w poprzedniej części...
Na
szczęście łóżko było wystarczająco duże i nie dotykaliśmy się ciałami, jednak
moja radość nie trwała długo, bo Harry przysunął się do mnie i położył rękę na
moim biodrze, powodując że moje plecy przylegały do jego klatki piersiowej.
Starałam się oddychać normalnie i jak najszybciej usnąć, co w końcu mi się
udało…
*****
Promienie
słońca wpadały przez okno padając prosto na moją twarz. Harry wciąż spał, w
dodatku przytulał mnie do siebie z całej siły i nie miałam jak wstać. Sama nie
wiem, kiedy ponownie zasnęłam, tym razem obudził mnie krzyk
[H]
Co ty tutaj robisz!- Harry wrzeszczał, a ja nie wiedziałam na kogo, dopóki nie
usłyszałam płaczu… Płaczu Lisy. Natychmiast się podniosłam i zobaczyłam ją
stała przy drzwiach i cicho płakała, podczas gdy Harry wciąż leżał i z taką złością
na nią krzyknął.
[A]
Co ty robisz!!!- krzyknęłam na niego, wydostając się z jego objęć. Wstałam
natychmiast, podchodząc do małej. Przykucnęłam przed nią i z całej siły ją
objęłam. Dziewczynka położyła rączki na mojej szyi i cicho łkała mocząc jego koszulkę,
którą miałam na sobie.
[A]
Cichutko już dobrze… ciii- starałam się ją uspokoić, lekko klepiąc jej plecki.
Wzięłam ją na ręce i spojrzałam na niego z nienawiścią.
[A]
Dlaczego na nią krzyczałeś, to tylko dziecko- warknęłam na niego. Chłopak wstał
i zaczął chodzić po pokoju- mówię do ciebie!- krzyknęłam
[H]
Niech się nauczy, że ma tu nie wchodzić, bez pukania –wskazał na Lisę, która
wciąż mocno się do mnie przytulała
[A]
Jak możesz ją tak traktować??? To twoja córka! Nie powinno nas tutaj być!-
krzyknęłam i wyszłam z sypialni. Zeszłam na dół i postanowiłam zrobić małej
śniadanie. Znalazłam wszystkie składniki na naleśniki i zrobiłam kilka dla Lisy
i Harrego. Dziewczynka zjadła jednego i była już najedzona, więc ja zaczęłam
jeść śniadanie. Do kuchni, w pewnym momencie wszedł Harry. Był już ubrany,
jednak co mnie zdziwiło, był w garniturze. Od razu nalał sobie szklankę zimnego
soku jabłkowego.
[A]
Zrobiłam naleśniki- powiedziałam niechętnie, spoglądając na Lisę. Dziewczynka
patrzyła na mnie niepewnie, więc posłałam jej ciepły uśmiech, który natychmiast
odwzajemniła.
[H]
Dzięki- powiedział i usiadł obok Lisy, która patrzyła na niego, przez prawie
cały czas, odkąd wszedł do kuchni. Wiedziałam, że Harry lubi naleśniki, dlatego
je zrobiłam, kiedyś mówił, że są dobre.
[H]
Wychodzę i nie będzie mnie cały dzień, mam dziś dużo roboty, razem z
chłopakami- powiedział niechętnie. Z chłopakami? Czyli z Niallem i Liamem… on
nadal zabija…
[L]
Mama mogę pooglądać bajki?- zapytała dziewczynka
[H]
Tak, włączę ci telewizor- odpowiedział, za mnie Harry i wstał, kierując się w
stronę salonu. Lisa pobiegła za nim i już po chwili, usłyszałam jak chłopak
wraca do kuchni. Wstałam i zaczęłam, wkładać brudne talerze do zmywarki.
[A]
Wciąż to robisz?- zapytałam, kiedy oparł się o blat tuż obok mnie
[H]
Co?
[A]
Zabijasz? Razem z Niallem i Liamem…
[H]
Tak, no wiesz ze zwykłej pracy, nie byłoby mnie stać na taki dom. Ale nie
pracuję, już tylko z Niallem i Liamem teraz jest jeszcze Louis i Zayn. Poznałem
ich zaraz, po naszym rozstaniu.- powiedział
[A]
Praca..tak to nazywasz?- zaśmiałam się
[H]
Bo to jest tylko praca, chłopaki przyjdą tutaj dzisiaj i lepiej, żeby mała nam
nie przeszkadzała- powiedział i chciał wyjść, w ostatniej chwili udało mi się
powiedzieć
[A]
No tak… bo Lisa to przeszkoda.
Harry…
Wyszedłem
z kuchni i skierowałem się w stronę schodów, bo zostawiłem tam klucze. Dziś
mamy dużą akcję. Jedziemy na nią wszyscy. Wróciłem do salonu, gdzie przed
telewizorem siedziała Lisa i Ashley. Przeszedłem obok nich i poszedłem do
piwnicy, po broń i dokumenty naszego dzisiejszego celu. Wsiadłem w czarne BMW i
pojechałem do Zayna, gdzie mieliśmy przygotować się do akcji. Do jego domu
dojechałem dość szybko, bo nie było dziś zbędnych korków. Wjechałem na posesje
i od razu udałem się do wejścia.
