piątek, 27 grudnia 2013

Strong cz.6



w poprzedniej części...
Na szczęście łóżko było wystarczająco duże i nie dotykaliśmy się ciałami, jednak moja radość nie trwała długo, bo Harry przysunął się do mnie i położył rękę na moim biodrze, powodując że moje plecy przylegały do jego klatki piersiowej. Starałam się oddychać normalnie i jak najszybciej usnąć, co w końcu mi się udało…
                                                                    *****
Promienie słońca wpadały przez okno padając prosto na moją twarz. Harry wciąż spał, w dodatku przytulał mnie do siebie z całej siły i nie miałam jak wstać. Sama nie wiem, kiedy ponownie zasnęłam, tym razem obudził mnie krzyk
[H] Co ty tutaj robisz!- Harry wrzeszczał, a ja nie wiedziałam na kogo, dopóki nie usłyszałam płaczu… Płaczu Lisy. Natychmiast się podniosłam i zobaczyłam ją stała przy drzwiach i cicho płakała, podczas gdy Harry wciąż leżał i z taką złością na nią krzyknął.
[A] Co ty robisz!!!- krzyknęłam na niego, wydostając się z jego objęć. Wstałam natychmiast, podchodząc do małej. Przykucnęłam przed nią i z całej siły ją objęłam. Dziewczynka położyła rączki na mojej szyi i cicho łkała mocząc jego koszulkę, którą miałam na sobie.
[A] Cichutko już dobrze… ciii- starałam się ją uspokoić, lekko klepiąc jej plecki. Wzięłam ją na ręce i spojrzałam na niego z nienawiścią.
[A] Dlaczego na nią krzyczałeś, to tylko dziecko- warknęłam na niego. Chłopak wstał i zaczął chodzić po pokoju- mówię do ciebie!- krzyknęłam
[H] Niech się nauczy, że ma tu nie wchodzić, bez pukania –wskazał na Lisę, która wciąż mocno się do mnie przytulała
[A] Jak możesz ją tak traktować??? To twoja córka! Nie powinno nas tutaj być!- krzyknęłam i wyszłam z sypialni. Zeszłam na dół i postanowiłam zrobić małej śniadanie. Znalazłam wszystkie składniki na naleśniki i zrobiłam kilka dla Lisy i Harrego. Dziewczynka zjadła jednego i była już najedzona, więc ja zaczęłam jeść śniadanie. Do kuchni, w pewnym momencie wszedł Harry. Był już ubrany, jednak co mnie zdziwiło, był w garniturze. Od razu nalał sobie szklankę zimnego soku jabłkowego.
[A] Zrobiłam naleśniki- powiedziałam niechętnie, spoglądając na Lisę. Dziewczynka patrzyła na mnie niepewnie, więc posłałam jej ciepły uśmiech, który natychmiast odwzajemniła.
[H] Dzięki- powiedział i usiadł obok Lisy, która patrzyła na niego, przez prawie cały czas, odkąd wszedł do kuchni. Wiedziałam, że Harry lubi naleśniki, dlatego je zrobiłam, kiedyś mówił, że są dobre.
[H] Wychodzę i nie będzie mnie cały dzień, mam dziś dużo roboty, razem z chłopakami- powiedział niechętnie. Z chłopakami? Czyli z Niallem i Liamem… on nadal zabija…
[L] Mama mogę pooglądać bajki?- zapytała dziewczynka
[H] Tak, włączę ci telewizor- odpowiedział, za mnie Harry i wstał, kierując się w stronę salonu. Lisa pobiegła za nim i już po chwili, usłyszałam jak chłopak wraca do kuchni. Wstałam i zaczęłam, wkładać brudne talerze do zmywarki.
[A] Wciąż to robisz?- zapytałam, kiedy oparł się o blat tuż obok mnie
[H] Co?
[A] Zabijasz? Razem z Niallem i Liamem…
[H] Tak, no wiesz ze zwykłej pracy, nie byłoby mnie stać na taki dom. Ale nie pracuję, już tylko z Niallem i Liamem teraz jest jeszcze Louis i Zayn. Poznałem ich zaraz, po naszym rozstaniu.- powiedział
[A] Praca..tak to nazywasz?- zaśmiałam się
[H] Bo to jest tylko praca, chłopaki przyjdą tutaj dzisiaj i lepiej, żeby mała nam nie przeszkadzała- powiedział i chciał wyjść, w ostatniej chwili udało mi się powiedzieć
