zaczęłam nakrywać stół dla trzech osób.
[A] Uwielbiam twoją kuchnię- powiedziałam, spoglądając przez jej ramie, na danie, które zrobiła. Było świetnie przygotowane, a zapach wprost powalał na kolana.
[C] Tak, tak wiem… pamiętam jak mi podjadałaś, kiedy coś przygotowywałam- zaśmiała się, stawiając danie na stół
[A] Nie moja wina, że gotujesz tak dobrze- broniłam się jak mogłam. Nasze przekomarzanie się, przerwał mój dzwoniący telefon. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz, uśmiech natychmiast zszedł z moich ust.. To Harry… odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon, po czym schowałam go do kieszeni
[C] To on prawda? Pokłóciliście się… wiedziałam, że tak będzie… on nie jest stworzony, do tego, żeby żyć w związku- pokręciła głową, spoglądając na mnie
[A] Pójdę po wujka- wyminęłam ją i poszłam do salonu.
[J] Już idę- powiedział, kiedy tylko zobaczył mnie w progu. Natychmiast zgasił telewizor i poszedł za mną do kuchni. Zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się przygotowanym daniem.. tak jak myślałam, było wyśmienite
[J] W wiadomościach mówili, o jakimś morderstwie w centrum Londynu. Dość blisko ciebie Ashley- powiedział wujek, przerywając ciszę
[A] Naprawdę?- zapytałam
[J] Tak.. zabito jakiegoś biznesmena… podobno był dilerem narkotykowym.. znaleziono też drugie ciało.. młodej kobiety, okazało się, że to policjantka. Oprócz tego zabito jeszcze ochronę, tego faceta.- opowiedział
[C] Matko co się dzieje, dzisiaj na tym świecie…- ciocia westchnęła, poruszona tą sprawą. To oni, wiedziałam to… Harry i chłopacy… spuściłam głowę i zaczęłam mieszać widelcem, po talerzu
[J] Tak.. po powrocie do domu, musisz na siebie bardzo uważać.. nie wiadomo co może się stać… zwłaszcza jeśli będziesz z Lisą… co jeśli nie uda ci się uciec?- zapytał wujek, a ciocia natychmiast powiedziała
[C] Nawet tak nie mów Jashon.
[A] Spokojnie nic mi nie będzie- uspokoiłam ich
[C] Ostrożności nigdy za wiele- przestrzegła mnie ciocia, a wujek zapytał
[J] Na jak długo przyjechałaś??- nie wiem, jak mam mu odpowiedzieć… co mam w ogóle powiedzieć…
[A] Jeszcze nie wiem..- zaczęłam
[C] Ohh…. Skarbie możesz zostać u nas, tak długo jak tylko zechcesz- powiedziała ciocia, pocierając moją dłoń swoją, na co lekko się uśmiechnęłam. Po zjedzonej kolacji, ja razem z wujkiem uznając, że ciocia zasługuje na chwilkę odpoczynku, po zrobieniu tak pysznego dania, postanowiliśmy pozmywać, co zajęło nam dość dużo czasu… ciągle się śmialiśmy i wygłupialiśmy, bo wujek brudził mnie pianą. Uwielbiałam go… był bardzo opiekuńczym i zabawnym facetem… idealnym dla każdej kobiety… moja ciocia trafiła w dziesiątkę, te kilkanaście lat temu.. Po skończonej pracy, postanowiłam wracać do pokoju. Pożegnałam się z rodzinką i ruszyłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Wyjęłam z walizki swoją koszulkę i spodenki, po czym poszłam pod prysznic. Po długiej i odprężającej „kąpieli” szybko przebrałam się, w przygotowane ubrania i wróciłam do pokoju. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu spowitym w ciemnościach i podążyłam do łóżka. Położyłam się obok śpiącej Lisy i pocałowałam ją w czółko, lekko się do niej przytulając. Mam nadzieję, że nie powrócą te koszmary… nie ma Harrego…. Boję się, że wystraszę Lisę…

Obudziłam się rano… przespałam całą noc… pierwsza noc, bez niego od tak dawna… Rozejrzałam się po pokoju. Lisy nigdzie nie było. Szybko wstałam i wyszłam z pokoju. Spoglądając przez barierkę, spojrzałam do salonu. Lisa siedziała na podłodze, a obok niej ciocia, z którą świetnie się bawiła, co chwilę się śmiejąc. Postanowiłam im nie przeszkadzać, więc wróciłam do pokoju i włączyłam swój telefon… 7 nieodebranych połączeń… wszystkie od Harrego, plus jedno od Zayna, szybko odczytałam wiadomość informującą, że na mojej skrzynce głosowej jest jedna nie odsłuchana wiadomość. Po czym zaczęłam ją odsłuchiwać
[H] Ashley… dlaczego do kurwy, nie odbierasz?!!- krzyknął.. był pijany- pewnie jesteś już na miejscu, co?? A oni zrobili ci wodę z mózgu… teraz to ja jestem ten najgorszy, tak?? Wiesz co… popełniłaś błąd wyjeżdżając- bełkotał, a w tle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła… najwyraźniej zwalił kilka pustych butelek.
