Wzięłam
swoją koszulkę, a nie koszulkę Harrego, w której spałam do tej pory i weszłam
pod prysznic, który choć trochę ukoił moje nerwy. Kiedy wyszłam z pod prysznica
i umyłam zęby, od razu się przebrałam i poszłam spać…
***
Harry…
Kiedy
chłopacy poszli do domu, była gdzieś 24:00, więc od razu pogasiłem wszędzie
światła i poszedłem na górę. Najpierw zajrzałem do pokoju Lisy, żeby sprawdzić
czy nie ma u niej Ashley. Nie było jej tam, więc zamknąłem drzwi i skierowałem
się w stronę sypialni. Kiedy wszedłem do środka, w półmroku, który panował w
pokoju, przez księżyc, który tak zawzięcie wkradał się do środka poprzez
zasłonięte rolety, zauważyłem postać śpiącej dziewczyny. Moja koszulka, w
której przeważnie spała leżała teraz na fotelu, w końcu pokoju, co pozwoliło mi
stwierdzić, że dziewczyna wciąż jest na mnie zła za akcję, która miała miejsce
wieczorem w kuchni. Wszedłem do łazienki i wziąłem ciepły prysznic. Umyłem zęby
i wróciłem do sypialni podchodząc do łóżka. Muszę przyznać, że wypity z
chłopakami alkohol dawał mi już znaki, lekko szumiąc mi w głowie. Odgarnąłem
kołdrę i cicho się położyłem, nie chcąc budzić Ashley. Oplotłem ją ramionami i
delikatnie do siebie przycisnąłem. Odgarnąłem jej niesforne włosy z mojej
poduszki i dość szybko zasnąłem…
Rano
obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do pokoju przez uchylone okno.
Zakląłem w myśli „Kto je do cholery otworzył!!”. Szukałem dłonią drugiego ciała,
które powinno leżeć obok mnie. Jednak nie znalazłem nic oprócz poduszek i
kołdry. Ashley najwyraźniej już wstała i to ona uchyliła to przeklęte okno.
Poprawiłem sobie poduszkę i wtuliłem w nią twarz, próbując zasnąć z powrotem.
Niestety moje próby poszły na marne, kiedy do pokoju weszła Ashley.
[H]
Jezu! Czy w tym domu nie można nawet spokojnie pospać!!- wrzasnąłem spoglądając
na nią. Stanęła w miejscu i uważnie mi się przyglądała, najwyraźniej zszokowana
moją reakcją
[A]
Przepraszam, ja chciałam tylko…- chciała mi wyjaśnić, po co przyszła do sypialni,
ale zmieniła zdanie i dodała- Jest już 11:05, myślałam, że już się obudziłeś.-
odważyła się spojrzeć mi w oczy, by po chwili spuścić wzrok na podłogę.
[H]
Spałbym jeszcze, gdybyś nie otworzyła okna.- powiedziałem, wciąż wściekły
[A]
Nie zawsze w Londynie jest taka pogoda, chciałam żeby wleciało trochę świeżego
powietrza- wytłumaczyła i ruszyła w stronę garderoby, gdzie stały wciąż nie
wypakowane walizki z jej rzeczami. Wygrzebałem się z kołdry, w którą byłem
zawinięty i w samych bokserkach poszedłem za nią. Stanąłem w progu i
przyglądałem się jej, jak czegoś szuka.
[H]
Dlaczego się nie wypakujesz?- zapytałem
[A]
Nie mam kiedy tego zrobić Harry, cały dzień opiekuję się naszą córką, a ty nie
pozwoliłeś jej tu wchodzić, przez co nie chce przekroczyć progu tego pokoju,
nawet jak cię nie ma w domu. – rosnąca w niej złość dała mi znać, kiedy
wyciągnęła z walizki swoją bluzę i trzasnęła zamykając wieko od walizki. Wstała
na równe nogi i wymijając mnie, wyszła lekko ocierając się o mnie swoim
ramieniem. Trzasnęła drzwiami sypialni i już jej nie było. Uniosłem lekko brwi
i podążyłem do łazienki, żeby
doprowadzić się do porządku. Włożyłem na siebie białą koszulkę i czarne dżinsy.
