sobota, 4 stycznia 2014

Strong cz.8



Wzięłam swoją koszulkę, a nie koszulkę Harrego, w której spałam do tej pory i weszłam pod prysznic, który choć trochę ukoił moje nerwy. Kiedy wyszłam z pod prysznica i umyłam zęby, od razu się przebrałam i poszłam spać…
                                                                    ***
Harry…
Kiedy chłopacy poszli do domu, była gdzieś 24:00, więc od razu pogasiłem wszędzie światła i poszedłem na górę. Najpierw zajrzałem do pokoju Lisy, żeby sprawdzić czy nie ma u niej Ashley. Nie było jej tam, więc zamknąłem drzwi i skierowałem się w stronę sypialni. Kiedy wszedłem do środka, w półmroku, który panował w pokoju, przez księżyc, który tak zawzięcie wkradał się do środka poprzez zasłonięte rolety, zauważyłem postać śpiącej dziewczyny. Moja koszulka, w której przeważnie spała leżała teraz na fotelu, w końcu pokoju, co pozwoliło mi stwierdzić, że dziewczyna wciąż jest na mnie zła za akcję, która miała miejsce wieczorem w kuchni. Wszedłem do łazienki i wziąłem ciepły prysznic. Umyłem zęby i wróciłem do sypialni podchodząc do łóżka. Muszę przyznać, że wypity z chłopakami alkohol dawał mi już znaki, lekko szumiąc mi w głowie. Odgarnąłem kołdrę i cicho się położyłem, nie chcąc budzić Ashley. Oplotłem ją ramionami i delikatnie do siebie przycisnąłem. Odgarnąłem jej niesforne włosy z mojej poduszki i dość szybko zasnąłem…
Rano obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do pokoju przez uchylone okno. Zakląłem w myśli „Kto je do cholery otworzył!!”. Szukałem dłonią drugiego ciała, które powinno leżeć obok mnie. Jednak nie znalazłem nic oprócz poduszek i kołdry. Ashley najwyraźniej już wstała i to ona uchyliła to przeklęte okno. Poprawiłem sobie poduszkę i wtuliłem w nią twarz, próbując zasnąć z powrotem. Niestety moje próby poszły na marne, kiedy do pokoju weszła Ashley.
[H] Jezu! Czy w tym domu nie można nawet spokojnie pospać!!- wrzasnąłem spoglądając na nią. Stanęła w miejscu i uważnie mi się przyglądała, najwyraźniej zszokowana moją reakcją
[A] Przepraszam, ja chciałam tylko…- chciała mi wyjaśnić, po co przyszła do sypialni, ale zmieniła zdanie i dodała- Jest już 11:05, myślałam, że już się obudziłeś.- odważyła się spojrzeć mi w oczy, by po chwili spuścić wzrok na podłogę.
[H] Spałbym jeszcze, gdybyś nie otworzyła okna.- powiedziałem, wciąż wściekły
[A] Nie zawsze w Londynie jest taka pogoda, chciałam żeby wleciało trochę świeżego powietrza- wytłumaczyła i ruszyła w stronę garderoby, gdzie stały wciąż nie wypakowane walizki z jej rzeczami. Wygrzebałem się z kołdry, w którą byłem zawinięty i w samych bokserkach poszedłem za nią. Stanąłem w progu i przyglądałem się jej, jak czegoś szuka.
[H] Dlaczego się nie wypakujesz?- zapytałem
[A] Nie mam kiedy tego zrobić Harry, cały dzień opiekuję się naszą córką, a ty nie pozwoliłeś jej tu wchodzić, przez co nie chce przekroczyć progu tego pokoju, nawet jak cię nie ma w domu. – rosnąca w niej złość dała mi znać, kiedy wyciągnęła z walizki swoją bluzę i trzasnęła zamykając wieko od walizki. Wstała na równe nogi i wymijając mnie, wyszła lekko ocierając się o mnie swoim ramieniem. Trzasnęła drzwiami sypialni i już jej nie było. Uniosłem lekko brwi i podążyłem do łazienki,  żeby doprowadzić się do porządku. Włożyłem na siebie białą koszulkę i czarne dżinsy. Zszedłem na dół i poszedłem do kuchni. Ashley karmiła Lisę i nawet na chwilkę na mnie nie spojrzała. Zamiast niej odezwała się Lisa