[H] Jesteś taka głupia- zakpił, po czym ciężko westchnął..na tym kończy się jego wiadomość… z moich oczu, poleciały pierwsze łzy, a ja rzuciłam telefon na łóżko, podążając do łazienki… tęskniłam za tym… wyjęłam swoją kosmetyczkę i znalazłam
żyletkę… szybko wyjęłam ją z opakowania i przecięłam skórę, na moim nadgarstku, zaczynając jeszcze bardziej płakać…
[A] Ssss- syknęłam z bólu i włożyłam nadgarstek pod bieżącą wodę, która stawała się czerwona i spływała do umywalki.. spojrzałam w lustro… dlaczego jestem taka beznadziejna… nie mogę się poddać… muszę ciągnąć to dla Lisy… otarłam swoje policzki, powstrzymując się od płaczu… na ranę nakleiłam plaster i wróciłam do sypialni, w poszukiwaniu czystych ubrań. Wyjęłam z walizki wygodny zestaw (taki), po czym wróciłam do łazienki i wzięłam prysznic. Po wykonaniu porannych czynności, ubrałam się i spojrzałam w lustro, sztucznie się uśmiechając… dasz radę.. powiedziałam sobie i zeszłam do salonu.
[C] Oooo, zobacz kto wstał, nasza księżniczka- powiedziała ciocia, a Lisa wstała i przybiegła do mnie wtulając się w moje nogi
[L] Księżniczka tatusia- powiedziała, zadowolona Lisa na co lekko się uśmiechnęłam
[C] W kuchni czeka na ciebie śniadanie- kobieta, wstała z dywanu i otrzepała swoje spodnie
[A] Nie jestem głodna- powiedziałam
[C] Ależ nie ma nawet mowy… śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia, musisz go zjeść- powiedziała i zapędziła mnie do kuchni, najpierw włączając bajki Lisie
[A] Ciociu… proszę- wyjęczałam, kiedy usiadłam przed talerzem pełnym kanapek
[C] Ashley musisz jeść- podała mi sok i usiadła obok mnie, więc wzięłam niechętnie kanapkę i zaczęłam jeść.
[C] Skarbie co się dzieje..wujek jest w pracy, więc możemy sobie porozmawiać- powiedziała, klepiąc mnie po ręce
[A] Nic naprawdę- westchnęłam, dokładnie przeżuwając kanapkę
[C] Ohhh… widzę, że coś jest nie tak… pokłóciliście się.. dlatego nie przyjechał…- powiedziała, wyraźnie unikając tego, żeby nie wypowiedzieć jego imienia
[A] Cóż… tak- westchnęłam, nie mam siły udawać
[C] To coś poważnego.. wiedziałam, że tak postąpi..to drań, nigdy go nie lubiłam, choć w zasadzie go nie znam- powiedziała troskliwie
[A] Nie mów tak ciociu… on po prostu taki jest- szepnęłam, a ona zbliżyła się do mnie i szybko mnie przytuliła. Nie pozwoliłam sobie na płacz… nie chcę, żeby ciocia dowiedziała się, że jest aż tak źle…
[C] Kochana, powiedz mi dlaczego ty, na niego wpadłaś…- pokiwała głową i westchnęła. Postanowiłam tego nie komentować i zajęłam się jedzeniem.