[A] No tak… bo Lisa to przeszkoda.
Harry…
Wyszedłem z kuchni i skierowałem się w stronę schodów, bo zostawiłem tam klucze. Dziś mamy dużą akcję. Jedziemy na nią wszyscy. Wróciłem do salonu, gdzie przed telewizorem siedziała Lisa i Ashley. Przeszedłem obok nich i poszedłem do piwnicy, po broń i dokumenty naszego dzisiejszego celu. Wsiadłem w czarne BMW i pojechałem do Zayna, gdzie mieliśmy przygotować się do akcji. Do jego domu dojechałem dość szybko, bo nie było dziś zbędnych korków. Wjechałem na posesje i od razu udałem się do wejścia.
[Z] Cześć- otworzył mi Zayn, wpuszczając mnie do środka.
[H] Wszyscy już są?- zapytałem, kiedy szliśmy do podziemi.
[Z] Tak, czekaliśmy jeszcze tylko na ciebie, słyszałem że masz dzieciaka- powiedział niezadowolony
[H] Niall ci wypaplał? Tak, pojechałem to sprawdzić i okazało się to prawdą. Są teraz w moim domu- zaśmiałem się
[Z] Żartujesz? Wziąłeś ich ze sobą?- zaczął się śmiać, kiedy weszliśmy do odpowiedniego pokoju.
[H] No tak, chłopaki teraz mam córkę, strasznie mnie wkurza, a dziś miałem już z nią małe starcie- powiedziałem do wszystkich
[Lo] Siemka, więc znalazłeś?- zapytał Louis
[L] No i co to znowu za starcie?- dodał Liam
[H] Ta, wlazła nam do pokoju dzisiaj rano, wkurzyłem się i wydarłem na nią, że ma wyjść, ona zaczęła beczeć i obudziła się Ashley, no a dalej chyba się domyślacie, zrobiła awanturę, ale jakoś mnie to nie rusza- westchnąłem podając im papiery, które przywiozłem ze sobą.
[N] Czyli nici z dzisiejszego meczu u ciebie- stwierdził Niall
[H] Niby, dlaczego? Już jej powiedziałem, że wieczorem przychodzicie i ma pilnować dzieciaka- powiedziałem, opierając się o blat stołu.
[L] No to spoko. A ta Ashley o ile pamiętam, też nie była taka zła i jakoś się chyba dogadamy, co?- zapytał Liam
[H] Zmieniła się… nie sądzę. Zakładamy kamizelki kuloodporne, bo tutaj będzie dużo ochrony. – stwierdziłem, chcąc zmienić temat.
[Z] Tak, trzymaj- Zayn podał mi jedną, a drugą zaczął zakładać na siebie. Kiedy już wszyscy mieli, zabezpieczenie w postaci kamizelki, wzięliśmy broń i pojechaliśmy na miejsce akcji.
[L] Jeśli pójdzie coś nie tak, nie zawiadomią policji, bo mają z nimi już problem, Gliny podejrzewają ich o handel narkotykami. –powiadomił nas Liam
[H] Aha no to pójdzie lekko.- stwierdziłem i Louis skręcił na odpowiednią ulicę. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do budynku, gdzie miała odbyć się akcja. Każdy z nas widział już, gdzie znajduje się nasz cel. Niestety był mały problem… było z nim 7 ochroniarzy. Naszą ofiarę miał zastrzelić Zayn, więc to on znajdował się w centrum.
ustawienie chłopców podczas akcji 
[Z] Harry idziesz na moją 12, Liam na 15, Louis na 9, a Niall bądź za mną- powiedział mulat, wskazując miejsca, w których mamy się ustawić. Kiedy na sali został tylko nasz cel i jego ochroniarze, przystąpiliśmy do akcji. Zayn zdecydowanym, krokiem podszedł do starszego mężczyzny i wycelował prosto, w jego głowę niemal od razu strzelając. Ochrona zareagowała natychmiast, zastrzeliłem dwóch idących w moją stronę. Zostało jeszcze pięciu. Niall i Louis zabili po jednym. Teraz do pokonania zostały nam trzy dryblasy. Wyciągnęli broń i zaczęli strzelać. Jeden z nich złapał Zayna i zaczął go dusić. Liam również stał z przyłożonym pistoletem do skroni.
[O] Jeśli zabijecie naszego kolegę, my zabijemy waszych- powiedział ten, który podduszał Zayna.