[L] Ceść tato- uśmiechnęła się i wzięła do buzi kolejną łyżeczkę jogurtu
[H] Cześć- rzuciłem, spoglądając na nią przez chwilkę. Wyciągnąłem z lodówki sok i nalałem sobie pełną szklankę. Usiadłem naprzeciwko dziewczyn i wypiłem napój jednym łyczkiem. Chyba mam lekkiego kaca, w sumie się nie dziwię, bo wypiliśmy dość dużą ilość piw, a potem sięgnęliśmy po Jack-a Daniels-a. Wstałem ponownie i zrobiłem sobie tosty. Przez ten czas Ashley skończyła dawać jeść Lisie i poszły razem na górę, żeby ubrać małą. W spokoju mogłem zjeść śniadanie tak jak dawniej. Nikt mi nie przeszkadzał i nie rozpraszał. Włożyłem brudne naczynia do zmywarki i poszedłem do salonu. Ashley właśnie schodziła ze schodów z Lisą na rękach.
[A] Idziemy na spacer.- powiedziała krótko i ruszyła w stronę korytarza. Wstałem z kanapy i poszedłem za nią. Posadziła małą na niewielkim stołku i zakładała jej małe conversy.(Ashley była ubrana tak)
[L] Tatusiu chces iść z nami?- zapytała Lisa zupełnie mnie tym zaskakując
[H] Nie- powiedziałem i spojrzałem na Ashley, która właśnie wstała i zaczęła zakładać swoje buty.
[A] Tata nigdy nie pójdzie z nami na spacer- odcięła się mówiąc do Lisy.
[H] Mylisz się! Po prostu właśnie, za chwilkę wychodzę do pracy- powiedziałem lekko unosząc głos
[A] Rób co chcesz- powiedziała, szybko na mnie spoglądając, kiedy pomagała Lisie schodzić ze stołka. Wzięła ją za rękę i otworzyła drzwi. Już po chwili zostałem sam. Westchnąłem ciężko i wspiąłem się po schodach, żeby przygotować się do wyjścia. Zabrałem okulary przeciwsłoneczne i stojąc przy lustrze, przeczesałem włosy ręką, kilka razy, żeby jakoś się ułożyły po czym zszedłem na dół. Włożyłem na nogi swoje trampki i wrzuciłem do kieszeni portfel i klucze. Zamknąłem drzwi kierując się do garażu po samochód. Dziś nie planujemy, żadnej akcji, więc jadę do firmy zająć się normalnymi sprawami. Odpaliłem silnik i już po chwili włączyłem się w ruch uliczny…
Ashley…
Byłam na niego wściekła za wczoraj i za ten jego dzisiejszy wybuch rano. Co on sobie wyobraża? Zaczynam się zastanawiać czy nie popełniłam błędu pozwalając mu nas do siebie zabrać. Może powinnam wrócić do siebie, nawet mu o tym nie mówiąc.. a kiedy wróciłby do domu nas by już tam nie było? Co z tego, jakby i tak przyjechał po nas z powrotem. Parsknęłam na tę myśl i odszukałam wzrokiem bawiącą się na placu zabaw Lisę. Dość szybko znalazła sobie jakieś inne dzieci do zabawy i teraz biegała z nimi w koło huśtawek. Po dość długim czasie, zabawy Lisa do mnie podbiegła i zapytała
[L] Mamusiu pójdziemy na lody?
[A] Jasne, chodź idziemy- wstałam z ławki i wzięłam córeczkę za rączkę. Razem spacerowaliśmy po parku, dopóki nie doszliśmy do budki z lodami. Podeszłyśmy do niej, a ja kupiłam jedną gałkę lodów śmietankowych dla Lisy i 2 gałki o smaku truskawkowym dla mnie. Kiedy dostałyśmy nasze porcje usiadłyśmy na jednej z pobliskich ławek i zajadałyśmy się przysmakiem.
[L] Szkoda, że nie ma z nami tatusia- stwierdziła Lisa
[A] Tak, szkoda- uśmiechnęłam się słabo i schowałam kosmyk jej włosów za ucho.