[C] Co chcesz dzisiaj robić? Masz jakieś plany?- zapytała, kiedy zjadłam już śniadanie
[A] Sama nie wiem- oparłam się o blat i wzruszyłam ramionami
[C] Jeśli chcesz, to idź gdzieś, ja z chęcią zajmę się Lisą- powiedziała
[A] Nie, nie będę cię obarczać tym wszystkim- zaprzeczyłam natychmiast
[C] Ależ skarbie, bardzo tęskniłam za tą opieką nad wami obiema, więc z chęcią się nią zajmę- powiedziała z szerokim uśmiechem
[A] Jesteś pewna?- zapytałam
[C] Oczywiście, że tak leć- powiedziała
[A] To odwiedzę Susan i Paula w sklepie- wpadłam na pomysł
[C] Świetnie.. kilka razy pytali mnie, co u ciebie… tęsknili za tobą- poinformowała mnie
[A] To ja idę.. dziękuję ci, jesteś kochana- dałam jej buziaka, w policzek i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i wróciłam na dół.
[A] Lisa skarbie, wychodzę zostaniesz z ciocią, dobrze?- zapytałam kucając obok niej
[L] Dobze- powiedziała zadowolona
[A] Pa- pomachałam jej, a ona mi, ubrałam płaszcz, po czym wyszłam z domu, kierując się w stronę sklepu muzycznego, w którym kiedyś pracowałam…. 



cóż więc jest kolejny rozdział... jak wam się podobał?? 
mam nadzieję że skomentujecie... dziękuję tym co regularnie komentują :D jestem wam wdzięczna bo dzięki wam dalsze pisanie ma sens :D \
czekam na wasze komentarze...możecie się rozpisać bo uwielbiam czytać dłuuugie komentarze od was :D no nic czekam :D nowy rozdział być może pojawi się szybciej...bo majówka ale nie obiecuję... 
kocham was <3 
Mrs.Horan 
 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Strong cz.33


                            część dedykowana Aleksandrze Kazberuk :*   
               "Bo miłość, nie zna pór dnia, a nadzieja nie ma końca, a wiara nie zna
                  granic. Tylko wiedza i niewiedza skrępowane są czasem granicami..."

Gdzie teraz jestem?? W łóżku… leżę, po ciężkim dniu, razem z Ashley, która właśnie usiłuje zasnąć, wtulona we mnie. Jest 01:30 w nocy. Jutro czeka mnie wyjątkowo ciężki dzień…. Dzień akcji…
                                                          ****
---Ashley….
Kiedy razem z Harrym położyłam się do łóżka, wreszcie zasnęłam… wie, że tylko tak jestem w stanie spać, tylko przy nim wiem, że nie obudzę się zalana potem i koszmarem, wciąż odtwarzanym w mojej głowie….
Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do pomieszczenia, co było dość dziwne. Mamy koniec października i przez cały czas, ostatnio było pochmurno, więc trochę się ucieszyłam. Uchyliłam lekko oczy i odwróciłam się w stronę, gdzie powinien leżeć Harry.. jak to możliwe, że tym razem nie usłyszałam jego budzika?? Zawsze słyszałam i mogłam choć chwilkę z nim pobyć. Ostatnio spędza więcej czasu z chłopakami lub w pracy, niż ze mną. Spojrzałam na zegarek. 7:30, w takim razie Harry wyszedł z domu, jakieś pół godziny temu… wtuliłam się w jego poduszkę, wciąż odczuwając na niej zapach chłopaka, który wciąż był dość intensywny, jakby dopiero wstał. Postanowiłam wziąć prysznic i szybko się ubrać zanim obudzi się Lisa. Kiedy byłam już odświeżona i ubrana, w dość wygodne ciuchy, wyszłam z sypialni i zajrzałam do pokoju małej, która wciąż mocno spała. Zostawiłam uchylone drzwi i zeszłam do salonu, po czym skierowałam się do kuchni. Na blacie zauważyłam kartkę.
„Kochanie, tak smacznie sobie spałaś, że nawet nie usłyszałaś budzika. Wrócę dziś dość późno, nie wiem, o której wszystko skończymy. Zadzwoń. Harry xx” 
Odłożyłam kartkę na blat i wyciągnęłam z lodówki sok, nalewając trochę do szklanki. Wzięłam komórkę i wybrałam numer Harrego.