[Z]
Cześć- otworzył mi Zayn, wpuszczając mnie do środka.
[H]
Wszyscy już są?- zapytałem, kiedy szliśmy do podziemi.
[Z]
Tak, czekaliśmy jeszcze tylko na ciebie, słyszałem że masz dzieciaka-
powiedział niezadowolony
[H]
Niall ci wypaplał? Tak, pojechałem to sprawdzić i okazało się to prawdą. Są
teraz w moim domu- zaśmiałem się
[Z]
Żartujesz? Wziąłeś ich ze sobą?- zaczął się śmiać, kiedy weszliśmy do
odpowiedniego pokoju.
[H]
No tak, chłopaki teraz mam córkę, strasznie mnie wkurza, a dziś miałem już z
nią małe starcie- powiedziałem do wszystkich
[Lo]
Siemka, więc znalazłeś?- zapytał Louis
[L]
No i co to znowu za starcie?- dodał Liam
[H]
Ta, wlazła nam do pokoju dzisiaj rano, wkurzyłem się i wydarłem na nią, że ma
wyjść, ona zaczęła beczeć i obudziła się Ashley, no a dalej chyba się
domyślacie, zrobiła awanturę, ale jakoś mnie to nie rusza- westchnąłem podając
im papiery, które przywiozłem ze sobą.
[N]
Czyli nici z dzisiejszego meczu u ciebie- stwierdził Niall
[H]
Niby, dlaczego? Już jej powiedziałem, że wieczorem przychodzicie i ma pilnować
dzieciaka- powiedziałem, opierając się o blat stołu.
[L]
No to spoko. A ta Ashley o ile pamiętam, też nie była taka zła i jakoś się
chyba dogadamy, co?- zapytał Liam
[H]
Zmieniła się… nie sądzę. Zakładamy kamizelki kuloodporne, bo tutaj będzie dużo
ochrony. – stwierdziłem, chcąc zmienić temat.
[Z]
Tak, trzymaj- Zayn podał mi jedną, a drugą zaczął zakładać na siebie. Kiedy już
wszyscy mieli, zabezpieczenie w postaci kamizelki, wzięliśmy broń i
pojechaliśmy na miejsce akcji.
[L]
Jeśli pójdzie coś nie tak, nie zawiadomią policji, bo mają z nimi już problem,
Gliny podejrzewają ich o handel narkotykami. –powiadomił nas Liam
[H]
Aha no to pójdzie lekko.- stwierdziłem i Louis skręcił na odpowiednią ulicę.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do budynku, gdzie miała odbyć się akcja.
Każdy z nas widział już, gdzie znajduje się nasz cel. Niestety był mały
problem… było z nim 7 ochroniarzy. Naszą ofiarę miał zastrzelić Zayn, więc to
on znajdował się w centrum.
ustawienie chłopców podczas akcji |
[Z]
Harry idziesz na moją 12, Liam na 15, Louis na 9, a Niall bądź za mną-
powiedział mulat, wskazując miejsca, w których mamy się ustawić. Kiedy na sali
został tylko nasz cel i jego ochroniarze, przystąpiliśmy do akcji. Zayn
zdecydowanym, krokiem podszedł do starszego mężczyzny i wycelował prosto, w
jego głowę niemal od razu strzelając. Ochrona zareagowała natychmiast,
zastrzeliłem dwóch idących w moją stronę. Zostało jeszcze pięciu. Niall i Louis
zabili po jednym. Teraz do pokonania zostały nam trzy dryblasy. Wyciągnęli broń
i zaczęli strzelać. Jeden z nich złapał Zayna i zaczął go dusić. Liam również
stał z przyłożonym pistoletem do skroni.
[O]
Jeśli zabijecie naszego kolegę, my zabijemy waszych- powiedział ten, który
podduszał Zayna.
[H]
Nas jest pięciu, a was trzech, myślicie że dacie nam radę, odwróć się-
powiedziałem do tego, który trzymał Liama. Kiedy ochroniarz chciał się odwrócić
poczuł broń przyłożoną do swojej głowy. Niall celowa prosto w niego.
[H]
Ja celuję w ciebie- powiedziałem, do tego, który wciąż trzymał Zayna, -a mój
trzeci kolega, w tego twojego- dodałem wskazując na Louisa, który stał za kolesiem, który powoli zaczynał być
zdezorientowany. Wyciągnąłem drugą broń i wycelowałem, w trzeciego z nich .
[H]
Więc jak? Puścisz moich kolegów?- zapytałem grzecznie. Kiedy osiłek poluźnił
uścisk, Zayn mu się wywinął i to teraz on stał z bronią przyłożoną do jego
czoła. Drugi z ochroniarzy również spuścił broń, z której celował do Liama.
Myśleli, że ich wypuścimy jednak…
[H]
No chłopaki, w takim razie dziękuję za współprace. – spuściłem ręce, w których trzymałem
broń, spojrzałem na Liama, który stał tak jak ja, a swoją broń schował pod
marynarkę. Ochroniarze rozejrzeli się dookoła, kiwnąłem głową, a Zayn, Louis i
Niall, zastrzelili ich w tym samym czasie.