[H] Nas jest pięciu, a was trzech, myślicie że dacie nam radę, odwróć się- powiedziałem do tego, który trzymał Liama. Kiedy ochroniarz chciał się odwrócić poczuł broń przyłożoną do swojej głowy. Niall celowa prosto w niego.
[H] Ja celuję w ciebie- powiedziałem, do tego, który wciąż trzymał Zayna, -a mój trzeci kolega, w tego twojego- dodałem wskazując na Louisa, który stał za  kolesiem, który powoli zaczynał być zdezorientowany. Wyciągnąłem drugą broń i wycelowałem, w trzeciego z nich .
[H] Więc jak? Puścisz moich kolegów?- zapytałem grzecznie. Kiedy osiłek poluźnił uścisk, Zayn mu się wywinął i to teraz on stał z bronią przyłożoną do jego czoła. Drugi z ochroniarzy również spuścił broń, z której celował do Liama. Myśleli, że ich wypuścimy jednak…
[H] No chłopaki, w takim razie dziękuję za współprace. – spuściłem ręce, w których trzymałem broń, spojrzałem na Liama, który stał tak jak ja, a swoją broń schował pod marynarkę. Ochroniarze rozejrzeli się dookoła, kiwnąłem głową, a Zayn, Louis i Niall, zastrzelili ich w tym samym czasie.
[Z] No to po robocie, możemy iść- powiedział Zayn chowając broń podobnie jak Niall i Louis. Skierowaliśmy się w stronę wyjścia i do samochodu. Odjechaliśmy stamtąd z piskiem opon. Pojechaliśmy prosto na miejsce spotkania, ze zleceniodawcą, a ten dał nam drugą połowę honorariom, za taką akcję. W sumie musiał nam zapłacić 100.000.000 dolarów. 
[Lo] Co teraz robimy?- zapytał Louis
[H] Nie wiem, co wy robicie, ale ja jadę na kolejne spotkanie, odwieźcie mnie tylko pod dom Zayna i róbcie, co chcecie- powiedziałem, kiedy wsiadłem do samochodu.
[N] Kolejne zlecenie?- zapytał Niall
[H] Tak, jadę dowiedzieć się o co chodzi- westchnąłem, wycierając dłoń od krwi.
[Z] Ok.- rzucił Zayn i wróciliśmy na posesję mulata.
[H] To do zobaczenia wieczorem, u mnie- powiedziałem, żegnając się z chłopakami
[L] Tylko zaopatrz się w piwo- krzyknął Liam, zanim wsiadłem do samochodu. Zaśmiałem się i odjechałem. Spotkanie miało się odbyć w malej i cichej restauracji. Wszedłem do lokalu i zająłem stolik w rogu pomieszczenia. Spojrzałem na zegarek, była 15:40 więc do spotkania miałem jeszcze jakieś 5 minut. Zamówiłem sobie wodę i czekałem, w końcu usłyszałem odchrząknięcie tuż za moimi plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem starszego faceta, miał może 45 lat nie więcej.
[M] Pan Styles?- zapytał dość cicho
[H] Tak to ja- mężczyzna zajął miejsce, po przeciwnej stronie stolika i zapytał
[M] Wraca pan z akcji?- wskazał na mój strój
[H] Może, niech pan mówi o co chodzi, bo nie mam czasu- pospieszyłem go
[M] Chciałbym, żeby Pan pozbył się mojej żony, płacę panu 400.000 tysięcy dolarów. Zdradziła mnie, zasługuje na to. Nazywa się…- przerwałem mu
[H] Nie zabijam kobiet- powiedziałem stanowczo
[M] Zapłacę więcej, jeśli to za mało, naprawdę mi zależy.- próbował mnie namówić
[H] Nie. Zabijam. Kobiet- powiedziałem, specjalnie oddzielając każdy wyraz
[M] Zapłacę 1 Milion tylko niech pan się zgodzi- nalegał
[H] Nie jestem zainteresowany, czymś takim za żadne pieniądze. Jeśli ma pan problem w związku, niech pani się z nią rozwiedzie i tyle. Ja jej nie zabiję, rozumiesz?- darowałem sobie mówienie mu na Pan, bo inaczej nie zrozumie. Lekko się wystraszył, wiedział że mam przy sobie broń i mogę zrobić mu krzywdę, chodź nigdy bym tego nie zrobił.
[M] A pana koledzy? Nie zna pan kogoś, kto mógłby to zrobić?- zapytał
[H] Nie, nie znam nikogo takiego, a moi przyjaciele nie zajmują się tym, tak jak i ja.- zakończyłem mówić i zapłaciłem za wodę, wstając od stolika.
[M] W takim razie, przepraszam za stracony czas- powiedział grzecznie. Uścisnąłem mu dłoń i wyszedłem, wsiadając do samochodu. Odpaliłem silnik i wróciłem do domu…



*nie wiem czy załapaliście o co chodziło mi podczas ustawienia chłopców kiedy brali udział w akcji i mam nadzieję że rysunek wam to trochę ułatwił

dziękuję za komentarze zwłaszcza te dłuższe :D są dla mnie wielkim wsparciem :)
jak oceniacie Harrego? jak myślicie co tak na prawdę czuje?? 
komentujcie bo z każdego cieszę się jak dzieciak Kocham was <3
Mrs.Horan 

10 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem Harry tak naprawdę w głębi serca kocha Lisę tylko po prostu ta sytuacja go przerasta i jest dla niej taki oschły ;) Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super i Harry pewnie w głębi serca kocha lise i zależy mu na niej tak jak na jej matce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne. Myśle że Ashley wybaczy Harremu i będą jedną szczęśliwą rodziną. Że Harry w końcu zaakceptuje Lissę i będzie ją traktował jak własną córkę, a nie jak jakąś zabwkę. Opowiadanie super! Kochammm Kocham kocham :* dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny♥ Wooow ;3 ~Alissa

    OdpowiedzUsuń