[H] Halo- usłyszałam, już po jakiś trzech sygnałach
[A] Hej kochanie- uśmiechnęłam się słysząc jego głos i usiadłam przy wysepce
[H] Hej, szybko się obudziłaś- zaśmiał się
[A] Przepraszam, że nie usłyszałam budzika- tłumaczę
[H] Skarbie, przestań.. to dobrze, przecież nie musisz wstawać razem ze mną- odpowiada
[A] No tak, ale.. jakoś tak lubiłam to, mogłam pobyć z tobą chociaż tą chwilę- wyjaśniam
[H] Będziemy mieć więcej czasu, już niedługo.- mówi poważnie
[A] Będziesz dziś później niż zwykle?- pytam, biorąc kolejny łyk, zimnego soku
[H] Nie mam pojęcia. Będę zajęty od 12 godziny, mam nadzieję, że szybko wszystko ogarniemy- wyjaśnia
[A] Będę czekać-zapewniam go
[H] Cóż.. wiem- wzdycha na co się uśmiecham. Słyszę, że Lisa idzie do kuchni i po chwili staje w progu, z misiem w ręce
[A] Chodź tu skarbie- mówię do niej, a ona podbiega do mnie
[H] Lisa się obudziła?- zapytał
[A] Tak, zaczekaj- podałam małej telefon 
[L] Ceść tato- powiedziała, swoim zaspanym głosem. Telefon był na tyle blisko mnie, że słyszałam co mówił Harry
[H] Hej mała jak się spało?- zapytał
[L] Dobze, pobawisz się dzisiaj ze mną?- zapytała
[H] Dzisiaj nie mogę, jestem zajęty, pobawimy się jutro, ok.?- odpowiedział ze smutkiem
[L] Tak, to daję ci mamusie- powiedziała i oddała mi telefon
[A] Będziesz miał czas, żeby się z nią pobawić?- zapytałam
[H] Tak, później wszystko ci wyjaśnię. Muszę kończyć. Kocham cię skarbie. Pa- powiedział, ledwo zdążyłam mu odpowiedzieć, a już zakończył połączenie. To było trochę dziwne, ale nie zamierzałam nad tym rozmyślać.
[A] Więc co jemy śniadanko, a potem pooglądamy bajki?- zapytałam, na co Lisa pokiwała głową
[A] Ok. więc co ty na płatki z mlekiem??- spojrzałam na nią, na co ta odpowiedziała
[L] Taaak- z wielkim uśmiechem.  Wstałam, a małą posadziłam na krzesełku obok. Szybko rozsypałam płatki do dwóch miseczek i zalałam je mlekiem, by już po chwili razem z córeczką się nimi zajadać.
[L] Pójdziemy później do parku?- zapytała z pełną buźką
[A] Tak pójdziemy, zobacz jaką mamy śliczną pogodę- wskazałam na okno
[L] A tatuś?- zapytała
[A] Tatuś jest w pracy, wróci dzisiaj późno- wyjaśniłam jej
[L] Zawse tak mówisz! – powiedziała trochę głośniej, była naburmuszona, a rączki skrzyżowała na klatce piersiowej
[A] Lisa przestań! Tatuś pracuje i nie ma teraz czasu, żeby się z tobą pobawić. Jedz- wskazałam na prawie nietknięte śniadanie. Lisa wzięła łyżkę i zaczęła jeść, choć wciąż była zła. Po wspólnie zjedzonym śniadaniu, poszłam ubrać małą, a potem oglądałyśmy bajki. W końcu postanowiłam, że czas iść na spacer, bo szkoda tak ślicznej pogody, żeby siedzieć w domu. Założyłam małej kurteczkę i założyłam na siebie swój płaszczyk po czym, razem wyszłyśmy z domu, kierując się w stronę parku i placu zabaw. Po krótkim spacerze, doszliśmy na miejsce. Lisa poszła bawić się z innymi dziećmi, a ja usiadłam na ławce, ciesząc się promieniami słonecznymi, które dziś były dość ciepłe. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś mnie woła.
[D] Ashley- odwróciłam się i zobaczyłam, że Diana zmierza w moim kierunku.
[A] Diana, co ty tutaj robisz?- zapytałam wstając i witając się z nią lekkim uściskiem
[D] Właśnie wracam z lunchu, a ty co tutaj robisz?- zapytała
[A] Jestem z Lisą- wskazałam na plac.