[L] Kochas tatę?- zapytała zaciekawiona, a ja nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Czekała aż się odezwę, więc w końcu przytaknęłam głową na znak, że go kocham.
[L] Ja tes go kocham i ciebie tes mamusiu- powiedziała z uśmiechem lekko się do mnie przytulając. Kiedy zjadłyśmy nasze lody, wytarłam jej klejące się rączki i buzię, po czym zaczęłyśmy iść dalej. Niedaleko przede mną zobaczyłam znaną mi sylwetkę. Ciemne okulary zasłaniały jego oczy, a włosy idealnie układały się na głowie. Biała koszulka  komponowała się z jego skórą i ujawniała niewielki kawałek tatuażu.  Niestety żeby zawrócić niezauważalnie, było już za późno. Harry nas zauważył i przyspieszył nieco kroku.
[H] Co wy tutaj robicie?- zapytał, kiedy tylko podszedł do nas bliżej
[A] Byłyśmy w parku i na lodach, a ty?- powiedziałam niechętnie mrużąc oczy przez oślepiające dzisiaj słońce
[H] Byłem coś zjeść, wracam do pracy zaraz dołączy do mnie Niall, bo jeszcze płaci za swój obiad.- powiedział spoglądając na Lisę
[A] Aha- rzuciłam cicho nie wiedząc co mam teraz zrobić. Czułam się dziwnie. Niedaleko za nim zauważyłam blondyna, który właśnie wyszedł z restauracji. Od razu zaczął iść w naszym kierunki. Teraz czułam się jeszcze bardziej niepewna. Harry nie spuszczał ze mnie wzroku, dopóki nie doszedł do nas Niall
[N] Cześć- powiedział niechętnie, pochylił się i podał rękę Lisie. Dziewczynka trochę się zdziwiła, ale w końcu podała mu swoją małą rączkę. Niall w końcu wyprostował się i powiedział
[N] Harry musimy lecieć- powiedział do chłopaka, i wyminął mnie powoli, idąc dalej. Harry wciąż stał przede mną, więc zdziwiłam się kiedy zbliżył się jeszcze bliżej i wyszeptał mi na ucho
[H] Pięknie wyglądasz i nie złość się już na mnie- lekko przygryzł płatek mojego ucha, na co zadrżałam.  Odsunął się ode mnie z łobuzerskim uśmiechem, puścił do mnie oczko i poszedł do Nialla. Stałam tak jeszcze chwile kompletnie zaskoczona, tym co przed chwilą zrobił Harry. Nie spodziewałam się tego. Raz jest chamem, a raz zachowuje się tak jak dawniej… już sama nie wiem czego mogę się po nim spodziewać. W końcu ruszyłam z miejsca i razem z Lisą wróciłyśmy do domu…


jest kolejna część :D przepraszam za opóźnienia ale tak wyszło dlatego teraz nie podam dokładnego terminu dodania kolejnej części...
nie wiem czy słyszałyście ale babcia Louisa.... Nie żyje.... [*] tak bardzo mi przykro...
no nic lubię wasze komentarze :) i nie piszcie że są głupie bo to nie prawda :) 
czekam na komentarze i pod tą częścią :D 
Mrs.Horan 

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super i czekam na kolejny ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski jak poprzednie. Podoba mi sie tutaj Harry i mam nadzieję że się zmieni co do Lisy i Ashley. [*]

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra! *_________*
    Niecierpliwa czekam na kolejną część! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!Czekam na kolejną część:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne, czekam na nexta ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebi... czekam na następne. Uwielbiam czytać twojego bloga / Alex

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaaa HARRY no <3 , jejku no cudne *_____* , prosze szybciutko kolejna czesc :* /pozdrwiam Julka ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny! <33 ~Alissa

    OdpowiedzUsuń