[Z]
No to po robocie, możemy iść- powiedział Zayn chowając broń podobnie jak Niall
i Louis. Skierowaliśmy się w stronę wyjścia i do samochodu. Odjechaliśmy
stamtąd z piskiem opon. Pojechaliśmy prosto na miejsce spotkania, ze
zleceniodawcą, a ten dał nam drugą połowę honorariom, za taką akcję. W sumie
musiał nam zapłacić 100.000.000 dolarów.
[Lo]
Co teraz robimy?- zapytał Louis
[H]
Nie wiem, co wy robicie, ale ja jadę na kolejne spotkanie, odwieźcie mnie tylko
pod dom Zayna i róbcie, co chcecie- powiedziałem, kiedy wsiadłem do samochodu.
[N]
Kolejne zlecenie?- zapytał Niall
[H]
Tak, jadę dowiedzieć się o co chodzi- westchnąłem, wycierając dłoń od krwi.
[Z]
Ok.- rzucił Zayn i wróciliśmy na posesję mulata.
[H]
To do zobaczenia wieczorem, u mnie- powiedziałem, żegnając się z chłopakami
[L]
Tylko zaopatrz się w piwo- krzyknął Liam, zanim wsiadłem do samochodu.
Zaśmiałem się i odjechałem. Spotkanie miało się odbyć w malej i cichej
restauracji. Wszedłem do lokalu i zająłem stolik w rogu pomieszczenia.
Spojrzałem na zegarek, była 15:40 więc do spotkania miałem jeszcze jakieś 5
minut. Zamówiłem sobie wodę i czekałem, w końcu usłyszałem odchrząknięcie tuż
za moimi plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem starszego faceta, miał może 45
lat nie więcej.
[M]
Pan Styles?- zapytał dość cicho
[H]
Tak to ja- mężczyzna zajął miejsce, po przeciwnej stronie stolika i zapytał
[M]
Wraca pan z akcji?- wskazał na mój strój
[H]
Może, niech pan mówi o co chodzi, bo nie mam czasu- pospieszyłem go
[M]
Chciałbym, żeby Pan pozbył się mojej żony, płacę panu 400.000 tysięcy dolarów.
Zdradziła mnie, zasługuje na to. Nazywa się…- przerwałem mu
[H]
Nie zabijam kobiet- powiedziałem stanowczo
[M]
Zapłacę więcej, jeśli to za mało, naprawdę mi zależy.- próbował mnie namówić
[H]
Nie. Zabijam. Kobiet- powiedziałem, specjalnie oddzielając każdy wyraz
[M]
Zapłacę 1 Milion tylko niech pan się zgodzi- nalegał
[H]
Nie jestem zainteresowany, czymś takim za żadne pieniądze. Jeśli ma pan problem
w związku, niech pani się z nią rozwiedzie i tyle. Ja jej nie zabiję, rozumiesz?-
darowałem sobie mówienie mu na Pan, bo inaczej nie zrozumie. Lekko się
wystraszył, wiedział że mam przy sobie broń i mogę zrobić mu krzywdę, chodź
nigdy bym tego nie zrobił.
[M]
A pana koledzy? Nie zna pan kogoś, kto mógłby to zrobić?- zapytał
[H]
Nie, nie znam nikogo takiego, a moi przyjaciele nie zajmują się tym, tak jak i
ja.- zakończyłem mówić i zapłaciłem za wodę, wstając od stolika.
[M]
W takim razie, przepraszam za stracony czas- powiedział grzecznie. Uścisnąłem mu
dłoń i wyszedłem, wsiadając do samochodu. Odpaliłem silnik i wróciłem do domu…
*nie wiem czy załapaliście o co chodziło mi podczas ustawienia chłopców kiedy brali udział w akcji i mam nadzieję że rysunek wam to trochę ułatwił
dziękuję za komentarze zwłaszcza te dłuższe :D są dla mnie wielkim wsparciem :)
jak oceniacie Harrego? jak myślicie co tak na prawdę czuje??
komentujcie bo z każdego cieszę się jak dzieciak Kocham was <3
Mrs.Horan
Super! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Harry tak naprawdę w głębi serca kocha Lisę tylko po prostu ta sytuacja go przerasta i jest dla niej taki oschły ;) Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńPiękny <3
OdpowiedzUsuńsuper i Harry pewnie w głębi serca kocha lise i zależy mu na niej tak jak na jej matce :)
OdpowiedzUsuńCudnnnee *.*
OdpowiedzUsuńPiękne. Myśle że Ashley wybaczy Harremu i będą jedną szczęśliwą rodziną. Że Harry w końcu zaakceptuje Lissę i będzie ją traktował jak własną córkę, a nie jak jakąś zabwkę. Opowiadanie super! Kochammm Kocham kocham :* dalej!
OdpowiedzUsuńNext szybko :) <3
OdpowiedzUsuńSuper :D <3
OdpowiedzUsuńŚwietny♥ Wooow ;3 ~Alissa
OdpowiedzUsuń