[D] No tak, faktycznie.- zaśmiała się, pukając się przy tym w czoło
[A] Masz trochę czasu?- zapytałam
[D] Cóż niestety nie. Mam jeszcze mnóstwo pracy.- westchnęła wstając z ławki
[A] Rozumiem, Harry jest w biurze?- zapytałam, niby od niechcenia
[D] Nie wyszedł razem z Panem Niallem jakąś godzinkę temu. Mówili, że już dzisiaj nie wrócą. Miałam odwołać, niektóre spotkania. Wyjaśniła mi
[A] No tak- westchnęłam
[D] Muszę już iść. Miłego dnia- pomachała mi i odeszła. Dziwne. Wydaje mi się, że Harry trochę później miał iść śledzić swój cel. Po dość długim rozmyślaniu, wszystko złożyło się w całość… ostatnie zdanie na karteczce, którą mi zostawił… „Wrócę dziś dość późno, nie wiem, o której wszystko skończymy”… poza tym, on nie jeździł z Niallem, tylko z Zaynem… przypomniałam sobie ich rozmowę, którą usłyszałam jeszcze w szpitalu… cholera…. Akcja… chłopaki dziś mają, tą akcję….
---Harry…
Dziś darowaliśmy sobie śledzenie tego kolesia. Wiedzieliśmy już wszystko, co musieliśmy wiedzieć. Koleś ma fioła na punkcie kasyna, w kółko gra w ruletkę i pokera. Jest starym i fatalnym flirciarzem. Miejsce akcji?? Cóż najlepiej będzie, to załatwić, w jednej z ciemnych uliczek, którymi wraca do domu lub swojego biura. Jest z nim, wtedy mało ochroniarzy, co oznacza idealną chwilę dla nas. Teraz jesteśmy w domu Louisa, gdzie przygotowujemy się do akcji, która ma się odbyć o 15. Jak wszystko dobrze pójdzie, wrócę dziś wcześniej do domu, co jest mi na rękę.
[Lou] Więc nic się nie zmienia. Zayn zabija nasz cel, my pozbywamy się ochroniarzy. Najlepiej byłoby gdybyśmy nie pozwolili im nawet wyjść z samochodów. – wyjaśnia Louis siedząc na fotelu
[N] Jaka broń?- pyta Niall, siedzący obok mnie
[Lou] Koniecznie z tłumikiem. O tej porze dnia, niewiele osób tamtędy przechodzi, ale lepiej załatwić to cicho- mówi, na co wszyscy przytakujemy
[H] Ustawienie „dwóch po dwóch”?- pytam, na co Louis kiwa głową
[Lou] Ja z Niallem, ty z Liamem- wyjaśnia
[L] Ok. to co? Idziemy po zabawki?- pyta, coraz bardziej podekscytowany Liam
[Z] Właśnie.. miejmy to za sobą- Zayn westchnął i każdy z nas wstał, po czym zaczęliśmy się kierować w stronę schowka Louisa, gdzie przechowywał broń i nasze ubrania. Weszliśmy do jego sypialni i garderoby gdzie za jedną ze ścian, na której wisiały ubrania, znajdowały się dobrze ukryte drzwi, przez które weszliśmy do ukrytego pomieszczenia. Zaczęliśmy się przebierać. Garnitury, czarne rękawiczki i kominiarki, które tym razem mamy zamiar założyć.
[N] OO.. ja biorę ten- Niall wskazał na broń, wiszącą na haczykach, za wielką szklaną szybą, zamykaną na kluczyk, który trzymał Louis, by po chwili ją otworzyć. Każdy z nas wybrał najbardziej odpowiadający zestaw. 3 pistolety, tłumiki, nóż i urządzenia, które powinny unieruchomić napastnika, który może zaatakować nas niespodziewanie. Mój telefon dzwonił od jakiś 15 minut, więc w końcu Louis nie wytrzymał
[Lou] Kurwa Harry, możesz go w końcu wyłączyć?!- krzyknął. Wciąż nie gadamy ze sobą, więc chłopacy starają się trzymać nas od siebie, nawzajem jak najdalej.
[H] Ashley się dobija. Chyba lepiej będzie jak odbiorę- westchnąłem, wychodząc z pomieszczenia i kierując się do salonu na dole.
