~ Jan Paweł II
Strasznie mi się
nudziło, więc postanowiłam pooglądać zdjęcia w starym albumie Nialla. Był on na
górnej półce w garderobie. Nie wiem dlaczego, Niall je tutaj trzymał. Nie
mogłam sięgnąć, więc wzięłam krzesło i weszłam na nie sięgając to co chciałam
wziąć. Niestety stało się coś dziwnego, a ja straciłam równowagę. W ułamku
sekundy, po prostu się przewróciłam spadając na podłogę. Album również zleciał
z hukiem. Od razu poczułam silny ból w okolicy brzucha…
******
Ból był nie do
zniesienia, a łzy same cisnęły mi się do oczu, nie miałam siły ich powstrzymywać.
Poprzez potok łez zauważyłam swój telefon, który leżał na brzegu łóżka. Muszę
jakoś tam dotrzeć i zadzwonić po pogotowie i Megi. Brzuch bolał mnie tak
strasznie, że zwijałam się z bólu. Otarłam dłonią łzy i zaczęłam powolutku
przesuwać się po podłodze. Nie było ważne, że to boli, teraz liczyło się tylko
to, żeby małej nic się nie stało i żeby Niall był szczęśliwy. Było mi strasznie
ciężko, ale po wielkich męczarniach doczołgałam się do łóżka. Podniosłam do
góry rękę i sięgnęłam komórkę, natychmiast dzwoniąc do Megi. Jeden sygnał,
drugi, trzeci i nic. Nie odbiera, pewnie teraz ma klientów. Postanowiłam
zadzwonić po pogotowie.
[A] Halo!!-
krzyknęłam gdy tylko kobiecy głos, odezwał się po drugiej stronie.
[K] Spokojnie co się
stało?- zaczęła pytać
[A] Ja..ja jestem w
ciąży, 7 miesiąc, spadłam z krzesła….ja…ja błagam ratujcie moje dziecko-
zaczęłam płakać do słuchawki
[K] Proszę podać
adres- powiedziała szybko. Kiedy podałam jej dokładne miejsce zamieszkania
dodała- niech się pani nie denerwuję, głęboko oddycha, karetka już po panią
jedzie, jest pani sama w domu?- zapytała
[A] Tak…. proszę
szybko- zaczęłam szlochać. Zakończyłam rozmowę i nieco podniosłam się do
pozycji siedzącej opierając się o łóżko. Posłuchałam instrukcji i starałam się
uspokoić, przy czym oddychałam głęboko ocierając ostatnie łzy… teraz
najważniejsi są oni, ja mogę nawet umrzeć, za szczęście Nialla i naszej
córeczki. Mój
telefon zaczął wibrować,
spojrzałam na ekran „Niall <3”. Co mam teraz zrobić, jeśli nie odbiorę będzie
się niepokoić, a jeśli odbiorę będzie to samo. Odebrać nie odebrać? W końcu
nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
[A] H..halo-
powiedziałam starając się mówić normalnie
[N] Hej, słońce mam
chwilkę, więc dzwonie- powiedział z radością. Niestety w tym momencie brzuch
zabolał mnie mocniej, a ja aż syknęłam z bólu. – Amy, co się dzieje? Coś jest
nie tak? Boli cię coś?- zapytał
[A] Niall…. ja… ja …
przepraaszaam- wyszlochałam
[N] Co skarbie? Za
co?- mówił zaniepokojony
[A] Ja… chciałam
obejrzeć twój album i… i…
[N] Kochanie uspokój
się… co się dzieje… spokojnie…
[A] Ja weszłam na
krzesło Niall i… Boże Niall spadłam z niego…. Coś się dzieje… boli… tak
strasznie boli…. Przepraszaam… skarbie przepraszam- zaczęłam ryczeć
[N] Co? Jak to
spadłaś?- spytał łamiącym się głosem
[A] Nie wiem jak to
się…. Jak to się stało…- zanosiłam się płaczem
[N] Amanda, dzwoń po
karetkę!- krzyknął.. płakał… wiem to
[A] Już jadą
[N] Gdzie jesteś
kochanie?- spytał
[A] Na podłodze…. w..
w sypialni- wyjaśniłam- przepraszam cię Niall
[N] Amy.. kotku nie
przepraszaj… wszystko będzie dobrze… nie płacz… krwawisz?