Zszedłem na dół i poszedłem do kuchni. Ashley karmiła Lisę i nawet na chwilkę
na mnie nie spojrzała. Zamiast niej odezwała się Lisa
[L]
Ceść tato- uśmiechnęła się i wzięła do buzi kolejną łyżeczkę jogurtu
[H]
Cześć- rzuciłem, spoglądając na nią przez chwilkę. Wyciągnąłem z lodówki sok i
nalałem sobie pełną szklankę. Usiadłem naprzeciwko dziewczyn i wypiłem napój
jednym łyczkiem. Chyba mam lekkiego kaca, w sumie się nie dziwię, bo wypiliśmy
dość dużą ilość piw, a potem sięgnęliśmy po Jack-a Daniels-a. Wstałem ponownie
i zrobiłem sobie tosty. Przez ten czas Ashley skończyła dawać jeść Lisie i poszły
razem na górę, żeby ubrać małą. W spokoju mogłem zjeść śniadanie tak jak
dawniej. Nikt mi nie przeszkadzał i nie rozpraszał. Włożyłem brudne naczynia do
zmywarki i poszedłem do salonu. Ashley właśnie schodziła ze schodów z Lisą na
rękach.
[A]
Idziemy na spacer.- powiedziała krótko i ruszyła w stronę korytarza. Wstałem z
kanapy i poszedłem za nią. Posadziła małą na niewielkim stołku i zakładała jej
małe conversy.(Ashley była ubrana tak)
[L]
Tatusiu chces iść z nami?- zapytała Lisa zupełnie mnie tym zaskakując
[H]
Nie- powiedziałem i spojrzałem na Ashley, która właśnie wstała i zaczęła
zakładać swoje buty.
[A]
Tata nigdy nie pójdzie z nami na spacer- odcięła się mówiąc do Lisy.
[H]
Mylisz się! Po prostu właśnie, za chwilkę wychodzę do pracy- powiedziałem lekko
unosząc głos
[A]
Rób co chcesz- powiedziała, szybko na mnie spoglądając, kiedy pomagała Lisie schodzić
ze stołka. Wzięła ją za rękę i otworzyła drzwi. Już po chwili zostałem sam.
Westchnąłem ciężko i wspiąłem się po schodach, żeby przygotować się do wyjścia.
Zabrałem okulary przeciwsłoneczne i stojąc przy lustrze, przeczesałem włosy
ręką, kilka razy, żeby jakoś się ułożyły po czym zszedłem na dół. Włożyłem na
nogi swoje trampki i wrzuciłem do kieszeni portfel i klucze. Zamknąłem drzwi
kierując się do garażu po samochód. Dziś nie planujemy, żadnej akcji, więc jadę
do firmy zająć się normalnymi sprawami. Odpaliłem silnik i już po chwili
włączyłem się w ruch uliczny…
Ashley…
Byłam
na niego wściekła za wczoraj i za ten jego dzisiejszy wybuch rano. Co on sobie
wyobraża? Zaczynam się zastanawiać czy nie popełniłam błędu pozwalając mu nas
do siebie zabrać. Może powinnam wrócić do siebie, nawet mu o tym nie mówiąc.. a
kiedy wróciłby do domu nas by już tam nie było? Co z tego, jakby i tak
przyjechał po nas z powrotem. Parsknęłam na tę myśl i odszukałam wzrokiem
bawiącą się na placu zabaw Lisę. Dość szybko znalazła sobie jakieś inne dzieci
do zabawy i teraz biegała z nimi w koło huśtawek. Po dość długim czasie, zabawy
Lisa do mnie podbiegła i zapytała
[L]
Mamusiu pójdziemy na lody?
[A] Jasne,
chodź idziemy- wstałam z ławki i wzięłam córeczkę za rączkę. Razem
spacerowaliśmy po parku, dopóki nie doszliśmy do budki z lodami. Podeszłyśmy do
niej, a ja kupiłam jedną gałkę lodów śmietankowych dla Lisy i 2 gałki o smaku
truskawkowym dla mnie. Kiedy dostałyśmy nasze porcje usiadłyśmy na jednej z
pobliskich ławek i zajadałyśmy się przysmakiem.
[L]
Szkoda, że nie ma z nami tatusia- stwierdziła Lisa
[A]
Tak, szkoda- uśmiechnęłam się słabo i schowałam kosmyk jej włosów za ucho.