[Lou] Jasne kurwa, zrób tak w środku akcji.- prychnął Louis, na co Zayn od razu go przyhamował, mówiąc że ma się zamknąć. Wyjąłem telefon i odebrałem połączenie
[A] Harry, dlaczego nie odbierasz? Co się dzieje?- zapytała, jak tylko przyłożyłem telefon do ucha
[H] Spokojnie, wszystko jest w porządku- staram się ją uspokoić
[A] Kłamiesz.. gdzie jesteś?- pyta
[H] Jestem z chłopakami- odpowiadam, wywracając oczami. Więc teraz ma zamiar mnie kontrolować… świetnie
[A] Dziś jest akcja, prawda?- pyta… cholera 
[H]  Nie- odpowiadam jak najlepiej potrafię
[A] Nie kłam!- krzyknęła
[H] Ashley kurwa, przestań na mnie krzyczeć! Nie wypytuj mnie gdzie jestem! Jestem dorosły i nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, z każdej minuty mojego życia!- zacząłem się drzeć, bo w tej chwili naprawdę mnie wkurzyła
[A] Nie krzycz na mnie- powiedziała
[H] To ty się drzesz! Posłuchaj, jestem zajęty, tak?- mówię nieco spokojniej i widzę zmierzających do salonu chłopaków
[H] Mówiłem ci, że od 12 będę zajęty. Jestem w pracy. Jak wrócę to porozmawiamy. Muszę kończyć. Kocham cię. Pa- powiedziałem i zakończyłem połączenie, od razu wyłączając telefon i chowając go do kieszonki zamykanej na zamek
[Lou] Królewna się wypytuje? – zapytał Louis, z lekkim uśmieszkiem
[H] Zamknij się. Mamy akcję i nie mam zamiaru się z tobą kłócić.- warknąłem, mierząc go wzrokiem
[Lou] Słusznie Styles. Więc jak? Jedziemy?- zapytał Louis, wkładając pistolet za pasek spodni.
[N] Czas się zabawić- zaśmiał się Niall i razem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do
Land rovera Louisa i zmierzaliśmy w stronę miejsca, gdzie odbyć się ma akcja… pierwsza po tamtej, kiedy omal nie zginąłem. Po dość długiej drodze, dotarliśmy na miejsce. Samochód zaparkowaliśmy tuż, przy uliczce gdzie odbyć ma się akcja i zaczęliśmy się przygotowywać. Louis zarządzał ruchem, na tej ulicy poprzez policyjny komputer. Więc widzieliśmy, przez policyjne kamery, kiedy cel zaczął się zbliżać. W końcu zauważyliśmy dwa samochody. Jeden.. ten pierwszy z ochroną… drugi z Bobem Cursem, którego mamy się pozbyć. Czas zacząć zabawę. Ja wraz z Zaynem i Louisem wyszliśmy na środek, wąskiej uliczki, aby zmusić samochód do zatrzymania się. Każdy z nas założył kominiarkę. Tak jak myśleliśmy, samochód od razu się zatrzymał. Z pojazdu , wyskoczyli ochroniarze podobnie jak i z drugiego pojazdu, więc pierwszy plan się nie powiódł… czas na drugi. Każdy z nas wziął na siebie jednego z nich. Zastrzeliłem jednego, a Liam kolejnego. Nie zauważyłem dryblasa, który zaszedł mnie od tył. W ostatniej chwili, zauważyłem jego cień za mną. Skutecznie przejechał nożem, po moim ramieniu. Syknąłem z bólu i zacząłem się z nim szarpać. Tym razem nie oddałem strzału, tylko po prostu go udusiłem. Kiedy każdy z nas, pozbył się ochroniarzy, ruszyliśmy do drugiego samochodu. Niall zastrzelił kierowcę, a z samochodu wydobył się cichy
pisk. Cholera.. tam jest dziewczyna… Zayn otworzył drzwi i wycelował w faceta, podczas gdy my, go osłanialiśmy, w razie gdyby pojawił się ktoś jeszcze.

[Z] Bob Curs?- zapytał, na co ten przerażony przytaknął
[Z] Masz dziś pecha… mamy twój wyrok- zaśmiał się mulat, po czym pociągnął za spust. Dziewczyna natychmiast się wzdrygnęła i odsunęła, od martwego ciała.
[Z] Wysiadaj- krzyknął mulat, na co ta się wzdrygnęła i szybko wysiadła z auta, stając przed nami.
[D] Ja.. ja nic nie zrobiłam… proszę nie zabijajcie mnie- wyłkała. Zayn nawet nie podniósł broni. Spojrzał na nas. Nie wiedzieliśmy co zrobić. To dziewczyna, żaden z nas jej nie zabije, taka była zasada. Louis szarpnął za moje ramie, odsuwając mnie, a tym samym, robiąc miejsce sobie, po czym stanął obok Zayna, podnosząc broń na wysokość jej czoła
[L] Tommo zwariowałeś? Nie zabijemy jej- zaprotestował Liam
[N] Będziesz milczeć rozumiesz?- powiedział do niej Niall, na co ta szybko pokiwała głową
[N] Nikomu nic nie powiesz, pójdziesz stąd i nie przyznasz się, że byłaś tu podczas tej akcji- powiedział do niej jeszcze raz, a ta spojrzała na niego przerażona i ponownie pokiwała głową.