[A] Nie, ale
strasznie boli… co jeśli….
[N] Nie mów tak,
wszystko będzie dobrze, zobaczysz- starał się mnie wesprzeć
[A] Przepraszam, nie
chciałam…. To moja wina… Niall jeśli coś się stanie dziecku… nie wybaczę sobie
tego… i… nie będę zła jeśli mnie zostawisz
[N] Skarbię, nie
zostawię cię, będziemy we trójkę razem już na zawsze, obiecuję ci to słyszysz?-
mówił cicho, najwyraźniej powstrzymywał łzy
[A] To moja wina
Niall…- zaczęłam znowu płakać, gdy nagle bóle znowu się zwiększyły- Ssssssss-
syknęłam, a Niall od razu się odezwał
[N] Kotku, jesteś
tam? Co się dzieje?- zapytał przerażony
[A] Tak, jestem-
Kocham cię skarbie, zawszę będę… jeśli coś mi się stanie… niech ratują
dziecko…ja… mogę umrzeć dla ciebie i dziecka…
[N] Nie żegnaj się ze
mną- zaczął płakać, kompletnie się rozkleił. Usłyszałam sygnał pogotowia gdzieś
blisko…. Byli już na drodze prowadzącej tutaj.. wjechali na posesję..
[A] Są już Niall,
pogotowie przyjechało…. Kocham cię- wyszeptałam
[N] Ja ciebie też…
zobaczymy się jeszcze kochanie, obiecuję…
[A] Muszę kończyć,
już są w domu- powiedziałam i odłożyłam telefon. Po chwili do sypialni przyszli
lekarze, którzy przynieśli ze sobą nosze.
[Le] Proszę się
położyć. –powiedział najstarszy z nich, a ja ostrożnie wykonałam polecenie.
[Le] Jak się pani
teraz czuje, proszę opisać swój stan?- zadawał mi pytania
[A] Boli mnie brzuch,
co jakiś czas mocniej i słabiej – lekarz osłuchał mój brzuch i po chwili
powiedział
[Le] Dziecko żyje,
słyszę bicie serca. Zabierzemy panią do karetki i podłączymy panią do
kroplówki. W szpitalu zrobimy pani badania i wtedy dowiemy się, czy wszystko
jest ok. delikatnie mnie podnieśli i położyli na noszach. Znieśli mnie na dół, a
ja wskazałam na moje klucze. Jeden z nich wziął je i zaraz za nami zakluczył
drzwi. Kiedy tylko znaleźliśmy się w karetce. Zostałam podłączona do kroplówki
i innych aparatur. Nie wiem dlaczego, ale nagle zrobiło mi się ciemno …
zemdlałam....
no i jest....
jak się podoba???
kolejna może jutro
komentujcie :)
Mrs.Horan
Boskie! Oby nic nie stało się Amy i dziecku
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest jedno z najlepszych! Pozdrawiam ;*
szkoda że takie krótkie, ale boskie <3 prosze następną część jak najszybciej! uwielbiam to czytać <333333 proszę żeby wszystko było dobrze <3
OdpowiedzUsuńo matko już nie moge się doczekać kolejnej :)
OdpowiedzUsuńJednym słowem zajebisty;) Mam uwagę : DŁUŻSZE ROZDZIAŁY!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńSUPERRR
OdpowiedzUsuńOdlotowy blog!!! NEXT
OdpowiedzUsuńZajebiście. Mam nadzieję, że Amy nie umrze :(
OdpowiedzUsuńOMG :o Cudownie!! <33 ~Alissa
OdpowiedzUsuń