[L]
Kochas tatę?- zapytała zaciekawiona, a ja nie wiedziałam co mam jej
odpowiedzieć. Czekała aż się odezwę, więc w końcu przytaknęłam głową na znak,
że go kocham.
[L]
Ja tes go kocham i ciebie tes mamusiu- powiedziała z uśmiechem lekko się do
mnie przytulając. Kiedy zjadłyśmy nasze lody, wytarłam jej klejące się rączki i
buzię, po czym zaczęłyśmy iść dalej. Niedaleko przede mną zobaczyłam znaną mi
sylwetkę. Ciemne okulary zasłaniały jego oczy, a włosy idealnie układały się na
głowie. Biała koszulka komponowała się z
jego skórą i ujawniała niewielki kawałek tatuażu. Niestety żeby zawrócić niezauważalnie, było już
za późno. Harry nas zauważył i przyspieszył nieco kroku.
[H]
Co wy tutaj robicie?- zapytał, kiedy tylko podszedł do nas bliżej
[A]
Byłyśmy w parku i na lodach, a ty?- powiedziałam niechętnie mrużąc oczy przez
oślepiające dzisiaj słońce
[H]
Byłem coś zjeść, wracam do pracy zaraz dołączy do mnie Niall, bo jeszcze płaci
za swój obiad.- powiedział spoglądając na Lisę
[A]
Aha- rzuciłam cicho nie wiedząc co mam teraz zrobić. Czułam się dziwnie.
Niedaleko za nim zauważyłam blondyna, który właśnie wyszedł z restauracji. Od
razu zaczął iść w naszym kierunki. Teraz czułam się jeszcze bardziej niepewna.
Harry nie spuszczał ze mnie wzroku, dopóki nie doszedł do nas Niall
[N]
Cześć- powiedział niechętnie, pochylił się i podał rękę Lisie. Dziewczynka
trochę się zdziwiła, ale w końcu podała mu swoją małą rączkę. Niall w końcu
wyprostował się i powiedział
[N]
Harry musimy lecieć- powiedział do chłopaka, i wyminął mnie powoli, idąc dalej.
Harry wciąż stał przede mną, więc zdziwiłam się kiedy zbliżył się jeszcze
bliżej i wyszeptał mi na ucho
[H]
Pięknie wyglądasz i nie złość się już na mnie- lekko przygryzł płatek mojego
ucha, na co zadrżałam. Odsunął się ode
mnie z łobuzerskim uśmiechem, puścił do mnie oczko i poszedł do Nialla. Stałam
tak jeszcze chwile kompletnie zaskoczona, tym co przed chwilą zrobił Harry. Nie
spodziewałam się tego. Raz jest chamem, a raz zachowuje się tak jak dawniej…
już sama nie wiem czego mogę się po nim spodziewać. W końcu ruszyłam z miejsca
i razem z Lisą wróciłyśmy do domu…
jest kolejna część :D przepraszam za opóźnienia ale tak wyszło dlatego teraz nie podam dokładnego terminu dodania kolejnej części...
nie wiem czy słyszałyście ale babcia Louisa.... Nie żyje.... [*] tak bardzo mi przykro...
no nic lubię wasze komentarze :) i nie piszcie że są głupie bo to nie prawda :)
czekam na komentarze i pod tą częścią :D
Mrs.Horan
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper i czekam na kolejny ;))
OdpowiedzUsuńBoski jak poprzednie. Podoba mi sie tutaj Harry i mam nadzieję że się zmieni co do Lisy i Ashley. [*]
OdpowiedzUsuńExtra! *_________*
OdpowiedzUsuńNiecierpliwa czekam na kolejną część! Pozdrawiam ;*
SUPER!
OdpowiedzUsuńŚwietny!Czekam na kolejną część:)
OdpowiedzUsuńCudowne, czekam na nexta ♥♡♥
OdpowiedzUsuńZajebi... czekam na następne. Uwielbiam czytać twojego bloga / Alex
OdpowiedzUsuńAaaaaaa HARRY no <3 , jejku no cudne *_____* , prosze szybciutko kolejna czesc :* /pozdrwiam Julka ;3
OdpowiedzUsuńCudowne :D <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! <33 ~Alissa
OdpowiedzUsuń