[H] Idziemy Tommo- użyłem jego pseudonimu, każdy z nas taki ma, z uwagi na to, żeby przez przypadek, nie wypowiedzieć swoich imion, co mogłoby pomóc policji. Każdy z chłopaków, zaczął się wycofywać.
[Lou] Ona nas wyda- usłyszałem, po czym rozniósł się cichy strzał. Odwróciłem się i spojrzałem, na upadające ciało, młodej dziewczyny. Zabił ją.. strzelił jej prosto w głowę, po czym schował broń. Spuścił głowę, jakby tego żałował i pokiwał głową.
[Z] Zwariowałeś?!- wydarł się na niego Zayn, który cofnął się do niego i zaczął szarpać za czarną marynarkę
[Lou] Widziałem to… znałem ją rozumiesz??? Była z policji.- powiedział, wyrywając się z uścisku Zayna. Byliśmy w szoku. Louis wyminął nas i wsiadł do samochodu. Wziąłem nóż, którym ochroniarz mnie zranił… gdyby policja go znalazła, od razu pobrali by próbki krwi z narzędzia… wtedy by mnie znaleźli. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z miejsca, jak najszybciej chcąc wynieść się z tej dzielnicy. Zdjąłem kominiarkę, tak jak i reszta chłopaków. Louis nie był zadowolony z tego, co zrobił. Sprawdziłem ranę na moim ramieniu. Krew nieźle się lała, ale rozcięcie nie nadawało się do szycia.
[N] Jak to kurwa z policji!!?- krzyknął, nieźle wkurwiony Niall
[Lou] Kiedy zaczynaliśmy się brać za to zlecenie, mówiłem wam, że policja na niego poluje… najwidoczniej tym razem, ona miała go złapać. Pracowała w policji. Znałem ją od roku. Rozpoznała mnie… szepnęła „Louis” nie miałem wyjścia.. musiałem ją zabić- westchnął, skręcając na swoją posesję. Wysiedliśmy z samochodu i jak najszybciej udaliśmy się do środka. Odłożyliśmy broń na miejsce, a ja owinąłem ranę bandażem, który podał mi Louis.
[Lou] Jesteś pewny, że nie powinieneś tego szyć?- zapytał
[H] Nie… to nic poważnego- powiedziałem i owinąłem rękę bandażem.
[N] Więc co, kolejna zasada złamana… „Nie zabijamy kobiet” można ją już wykreślić- prychnął Niall
[Lou] Nie Horan… ta zasada wciąż obowiązuje- powiedział Louis, zamykając pomieszczenie, po czym każdy z nas udał się do salonu.
[H] Dobra chłopaki ja lecę do domu. Do jutra.- powiedziałem i z każdym przybiłem sobie piątkę.
[Z] Musimy się jutro spotkać- powiedział Malik, na co pokiwałem głową
[H] Wpadnijcie do mnie- powiedziałem i udałem się do wyjścia. W ostatniej chwili złapał mnie Louis
[Lou] Harry!- zawołał, kiedy otworzyłem już drzwi
[H] Co jest? Znowu masz zamiar mi dopiekać… co tym razem… pantoflarz?- zapytałem
[Lou] Nie.. sory stary.. za wszystko- wyciągnął do mnie rękę, na zgodę
[H] Spoko Lou… wpadnij jutro, razem z chłopakami- podałem mu rękę i lekko się uśmiechnąłem
[Lou] Ta.. wpadnę- zaśmiał się i zamknął za mną drzwi… czas wracać do domu… wytłumaczyć się Ashley… 





Hej kochani... cóż jest kolejna część... uff nareszcie :)  
kochani wiem że wstawiam części dość rzadko ale zawsze gdzieś tam w mojej głowie siedzi myśl "Część... musisz znaleźć czas żeby ją napisać... nie możesz ich zawieść.." 
jednak mam wrażenie że tak właśnie jest... zawiodłam was i wciąż to robię... przepraszam... 
cóż mam nadzieję że wam sie podobało i że skomentujecie tak???? proszę to ważne... 
kolejną część postaram się wstawić w sobotę lub niedzielę... 
kocham was :* 
Mrs.Horan